poniedziałek, 22 lipca 2024

Ciemne strony uśredniania w górę

Uśrednianie w górę prezentowane jest często jako jedyny sensowny sposób uśredniania. W dzisiejszym tekście postanowiłem pokazać ryzyka takiego podejścia, gdyż jak wszystko na rynku, nie jest ono pozbawione wad.

Na moim blogu i w towarzyszących mu mediach społecznościowych często toczą się dyskusje dotyczące uśredniania. Nie ma co ukrywać, że większość komentujących jest przeciwna uśrednianiu w miarę spadków, wskazując, że jedyny sensowny rodzaj uśredniania to uśrednianie w górę. Dlatego postanowiłem pokazać na konkretnych przykładach, gdzie leżą kluczowe słabości uśredniania w górę.

Cała dyskusja rozpoczęła się po kilku moich tekstach związanych z uśrednianiem w dół, a dokładnie z budowaniem pozycji w miarę pogłębiających się spadków. Przykłady takich tekstów zamieszczam poniżej.

Przeczytaj: Budowanie pozycji metodą VCA

Przeczytaj: Dlaczego i jak od 15 miesięcy kupuję i uśredniam akcje CD Projektu?

Budowanie pozycji w miarę wzrostów

Moje główne założenia dla takiej, a nie innej strategii inwestycyjnej, wskazuję poniżej. Celem jest wykorzystanie spodziewanego, często cyklicznego dołka na dobrej jakościowo spółce, co do której mamy mocne przekonanie, że przystąpi do ponownych wzrostów.

Po pierwsze, dobra spółka. Nie mówimy o podmiotach w problemach, ze słabym bilansem czy obawami o przetrwanie lub długoterminową rentowność. Mówimy o spółkach, które działają na cyklicznych rynkach, gdzie okresy pogorszenia i poprawy koniunktury zdarzają się raz na kilka lat. Jako przykłady można podać deweloperów czy branżę budowlaną. Kluczowa jest tutaj stabilność podmiotu.

Po drugie, dołek. Najczęściej wynika on z pogorszenia wyników, co powinno mieć źródło w okolicznościach zewnętrznych, a nie w samej spółce. Osłabienie koniunktury, nierównowaga pomiędzy popytem na usługi, a cenami komponentów, czy inny problem, który jesteśmy w stanie precyzyjnie zidentyfikować. Przyczyną dołka może oczywiście być również giełdowa bessa, która sprawia, że ceny większości walorów na rynku ulegają obniżeniu.

Po trzecie, perspektywy na poprawę. Aby budować pozycję w ten sposób musimy mieć mocne przekonanie, że cena akcji, po odnotowaniu dołka, powróci do wzrostów. Przekonanie to musi mieć oczywiście merytoryczne podstawy. Albo w historii cykliczności na walorze albo w innych czynnikach, które jesteśmy w stanie jasno wskazać. W przeciwnym wypadku zajmowanie pozycji długiej (czyli kupowanie akcji) mija się z celem.

Jeżeli więc znajdujemy stabilny i pewny walor, którego podstawowy biznes jest zdrowy, ale okresowo trafiła się przecena, akumulujemy jego akcje w miarę spadków. Zaczynamy, kiedy w naszej ocenie jest już tanio i dobieramy więcej akcji po niższych cenach, o ile nie zmienia się nasza fundamentalna ocena sytuacji i nie maleją szanse, że finalnie kurs odbije i ustanowi nowe maksima cenowe.

Główne ryzyka takiego podejścia są dwa. Po pierwsze, jest ryzyko, że błędnie ocenimy kondycję danego waloru. Albo w wyniku naszego błędu w analizie albo też będziemy mieli pecha i okażę się, że fundamenty waloru stoją jednak pod znakiem zapytania. W takiej sytuacji mamy zbudowaną dość dużą pozycję, której szanse na zyski zdecydowanie maleją.

