Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

poniedziałek, 26 grudnia 2022

Nudna historia o tym, jak schudłem 9 kilo

W tym roku spełniłem swoje noworoczne postanowienie zanim jeszcze zaczął się nowy rok. Udało mi się schudnąć 9 kilo i to w najbardziej nudny sposób, jak to tylko możliwe. Historia nie ma żadnego związku z pieniędzmi i inwestowaniem. A może jednak ma?

Z góry uprzedzam, że opowieść będzie nudna. Nie będzie zdjęć before/after, nie będzie tragicznej historii, jak to omal nie straciłem życia przez otyłość i co najważniejsze - nie będzie cudownej opowieści o tym, jak się moje życie odmieniło odkąd ważę trochę mniej. Ale skoro mamy trochę luźniejszy czas w roku, postanowiłem napisać trochę luźniejszy tekst.

Mam świadomość tego, że 9 kilo to nie jest rekord świata w zrzucaniu wagi. Są ludzie, którzy zrzucili więcej niż ja lub zrobili to szybciej niż ja. Ale być może dla niektórych moja historia będzie tym, co potrzebne, aby zrobić pierwszy krok. A pierwszy krok jest tu najważniejszy.

Geneza

Do niedawna moja typowa waga oscylowała wokół 105 kg przy wzroście 190 cm. Czasem było to 104 kg, czasem 106 kg. W zasadzie stan ten nie zmieniał się od lat i uznawałem go za coś normalnego. Był czas, kiedy ważyłem mniej, ale było to niemal 10 lat temu, kiedy byłem dużo bardziej aktywny fizycznie i jednak nieco młodszy, z lepszym metabolizmem.

W ostatnich latach w zasadzie nie realizowałem żadnego wysiłku fizycznego. Moja dzienna aktywność, jeżeli nie mam spotkań z klientami, sprowadza się do dwóch-trzech spacerów z psem oraz sprawdzonej trasy między gabinetem, kuchnią i łazienką. Czyli solidne 5000 kroków dziennie.

Z drugiej strony oczywiście dieta. Nie była ona dramatycznie zła, ale zjeść paczkę chipsów do filmu i zapić to butelką wina to dla mnie pestka. Tygodniowo potrafiłem spokojnie zjeść dwie paczki chipsów, paczkę żelek, jakieś ciastka, wafelki i wszystko okrasić butelką coli. Po drodze można jeszcze wcisnąć przynajmniej jednego fast fooda. 

Stan ten utrzymywał się w zasadzie bez żadnych momentów przełomowych. Ja czułem się ze sobą okej, moja żona czuła się ze mną okej i w sumie było okej. Co ważne, nigdy wcześniej nie stosowałem żadnych diet ani nie próbowałem stosować diet. 

Pierwszy krok pociągnął kolejne

Wszystko wyszło w sumie przypadkiem. Byliśmy na początku września z żoną na zakupach i obmyślając plany obiadowe zaproponowałem, żeby przez cały wrzesień nie jeść mięsa. Z jednej strony, żeby spróbować czegoś innego w życiu, z drugiej że faktycznie sporo tego mięsa się jadło.

Nie mieliśmy i nie mamy żadnych sprecyzowanych poglądów ideologicznych w zakresie jedzenia mięsa. Czyli nie chodziło i nie chodzi o dobrostan zwierząt i poglądy na ich hodowlę i zabijanie w celach konsumpcyjnych. Może nieco większym aspektem był element ekologiczny, gdyż do produkcji mięsa zużywa się dość sporo zasobów. Ale głównie chodziło o eksperyment, zaproponowany trochę z nudów.

poniedziałek, 12 grudnia 2022

To był bardzo, bardzo dobry rok dla inwestycji

Rok 2022 powoli przechodzi do historii i zapisze się w nim niechlubnie, jako rok, którym sąsiad napadł zbrojnie na sąsiada. Jednak z inwestycyjnego punktu widzenia uważam, że to był bardzo dobry rok. Zarówno z powodów obiektywnych, jak i typowo subiektywnych.

Mijający rok zapamiętamy na długo. Zamiast czasu, w którym miała wracać normalność po dwóch latach pandemii mamy wojnę, inflację i spowolnienie gospodarcze. Czynniki gospodarcze sobie ogarniemy, najsmutniejszy jest tu niestety los mieszkańców Ukrainy, którzy padli ofiarą rosyjskiej napaści. Mam wielką nadzieję, że przyszły rok przyniesie nam zwycięstwo Ukrainy i początek odbudowy tego kraju.

Ale jesteśmy na blogu inwestycyjnym i o tym będzie dzisiejszy wpis. I patrząc z tej perspektywy muszę powiedzieć, że był to świetny rok. Nawet mimo tego, że jeszcze się nie zakończył i nawet mimo tego, że zakończy się pewnie ujemnymi stopami zwrotu, również w moim portfelu. Ale w niczym mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, niesie wiele korzyści.

Powodów mojego dobrego humoru jest kilka i postaram się je omówić w kilku najważniejszych punktach.

Spadki umożliwiają kupno przecenionych akcji

O tym, że był to spadkowy rok wiemy wszyscy. Spadały indeksy, spadały poszczególne spółki, tracił złoty. Na tę chwilę mój portfel na GPW traci od początku roku ok. 16%. Za ten sam okres WIG jest pod wodą 19%, Wig20 ponad 23%, ale już sWig80 zaledwie 9%. Można więc powiedzieć, że udało mi się pokonać szeroki rynek, ale już nie wszystkie najważniejsze indeksy. A nie oszukujmy się, mój portfel nie jest napchany akcjami, PKO, KGHM i PZU, ale raczej mniejszymi walorami. Więc tu można na chwilę obecną widzieć zdecydowane pole do poprawy.

Skoro jest kiepsko to dlaczego uważam, że jest tak dobrze? Głównie dlatego, że udało mi się wykorzystać ostatnie spadki do zrobienia bardzo ciekawych zakupów, które powinny mi w nadchodzących latach bardzo ładnie zaprocentować.

Posiadanie dodatniej stopy zwrotu i hossy na giełdzie może cieszyć, bo zwiększa się wartość naszego majątku. Ale z drugiej strony jeżeli jesteśmy inwestorami długoterminowymi, nie będziemy raczej sprzedawali akcji tylko dlatego, że podrożały. Jest to więc czas bezczynności i pilnowania inwestycji, a ewentualne reinwestowanie środków jest o tyle trudne, że trudno jest znaleźć przecenione okazje.

Tymczasem w latach takich, jak rok 2022 inwestor może się wykazać. Stosunkowo łatwo jest wyszukać na rynku okazje inwestycyjne i skorzystać z nich za pomocą gotówki posiadanej na rachunku i spływającej na bieżąco w postaci dywidend. Zakładając, że długoterminowo biznesy rozwijają się, jest to szansa na zrobienie dobrych zakupów, które przez kolejne lata będą nam przynosiły korzyści, czy to poprzez wypłacane dywidendy, czy w postaci wzrostów kursu.

wtorek, 22 listopada 2022

Okazja inwestycyjna dziesięciolecia jest już w zasięgu ręki

Duże okazje inwestycyjne nie trafiają się często, dlatego tak ważne jest, żeby ich nie pominąć. Dzisiaj piszę o największej okazji inwestycyjnej, którą niestety większość polskich inwestorów pominie. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z niej skorzystać i w kolejnych latach inwestować na wyższym poziomie.

Czym może być ta tajemnicza okazja inwestycyjna dziesięciolecia? Zdaniem niektórych może to być poszukiwanie "the next big thing". Może uran, może źródła odnawialne, może inwestycja w wodę, środowisko lub inne dobra, które dzisiaj wydają nam się mało interesujące, ale w przyszłości mają rozkwitnąć.

Problem z takim inwestowaniem jest o tyle złożony, że nie każdy ma dość kompetencji, żeby ocenić prawdopodobieństwo realizacji takiego spektakularnego scenariusza. Bo skąd mamy wiedzieć, jak dzisiaj zainwestować w wodę, żeby za kilka lat osiągnąć na tym polu zyski? Analiza branży uranowej czy wojskowej wcale nie jest łatwiejsza.


Dlatego nie napiszę dzisiaj o żadnym nietypowym scenariuszu, którego dostrzeżenie wymaga albo bardzo szerokiego pokrywania rynków, albo bardzo specjalistycznej wiedzy z zakresu danej branży. Napiszę o czymś, co widzimy wszyscy, co jest wprost przed naszymi oczami, ale mimo tego nie dostrzegamy znaczenia tego faktu i najczęściej nie wykorzystujemy.

Mówię o bessie na światowych rynkach akcji, którą obecnie obserwujemy.

Zdziwiony? Rzecz tak bardzo oczywista, znajdująca się wprost przed naszymi oczami, a jednak tak bardzo niedoceniana. 


