Tydzień temu, w niedzielę, przytrafiła mi się bardzo niemiła sytuacja. Laptop, będący moim centrum dowodzenia i koncentrujący wszystkie moje najważniejsze dane, odmówił posłuszeństwa. Ekran zwyczajnie zgasł, mimo że reszta komputera wydawała się pracować normalnie. Zostałem bez komputera.
Niestety należę do osób, które są bardzo wrażliwe na złośliwość przedmiotów martwych, a szczególną rolę pełnią to właśnie komputery. Jak tylko coś się na chwilę zawiesi, otwiera się kilka sekund dłużej niż tego oczekuję, potrafię wpaść w prawdziwą wściekłość. Tamtego wieczoru sytuacja wyglądała bardzo kiepsko.
Podstawą było ustalenie, co się stało, a także jak szybko i jakim
kosztem można taką usterkę usunąć. Mam szczęście znać odpowiednią osobę,
więc już w poniedziałkowe popołudnie wiedziałem, że najprawdopodobniej
padła mi karta graficzna. Jako że była zintegrowana na płycie głównej,
trzeba by było wymienić cały element. Koszty szacowane na ok 1000 zł,
ale czas potrzebny na sprowadzenie kompatybilnej płyty głównej byłby
zbyt długi, jak na moje możliwości. Poza tym komputer liczył sobie już 4
lata, a więc ryzyko że posypią się kolejne części było wysokie. Uznałem,
że
trzeba wymienić komputer na nowy.
Jeszcze w poniedziałek wieczorem zakupiłem sprzęt w popularnym
serwisie aukcyjnym, a komputer dotarł do mnie w czwartek i po kilku
godzinach konfiguracji i instalacji niezbędnego oprogramowania, mogłem
dalej działać.
Opisany powyżej przykład pokazuje jedno z ryzyk, na jakie narażają się
osoby pracujące zdalnie oraz robiące dużo rzeczy za pośrednictwem
komputera. Awaria sprzętu, utrata połączenia internetowego lub utrata
danych mogą wyłączyć nas z obiegu na dłuższy lub krótszy czas. Dla niektórych, inwestujących w dłuższym terminie, może to być tylko mała niedogodność w postaci braku możliwości sprawdzenia poczty, czy poklikania w internecie. Z kolei dla osób, które pracują na komputerze (jak chociażby ja), albo dokonują wielu transakcji na dość dużej dźwigni, już kilkanaście minut bez dostępu do internetu może być powodem do poważnego niepokoju. Zwłaszcza, jeśli akurat ma się otwartą dość dużą pozycję, która akurat zmierza przeciwko nam. Kiedyś podobny przykład opowiadał Grzegorz Zalewski na jednym ze szkoleń.
Z pewnością potraficie przypomnieć sobie takie przypadki z własnego doświadczenia lub doświadczenia znajomych. I tutaj trzeba powiedzieć, że nie trzeba dużo szukać. Poniżej przytaczam rozmowę na czacie jednego z portali giełdowych z dnia, kiedy zaczynałem pisać ten tekst:
Bardzo życiowe, niezależnie od tego, czy dotyczy inwestowania, czy innego typu dokumentów zgromadzonych na naszych komputerach.
I teraz każdy niech zada sobie pytanie, czy jest odpowiednio przygotowany na takie przypadki. Myślicie, że robiłem kopie zapasowe? Ostatnia wykonana była ponad rok temu. Mimo, że mam kilka dysków zewnętrznych, które traktuję właśnie jako takie bazy danych, Zapewne niezliczona ilość prac magisterskich czy licencjackich zakończyła swój żywot w wyniku awarii sprzętu lub innego nieprzewidzianego zdarzenia. Chociażby moja kuzynka, której bawiący się komputerem syn (bodajże 3-letni) skutecznie skasował pracę prawie gotowy licencjat. Pisała od nowa.
W moim przypadku udało się odzyskać wszystkie dane, ponieważ dysk nie był uszkodzony, a po jego demontażu udało się go podpiąć do nowego sprzętu i zgrać niezbędne pliki. Ale co, gdyby padł sam dysk, jak to miało miejsce w prezentowanej wyżej rozmowie? Wtedy mogiła lub kosztowne odzyskiwanie danych, bez gwarancji sukcesu.
Wiem, że wpis ten nie dotyczy bezpośrednio inwestowania. Ale trzymamy na naszych komputerach, oprócz rzeczy zbędnych i dużych ilości śmieci, również dane bardzo dla nas ważne. I nie ma znaczenia, czy jest to tylko (lub aż) rodzinnych zdjęć, czy też historia naszych inwestycji z ostatniej dekady, wraz z kodami naszych zarabiających systemów inwestycyjnych. To wszystko może zniknąć, jeśli nie zajmiemy się tymi danymi w odpowiedni sposób,
Robię ten wpis, żebyście mogli się zastanowić, czy nie ma na tym polu obszaru, w którym można coś poprawić. Chociażby spakować najważniejsze excele i przesłać je sobie mailem na drugą skrzynkę, bo zazwyczaj posiadamy po kilka. W ten sposób, mimo że w chmurze, nasze dane nie zginą.
Przypadki chodzą po ludziach. Mi udało się wyjść z tego wszystkiego obronną ręką, kosztem kilku dni bez komputera i kilku tysięcy wydanych na nowy sprzęt. Warto wyciągnąć wnioski.