Tematyka nieruchomościowa jeszcze niedawno rozpalała emocje inwestorów. Zarówno tych profesjonalnych, jak i zwykłych obywateli posiadających do ulokowania większe oszczędności. Koronawirus zmienił wszystko i wygląda na to, że na przynajmniej rok możemy zapomnieć o wzrostach cen.
Zagadnień, które chcę poruszyć w dzisiejszym tekście jest tak wiele, że trudno będzie je wszystkie uporządkować w spójną całość. Jeszcze do niedawna wydawało się, że wszystkie możliwe czynniki sprzyjają dalszym wzrostom cen nieruchomości. Obecnie, kiedy się poważniej zastanowić, można znaleźć tylko jeden taki czynnik, podczas gdy wszystko inne przemawia za spadkiem cen.
Ja sam zaliczałem się do grona rynkowych optymistów. Pracując na co dzień z rynkiem nieruchomości obserwowałem niemal z każdej strony przejawy coraz silniejszej pogoni za mieszkaniami. Swoim zapatrywaniom dałem wyraz podczas mojego wystąpienia na Forum Finansów i Inwestycji. Zapis wideo z tego wydarzenia oraz krótki komentarz możecie nadrobić w moim styczniowym tekście.
W dniu dzisiejszym podzielę się moimi zaktualizowanymi spostrzeżeniami na ten temat. Nie będę opierał się na danych statystycznych, gdyż rzetelne opracowania poznamy dopiero za kilka miesięcy. Opiszę jedynie to, co obserwuję w mojej pracy każdego dnia, co mówią moi klienci oraz jaki mam pogląd na dalszy rozwój rynku nieruchomości w Polsce.
Podsumowując czynniki przemawiające dotychczas za wzrostem cen, można je zgrupować w kilka punktów. Pierwszym z nich była rosnąca zamożność społeczeństwa. Mimo coraz wyższych cen mieszkań wynagrodzenia rosły jeszcze szybciej, dzięki czemu siła nabywcza w obszarze nieruchomości z każdym kwartałem się poprawiała. Przekładało się to również na zdolność kredytową, która była wysoka i wspinała się co kwartał na nowe poziomy. W ostatnich miesiącach szybki wzrost cen nieco osłabił tę tendencję, ale jej nie zanegował.
Drugim czynnikiem były niskie stopy procentowe. Z jednej strony kalkulacja raty kredytowej do przeciętnego dochodu gospodarstwa domowego wypadała korzystnie, a z drugiej, atrakcyjność lokowania pieniędzy w bankach była bardzo niska.
Trzecim czynnikiem był brak alternatywnych sposobów na ulokowanie większych sum pieniędzy. Słabość rynku kapitałowego była tu kluczowa, gdyż w zasadzie, oprócz lokat, giełda i fundusze inwestycyjne to jedyna realna alternatywa dla większych sum.
I w końcu czwarty czynnik, chyba najistotniejszy, to przekonanie społeczeństwa, że ceny nieruchomości będą w dalszym ciągu rosły. Ten optymizm był bardzo widoczny i w zasadzie większym zmartwieniem niż przyszłe zachowanie cen (czy rentowność najmu) było to, aby kupić zanim ceny pójdą jeszcze wyżej.
To wszystko właśnie się skończyło.
Obecny kryzys wywołany walką z koronawirusem uderzy w rynek nieruchomości ze wszystkich stron. Odbije się zarówno na chęci kupujących do kupowania, na chęci najemców do wynajmowania, jak i na chęci banków do kredytowania. Postaram się omówić te wszystkie elementy po kolei.