Spójrzmy na wykres najpopularniejszego chyba indeksu, czyli Sp500, ale nie tylko przez pryzmat tego, co robi ostatnio, ale przez pryzmat tego, co robił przez ostatnie 15 lat. Indeks Sp500 dość szybko wydobył się z dołka ostatniej bessy, szybko pokonał szczyt poprzedniej hossy i przez ostatnie 15 lat niemal nieprzerwanie rósł. Rósł i rósł, a polscy inwestorzy patrzyli na to wszystko z zazdrością i w oczekiwaniu kiedy nasze polskie indeksy doświadczą takiej hossy.


Tymczasem nasz polski indeks WIG do przełamania rekordów poprzedniej hossy czekał 14 lat, a nowe wierzchołki udało się poprawić zaledwie o ok. 10%.

wtorek, 15 listopada 2022

Inwestuj na światowych rynkach z Saxo Bankiem

W końcu otworzyłem rachunek w zagranicznej instytucji finansowej i zacząłem inwestowanie na globalnych rynkach. W dzisiejszym tekście opisuję, co skłoniło mnie do takiej decyzji, jakie elementy oferty były dla mnie ważne oraz dlaczego wybrałem Saxo Bank.

Na warszawskiej giełdzie obecny jestem od 2009 roku, czyli już od ponad 13 lat. Kiedy zaczynałem był to oczywisty wybór, w końcu już samo inwestowanie na giełdzie było pewnym aktem śmiałości, a o czymś takim, jak rynki zagraniczne zupełnie się nie myślało.


Lata leciały i coraz bardziej ewidentne stawało się, że nasza GPW nie rośnie tak szybko jak rynki zachodnie. Począwszy od dołka z 2009 roku, nasze odbicie pozwoliło ledwie na odrobienie cofnięcia, podczas gdy giełda w USA szybko pokonała szczyt poprzedniej hossy i kontynuowała marsz na północ. Jednak jakoś nie złożyło się do otwarcia się na rynki zagraniczne.

Kolejnym etapem była coraz szersza popularyzacja inwestowania globalnego. Posiadanie akcji z USA podczas ostatniej hossy stało się modne. Coraz więcej osób chwaliło się, że posiada portfel rosnących spółek z amerykańskiego rynku. Powszechne były również głosy zwolenników inwestowania pasywnego, którzy pokazywali, że polskie spółki stanowią poniżej 1% kapitalizacji światowych rynków i ograniczanie się wyłącznie do nich jest zarówno nieefektywne, jak i ryzykowne. Mimo tego, nie zdecydowałem się na wyjście na rynek zagraniczny.


Przełom stanowił w moim wypadku rok 2022 i to, co zdarzyło się w Ukrainie. Mam świadomość, że nie jestem tu wyjątkiem i powszechnie mówi się, że w inwestorskim świecie bieżący rok powinien zostać zapamiętany pośród polskich inwestorów jako rok dywersyfikacji aktywów.

Zdecydowałem się na ofertę Saxo Banku, z którym inwestuję już od kilku miesięcy. Zaproponowałem przedstawicielom banku na Polskę współpracę przy promocji jego oferty, stąd też dzisiejszy tekst, który czytacie jest tekstem sponsorowanym. Niemniej wszystkie zawarte w nim informacje i opinie są mojego autorstwa i dzielę się nimi zupełnie szczerze. 

We współpracy z Saxo Bankiem przygotowaliśmy również promocję dla wszystkich czytelników bloga, którzy skorzystają z mojego linku i założą do dnia 27 listopada rachunek inwestycyjny. Takim osobom Saxo Bank przyzna pulę 450 zł (lub równowartość w innej walucie) na pokrycie ponoszonych prowizji. Więcej szczegółów w dalszej części tekstu.

Dlaczego zdecydowałem się zacząć inwestować za granicą


Jak wspomniałem wyżej, atak Rosji na Ukrainę stanowił w moim wypadku przesądzający czynnik o wyjściu z kapitałem na zagraniczne rynki. Jednak nie chodzi tu o proste przełożenie zagrożenia militarnego, ale również szereg innych zjawisk i procesów, które zostały w związku z nim uruchomione. Będę je omawiał w określonej kolejności, ale należy je traktować łącznie.

Pierwszym z czynników jest zagrożenie militarne ze strony Rosji. Nie zagrożenie dla Ukrainy, ale zagrożenie dla Polski. Niezależnie od tego, że traktuję ten scenariusz jako bardzo mało prawdopodobny, zastanowiłem się, co by się w takiej sytuacji działo i w jakiej pozycji byśmy się znaleźli.

Niewątpliwie osłabieniu uległby złoty. Być może byłoby to osłabienie chwilowe, a być może nasza waluta po pewnym czasie stałaby się aktywem niewymienialnym na inne aktywa. W końcu z takim problemem zderzyli się Ukraińcy próbujący wymienić w lutym i marcu hrywnę. 

Spadłaby wartość wszystkich aktywów wycenianych w złotym. Akcje, obligacje, nieruchomości. To wszystko straciłoby na wartości kilkadziesiąt procent. W pewnym momencie sprzedaż czegokolwiek wiązałaby się z koniecznością poniesienia tak dużej straty, że straciłoby to sens.

Zapewne pojawiłby się problem z dostępem do gotówki. W końcu każdy ruszyłby do banków i bankomatów, aby wypłacić środki, co skutkowałoby z pewnością ograniczeniem możliwości wypłat dodatkowo podniosłoby poziom paniki. A w sytuacji zagrożenia zdecydowanie nie chcę być 1001 osobą, która w danym momencie próbuje się dodzwonić na infolinię, aby wycofać swoje oszczędności. 

A więc uznałem, że na ewentualność zagrożenia militarnego chcę posiadać środki finansowe w instytucji finansowej zlokalizowanej w bardziej bezpiecznym rejonie. Co więcej, środki te musiałyby być wyrażone w walucie obcej, najlepiej dolarze lub euro. I tak też jest.

Drugim czynnikiem, już nie wiążącym się z ryzykiem bezpośredniego ataku na Polskę jest sytuacja, której doświadczamy obecnie. Osłabienie złotego w relacji do innych walut oraz osłabienie polskiego rynku akcji skutkujące mocnymi spadkami. Być może sytuacja ta jest przejściowa i ulegnie unormowaniu za jaki czas, a być może sąsiedztwo Rosji jeszcze przez dłuższy czas będzie kładło się cieniem na realną wartość naszego majątku. Realną, czyli wyrażoną w stabilniejszych miarach niż polski złoty.

Trzecim czynnikiem jest polska mizeria i dziadostwo na rynku kapitałowym, sprawiające że stopy zwrotu są relatywnie mało atrakcyjne oraz nie rokujące na poprawę w przewidywalnej przyszłości. Mam tu na myśli przede wszystkim strukturę naszego rynku z dominującą rolą spółek z udziałem Skarbu Państwa, nieczyste posunięcia w zarządzaniu tymi spółkami oraz ogólną aktywność polityków, przejawiającą się w działaniach stricte nakierowanych na korzyść polityczną. Przykładów życie dostarcza nam niemal każdego dnia:


Na chwilę obecną nie widać, żeby miało się tu coś zmienić na lepsze, a w perspektywie mamy przecież dodatkowe ryzyka, jak chociażby likwidacja OFE i decyzja, co stanie się z akcjami zgromadzonymi w funduszach.

Tak więc sentymentalne trzymanie się polskiego rynku kapitałowego staje się powoli domeną osób, które albo nie wiedzą, że jest alternatywa albo też tak bardzo obawiają się barier (podatkowych, językowych), że decydują się biernie akceptować ułomności polskiego rynku.


O tym, że wady naszego grajdołka to nie tylko niewymierne niedogodności, ale całkiem konkretne straty w relacji do innych rynków, przedstawiam powyżej zestawienie indeksów WIG oraz MSCI World od 2014 roku. Widać wyraźnie, że polska giełda nie przynosi w ostatnich latach tak dużych stóp zwrotu, jakie mogłaby przynosić. Dlatego uznałem, że czas porzucić sentymenty poszukać sobie zagranicznego domu maklerskiego.

Jakich cech oczekuję od zagranicznego brokera


Nie jestem typem osoby, która aktywnie inwestuje na kilku lub kilkunastu rachunkach. Nawet jeżeli je zakładam, np. w celu przetestowania oferty lub funkcjonalności, lubię posiadać jeden główny rachunek maklerski. I tak od tego 2009 roku inwestuję z jednym z dużych polskich domów maklerskich i przez ten czas nie kombinowałem, żeby przeskoczyć gdzieś indziej. W dużej mierze dlatego, że opieram się na kontach IKE i IKZE, gdzie transfer wymagałby nieco więcej formalności, choć byłby do zrobienia.

poniedziałek, 17 października 2022

Moja strategia inwestycyjna na Turbo Wyzwanie

Dzisiaj wystartowała faza główna Turbo Wyzwania, a więc przez najbliższe dwa tygodnie walczymy o nagrody. Podczas fazy testowej był czas na przygotowanie i przećwiczenie strategii inwestycyjnej, ale jeżeli ktoś jeszcze się waha, musi działać szybko.

