Wszędzie, gdzie tylko mogę staram się zachwalać zalety konta IKE, czyli jednej z dostępnych obecnie form oszczędzania na emeryturę. Po tym, co niedawno stało się z OFE oraz Funduszem Rezerwy Demograficznej, formułowane są często obawy, że podobny los może za kilka lat spotkać nasze emerytalne konta.
Najczęściej wspomina się o zagrożeniu, które może nadejść za kilka, kilkanaście lub więcej lat. W końcu na razie na kontach emerytalnych w trzecim filarze nie zgromadziliśmy szczególnie pokaźnej kwoty, a rzeczy zmieniają się tutaj niemrawo, więc na razie ta sakiewka szybko nie napęcznieje. Ale w perspektywie lat może się okazać, że faktycznie zgromadzi się góra pieniędzy, na którą będą mieli chętkę kolejni ministrowie finansów. Już nie raz okazywało się, że władza (obecna i poprzednie) nie miała skrupułów przed sięgnięciem do środków odłożonych wcześniej zapobiegawczo, które miały zabezpieczać nas na czarną godzinę.
Czynnikiem budzącym obawy może być też sytuacja w systemie emerytalnym, o czym się teraz dość dużo mówi. Tendencje demograficzne są nieubłagane i szczerze mówiąc nie sądzę, aby jakiekolwiek działania podejmowane przez rządzących były w stanie temu zaradzić. I nie dlatego, że takich rozwiązań nie ma, ale zwyczajnie nie wierzę, aby mogły one zostać przyjęte i konsekwentnie zrealizowane. W efekcie przeszłych, obecnych i pewnie przyszłych zaniechań, przyjdzie nam za jakiś czas szukać dużych sum pieniędzy na wypłatę świadczeń, o których dziś wiemy, że wypłacone być muszą. Oszczędności zgromadzone na IKE będą kusiły...
Pytanie pojawia się więc następujące: czy za kilka, kilkanaście lat, rządzący nie zmienią zasad w trakcie gry i nie opodatkują naszych środków zgromadzonych na IKE?
Przede wszystkim należy podkreślić fakt, że zagadnienia związane z IKE uregulowane są w poświęconej tej formie oszczędzania ustawie. Oznacza to, że nie mogą one być zmienione rozporządzeniem, ale większość parlamentarna musi taką nowelizację przegłosować, a następnie prezydent podpisać.
Można oczywiście powiedzieć, że jak dziura budżetowa będzie w potrzebie to premier nakaże swojemu ugrupowaniu/koalicji podniesienie ręki "za" i będzie po sprawie. Rzeczywiście, w praktyce często zmiany przegłosowywane są w ten sposób, więc same trudności natury proceduralnej można pominąć.
Myślę, że na przeszkodzie zmianom ustawy o IKE w kierunku opodatkowania zgromadzonych tam środków staną względy merytoryczne. W końcu ustawodawca, czyli państwo, zaproponował nam pewne porozumienie, na które każdy z nas zgodził się przystępując do IKE. Zmiana reguł w trakcie gry byłaby naruszeniem pewnych zasad, które uznawane są za powszechnie obowiązujące i warte przestrzegania.
Wpłacając środki na IKE wierzymy, że jeśli spełnimy wymagane ustawą warunki, będziemy zwolnieni z podatku od zysków kapitałowych. Pytanie więc, czy przywilej ten otrzymujemy już w chwili wpłaty, czy też dopiero po osiągnięciu wieku emerytalnego i spełnieniu warunku dotyczącego wpłat.
W tym pierwszym przypadku, podpadałoby to pod naruszenie zasady ochrony praw
nabytych. Swoje źródło znajduje ona aż w konstytucji, a konkretnie w
zasadzie demokratycznego państwa prawnego. Zasada ta została rozwinięta w
przepisach szczególnych, a także w orzecznictwie Trybunału
Konstytucyjnego.
W przypadku drugim, w mojej ocenie bardziej prawdopodobnym, byłaby to jedynie ekspektatywa, czyli dana przez państwo obietnica, że jeśli wywiążemy się ze swojej części umowy na zasadach obowiązujących w chwili jej zawarcia, instytucje państwowe będą musiały wypełnić swoją część. Ekspektatywa jest nieco słabiej chroniona niż prawa nabyte, gdyż stopniowana jest siła, z jaką chroniony jest obywatel taką ekspektatywę posiadający. W przypadku IKE jest o tyle dobrze, że ekspektatywa jest maksymalnie ukształtowana, tzn. mamy bardzo czytelne i precyzyjne warunki, które musimy spełnić, aby zostać zwolnionymi z podatku. Wszystko zawiera się w jednej ustawie i nie ma tu miejsca na sytuacje pośrednie i niejasne.
