W ostatnich dniach zrobiło się sporo szumu na temat działań Komisji Nadzoru Finansowego zmierzających do ograniczenia maksymalnej dźwigni na rynku forex do poziomu 50:1. Aktualnie można trafić na brokerów, którzy dopuszczają dźwignię rzędu nawet 500:1, co oznacza, że mając 2 tysiące złotych można handlować pozycjami o wielkości 1 miliona zł. Oczywiście dźwignia taka jest tylko teoretyczną możliwością, a to, czy z niej skorzystamy, zależy tylko i wyłącznie od woli inwestora.
Rozważając sensowność takiej zmiany warto jest sprawdzić, jak wygląda to na rynku regulowanym, przy depozytach dla kontraktów terminowych. Tam dźwignia oscyluje w okolicach 14:1 i uczestnicy rynku wydają się z takiego stanu rzeczy zadowoleni. Pytanie więc, czy faktycznie są inwestorzy korzystający z dźwigni przewyższającej poziom 50:1? Czy korzystanie z tak dużego lewara jest bezpieczne i czy można uzasadnić potrzebę posiadania w swoim asortymencie dźwigni 100:1?
Wielkość wykorzystywanej dźwigni jest najczęściej związana z szerokością posiadanego stop lossa, wielkością kapitału, jaki posiadamy oraz częścią portfela, jaką chcemy zaryzykować w jednej transakcji. Załóżmy więc, że posiadamy w portfelu 10 000 zł i chcemy na rynku ryzykować nie więcej niż 3% portfela w jednej transakcji.
Instrument bazowy, niezależnie od tego, czym on jest, znajduje się na poziomie 100 zł. Z kolei kontrakt oparty na tym instrumencie ma mnożnik 100:1, co znaczy, że wielkość całego kontraktu opiewa na 10 000 zł, a zmiana ceny instrumentu bazowego o 1 zł oznacza zmianę wartości kontraktu o 100 zł. Przeprowadzimy test dla kilku wariantów stop lossa: 5%, 3%, 1%, 0,5%, 0,1% i 0,05%. W rezultacie ryzykujemy odpowiednio:
- 5 zł na bazowym i 500 zł na kontrakcie
- 3 zł na bazowym i 300 zł na kontrakcie
- 1 zł na bazowym i 100 zł na kontrakcie
- 0,50 zł na bazowym i 50 zł na kontrakcie
- 0,10 zł na bazowym i 10 zł na kontrakcie
- 0,05 zł na bazowym i 5 zł na kontrakcie.
Widzimy, że w ramach dopuszczalnego w danej transakcji ryzyka (3% portfela, czyli 300 zł) nie możemy otworzyć żadnej pozycji ze stop lossem o szerokości 5%. Ale grając na mniejszych interwałach już możemy sobie na trochę pozwolić. Liczbę kontraktów otrzymamy dzieląc naszą możliwą kwotę do zaryzykowania, czyli 300 zł, przez ryzykowaną kwotę na jednym kontrakcie. A zatem:
- 3% => 300/300 = 1 kontrakt
- 1% => 300/100 = 3 kontrakty
- 0,5% => 300/50 = 6 kontraktów
- 0,1% => 300/10 = 30 kontraktów
- 0,05% => 300/5 = 60 kontraktów.
Wiedząc zatem, że wielkość naszego portfela to 10 000 zł, a wielkość kontraktu to również 10 000 zł, w skrajnej sytuacji otwieramy pozycję o wartości 600 000 zł. Dla potwierdzenia liczymy jeszcze 0,05% z tej kwoty i faktycznie wychodzi nam 300 zł, czyli tyle, ile chcemy zaryzykować.
I teraz przechodzimy do dźwigni finanasowej, która uzależniona jest nie od mnożnika na kontrakcie, ale jest stosunkiem wielkości kontraktu do wymaganego depozytu. Jeśli przyjmiemy dźwignię na poziomie 50:1, czyli taką, która jest proponowana przez KNF, od pozycji 10 tys. zł wyniesie ona 200 zł, czyli 2% wartości kontraktu. Chcąc otworzyć pozycję o wielkości 60 kontraktów będziemy potrzebowali depozytu rzędu 12 000 zł, czyli zwyczajnie takiej pozycji otworzyć nie będziemy mogli. Przy dźwigni 100:1 byłoby to możliwe.