Turbo Wyzwanie wchodzi w fazę główną. Transakcje uczestników realizowane do jej zakończenia, czyli do 28 października, będą wpływały na miejsce w rankingu, a miejsce w rankingu będzie decydowało o nagrodach. Przypomnę tylko, że nagradzanych jest 40 najlepszych uczestników w pierwszym tygodniu fazy głównej oraz 40 najlepszych uczestników w drugim tygodniu fazy głównej. Z kolei nagrodę główną zgarnie ta osoba, która wykręci najwyższą stopę zwrotu w całej, dwutygodniowej rywalizacji. Całość odbywa się na specjalnej platformie gry inwestycyjnej, którą znajdziecie w tym miejscu.

W dzisiejszym wpisie podzielę się moimi przemyśleniami, planami i strategią na uczestnictwo w grze inwestycyjnej. Artykuł ten powstaje we współpracy z organizatorem Turbo Wyzwania i otrzymuję za niego wynagrodzenie, ale organizator nie wpływa na treść tego tekstu. Przypominam również, że wszystkie treści tu zawarte nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych ani żadnej innej formy doradztwa. Mimo, że konkursie rywalizujemy wirtualnym kapitałem, warto myśleć o ryzyku jako czymś bardzo realnym.

Moja strategia konkursowa będzie wyznaczana przez kilka grup czynników. Pierwszą z nich są zasady konkursu. Drugą moje kompetencje, preferencje i to, gdzie na rynku czuję się lepiej, a gdzie gorzej. Trzecią jest oczywiście rynek i to, co zrobi w najbliższych dwóch tygodniach.

Zasady konkursu i ich wpływ na strategię

Przypomnę, że w ramach Turbo Wyzwania można inwestować w akcje spółek z giełdy polskiej i wybrane z giełd zagranicznych, na które notowane są certyfikaty Turbo, ETFy na aktywa będące instrumentem bazowym dla certyfikatów Turbo oraz same certyfikaty Turbo.

Warto pamiętać, że jeżeli chodzi o instrumenty bazowe (akcje i ETFy) możemy grać tylko na wzrosty, podczas gdy certyfikaty dają nam możliwość gry zarówno na wzrosty (long), jak i na spadki (short).

Kolejna konkursowa zasada mówi, że z rywalizacji wykluczone zostaną te osoby, których wartość konta spadnie poniżej 50 000 zł, czyli 50% ze startowych 100 000 zł. Ta zasada wydaje mi się mało istotna, gdyż nie planuję grać na tyle agresywnie, aby tak mocno zejść pod wodę. Z drugiej strony próba odbicia się z tak niskiego poziomu musiałaby wiązać się z braniem na siebie gigantycznego ryzyka, więc poziomów tych nie warto testować.

czwartek, 13 października 2022

Pięć czynników zapewniających mi spokojny sen

Czasy na rynkach mamy ciężkie i nic dziwnego, że nastroje inwestorom nie dopisują. Ale nastroje nastrojami, a dzisiaj chcę poruszyć temat tego, jak czujemy się z naszymi akcjami w portfelu. Bo długoterminowo jest to o wiele ważniejsza sprawa.

Dlaczego ważniejsza? Jeżeli z akcjami czujemy się dobrze to nie czujemy potrzeby dokonywania gwałtownych zmian i ciągłego kombinowania, co by tu ulepszyć i co zmodyfikować. Z kolei jeżeli jesteśmy nerwowi bardzo łatwo jest poddać się nastrojom chwili, które obecnie są raczej kiepskie i przekombinować naszą długoterminową strategię.

W dzisiejszym wpisie proponuję Wam intelektualne ćwiczenie w postaci zajrzenia głębiej w posiadane portfele i zastanowienia się, czy jest nam dobrze z akcjami, które posiadamy.

Wszystkie uwagi poczynione w dzisiejszym wpisie dotyczą raczej pozycji długoterminowych. Nie mam na myśli trade'ów, które zostały zaplanowane na kilka dni i akurat rynek poszedł w przeciwnym kierunku. Mam tu na myśli zarówno inwestowanie dywidendowe, inwestowanie pasywne jak i inwestowanie w spółki wzrostowe, gdzie nagroda za naszą cierpliwość leży dopiero w przyszłości. Można powiedzieć, że chodzi głównie o kilkuletni horyzont czasowy.

Pewnym minusem takiego spojrzenia na stan naszego portfela jest fakt, że ewentualne błędy trudno będzie odkręcić, gdyż zostały one poczynione w przeszłości. Jeżeli z naszym portfelem czujemy się źle i kusi nas, żeby wyrzucić jakieś akcje, najpewniej błąd popełniony został na etapie planowania lub realizowania transakcji i dzisiaj możemy sobie jedynie radzić z jego konsekwencjami. Ewentualnie z portfelem czujemy się okej, ale zwyczajnie swędzą nas ręce, żeby coś pokombinować, nie do końca zgodnie z założeniami strategii.

Dlaczego możemy czuć się źle z naszymi akcjami?

Pierwszy powód jest prozaiczny - bo wartość naszych akcji spada. Niektóre pozycje wjechały nam już w głęboką stratę, inne z kolei są ciągle w zysku, ale zdecydowanie mniejszym niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu. Mamy wrażenie, że przegapiliśmy pewną okazję inwestycyjną, żeby sprzedać akcje kiedy to miało jeszcze sens. 

Tego typu myślenie jest nieobce każdemu inwestorowi, w tym i doświadczonemu. W końcu każdy ma z tyłu głowy myśl, że można było sprzedać w przeszłości drożej, a teraz odkupić po niższej cenie. Jednak rynek ma to do siebie, że nie pozwala zaglądać w przyszłość i przewidywać, co stanie się z kursem dokładnie za rok oraz jak głęboka będzie nadchodząca bessa.

Przykładem takiej pozycji w moim portfelu jest Pekabex. Większość akcji kupiłem na przecenie z marca 2020 roku płacąc za nie poniżej 8 zł. Szczyt notowań spółka ustanowiła w okolicy 27-28 zł, a obecnie można kupić jej akcje za ok. 11 zł. Jak łatwo się domyślić, obsunięcie tej skali może wielu inwestorom spędzać sen z powiek.

Drugim powodem złego samopoczucia może być fakt, że obawiamy się o losy naszych spółek, o ich wyniki. Nie oszukujmy się, sytuacja gospodarcza nie jest idealna i na biznesy czyha wiele ryzyk. Niektóre dotyczą problemów z popytem na towary lub usługi, inne dotyczą wzrostu kosztów, a jeszcze inne rosnących odsetek od zadłużenia. A są spółki, np. deweloperskie, które są dotknięte wszystkimi tymi problemami na raz.

środa, 5 października 2022

Turbo Wyzwanie powraca na GPW - spróbuj sił i wygraj nagrody!

Turbo Wyzwanie, czyli gra inwestycyjna związana z certyfikatami Turbo powraca na GPW. Po raz kolejny można będzie spróbować swoich sił w wykręcaniu stopy zwrotu i powalczyć o atrakcyjne nagrody. Zmienność na rynku dopisuje.

Myśląc o grze inwestycyjnej, w której celem jest uzyskanie w krótkim okresie atrakcyjnej stopy zwrotu w zasadzie nie można było sobie wymarzyć lepszych warunków niż te, które panują obecnie na naszej giełdzie. Skala niepewności dotycząca przyszłości, nie tylko gospodarczej, ale i geopolitycznej w naszym regionie jest tak wysoka, że każda napływająca informacja potrafi zachwiać rynkiem. A przecież na zmienności najlepiej się zarabia.

Świetnymi tego przykładami, żeby wymienić jedynie kilka są wydarzenia związane z atakami na gazociągi Nord Stream I i II. Wydarzenie, którego nikt się nie spodziewał, a które pokazało, jak wiele możliwych zwrotów akcji kryje się w przyszłości. A gdyby to był gazociąg Baltic Pipe?

Z krajowego podwórka mamy chociażby CD Projekt, który ogłosił aktualizację strategii grupy kapitałowej, odejście z zarządu Marcina Iwińskiego oraz skup akcji. I kolejne dni zapewne pokażą, czy feniks zacznie odradzać się z popiołów, czy trend spadkowy będzie kontynuowany.

Mówiąc krótko, czasy są bardzo zmienne i z pewnością tej zmienności na rynkach nie zabraknie. Dlatego tegoroczne Turbo Wyzwanie, mimo że organizowane co roku na jesieni, wypada niemal idealnie.

Turbo Wyzwanie to gra inwestycyjna, której celem jest promowanie inwestowania na warszawskim rynku, w szczególności z wykorzystaniem certyfikatów Turbo. Zarówno za obecnością certyfikatów na naszym rynku, za ich bieżącym emitowaniem i animowaniem, jak również za samym Turbo Wyzwaniem stoją spółki z grupy kapitałowej ING.

Wpis dzisiejszy powstaje w ramach współpracy z organizatorem Turbo Wyzwania i dostaję za niego wynagrodzenie. Nie zmienia to faktu, że organizowana od lat gra inwestycyjna jest moim zdaniem świetną okazją do wypróbowania certyfikatów Turbo, z których sam regularnie korzystam w codziennym inwestowaniu.

wtorek, 4 października 2022

Tak wygląda gorąca faza bessy - jakie decyzje podejmiesz?

