Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

wtorek, 28 lipca 2020

Czy dobrze rozumiesz analizę techniczną?

Analiza techniczna wydaje się prosta, niekiedy nawet banalna, lecz wielu inwestorom nie udaje się uzyskiwać przy jej wykorzystaniu dobrych wyników. Winna jest sama analiza, czy błąd popełnia inwestor? A może należy zmienić samo podejście do tego sposobu patrzenia na rynek.

Początkujący inwestor-amator bardzo często poznaje analizę techniczną jako pierwszą, przed innymi podejściami. Kusząca jest tu zwłaszcza pozorna prostota podejścia, gdzie kilkoma kreskami narysowanymi na wykresie można "przewidzieć" przyszłe zachowanie kursu. Trudności przychodzą później, kiedy wyniki finansowe zaczynają odbiegać od pozytywnych oczekiwań inwestora. Wtedy rozpoczynają się poszukiwania inwestycyjnego Graala. 

Partnerem artykułu jest ING, promujące certyfikaty Turbo na rynku polskim.

Jednym z kierunków, w którym się udajemy jest maksymalne doprecyzowanie warsztatu i narzędzi, którymi posługuje się inwestor. Jeżeli średnia krocząca o okresie 25 słabo się sprawdza, może lepiej zastosować średnią 30 lub 45? A może zamiast zwykłej średniej kroczącej należy zastosować średnią wykładniczą lub średnią ważoną? Jeżeli tak, to jaki zakres danych wybrać do średniej?

W wypadku formacji cenowych wcale nie jest lepiej. Czy linię trendu należy rysować po korpusach świec, czy po ich cieniach? W końcu w dłuższych okresach może to dawać zupełnie inny przebieg tejże linii. Czy stosować skalę liniową, czy logarytmiczną? Czy lepsza jest formacja klina, czy formacja flagi?

Tego rodzaju rozważania sprawiają, że spędzamy tygodnie na doprecyzowywaniu idealnych wzorów formacji, modeli które z pewnością się sprawdzą. Sięgamy przy tym do książek, które w Polsce mogły zostać wydane niedawno, ale w oryginale zostały napisane często kilkadziesiąt lat temu, dodatkowo w oparciu o doświadczenia z rynku amerykańskiego. Niby psychika ludzka powinna funkcjonować podobnie na różnych kontynentach, ale w praktyce nie jest to takie pewne.

Między innymi z tego względu tak trudno jest się opierać na opracowaniach, nawet tych o bardzo mocnych podstawach merytorycznych. Warto chociażby wspomnieć opasłą publikację Thomasa Bulkowskiego pt. Encyclopedia of Chart Patterns, gdzie autor na przeszło 1000 stronach bada skuteczność klasycznych formacji cenowych. Mamy więc dostęp do precyzyjnie opisanych warunków, jakie musi spełniać dany układ cenowy oraz do jego spodziewanej skuteczności, tj. przeciętnego ruchu po wybiciu, szansy na wybicie zyskowne, procenta porażek. Nie zakładam, żeby znajomość tej publikacji była powszechna na polskim rynku, a nawet jeżeli kilka osób ją przeczytało, z pewnością warunki rynku amerykańskiego różnią się od skuteczności na naszej giełdzie.

Próbując zatem stosować na polskim rynku analizę techniczną z bardzo wysoką precyzją, prędzej czy później dojdziemy do wniosku, że coś tu jest nie tak.


Weźmy wykres powyżej, gdzie wyznaczyłem dwie linie trendu, jedną rysowaną po korpusie, a drugą po cieniu świecy. Jak łatwo dostrzec, zaledwie po roku od punktu początkowe, dystans pomiędzy liniami przewyższa 10% ceny akcji. Trudno jest tu więc traktować jedną lub drugą koncepcję jako słuszną, a przez to skuteczność podobnych formacji jest ograniczona.

poniedziałek, 20 lipca 2020

Ciekawe rzeczy dzieją się na GPW - SCT lipiec 2020

Po raz kolejny potwierdza się, że analiza warszawskiego rynku przez pryzmat indeksu Wig20 nie jest wyznacznikiem tego, co dzieje się nie tylko pośród poszczególnych spółek, ale ogólnie na całym parkiecie. Tym razem analizę warto poszerzyć o informacje okołorynkowe, które są bardzo ciekawe.

W inwestowaniu ważne jest nie tylko analizowanie posiadanych lub obserwowanych spółek, ale również "czucie" ogólnej temperatury rynku. Rozumiem przez to analizę czynników znajdujących się często poza samym parkietem, ale mających istotny wpływ na notowania. Można to do pewnego stopnia określić mianem nastrojów inwestorów, ale nie jest to określenie precyzyjne, gdyż chodzi również o przepływy kapitału czy decyzje podejmowane przez podmioty, które trudno jest posądzić o uleganie nastrojom.


