Załóż konto inwestycyjne w Saxo Banku i inwestuj globalnie bez prowizji!

środa, 22 marca 2023

Nowa promocja Saxo Banku dla czytelników bloga

Miło mi poinformować, że rozpoczęła się wiosenna promocja dla czytelników bloga. Jeżeli chcecie wyruszyć w końcu na rynki zagraniczne i szukacie brokera, z którym warto związać się na dłużej, Saxo Bank przygotował dla Was fajną promocję. A miniony rok pokazał, że trzymanie oszczędności tylko w kraju to wielkie i niepotrzebne ryzyko.

W ostatnich miesiącach temperatura wokół sytuacji geopolitycznej w naszym rejonie nieco opadła, ale długoterminowo nic się nie zmieniło. Co więcej, analiza możliwych długoterminowych skutków obecnego konfliktu sugeruje, że niezależnie od zakończenia wojny w Ukrainie, napięcie w regionie będzie się utrzymywało przez lata.


Tym bardziej cieszę się, że w 2022 roku w końcu poszedłem po rozum do głowy i zdecydowałem się zainwestować część mojego kapitału na rynkach zagranicznych. I nie chodzi tu o uzyskiwanie ekspozycji na inne rynki za pośrednictwem GPW, ale o wyekspediowanie kapitału do zagranicznego brokera, dzięki czemu w skrajnym scenariuszu będzie on wolny od wpływu negatywnych wydarzeń.


Partnerem dzisiejszego tekstu jest Saxo Bank, czyli globalny podmiot z siedzibą w Danii, świadczący świadczący usługi inwestycyjne dla klientów z całego świata. Dla czytelników bloga przygotowaliśmy bardzo atrakcyjną akcję promocyjną. Jeżeli najpóźniej do 2 kwietnia 2023r. korzystając z mojego linku partnerskiego założycie rachunek inwestycyjny w Saxo Banku, otrzymacie środki na prowizje w wysokości aż 450 zł (lub równowartość w walucie rachunku), które będziecie mogli wykorzystać w okresie trzech miesięcy od założenia rachunku. Dzięki tej kwocie będziecie mogli zbudować sobie wymarzony portfel na światowych rynkach.

Dlaczego ja sam zdecydowałem się na Saxo Bank


Jestem klientem Saxo Banku od niemal roku i bardzo cieszę się, że zdecydowałem się na ten ruch. Wydarzenia z wiosny 2022, czyli atak Rosji na Ukrainę uświadomiły mi coś, co wiedziałem już wcześniej - że trzymanie wszystkich oszczędności i inwestycji w jednym geopolitycznym koszyku jest bardzo dużym ryzykiem. Dlatego uznałem wtedy, że należy podjąć pewne kroki i przenieść część kapitału poza Polskę.

Do oferty Saxo Banku przekonał mnie fakt, że Saxo jest właśnie bankiem, podlegającym rygorom i gwarancjom duńskiego nadzoru bankowego z gwarancją depozytów do 100 tys. euro. Nie jest to więc internetowa firma inwestycyjna z siedzibą w jakimś raju podatkowym, ale solidny podmiot o ugruntowanej pozycji i odpowiednio nadzorowany. Życie pokazuje, że w sytuacji paniki na rynku, kiedy inwestorzy szybko próbują wycofywać swoje środki, wiarygodność i stabilność brokera z którym inwestujemy jest kwestią kluczową.

Nie chciałem inwestować z podmiotem krajowym, gdyż w razie nagłego zaostrzenia sytuacji na wschodzie byłbym jedną z tysięcy osób, które w tym samym czasie próbują wycofać swoje oszczędności. A to oznacza, że powstaje w ten sposób wąskie gardło realnie zagrażające naszym środkom.

Kolejnym istotnym elementem był fakt, że Saxo Bank "ma wszystko". Jeżeli już po wielu latach inwestowania decyduję się na duży ruch w postaci skorzystania z oferty brokera zagranicznego to chcę mieć w zasięgu ręki pełnię możliwości, żeby nie musieć po krótkim czasie szukać kolejnego podmiotu.

czwartek, 16 marca 2023

Jak inwestować mając 20 lat?

Wczesne rozpoczęcie inwestowania na rynkach finansowych ma wiele zalet. Jednak jak inwestować, żeby nie popełnić błędów? Co jest najważniejsze, a co mniej ważne? Postanowiłem udzielić kilka rad tym osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę na giełdzie.

Pod koniec lutego miałem przyjemność uczestniczyć w skierowanej do studentów konferencji Akademia Giełdowa, organizowanej przez Klub Inwestora SGH. Jej finał miał miejsce na sali notowań GPW, gdzie odbyła się debata pt. Jak powinien inwestować 20-latek? Jej panelistami, oprócz mnie, byli Albert Rokcki z Longterm.pl i Piotr Cymcyk z DNA Rynków, a całość prowadził Paweł Biedrzycki ze Strefy Inwestorów. Naszym zadaniem było odpowiedzieć na tytułowe pytanie i podpowiedzieć młodym inwestorom, na czym się skupić i co, naszym zdaniem, powinno być najważniejsze.

Z samej debaty z tego co wiem nie ma nagrania, więc postanowiłem w formie tekstu podzielić się trzema moimi radami, które być może pomogą komuś znaleźć odpowiednią drogę do sukcesu w świecie inwestycji.


Zanim przejdę do rad, należy wspomnieć, że w inwestowaniu bardzo duże znaczenie ma czas. Im dłużej możemy inwestować nasz kapitał tym lepiej może on dla nas pracować. Jeżeli po 30 latach inwestowania zbudujemy portfel o wartości miliona złotych to każdy kolejny rok inwestycji ze stopą zwrotu 10% oznacza zysk rzędu 100 000 zł. Nie zawsze pamiętamy o tym na początku drogi, generując zysk 1000 zł z kapitału 10 000 zł, a to przecież to to samo, tyle że 30 lat później.