Mamy za sobą fatalny tydzień na warszawskiej giełdzie. Nie chodzi tu nawet o stopy zwrotu, ale o otoczenie, w jakim przychodzi nam inwestować. Czy jest już tak źle, że zbliża się czas przesilenia?

Od początku roku indeks Wig20 stracił niemal 40%, z czego 19% to straty z kwartału, który właśnie nam się zakończył. Można więc powiedzieć, że bessę mamy w pełni i doświadczamy jej każdego dnia. Z jednej strony był czas przyzwyczaić się do tej sytuacji, ale z drugiej, w ostatnich dniach widać pewnego rodzaju wzmożone napięcie. Z czego ono wynika i co może dla nas oznaczać?

Każde zyski są nadzwyczajne

Miniony tydzień rozpoczęliśmy od tweeta autorstwa Jacka Sasina o projekcie wprowadzenia podatku od nadzwyczajnych zysków. Pomysł nienowy, gdyż w Europie mówi się o tym podatku od jakiegoś czasu, ale w polskiej rzeczywistości jak zwykle jest on realizowany w taki sposób, aby uzyskać z niego korzyść polityczną. Podatek ma bowiem objąć nie tylko spółki energetyczne, ale wszystkie duże biznesy, które zrealizowały poprawę wyników.

Nie ma więc znaczenia z jakiej branży jest dana spółka i czy jej zyski były faktycznie wynikiem nietypowej sytuacji, jaką mieliśmy w gospodarce, czy może jest to wynik kilkuletniej pracy i cyklicznego biznesu, który teraz akurat przynosi swoje owoce. Podatek z mocą wsteczną będzie oznaczał, że w jednym roku mamy już trzeci reżim podatkowy, po polskim ładzie I i II.

Takie podejście do rynku mocno podłamało i tak kiepskie nastroje na warszawskiej giełdzie. Po raz kolejny okazało się, że rynek finansowy nie jest w Polsce miejscem, o którym rządzący myślą sensownie, wiedząc że zgromadzone są tam nasze oszczędności. Nie tylko inwestowane bezpośrednio, ale również poprzez OFE, TFI i PPK. 

Przekonują się o tym osoby, którym w dzisiejszych warunkach przychodzi spieniężać swoje oszczędności, bo wchodzą w wiek emerytalny i zamiast dokładania do rachunków zaczynają z nich wypłacać. A Wig20 znajduje się w epoce Piastów.

Ubezpieczyciel i bank kupują akcje Orlenu

Jakby mało było karygodnych praktyk ministra w zakresie nakładania dużego podatku pod byle pretekstem, w połowie tygodnia dowiedzieliśmy się kolejnych rzeczy. Otóż Bank PKO BP i PZU ogłosiły, że nabędą istotne pakiety akcji Orlenu. Dlaczego?

W wyniku akwizycji spółki PGNiG przez PKN Orlen udział Skarbu Państwa w spółce przekroczyłby 50%, co rodziłoby konieczność ogłoszenia wezwania i ryzyko, że SP musiałby kupić całość akcji. Aby tego uniknąć dwie spółki kontrolowane przez polityków nabyły od Skarbu Państwa pakiety akcji Orlenu, pozwalając zejść poniżej progu.

Wynik tych transakcji jest taki, że do Skarbu Państwa trafi ok. 1,5 mld zł z tytułu sprzedaży akcji. Są to pieniądze, które politycy będą mogli rozdysponować wedle własnego widzimisię. A skąd pieniądze te pochodzą? Oczywiście z PZU, w którym SP posiada 34% akcji oraz PKO BP, gdzie państwo ma 29% akcji. 

Czyli mówiąc wprost, transakcja ta została w niemal 70% sfinansowana kosztem inwestorów mniejszościowych. Środki te wypłynęły ze spółek i nie trafią np. na dywidendę. A więc zapłaciły za to OFE, TFI i PPK, czyli mówiąc wprost, dzisiejsi oszczędzający i przyszli emeryci. Zapłacili za to również wszyscy inwestorzy indywidualni, posiadający akcje tych spółek w nadziei, że będą się one sensownie rozwijały. Po co ubezpieczycielowi i bankowi akcje spółki paliwowej? W sumie nikogo to nie obchodzi, każdy wie jak jest.

Dolar i frank po 5 złotych

Kolejne ważne bariery, które zostały niedawno przełamane to poziom 5 zł w wypadku franka i dolara. Tak duże osłabienie polskiej waluty jest pewnego rodzaju symbolem, pokazując jak bardzo inwestorzy zagraniczni nie chcą trzymać obecnie u nas swojego kapitału.

I oczywiście faktem jest, że również inne waluty słabną w ostatnim okresie w relacji do dolara, to jednak na złotym doświadczamy tego wyjątkowo dotkliwie.

niedziela, 25 września 2022

Finax: pasywne inwestowanie również dla aktywnych

W finansowym światku od pewnego czasu karierę robi hasło "pasywna rewolucja". Jej elementem jest Finax - słowacka firma inwestycyjna, o której ofercie napiszę w dzisiejszym artykule. Mam również dla Was promocję, która działa tylko do 9 października 2022r.

Jeszcze do końca 2021 roku nie byłem szczególnym zwolennikiem pasywnego inwestowania. Działam aktywnie na warszawskiej giełdzie od lat i mimo jej niedostatków czuję się tutaj dobrze. Znam spółki, mniej więcej umiem ocenić, który biznes jest dobry, a który kiepski i pasywne inwestowanie na światowych rynkach nie było mi do niczego potrzebne.

Jednak sytuacja uległa zmianie w 2022 roku, kiedy to Rosja zaatakowała Ukrainę, a aktywa notowane na warszawskiej giełdzie straciły nie tylko dlatego, że spadły ceny akcji, ale również dlatego, że dość mocno osłabił się złoty w relacji do walut takich jak dolar czy euro. I potwierdziło się to, co mówili inni, że home bias może się sprawdzać do pewnego momentu, ale przychodzi czas, kiedy należy sięgnąć po inwestowanie na rynkach globalnych.

Jednym z moich kroków w tym zakresie było skorzystanie z oferty Finax, której omówieniem zajmę się w dzisiejszym wpisie. Opowiem czym jest Finax, jakie możliwości oferuje, z jakimi kosztami się to wiąże oraz dla kogo jest to dobra propozycja. Z pewnością sam brand kojarzycie już z finansowego świata, ale jeżeli jeszcze nie mieliście okazji spotkać się z nim bliżej, teraz jest na to dobry czas.

Wpis ten powstaje we współpracy z Finax, ale bez wpływu ze strony firmy na jego treść. Celem jest zaprezentowanie możliwości, które oferuje Finax, a wynagrodzenie otrzymam, jeżeli założycie rachunek i aktywujecie go korzystając z mojego linku polecającego. Jeżeli zrobicie to do 9 października 2022r., konta otwarte w tym okresie będą dożywotnio zwolnione z opłaty za zaksięgowanie wpłaty (w ramach jednego rachunku można mieć kilka kont). Aktywacja rachunku odbywa się przez dokonanie pierwszej wpłaty, która może wynosić już 100 zł.

Uznałem, że dla większej przejrzystości dzisiejszy tekst zrealizuję w formie pytań i odpowiedzi, dzięki którym można będzie w przystępny sposób zrozumieć, czym jest Finax i co może nam zaoferować. A zatem lecimy!

Czym jest Finax?

Finax jest słowackim domem maklerskim, którego oddział znajduje się, m.in w Polsce. Posiada licencję Narodowego Banku Słowacji, a w Polsce nadzorowany jest przez Komisję Nadzoru Finansowego. Posiada formę spółki akcyjnej i zasoby kapitałowe wymagane przepisami słowackiego prawa.

Co ważne, w Finax środki finansowe klientów są traktowane oddzielnie od środków samej spółki. Czyli przez cały czas to klienci są właścicielami swoich środków. Jest to dość ważna różnica, gdyż np. w banku, to bank jest właścicielem zgromadzonych depozytów, a klienci mają jedynie wierzytelność o ich wypłatę.

Jakie usługi oferuje Finax?

Spółka świadczy usługi w zakresie zarządzania pieniędzmi klientów, ale jest to zupełnie inne zarządzanie niż to, które znamy z tradycyjnych funduszy inwestycyjnych. 

Środki klientów nie są inwestowane w poszczególne spółki, ale w zdefiniowany na podstawie potrzeb klienta portfel ETFów. Warto tu rozbić powyższe stwierdzenie na kilka części składowych.

Zakładając rachunek w Finax precyzujesz swoje cele inwestycyjne. Podajesz ile masz lat, jak długo chcesz inwestować, czy chcesz wcześniej wypłacać środki, czy też nie oraz jakie masz preferencje w zakresie ryzyka. Na tej podstawie algorytm, bo proces ten jest automatyczny, wybiera dla Ciebie odpowiednią strategie inwestycyjną.

wtorek, 20 września 2022

Techniczny Poniedziałek #64 TEN, Torpol, Eurotel, Bumech, Geotrans, Alior, Atal, SPR, Pure, Vigo

Bessa na warszawskiej giełdzie trwa w najlepsze. Niezależnie od tego, że wiele spółek jest wycenianych atrakcyjnie (czyli nisko) notowania spadają z miesiąca na miesiąc coraz niżej. Czy zmęczenie inwestorów zacznie się objawiać panicznymi wyprzedażami?

