Literatura giełdowa jest dla wielu początkujących inwestorów jednym z najważniejszych zagadnień. Jako bloger dostaję bardzo wiele pytań dotyczących książek, które warto przeczytać, aby lepiej funkcjonować na rynku, mniej tracić, a więcej zarabiać. Nie da się ukryć, że czerpanie z doświadczenia innych może w znaczącym stopniu przyspieszyć proces dochodzenia do sukcesu na giełdzie, ale trzeba pamiętać, że nie ma takiej książki, która jest w stanie zmienić gracza ponoszącego porażki w giełdowego rekina.
Przede wszystkim podkreślenia wymaga fakt, że książki, mimo że ważne, nie są najważniejszym elementem edukacji dla początkujących inwestorów. Najcenniejsze jest doświadczenie zdobywane na rynku. Tylko w ten sposób uczymy się emocji związanych z ryzykowaniem własnym kapitałem oraz przykładamy odpowiednią wagę do decyzji podejmowanych w tym środowisku. Gry wirtualne mogą stanowić dobre wprowadzenie do tematyki inwestycyjnej, zwłaszcza z perspektywy opanowania podstawowych mechanizmów właściwych dla giełdy, składania zleceń oraz funkcjonowania rynków, ale podobnie jak zbyt mały kapitał, nie pozwalają na odpowiednie podejście do zagadnienia inwestycji, gdyż nie traktujemy traconych pieniędzy z odpowiednią uwagą. Dopiero perspektywy utraty równowartości (kilku)tygodniowego wynagrodzenia są w stanie przykuć uwagę inwestora na tyle, żeby podejmował decyzje w sposób świadomy i przemyślany.
Po drugie, bardzo obszernym źródłem wiedzy są blogi. Zapewniają one najbardziej aktualne informacje, dostosowane do panujących warunków rynkowych, a przede wszystkim są interaktywne. Daje to czytelnikom możliwość skomentowania, czy też dopytania o różne zagadnienia poruszone na łamach bloga, dzięki czemu można w znacznie większym stopniu przekazać posiadaną wiedzę. Kolejną zaletą blogów jest fakt, że poruszają one kwestie, o których zazwyczaj w książkach się nie pisze. Wynika to właśnie ze specyfiki autorskiego podejścia do bieżących problemów. Stąd też uzupełnienie giełdowej edukacji dobrej jakości blogami wydaje się niezbędne.