Dlatego im wcześniej rozpoczniemy inwestowanie tym lepiej. Im wcześniej zaczniemy budowanie swojego majątku przez rynki finansowe tym lepiej i tym większy kapitał uda nam się tym sposobem zbudować. 

Opisując sytuację dwudziestolatka rozpoczynającego swoją inwestycyjną karierę mam na myśli przede wszystkim typowego dwudziestolatka. Czyli osobę, która nie ma jeszcze dużego kapitału na inwestycje. Dopiero pierwsza praca i pierwsze oszczędności pozwalają zazwyczaj na założenie pierwszego rachunku maklerskiego. Oczywiście zdarzają się osoby, które na start dysponują znacznie większymi środkami, np. ze sprzedaży podarowanej przez rodziców/dziadków nieruchomości, ale nie jest to reguła, a wyjątek. 

1: Zbieranie kapitału jest ważniejsze niż stopa zwrotu


Jest to jedna z podstawowych rzeczy, jakie musimy sobie uświadomić, gdyż myśl ta powinna na początkowym etapie determinować całe nasze podejście do inwestowania. Nie da się zbudować wielkiego majątku startując z pułapu 1000 złotych. Przyjmując, że nasza przeciętna długoletnia stopa zwrotu z inwestycji będzie wynosiła 10%, mówimy o zysku na poziomie 100 zł po całym roku aktywności inwestycyjnej. 

czwartek, 2 marca 2023

Trudna sztuka redukowania portfela

Liczba posiadanych w portfelu spółek zależy w dużej mierze od podejścia i preferencji inwestora. O ile jednak bez problemu liczbę spółek można zwiększyć, o tyle redukowanie portfela jest już zadaniem o wiele trudniejszym.

Dywersyfikacja niezmiennie stanowi przedmiot dyskusji inwestorów. Z jednej strony słyszymy cytaty, że wystarczy mieć w portfelu mało spółek, ale znać je odpowiednio dogłębnie. Z drugiej dowiadujemy się, że dywersyfikacja na kilka-kilkanaście walorów skutecznie ogranicza nasze inwestycyjne ryzyko. Z trzeciej słyszymy, że nadmierna dywersyfikacja mija się z celem, bo każda kolejna spółka sprawia, że portfel upodabnia się do szerokiego rynku i lepiej już w takim wypadku kupić ETFa na cały rynek.

Nie chcę w dzisiejszym tekście dyskutować z różnymi teoriami inwestycyjnymi. Każdy ma swoje podejście, każdy ma inne doświadczenie, wiedzę i inną ilość, czasu, którą może poświęcić na inwestowanie. Chcę dzisiaj pokazać, że o ile zwiększenie liczby spółek nie jest problemem o tyle późniejsza redukcja ich ilości jest wcale niełatwym zadaniem.

Im dłuższy termin tym trudniej


Zacznijmy od tego, że omawiany problem nie musi dotyczyć każdego. Jeżeli ktoś aktywnie handluje na rynku i regularnie otwiera i zamyka pozycje, zmniejszenie portfela nie powinno być w jego wypadku trudnym zadaniem.

Nieco inaczej ma się jednak sytuacja inwestora długoterminowego, który transakcji dokonuje raczej rzadko, a ze spółkami rozstaje się jeszcze rzadziej i musi mieć do tego całkiem poważny powód. W tym wypadku sprawa się mocno komplikuje.


Ekstremalnym przypadkiem jest inwestor dywidendowy, który trzyma akcje w oczekiwaniu na regularny strumień dywidend. W wariancie rynku amerykańskiego regułą jest, że spółki podnoszą dywidendę, a więc sygnałem do sprzedaży akcji jest zapowiedź obniżenia lub wstrzymania dywidendy. Taki przypadek miał ostatnio miejsce na spółce Intel, która od dekady podnosiła kwotę dywidendy, a teraz zapowiedziała jej obniżenie o 66%.

W przypadku inwestowania w polskich realiach inwestorzy spodziewają się jednak, że dywidendy mogą się wahać lub nawet okresowo być wstrzymywane. Dzieje się tak dlatego, że mamy relatywnie mniej spółek o modelach biznesowych i zasobności gotówkowej pozwalających na wygładzenie strumienia wypłacanych dywidend. Pisałem o tym w jednym z tekstów, warto do niego sięgnąć:


Stąd też dla większości polskich inwestorów okresowe trudności, jeżeli nie zagrażają one przyszłości spółki, nie stanowią podstawy do sprzedaży spółki z portfela dywidendowego. A to znaczy, że lubimy trzymać spółki latami, o ile wszystkie nasze założenia są spełnione. I w takim wypadku redukowanie ilości spółek to nie jest łatwa sprawa.

Redukcja, z którą się aktualnie zmagam


W moim szeroko pojętym portfelu inwestycyjnym przeważającą część środków mam ulokowane na GPW, aczkolwiek systematycznie przesuwam środek ciężkości w kierunku rynków zagranicznych. Być może będę miał dla Was niebawem jakąś promocję w tym zakresie.


W portfelu długoterminowym posiadam aktualnie osiemnaście spółek. Jeszcze niedawno było to dziewiętnaście walorów, ale jednego z nich (PZU) się pozbyłem. I jest to ilość, którą chcę zredukować, aby docelowo mieć bliżej 15 spółek. I to właśnie moje zmagania z procesem redukowania portfela stanowiły inspirację do napisania dzisiejszego tekstu.