Indeks WIG swój historyczny szczyt na poziomie 75 tys. pkt zanotował w dniu 8 listopada 2021, czyli niedługo minie rok od tego wydarzenia. Obecne poziomy indeksu to okolica 50 tys. pkt, czyli jak łatwo policzyć, znajdujemy się ok. 33% niżej. Jednak patrząc na wiele mniejszych walorów które pięknie zyskiwały w okresie pandemicznego ożywienia, widzimy wykresy przecenione o ponad 50%. 


Oceniając temperaturę obecnych spadków, czuje się pewnego rodzaju ciszę i zmęczenie. Rynek osuwa się powoli, ale konsekwentnie, przeplatając okresy większej nerwowości z okresami korekty i uspokojenia. Kierunek spadkowy cały czas jest utrzymywany i widać to nie tylko na indeksach, ale również na poszczególnych walorach. Coraz częściej możemy spodziewać się komunikatów, że kurs akcji danej spółki znajduje się "najniżej od".

Z drugiej strony co jakiś czas pojawiają się przebłyski "taniości". Mówimy tu z jednej strony o zatrzymaniu spadków i utworzeniu jakiegoś rodzaju formacji bocznej, a z drugiej strony o taniości fundamentalnej. Z tą ostatnią niestety jest całkiem poważny problem, gdyż inwestorzy przywykli do posługiwania się wskaźnikiem cena/zysk mogą być nieco zdezorientowani. Tu również bowiem aż świecą ze wszystkich stron bardzo niskie wyceny. Sęk w tym, że uwzględniają one w przeważającym stopniu dobre wyniki wypracowane w roku 2021 i pierwszym kwartale 2022. Nie widzimy w nich więc jeszcze obecnej, zdecydowanie trudniejszej sytuacji.

Dlatego też aby wyłowić perełki warte zakupienia na dłuższy termin musimy wnikliwiej zagłębić się w analizę poszczególnych spółek, poznać ich uwarunkowania i ocenić, jak poradzą sobie w obliczu wyzwań, z którymi mamy teraz do czynienia. Oczywiście pewne pozytywne rezultaty może przynosić strategia akumulowania solidnych walorów. Solidnych, czyli takich których bilans i przepływy gotówkowe dają na tyle duży bufor bezpieczeństwa, żeby nie obawiać się o przetrwanie firmy.

Po tym krótkim rynkowym wstępie przechodzimy do analizy wykresów, którymi się dziś zajmę. Analiza w formie tekstowej, a nie jak zwykle na kanale YouTube, gdyż przebywam na urlopie i nie miałem jak zabrać całego sprzętu.

Zaczynamy od indeksu TBSP, czyli Treasury BondSpot Poland Index, pokazującego zmiany na polskim rynku obligacji hurtowych. Indeks ten, mimo że koncentrujemy się przede wszystkim na rynku akcji, nauczył nas już dwóch ważnych rzeczy.

Pierwszą z nich było to, że na obligacjach również można stracić. Dowiedzieli się tego zwłaszcza inwestujący w fundusze obligacji oraz mieszane z dużym udziałem obligacji. Zaprezentowany powyżej wykres nie pokazuje wcześniejszego wieloletniego trendu wzrostowego, z którego perspektywy spadki te były tak wielkim ewenementem.

Drugą lekcję otrzymujemy teraz. Chodzi o wzrosty, których doświadcza indeks TBSP. Kiedy ceny obligacji spadały, niemal każdego dnia byliśmy informowani o nowych rekordach cenowych i o głębokości korekty. Poniżej 1700 punktów był to już niemal festiwal emocjonowania się sytuacją na rynku obligacji. 

Ale kiedy notowania zmieniły kierunek i zaczęły piąć się w górę, temat zupełnie ucichł. Owszem, pojawiły się sporadyczne informacje na temat tego, że obserwujemy cofnięcie, ale temperatura i częstotliwość tych komentarzy była zdecydowanie mniejsza niż wcześniej. Odnoszę wrażenie, że obecnie wszyscy już zapomnieli o spadkach na rynku obligacji.

I to właśnie jest cenna lekcja dla inwestorów, że aby łapać dołki należy trzymać rękę mocno na pulsie i inwestować wtedy, kiedy leje się krew, a wszyscy wokół panikują. Kiedy sytuacja się normalizuje, rynek odjeżdża z jednej strony szybko, ale z drugiej strony cicho. 

czwartek, 8 września 2022

Uśrednianie dla hardkorów - kupuję Wig20

Indeks Wig20 z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc spada, notując coraz niższe poziomy cenowe. Ale z drugiej strony wiemy, że indeks nie może zbankrutować. Czy jest to więc czas na zakupy tego największego i najbardziej krytykowanego wskaźnika polskiej giełdy? I czy uśrednianie może nam tu w czymś pomóc?

Dobrze wiecie, że lubię uśrednianie. Zdaniem niektórych moje budowanie pozycji na CD Projekcie jest szaleństwem i utratą wszelkiego rozumu, ale ja lubię myśleć o sobie jako o umiarkowanym zwolenniku uśredniania. W końcu przy każdej okazji piszę, w jakich granicach się poruszam, gdzie są ryzyka oraz kiedy uśredniać nie należy. Niemniej łatka przylgnęła i dzisiejszy tekst może to jeszcze pogłębić.

Rynki finansowe oscylują wokół historycznych średnich, czasami się od nich oddalając. Odchylenie mocno w górę oznacza zazwyczaj hossę, a odchylenie w dół bessę. W wypadku pojedynczych spółek silne spadki w rejony wieloletnich minimów mogą świadczyć nie tylko o pesymizmie inwestorów, ale sugerować również obawy o przetrwanie samej spółki i jej zdolność do generowania jakichkolwiek zysków.

Zupełnie inaczej ma się sytuacja z indeksem, który nie może zbankrutować. W wypadku indeksu Wig20, a to o nim będzie dziś mowa, jeżeli poszczególne spółki z niego wypadną, w ich miejsce wejdą inne, w domyśle lepsze walory. Z tymi lepszymi nie zawsze się sprawdza, o czym świadczą liczne przykłady (np. Mercator), ale faktem jest, że sam indeks może być nisko, ale do zera nie spadnie.

Spójrzmy zatem, w jakiej sytuacji na indeksie Wig20 się obecnie znajdujemy:

Obecne okolice 1450-1500 punktów to rejon, który był odwiedzany zaledwie dwukrotnie na przestrzeni ostatnich 18 lat. Raz był to dołek bessy 2008-2009, a raz panika związana z wybuchem pandemii w 2020 roku. Musnęliśmy raz jeszcze ten rejon na jesieni 2020, ale poza tym jest to czyste terytorium.

Czy warto teraz kupić indeks Wig20?

Z historycznego punktu widzenia, patrząc przez pryzmat wykresu, można powiedzieć, że jest tanio i warto kupić indeks Wig20. Ale czy już warto, czy jeszcze należy poczekać?

Oczywiście podejmując każdą decyzję inwestycyjną należy w pierwszej kolejności patrzeć na przyszłość. Moim zdaniem mamy tu do rozpatrzenia kilka scenariuszy.

Czy Wig20 kiedykolwiek się podniesie? 

Jak wiemy, znajdujemy się w specyficznym rejonie geograficznym i można sobie wyobrazić scenariusz, gdzie walki przenoszą się tuż pod nasze granice lub że konflikt w Ukrainie nabiera tak wysokiej temperatury, że zagraża naszemu regionowi. Oczywiście przełożyłoby się to na jeszcze większą przecenę polskich spółek, zwłaszcza z indeksu Wig20. Co więcej, utrzymywanie się takiej sytuacji przez dłuższy czas mogłoby skutecznie zamrozić nasz indeks na niskich poziomach.

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Internet - błogosławieństwo i przekleństwo inwestorów

Mamy świetne czasy dla inwestorów indywidualnych w porównaniu do sytuacji chociażby sprzed dekady. Wiele informacji na temat spółek jesteśmy w stanie znaleźć w internecie. Rodzi to jednak konkretne wyzwania i konieczność umiejętnego poszukiwania danych na temat spółki. A kto nie wie wszystkiego, zostaje w tyle.

Internet mocno zmienił sposób, w jaki inwestujemy. Być może nie widać tego w perspektywie trzech czy pięciu lat, ale dekadę lub dwie temu inwestowało się zupełnie inaczej.

Mówiąc o odleglejszej przeszłości, czyli o początku obecnego stulecia, internet wprowadził wiele zmian. Możliwe stało się składanie zleceń w formie elektronicznej, bez konieczności telefonicznego czy osobistego kontaktu z domem maklerskim. Otworzyło to nowe możliwości, jak chociażby bardzo aktywny trading, oparty o zawieranie wielu transakcji w ciągu dnia. Trudno jest sobie wyobrazić takie podejście do rynku gdybyśmy musieli z każdym zleceniem wdzwaniać się do domu maklerskiego. Samo opóźnienie w realizacji zleceń rozwaliłoby niejeden system.