Przykład ten pokazuje, że ograniczenie możliwej dźwigni jest w stanie realnie ograniczyć nasze możliwości transakcyjne. Ale czy rzeczywiście? Czy są inwestorzy sięgający po ruchy cenowe rzędu 0,05%? Ile to jest w realnych wartościach? Sprawdźmy.
Przyjmując poziom EUR/USD za 1,2525, rynek ruszy się o 1% wtedy, gdy przesunie się o 0,0125, czyli o 125 pipsów. Z kolei 0,05% z aktualnej ceny tej pary walutowej to... 6,25 pipsów. I teraz można mieć poważną wątpliwość, czy faktycznie są inwestorzy ustawiający tak ciasne stop lossy, żeby ograniczenie posiadanej dźwigni mogło stanowić dla nich realny problem w codziennym tradingu.
Wyobraźmy sobie, że decydujemy się na ustawienie na tej parze stop lossa rzędu 20 pipsów, czyli mniej więcej 0,16%. Jest to już wartość bliższa realnej. W rezultacie, przyjmując poprzednie założenia o wielkości kontraktu i rachunku na poziomie 10 000 zł, powinniśmy otworzyć ok. 19 kontraktów. Wielkość pozycji wyniesie wtedy 190 tys. zł, a wymagany depozyt, przy dźwigni 50:1 zamknie się kwotą 3800 zł.
Okej, jeszcze nie tak dużo. Ale mając na względzie, że rynek walutowy składa się z wielu par, na których inwestor być może chciałby posiadać kilka pozycji równocześnie, już robi się problem, ponieważ suma depozytów zabezpieczających zaczyna przekraczać posiadany przez nas kapitał.
Przykład ten pokazuje, że duża dźwignia może się przydawać nie tylko osobom, które ryzykują całym swoim kapitałem. Nawet trzymanie ryzykowanej części portfela na poziomie 3% może powodować trudności w dokonywaniu transakcji, jeśli gramy na bardzo małych ruchach, a dopuszczalna dźwignia zostanie ograniczona odgórną decyzją ustawodawcy bądź organu nadzorującego.
Niezależnie od tego, że nie podoba mi się fakt takiej ingerencji, okazuje się że może ona działać przeciwko strategiom inwestycyjnym mieszczącym się w granicach rozsądnego ryzyka. Jeśli inwestor bez głowy na karku zechce otworzyć sobie pozycję w maksymalnej wysokości dopuszczalnej lewarem 50:1, ruch rzędu 1% zmiecie mu pół portfela z rynku. A więc takie ograniczenie dźwigni nie przeciwdziała stratom powodowanym brakiem rozsądku i nie uzdrowi statystyk dotyczących rynku forex.
A jakie jest Wasze zdanie? Korzystacie z lewara przewyższającego poziom 50:1?
I dobrze i źle, część indywidualnych zrezygnuje z forexa bo przestanie być to opłacalne. Z drugiej strony jak 80% traci to może to i dobrze... Szczy zainteresowania forexem przypadł na 2011.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem KNF nie powinno ingerować. Każdy kto inwestuje powinień rozumieć ryzyko jakie ponosi. Myślę, że KNF osiągnęłaby więcej gdyby skupiła się na redukcji oszustw giełdowych
OdpowiedzUsuńIm więcej nakazów i ograniczeń, tym mniej osób będzie się w to chciało "bawić". Większość inwestorów samodzielnie chce podejmować decyzje i tego się trzymajmy.
OdpowiedzUsuńNadopiekuńczość w tym kraju jest przerażająca.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiestety skuteczne inwestowanie z dźwignią wymaga kilkunastu miesięcy praktyki i pracowania nad samodyscypliną, oraz najważniejsze usunięcia ze swojej pracy jakichkolwiek oznak hazardu, absolutnie wszystko musi być zaplanowane. Wiecie dlaczego tak mało ludzi może utrzymać się z forexu? Bo interesują się tym miesiąc, nie stają się od razu bogaci(cóż za niespodzianka;p) i rzucają to. Możecie przeczytać ciekawy tekst na ten temat tutaj: http://permanent.cba.pl/?pl_ewolucja-tradera,27
OdpowiedzUsuń