Dzisiejsza sytuacja na warszawskiej giełdzie pokazuje jednak, że na rynku zachodzi pewna zmiana. Aby ją dostrzec trzeba połączyć trochę informacji krążących wokół parkietu.

Przypomnijmy, że przez ostatnie kilka lat nasz rynek nie miał dobrej passy. Systematycznie zniżkujące notowania, kolejne afery, które nadszarpywały zaufanie inwestorów, odpływ kapitału z funduszy inwestycyjnych, negatywna rola państwa, jako właściciela największych spółek oraz brak nowych debiutów na parkiecie. To tylko niektóre z problemów, z jakimi borykał się rodzimy rynek i częściowo boryka się do dziś.

W marcu wydawało się, że spadki wywołane koronawirusem, które na indeksie Wig20 cofnęły nas do poziomów widzianych ostatnio w dołku 2009 roku, przełożą się na ostateczne załamanie zainteresowania polskim rynkiem, na którym zostanie zaledwie garstka pasjonatów i najbardziej wytrzymałych inwestorów. 

Tymczasem stało się inaczej...

Pierwszym sygnałem było bardzo dynamiczne odbicie notowań, które zaczęły odbudowywać się od razu po osiągnięciu dołka w w wielu wypadkach w całości skompensowały poniesione straty. Na Wig20 jeszcze nie udało się tego osiągnąć, ale indeks sWig80 systematycznie idąc do góry odrobił całość spadków.


To pokazuje, że na zakupy ruszyli przede wszystkim inwestorzy indywidualni, których aktywność widoczna jest głównie na mniejszych spółkach. 

środa, 1 lipca 2020

Skuteczny układ dla cierpliwych inwestorów

Odgadywanie kierunku, w którym podąży rynek jest od lat codziennością inwestorów. Analitycy techniczni przekonują, że ocena wykresu może być w tym bardzo pomocna. Dzisiaj prezentuję jeden ze schematów, który nie trafia się może często, ale zazwyczaj pozwala trafnie wskazać kierunek wybicia.

Od czasu do czasu pojawiają się komentarze sugerujące, że każde podejście do rynku inne niż oparte na matematycznych i statystycznych formułach jest błędne. Od lat jednak inwestorom udaje się w ten sposób wygrywać z rynkiem, więc nie zawsze warto być purystą i poszukiwać matematycznego Świętego Graala.

Partnerem artykułu jest ING, promujące certyfikaty Turbo na rynku polskim.

Podejście, które dzisiaj zaprezentuję wynika w istocie z samych podstaw analizy technicznej: trendów oraz wsparć i oporów. Przez lata nauczyłem się, że w AT lepiej sprawdza się upraszczanie formacji i poszukiwanie wspólnych mechanizmów leżących u ich podłoża, aniżeli klasyfikowanie kolejnych rodzajów flag czy trójkątów, które różnią się zaledwie detalami. Przecież u podstaw i tak leżą zawsze emocje i zachowania inwestorów, a więc im coś jest wyraźniejsze, tym zachowania te są łatwiejsze do przewidzenia.

Podstawą formacji, o której dziś mówię jest wsparcie lub opór cenowy, utrzymujące się na rynku przez czas na tyle długi, aby inwestorzy zaczęli go zauważać. Warunkiem koniecznym jest również niemożność rynku do oderwania się od tego poziomu, co może sugerować, że zostanie on przełamany.


Na powyższym wykresie widzimy notowania Orlenu na przełomie 2017 i 2018 roku. Kurs znajdował się wówczas w trendzie wzrostowym, gdzie ustanowił lokalny wierzchołek (A), który został relatywnie szybko pokonany. W późniejszych tygodniach rynek zatrzymał się w przedziale 102-114 zł, potwierdzając przy okazji rolę poziomu 102 zł jako wsparcia (B). 

Wydawało się, że trend będzie kontynuowany, gdyż notowania ruszyły do góry (C), ale po kilku tygodniach nie były w stanie dalej się wznosić i cena szybko powróciła do poprzedniego zakresu (D), przy okazji testując nawet, i potwierdzając tym samym, dotychczasowe wsparcie (E).

Kluczowe jest dla nas w tym momencie zachowanie ceny w następnych dniach, kiedy to na początku 2018 roku Orlen wyraźnie nie był w stanie oderwać się od wyraźnego i potwierdzonego wsparcia (F), wielokrotnie je przy okazji testując. To wtedy ziścił się kluczowy dla formacji warunek, który doprowadził ostatecznie do przełamania (G).

Próbując ubrać tę sytuację w łatwy do przekazania schemat można powiedzieć, że jeżeli cena przez określony czas nie jest w stanie "odkleić" się od wyraźnego technicznego poziomu, a zamiast tego nieustannie do niego wraca i go testuje, można spodziewać się, że poziom ten zostanie w niedalekiej przyszłości przełamany.