Ale to już odległa przeszłość, wiele osób jej nie pamięta (wliczając mnie), więc warto pomówić o czasach bardziej współczesnych. Te przynoszą szeroką gamę inwestycyjnych możliwości, które są widoczne zwłaszcza na rynku amerykańskim oraz w obszarze technologii opartych o blockchain. To tam inwestowanie nabiera zupełnie innego wymiaru, który inwestującym w polskie akcje może być zupełnie obcy.

Żeby nie rozpisywać się niepotrzebnie o możliwościach, jakie stwarzają nam dziś platformy inwestycyjne oraz świat inwestycji opartych o blockchain, odsyłam Was do świetnego wykładu, jaki wygłosił Przemek Gerschmann na konferencji WallStreet. Jest to doskonały materiał do uświadomienia sobie, że narzędzia dostępne inwestorowi na GPW nie należą do światowej awangardy, ale z drugiej strony widzimy też piękny progres, jaki został dokonany w ostatnich latach. 

Mamy więc dziś o wiele szerszy dostęp do informacji płynących ze spółek. Coraz łatwiej o jakościowe materiały analityczne, czy to w postaci rekomendacji, czy poprzez analizy tworzone amatorsko lub półprofesjonalnie. Przez półprofesjonalnie rozumiem również świetne analizy tworzone przez osoby, które nie posiadają licencji maklera czy doradcy inwestycyjnego, ale sporządzone na tak wysokim poziomie, że często trudno uświadczyć podobne ze strony instytucji.

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Techniczny Poniedziałek #59 Allegro, Budimex, Amrest, STS, Grodno, Maxcom, TIM, Dino, Spyrosoft, ELT

W ostatnich tygodniach widzimy na polskiej giełdzie pewne uspokojenie nastrojów. Notowania nie spadają już jak kamień, a wiele spółek rozpoczyna lub realizuje wzrostowe odreagowanie. Czy oznacza to, że docieramy już do poziomów, w których ceny nie chcą spadać?

Warszawska giełda spada już od roku, naturalnie więc zaczynamy poszukiwać walorów, które potaniały i stały się dość atrakcyjne. Nie jest to wielka tajemnica, sam pisałem o tym kilka tygodni temu uprzedzając, że nadchodzi czas kupowania akcji

Całym problem w tym, że o ile niektóre spółki potaniały już mocno, nie oznacza to, że nie potanieją jeszcze bardziej. Hossa, która rozpoczęła się w pierwszej połowie 2020 roku wydźwignęła notowania wielu spółek, w tym również takich, które znajdowały się w wieloletnich trendach spadkowych. W tym kontekście poziomy, które wydają nam się dzisiaj atrakcyjne stanowią w wielu wypadkach zaledwie powrót do sytuacji sprzed dwóch lat.

Świetnym tego przykładem jest Lentex, którego notowania przez cały rok 2018, 2019 i początek 2020 przebiegały w zasadzie płasko. Pod koniec roku 2020 wypadł dotychczasowy szczyt, a obecnie kurs osunął się z rejonów 11 zł do 7 zł. Oczywiście aby należycie ocenić sytuację należałoby zajrzeć w fundamenty spółki, ale schemat ten powiela się w wypadku wielu spółek, wskazując, że to nie obecne spadki, ale wcześniejsze wzrosty były pewnego rodzaju anomalią. I ta wspaniała hossa, którą mieliśmy w latach 2020-2021 była raczej przypadkiem, a nie wynikiem długotrwałych tendencji. I tak samo obecne poziomy wcale nie muszą być szczególnie atrakcyjne. Mogą być zwyczajnie przeciętne.

wtorek, 26 lipca 2022

Techniczny Poniedziałek #58 CIG, Kruk, Drago, Amica, Apator, GPW, Trakcja, Onde, Huuge, BOŚ

Straciłem głos, więc w tym tygodniu zamiast nagrania na YouTube Techniczny Poniedziałek prezentuję w formie tekstu. Jak zwykle przeanalizuję 10 spółek, z których pięć wybraliście Wy, a kolejne pięć dołożyłem ja po przeglądzie rynku.

Regularne przeglądanie wykresów spółek notowanych na warszawskiej giełdzie jest działaniem, które przynosi szereg korzyści. Wyłapujemy ciekawe okazje inwestycyjne, ale z drugiej strony mamy lepsze czucie rynku i nastrojów na nim panujących. Jesteśmy w stanie szybciej reagować, jeżeli dostrzeżemy, że spadki mają się już ku końcowi i że szykuje się grunt pod jakieś odbicie.

Tak się złożyło, że w dzisiejszym zestawieniu znalazło się kilka spółek, które są już dość mocno przecenione. Długoterminowe walory, których cena spadła na tyle, że można się nimi interesować pod kątem dłuższego posiadania.

Z drugiej strony pokażę również walory, na których być może szykuje się jakieś odbicie. Spadły one mocno, ale w ostatnich tygodniach tempo ruchu w dół mocno spowolniło i widać na wykresie pierwsze nadzieje na wzrosty. Oczywiście jeszcze jest zbyt wcześnie, żeby tę kwestię przesądzać, ale warto mieć spółki na swojej liście obserwacyjnej.

Cena akcji Amiki spadła niedawno do poziomu 65 zł, który jest najniższą wartością od 2013 roku. Co więcej, kurs nadal dynamicznie opada, chociaż w ostatnim czasie pojawiła się lekka korekta wzrostowa, nie zmieniająca jednak bardzo spadkowej wymowy waloru. 

czwartek, 14 lipca 2022

Jakie są twoje przewagi na rynku finansowym?

Aby długoterminowo zyskownie inwestować, musimy mieć jakąś przewagę nad rynkiem. Często próbujemy działać na rynku z wykorzystaniem jakiejś strategii, ale nie wiemy dokładnie gdzie tkwią przewagi tego podejścia nad innymi.

Poszukując przewag inwestora indywidualnego na rynku można wskazać dwa główne obszary: timing lub selekcja. To wokół nich koncentruje się nasza uwaga, zazwyczaj preferując jedną z przewag. Ale niekiedy zdarza się, że wykorzystujemy obie te przewagi łącznie. 

Mimo, że jest to nieco teoretyczne zagadnienie, warto je sobie ułożyć we własnym podejściu do rynku. Również dlatego, że w niektórych przypadkach próba łapania dwóch srok za ogon wpływa negatywnie na nasze wyniki inwestycyjne.

Mały inwestor może więcej


Jedną z przewag, o której warto powiedzieć na wstępie jest wielkość portfela, którą dysponujemy. Mały inwestor, nawet jeżeli pula jego środków przekracza milion złotych, posiada o wiele szersze możliwości inwestycyjne niż duzi inwestorzy instytucjonalni. Ci ostatni potrzebują odpowiedniej płynności do zawierania transakcji, a co za tym idzie, ograniczeni są do kilkudziesięciu największych spółek na polskim rynku.


Z ich punktu widzenia jest to racjonalne, gdyż biorąc pod uwagę kapitalizację poszczególnych spółek, nie ma sensu praca nad ekspozycją w kierunku maluchów, jeżeli ich wpływ na benchmark wynosi mniej niż 5% łącznie. Jest to zbyt dużo pracy analitycznej, którą trzeba wykonać, a nawet jeżeli uda się zidentyfikować okazję inwestycyjną, płynność nie pozwala na zajęcie pozycji, której wielkość istotnie wpłynęłaby na wynik całego portfela.

Ujawnia się tu jedna z głównych przewag małego inwestora. Przez to, że mniejsze spółki są słabiej pokrywane analitycznie, są one również mniej efektywnie wyceniane. Skrupulatny inwestor jest w stanie wyłowić walory, których rynek nie dostrzega i zająć pozycję relatywnie szybko. Jest to o wiele trudniejsze w przypadku spółek dużych, na których sytuację spoglądają tysiące oczu, przez co potencjał do znalezienia tam zyskownego rodzynka jest znacznie mniejszy.

Timing rynkowy jako przewaga inwestora


Timing jest jednym z dwóch głównych źródeł przewag inwestora. W końcu nie raz słyszeliśmy, że w zarabianiu na giełdzie chodzi o to, żeby kupować tanio i sprzedawać drogo. Powtarzając ten schemat regularnie jesteśmy w stanie powiększać nasz kapitał niemal bez końca. 


Nawet patrząc na długoterminowe notowania indeksu WIG, o którym trudno jest powiedzieć, że dał świetnie zarobić w ciągu ostatniej dekady, można wskazać momenty, kiedy warto było kupić akcje oraz momenty, w których te akcje warto było sprzedać.

Co więcej, im niższy interwał rozważamy, tym większe potencjalne zyski możemy zidentyfikować. Bo co z tego, że w ciągu ostatnich 10 lat były trzy okresy, kiedy indeks dał zarobić po 50%, jeżeli na mniejszych ruchach w każdym jednym roku można było znaleźć przynajmniej pięć sytuacji, gdzie możliwe było zarobienie 10%.

