Po omówieniu w poprzednich wpisach pierwszej części strategii, czas zabrać się za drugą. W zasadzie można obie te części rozpatrywać, jako oddzielne strategie i stosować niezależnie, wszystko to zależy od Waszych preferencji.
Przypomnę, że w omawianiu sytuacji rynkowej znajdujemy się w miejscu, które identyfikujemy, jako koniec korekty w trendzie wzrostowym. Oczekujemy, że ruch spadkowy już się wyczerpuje i chcemy przygotować się do kolejnego ruchu impulsowego.
Tutaj kluczowego znaczenia nabiera siła trendu, w którym się znajdujemy. Rozumiem przez to poziom, który w naszej ocenie osiągnie rynek w dniu rozliczenia opcji. Będzie to warunkowało wariant strategii, którą będziemy chcieli zbudować. Pod uwagę biorę dwa rodzaje strategii, obie konstruowane w całości na opcjach call. Są to spread byka oraz spread motyla.
Wyjaśnić w tym miejscu należy, dlaczego nie biorę pod uwagę najprostszej z opcyjnych strategii, czyli zwyczajnego kupna opcji call, które to działanie również dałoby nam ekspozycję na wzrosty instrumentu bazowego. Wiąże się to z faktem, że opcje odległe od dnia rozliczenia o kilka miesięcy (a o takich mówimy) posiadają bardzo dużo wartości czasowej. Strategia zakładająca przetrzymanie opcji do wygaśnięcia spowoduje utratę znacznej części premii, co jest w mojej ocenie działaniem bardzo nieefektywnym. Preferuję spready dlatego, że odpowiednio wykorzystując ruchy rynku jesteśmy w stanie stosunkowo szybko kupić opcję, a później wystawić opcję, co w efekcie blokuje nam całość profilu wypłaty. W ten sposób nie musimy się martwić upływem czasu, gdyż z chwilą ustawienia ostatniej opcji, wiemy ile możemy zarobić i stracić.
Spready byka i motyla, jak wiemy, posiadają ilość opcji kupionych równą ilości opcji wystawionych, W efekcie, tak zyski, jak i straty są ograniczone do pewnego poziomu, który zależny jest od sposobu ustawienia strategii i cen, jakie uzyskamy za nasze opcje. Powiecie może, że błędem jest ustawianie w trendzie wzrostowym, oczekując ruchu impulsowego, strategii z ograniczonym potencjałem zysku. Chciałbym jednak w tym miejscu podkreślić właśnie fakt siły trendu. Jeśli nie jest on szczególnie dynamiczny, zasadne jest zrezygnowanie z nieograniczonego zysku na rzecz zmniejszenia ryzyka (poprzez wystawienie opcji) oraz poprawy parametrów strategii.
Drugim ważnym w tym miejscu aspektem jest fakt, że strategia ta jest przeznaczona do zagrania w korekcie. Wiedząc, że trend składa się z ruchów impulsowych, po których następują korekty, otrzymujemy wielokrotne okazje do zagrania w korekcie. W ciągu życia opcji można dokonać tego dwa, a niekiedy trzy razy. W efekcie, zbudowane przez nas spready nakładają się na siebie generując kilkukrotną wysokość zysków, oczywiście wtedy, gdy trend się nadal utrzymuje. Dlatego też uważam, że zastosowanie tego typu strategii ma swoje uzasadnienie.
Jak już wyżej wspomniałem, po ocenie siły trendu, w którym znajduje się rynek, musimy zdecydować się na jedną ze strategii. W jej wyborze pomoże nam też ocena ruchu impulsowego, który zaczyna się wraz z końcem korekty. Jest to o tyle istotne, że strategia będzie ustawiana tylko i wyłącznie podczas tego właśnie ruchu, a co za tym idzie, jego przebieg zadecyduje o tym, jak korzystnie całość zbudujemy. Zaczyna się tutaj nieco papierkowej roboty, która co prawda konieczna nie jest, ale którą uważam za dość istotną.
Papierkowa robota znów wynika z założeń, które stawiam przed tą strategią. Głównym i podstawowym wymogiem jest bezkosztowość. Rozumiem przez to przeniesienie całości profilu wypłaty powyżej poziomu zero, dzięki czemu nawet w sytuacji gwałtownego spadku instrumentu bazowego, połączonego z dramatycznym wzrostem zmienności, nie poniesiemy żadnych strat. Temu służy właśnie selektywne otwieranie poszczególnych części strategii. Wykorzystując ruchy rynku możemy uzyskać właśnie taki efekt. Jak?