Z proceduralnego punktu widzenia należy więc liczyć na obawy rządzących przed skierowaniem przez opozycję wniosku o przez Trybunał Konstytucyjny zgodności nowelizacji z ustawą zasadniczą.
Pozostając w sferze prawnej, należy pamiętać, że zmiany mogą zostać wprowadzone w każdej chwili w zakresie środków nowych. Jeśli władza chciałaby wprowadzić pewne modyfikacje obowiązujących regulacji, mogłaby to zrobić, ale tylko w odniesieniu do wpłat przyszłych. Wtedy też środki dotychczas zgromadzone korzystają z pełnej ochrony, natomiast późniejsze wpłaty podlegają nowym regulacjom. Sytuacja wygląda tu podobnie do zmian w regulaminach bankowych - możemy je milcząco zaakceptować lub też w przewidzianym czasie zrezygnować ze współpracy.
Nie widzę natomiast szczególnego potencjału w zakazie podwójnego opodatkowania. W końcu środki odłożone na IKE najczęściej zostały już obniżone o podatek dochodowy. Sytuacja z zyskami z inwestycji giełdowych (podatek Belki) pokazuje jednak, że nadziei raczej tu pokładać nie należy.
Przechodząc do względów politycznych, omówiwszy możliwe pokusy do skorzystania ze środków zgromadzonych na IKE, trzeba rozważyć względy, które mogłyby zniechęcić rządzących do zamachu na naszą własność. Przede wszystkim byłby to oczekiwany opór społeczny i spadek popularności. W końcu nie od dziś wiadomo, że polityka jest ogółem działań mających na celu zdobycie lub utrzymanie się przy władzy. (Osobom nieuświadomionym przypominam, że w tej definicji nie ma nic o trosce o obywateli, dobro publiczne, czy interes państwa). Tak więc pogorszenie sondaży i protesty mogłyby tutaj coś zdziałać. Jakie są przesłanki takich zachowań obywateli?
Po pierwsze, IKE musi stać się masowe. Obecnie w III filarze aktywnie oszczędza bardzo niewielki odsetek Polaków. W efekcie, statystyczny Kowalski będzie miał temat w głębokim poważaniu, bo zapewne likwidacja zwolnienia podatkowego go nie zaboli.
Po drugie,
czy możliwe będzie wśród posiadaczy IKE masowe wyjście na ulicę? W końcu wiemy, że są grupy (społeczne, zawodowe) zdolne do obrony własnych interesów - górnicy, kolejarze, nauczyciele, lekarze... Z kolei niedawno na przykładzie ACTA dowiedzieliśmy się, że również młodzież jest w stanie spontanicznie (i skutecznie!) walczyć o swoje interesy.
Jeśli IKE pozostanie jedynie produktem dla bogatych i przewidujących, zapewne nic się wielkiego nie wydarzy. Oni nie wychodzą na ulicę. Dlaczego?
O tym powie Wam poseł Frasyniuk. Dlatego też nie spodziewam się szczególnych fal protestu i palenia kukieł ministra finansów, dopóki IKE pozostanie rozwiązaniem dla bogatych.
Na koniec warto jeszcze przejść do kwestii praktycznych. Nie wiemy, czy zwolnienie podatkowe stosowane przy IKE zostanie zniesione, czy nie. Osobiście sądzę, że nie, ale teraz nie o tym. Pytanie więc, czy mając powiedzmy szanse pół na pół, już teraz należy wybierać gorsze pół i rezygnować z tej formy oszczędzania na emeryturę? Zdecydowanie nie! Nawet jeśli jest cień szansy, że zwolnienie to się utrzyma, nawet jeśli jedynie przez kilka lat uda nam się inwestować bez podatku to warto z tego rozwiązania korzystać. Przecież idąc na wojnę nikt od razu nie strzela sobie w głowę, mimo że ryzyko śmierci jest wysokie.
Dlatego też nie należy skreślać IKE już na starcie. Pozostaje mieć nadzieję, że w chwili próby, ochroni nas konstytucja i zasada demokratycznego państwa prawa. A jeśli nie one, obronimy się sami, chociażby przy użyciu butelek z benzyną...