Z tego właśnie bierze się pęd do aktywnego inwestowania. Po co czekać cały rok, aby spółka zarobiła dla nas 10% i wypłaciła to jako dywidendę, jeżeli możemy grać aktywnie, łapać szczyty i dołki i zarabiać o wiele więcej w krótkim czasie.

Jednak rzeczywistość dość sprawnie weryfikuje zdolności aktywnych inwestorów i po pewnym czasie duża część z nich przestawia się na timing, ale długoterminowy. Okazuje się, że zarobienie tych kilkudziesięciu procent raz na 2-3 lata może być zadowalającym wynikiem. Tu jednak pojawia się kolejny problem.

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Nadchodzi czas kupowania - nie popełnij błędów

Rynki finansowe systematycznie zniżkują i patrząc na otoczenie gospodarcze można zakładać, że kierunek ten będzie kontynuowany. Jednak prędzej czy później wystąpi twarde dno i może to być okazja, która ustawi nam portfel na lata. Warto już teraz przygotować się do tego wydarzenia.

Nie twierdzę, że już teraz nadszedł czas na akumulację walorów na rynku akcji. Wiele spółek wydaje się tanich, ale nie jest powiedziane, że nie będą jeszcze tańsze, a zatem każdy inwestor powinien opracować własną strategię precyzującą, jakie walory chce kupować oraz w jaki sposób.

Niezależnie jednak od tego, co sądzimy na temat przyszłości, faktem jest, że rynki finansowe zaliczyły już całkiem konkretny spadek. Pominę tu rynek w USA i rozstrzyganie, czy to już bessa, czy jeszcze nie bessa. Indeks WIG spadł o ok. 30%, podobnie jak mWig40. Wiele indeksów branżowych zaliczyło już znacznie większy spadek. Wig-Banki potaniał o ponad 40%, a Wig-Leki nawet o ponad 50%.

Przygotowanie na rynkową bessę

Takiego ruchu cenowego nie sposób przegapić i zakładam, że powinniście już mieć wykonane dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest selekcja walorów na te, które trzymacie długoterminowo, nawet w obliczu spadków (np. spółki dywidendowe) oraz te, które decydujecie się sprzedać. 

Niektórzy inwestują stricte dywidendowo i wcale nie sprzedają akcji, a jedynie okresowo je dokupują. Taki model sprawdza się na rynku amerykańskim, ale u nas ciągle należy do rzadkości. Głównie dlatego, że niewiele jest spółek na tyle stabilnych biznesowo, aby systematycznie podnosić kwotę dywidendy.

Są natomiast spółki, które systematycznie płacą dywidendę, której wysokość jednak się waha. Po lepszym roku kwota wypłaty jest większa, po słabszym niższa, ale dywidenda ciągle jest obecna. Stąd też utrzymywanie takiego portfela w dłuższym horyzoncie może wiązać się wyłącznie z kupowaniem akcji.

Zakładam jednak, że duża część inwestorów widząc, co dzieje się na rynku, chce ochronić swoje pieniądze i decyduje się na sprzedaż niektórych spółek. Albo celem skasowania zysku albo też celem późniejszego odkupienia ich po niższej cenie.

Przykładem takiego zagrania w moim wypadku jest sprzedaż akcji PCC Rokita. Spółkę trzymałem w portfelu dywidendowym, ale ostatnio zdecydowałem się ją zredukować. Po pierwsze walor wysyła techniczne oznaki końca wzrostów, a po drugie, ważniejsze, dobre wyniki zawdzięcza w dużej mierze wzrostom cen sody kaustycznej, która wybiła się zdecydowanie powyżej historycznych średnich. Zakładam, że sytuacja ta jest raczej ewenementem, a nie nową rzeczywistością, więc obawiam się, że niebawem chemiczne eldorado może dobiec końca. Dwa słowa więcej o tym znajdziecie kilka akapitów niżej.

A więc po pierwsze powinniście już być po selekcji i zapewne po sprzedaży części spółek. Przeglądając wykresy widać, że wiele walorów zaliczyło już mocne cofnięcie od szczytu. Po drugie natomiast, powinniście mieć już przygotowany plan oraz środki finansowe na realizowanie zakupów, których czas powoli nadchodzi.

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Dlaczego i jak od 15 miesięcy kupuję i uśredniam akcje CD Projektu?

Od stycznia 2021 co kwartał kupuję akcje CD Projektu. Jeżeli spada bardziej, kupuję więcej, jeżeli spada mniej, kupuję mniej. Dzisiaj podzielę się założeniami tej strategii akumulowania akcji oraz opiszę, jak przebiega ona w moim wypadku.

Osoby, które śledzą mój profil na Twitterze z pewnością wiedzą, że co trzy miesiące, na początku każdego kwartału, informuję o dokonanych zakupach kolejnej transzy akcji CD Projektu. Papiery kupuję zgodnie z systemem budowania pozycji w transzach przez uśrednianie ceny nabycia. I właśnie wokół tego systemu koncentruje się najwięcej komentarzy.

Jedni twierdzą, że uśrednianie jako takie jest złe i ryzykowne. Inni, że zbyt wcześnie zacząłem kupować i ogólnie, że cena akcji CD Projektu spadnie do rozmaitych poziomów. Osobna część komentarzy sugeruje lub radzi, co powinienem zmienić w swoim podejściu. Dlatego w dzisiejszym wpisie postaram się pokazać, co o jak robię, abym w przyszłości mógł do niego linkować. Nie będę podawał konkretnych kwot, za jakie kupuję akcje, ale myślę, że dzięki odniesieniu do procentowego udziału w portfelu, każdy inwestor będzie mógł porównać strategię do swojego portfela.

Założenia waloru do zastosowania strategii

Zanim zacznę mówić o strategii VCA warto nieco wcześniej zaznaczyć kontekst, w jakim ją stosuję, gdyż odbiega on nieco od modelowego ujęcia, o którym możecie poczytać.

Strategię tę wykorzystuję do otwierania nowej pozycji na walorze, który jest w ruchu spadkowym, a co do którego spodziewam się, że po zaliczeniu dołka powróci do wzrostów. Rozbijmy to na kilka aspektów poruszonych w powyższym zdaniu.

Po pierwsze, jest to otwieranie pozycji. Czyli nie uśredniam, aby ratować jakiś zły trade z przeszłości, ale otwieram nową pozycję na walorze. Od początku występuje założenie, że pozycja będzie budowana w transzach, z których kolejne transze powinny, przy sprzyjających okolicznościach, być plasowane po niższej cenie.

Po drugie mamy więc spadający rynek. Spodziewam się, że interesujący mnie walor lub instrument będzie spadał jeszcze przez jakiś czas (domyślnie klika kwartałów) i mam również przeświadczenie, że spadki mogą być głębokie. Określenie głębokie jest podejściem bardzo subiektywnym, ale doprecyzowują je na podstawie punktu, w którym zaczynam kupowanie oraz przeszłego zachowania cen. Może to więc być 50%, może to być 80% spadku i więcej.

Po trzecie, stosuję to podejście, jeżeli zakładam, że po zrobieniu dołka dany walor się podniesie. W końcu kupowanie akcji ma sens głównie wtedy, kiedy spodziewamy się, że w jakiejś perspektywie ich cena wzrośnie, przynosząc nam zarobek. Musi to więc być walor z jakąś konkretną specyfiką, najlepiej z doświadczeniami przeszłych spadków. Wtedy mniej więcej wiemy, co wpływa wzrostowo i spadkowo na dane aktywo.

niedziela, 6 marca 2022

Inwestycyjne konsekwencje wojny w Ukrainie

Wojna w Ukrainie trwa kolejny tydzień i wiele wskazuje, że konflikt ten jest daleki od zakończenia. Warto więc sprawdzić, jakie konsekwencje niesie on dla portfeli polskich inwestorów indywidualnych.

Konflikt w Ukrainie jest przede wszystkim tragedią ludzi, którzy tracą zdrowie, życie, majątek i miejsce zamieszkania. Zmuszeni do ucieczki przed wojną potrzebują naszej pomocy, dlatego nie powinniśmy o tym zapominać. Zachęcam wszystkich, którzy mają taką możliwość, aby wsparli naszych sąsiadów, którym świat zawalił się na głowę.

Jeżeli możecie pomagać osobiście, pomagajcie osobiście. Jeżeli możecie dokonać wpłaty, zróbcie to chociażby poprzez internetową zbiórkę. Ja sam wsparłem zrzutkę organizowaną przez Tomka Jaroszka z bloga Doradca.tv (link) oraz pomagam teściom, którzy przyjęli pod swój dach dwie rodziny z Ukrainy. Każda pomoc, nawet niewielka ma znaczenie.

W dzisiejszym tekście chcę skupić się jednak na inwestycyjnych skutkach toczącego się za naszą wschodnią granicą konfliktu. Wiele na to wskazuje, że oprócz skutków krótkoterminowych, które widzimy chociażby w wycenie naszych portfeli, odczujemy również konsekwencje długoterminowe. A te mogą być znacznie bardziej doniosłe niż strata kilkunastu procent w ciągu tygodnia.