Musimy zrozumieć, czym jest bezkosztowy spread, w tym wypadku spread byka. Aby jego profil wypłaty w całości znalazł się w obszarze zysku, muszą zostać spełnione dwa warunki:
- liczba opcji kupionych musi być równa liczbie opcji wystawionych,
- suma premii otrzymanych z opcji wystawionych musi być większa niż suma premii zapłaconych za opcje nabyte.
Spread byka konstruujemy poprzez kupno opcji call o niższym strike'u oraz wystawienie opcji call o wyższym strike'u. Załóżmy, że kupujemy opcję call 2400 za cenę 40 pkt. Aby spread ten przyjął postać bezkosztową, musimy wystawić opcję call 2500 za co najmniej 40 pkt (pomijam prowizje). Nie będzie możliwe dokonanie tego jednym momencie na rynku. Musimy zaczekać, aż zmienią się czynniki warunkujące wycenę opcji, gdyż call 2500 będzie w każdej sytuacji tańsza niż call 2400. Aby wystawić call 2500 za więcej niż kupiliśmy pierwszą z opcji, muszą zostać spełnione pewne warunki, czyli wzrost instrumentu bazowego i/lub wzrost zmienności (pomijam stopy procentowe). Co więcej czynniki te muszą podnieść wycenę opcji bardziej, niż obniży ją upływ czasu, gdyż przecież zmiany te muszą dokonać się w czasie, a ten nie jest naszym sprzymierzeńcem.
Jeśli uda nam się przeprowadzić tę transakcję w planowany sposób, otrzymamy szansę na zysk bez ryzyka. W omawianym przypadku, jeśli instrument bazowy w dniu rozliczenia opcji znajdzie się powyżej poziomu 2500 otrzymamy 100 pkt, natomiast w przedziale od 2400 do 2500 nasz zysk będzie równy ilości punktów powyżej poziomu 2400. Oczywiście możliwe jest, że wystawimy call 2500 za więcej niż kupiliśmy call 2400, a każdy punkt przewagi zostanie nam doliczony do wyniku końcowego.
Podobnie wygląda sytuacja w przypadku spreadu motyla. Przypomnę, że polega on na kupnie opcji call, wystawieniu dwóch wyższych call oraz kupnie jeszcze wyższej call. Dla przykładu przyjmijmy, że będzie to:
- 1 call 2400,
- -2 call 2500,
- 1 call 2600.
Działa tutaj ta sama zasada, czyli za wystawienie 2 call 2500 musimy otrzymać więcej premii niż zapłaciliśmy za call 2400 i call 2600. Mechanika jest podobna, kupujemy co mamy do kupienia (skrajne call) i czekamy na wzrost instrumentu bazowego, aby sprzedać body, czyli wystawić 2x call 2500.
I tu właśnie pomocna będzie papierkowa robota, o której wspomniałem. Znajdując się w fazie kończącej się korekty, sprawdzamy aktualne ceny opcji, tak tych, które byśmy chcieli kupić, jak i tych, które będziemy za jakiś czas sprzedawać. Następnie, przy pomocy kalkulatora wartości teoretycznej opcji, przeprowadzamy kilka testów, aby ocenić, o ile musi wzrosnąć rynek, aby opcje planowane do wystawienia wzrosły odpowiednio do naszych potrzeb. Uwzględniamy tutaj również czynnik czasu, czyli dokonujemy wyceny z opóźnieniem jednego, dwóch lub trzech tygodni, w zależności od oceny terminu, w którym rynek powinien osiągnąć potrzebne poziomy.
Kiedy sam dokonuję powyższych pseudo symulacji, duże znaczenie ma moja ocena sytuacji na wykresie. Jeśli trend jest dynamiczny, rynek względnie szybciej osiągnie wysokie poziomy, ewentualnie w dłuższym czasie ma szansę na większy ruch. Po przeprowadzeniu kilku takich symulacji, mam już wyrobione zdanie co do potrzebnych mi zdarzeń na rynku, aby planowana strategia wypaliła. Wtedy przychodzi czas działania.
Ale o tym już następnym razem :)