Scenariusz, którego nikt nie zakładał

Zbrojna napaść Rosji na Ukrainę była zaskoczeniem dla całego świata. Niby wszyscy widzieliśmy zdjęcia gromadzących się wojsk i wznoszonych przy granicy szpitali polowych, ale ewidentnie wieść o przekroczeniu granicy przez wojska rosyjskie była zaskoczeniem. Chyba nikt nie dopuszczał myśli, że po trudnych doświadczeniach sprzed 80 lat w XXI wielu może dojść do sytuacji, że jedno duże państwo napada zbrojnie na inne. A jednak stało się.

Pierwsza  reakcja rynków była oczywiście paniczna, wyprzedaż wszystkich aktywów poskutkowała spadkami indeksów przekraczającymi 10%. Ale już kolejnego dnia nadeszło odbicie i indeks Wig20 zanotował jedną z najlepszych sesji w ostatnich latach. 

Klasyczną decyzją, jaką musiał podjąć w takiej sytuacji inwestor indywidualny jest odpowiedź na pytanie, czy sprzedawać akcje w panice, aby być pierwszym korzystającym z dostępnej płynności, czy trzymać się długoterminowych strategii (np. dywidendowych) i pozostawić papiery w portfelu. A może nawet zwiększyć zaangażowanie, jeżeli pojawi się taka okazja.

Mając w pamięci doświadczenia z roku 2020, gdzie panika była krótkotrwała, a odbicie szybkie i spektakularne, wielu inwestorów przetrzymało spadki do dnia dzisiejszego.  Z pewnością ich portfele straciły na wartości, ale nadal wiele spółek utrzymuje się na dość przyzwoitych poziomach. Można więc powiedzieć, że ciągle jest czas na reakcję i ewentualne modyfikacje strategii.

Dywersyfikacja - finansowe słowo 2022 roku

Polscy inwestorzy są przywiązani do warszawskiego parkietu i ja sam nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Inwestowanie głównie na GPW, przez konta IKE i IKZE, a więc długoterminowo. W końcu wszystkie podręczniki i kursy inwestowania każą celować w horyzont sięgający przynajmniej kilku dekad.

Tymczasem w ostatnim czasie bardzo mocno doświadczamy negatywnych skutków braku dywersyfikacji. Zarówno na przykładzie własnym, jak i na przykładzie inwestorów z Rosji i Ukrainy.

Przede wszystkim Ukraina. Kraj napadnięty i częściowo już zrujnowany. Gdyby istniała giełda w Kijowie z pewnością spadki notowań przekroczyłyby 50%. Utrata terytorium, zniszczenia wojenne, spodziewana długotrwała recesja może pogrążyć każdy portfel inwestycyjny.

środa, 2 lutego 2022

Analiza fundamentalna i podejście dywidendowe nie zawsze idą w parze

Analiza fundamentalna i podejście dywidendowe są dla wielu inwestorów dość zbieżne, a niekiedy tożsame. Tymczasem są to bardzo różne podejścia, zakładające zupełnie inne zachowania na rynku. Ostatnie miesiące i sygnały płynące ze spółek pokazują, jak wielkie są te różnice.

Podstawowe rozróżnienie spotykane na rynku to podział na analizę techniczną i analizę fundamentalną. Wiadomo, jedna opiera się na wykresach, druga na analizie biznesu spółki, jej wyników finansowych i perspektyw.

Próbując dodać do tej układanki inwestowanie dywidendowe, naturalnie wrzuca się je do jednego worka z analiza fundamentalną. W końcu w obu przypadkach patrzy się na fundamenty spółki i perspektywy poprawy wyników. Różnicą zdaje się być tylko fakt, że podejście dywidendowe szuka dodatkowo dywidend, odrzucając spółki, które ich nie płacą. Pokażę dzisiaj, dlaczego są to tak różne strategie inwestycyjne.

Czego szuka inwestor fundamentalny

Skupmy się w pierwszej kolejności na analizie fundamentalnej. Wiemy, że bada ona biznes spółki, wyniki finansowe, perspektywy, otoczenie rynkowe itp. Posługuje się tu analizą raportów okresowych oraz wszystkimi informacjami, które płyną ze spółki i jej otoczenia. Co jest celem takiej analizy? Oczywiście wzrost wartości akcji. 

Analiza fundamentalna jest zbieżna z analizą techniczną w tym aspekcie, że szuka okazji, aby akcje danej spółki kupić taniej i sprzedać drożej. Inne są tylko narzędzia i horyzont czasowy, w jakich inwestorzy chcą kupować i sprzedawać akcje.

Kluczowym aspektem jest tu zamiar sprzedaży akcji. Czyli kupujemy spółki, które są w naszej ocenie niedowartościowane i spodziewamy się, że rynek je dostrzeże i wyceni wyżej. Ewentualnie szukamy spółek, dla których pojawia się jakiś czynnik wzrostowy, który w założeniu ma przełożyć się na skok wyceny w górę. Kiedy zaś spółka jest już wysoko wyceniona i spodziewamy się spadku wyników finansowych, sprzedajemy akcje i realizujemy zyski. 

Co ważne, fakt czy spółka wypłaca dywidendę, czy też nie, nie jest kluczowy dla takiej analizy. Można wyobrazić sobie inwestycję fundamentalną w spółkę na krawędzi wypłacalności, w której dostrzeżemy czynniki pozwalające jej wyjść na prostą. Zysk z takiej transakcji może być bardzo spektakularny, mimo że ryzyko również jest wyższe.

Podejście dywidendowe stawia na cash flow 

Inwestorzy preferujący podejście dywidendowe skupiają się wyłącznie na spółkach regularnie dzielących się zyskiem z inwestorami. Między bajki na polskim rynku możemy włożyć porównania do amerykańskich dywidendowych arystokratów, gdzie z łatwością można znaleźć spółki od kilku dekad wypłacające i podwyższające regularnie wypłaty. Na GPW chodzi przede wszystkim o to, aby spółka dzieliła się zyskiem regularnie. Co to w praktyce znaczy to już każdy definiuje inaczej na własne potrzeby.

Aby jednak regularne wypłaty były możliwe, potrzebny jest zdrowy biznes. Siłą rzeczy skupiamy się więc na spółkach o bardziej lub mniej ustabilizowanych biznesach, ale posiadających tę cechę wspólną, że regularnie generują nadwyżki gotówkowe. Podejście dywidendowe odrzuca więc spółki, które być może są perspektywiczne, ale dodatnich przepływów pieniężnych nie posiadają. Odpada więc znaczna część notowanych na GPW producentów gier czy firm biotechnologicznych.

piątek, 14 stycznia 2022

Subiektywne podsumowanie 2021 roku

Rok 2021 był pod wieloma względami moim najlepszym rokiem w inwestycyjnej karierze. Co ciekawe, głównie dzięki temu, że podejmowałem mniej decyzji i rzadziej rozstawałem się z posiadanymi akcjami. Poniżej prezentuję krótkie podsumowanie tego, jak mi minął ostatni rok na giełdzie.

Próbując jednym zdaniem opisać zeszły rok w moim portfelu, najlepsze będzie określenie "mniej znaczy więcej". Mniej transakcji, mniej zakupów, mniej sprzedaży, a lepszy wynik. I to lepszy nie tylko pod względem stopy zwrotu, ale również jej jakości, czyli komfortu z jakim przyjąłem to, co się działo na poszczególnych walorach (również spadki).

Rok rekordów

Pierwszą kwestią i tą, która rozpala największe emocje jest oczywiście stopa zwrotu. W minionym roku stopa zwrotu z mojego portfela wyniosła ponad 100%. Dokładnej wartości nie podaję, gdyż nie ma ona aż tak wielkiego znaczenia. Zarówno pod względem procentowym, jak i pod względem kwotowym był to największy zysk w mojej inwestycyjnej karierze.

Oczywiście trzeba pamiętać, że jest to zysk w dużej mierze papierowy, gdyż opiera się na bieżących wycenach spółek, które mogą w każdej chwili spaść, zabierając ze sobą wypracowane w zeszłym roku wzrosty.

Ale co ważne, był to również najlepszy rok pod kątem uzyskanych dywidend. Suma gotówki, która została mi wypłacona była ponad dwukrotnie większa niż w najlepszym pod tym względem roku 2019. Rok 2020 był tylko nieznacznie gorszy niż 2019, więc tendencja jest bardzo dobra.

Tu również wypłacone dywidendy mają głównie charakter papierowy. Inwestuję przede wszystkim w oparciu o konta IKE i IKZE, a więc nie wypłacam środków z dywidend, a je reinwestuję. Oznacza to, że z "twardej" gotówki znów zmieniają się one w akcje podlegające rynkowym wahaniom. Jednak teoretycznie mogę przestać je reinwestować i z tego względu mierzenie strumienia dywidend ma całkiem duży sens, zwłaszcza jeżeli nasz portfel (lub jego część) posiada dywidendowy charakter.