Drugim głównym ryzykiem jest psychologia inwestora. Mamy naturalną niechęć do zamykania stratnych pozycji, więc jest szansa, że niektórzy potraktują strategię "kupię więcej po niższej cenie", jako próbę wybrnięcia z nieudanej transakcji. W takiej sytuacji dokładamy sobie tylko ryzyka i jest szansa, że skończy się to dużą stratą dla portfela.

Na marginesie tylko dodam, że tego rodzaju akumulację rozpatruję w okresach miesięcy i kwartałów, a nie w okresie dni lub tygodni. I zdecydowanie nie na instrumentach lewarowanych. Nie jest to podejście, które może sprawdzić się w tradingu.

poniedziałek, 8 lipca 2024

Zashortowałem Budimex - moją ulubioną spółkę

W minionym tygodniu zająłem krótką pozycję na jednej z moich ulubionych spółek. W zasadzie na ten moment chyba ulubionej. W dzisiejszym tekście chcę pokazać szczegóły tej transakcji, gdyż uważam, że podobne transakcje mogą nam się w niedalekiej przyszłości przydać.

Spółką, na której zająłem pozycję krótką jest Budimex. Kto śledzi mojego bloga od dłuższego czasu wie, że moja relacja z tą spółką sięga przynajmniej 2018 roku, kiedy to skupowałem akcje i budowałem pozycję w miarę pogłębiających się spadków.

Zasady budowania tej pozycji opisałem w jednym z moich popularniejszych tekstów o uśrednianiu:

Przeczytaj: Budowanie pozycji metodą VCA

Jednak w pierwszej połowie 2021 roku kurs akcji Budimexu przekroczył poziom 300 zł, ale nie był w stanie wspinać się wyżej. Dlatego też zdecydowałem się wówczas sprzedać posiadane akcje kasując cały zysk.

Powody takiej decyzji opisałem w tekście z maja 2021.

Przeczytaj: Dlaczego sprzedałem wszystkie akcje Budimexu

Na transakcji tej zarobiłem 137% w trzy lata, co było dość przyjemnym wynikiem. Powyższy tekst zakończyłem następującym sformułowaniem:

Jeżeli okaże się, że miałem rację, będę się cieszył. Jeżeli okaże się, że racji nie miałem, płakał również nie będę. Z pewnością będę dalej śledził biznes i fundamenty Budimexu, gdyż jest to jedna z moich ulubionych spółek na rynku, pod wieloma względami.

Jak widzicie, już wtedy miałem do spółki duży sentyment, nawet mimo sprzedaży akcji.

W oczekiwaniu na duże spadki, które jednak nie nadeszły

W powyższym tekście opisałem powody, dla których moim zdaniem akcje Budimexu były wyceniane zbyt wysoko i dlaczego spodziewałem się korekty. Moim celem było ponowne odkupienie akcji, jeżeli kurs spadłby w okolice 150-180 zł, co zakładało spadek o 40-50% od ceny, po której je sprzedawałem.

poniedziałek, 20 maja 2024

Dlaczego warto jechać na walne zgromadzenie

Sezon walnych zgromadzeń mamy w pełni, ale statystyki pokazują, że na walne nie jeździmy. Kiedy warto jednak wybrać się na doroczne spotkanie ze spółką i co można dzięki temu uzyskać?

W minionym tygodniu byłem na walnym zgromadzeniu spółki z warszawskiego rynku. Jej kurs na przestrzeni ostatnich miesięcy wzrósł o ponad 100%, spółka jest bardzo popularna pośród inwestorów, walne zgromadzenie odbywało się w Warszawie, a dotarło na nie zaledwie trzech inwestorów indywidualnych, licząc już ze mną. Jadąc tam spodziewałem się przynajmniej dwudziestu osób spośród akcjonariatu.

Statystyki od lat potwierdzają moje spostrzeżenia. Na walne zgromadzenia nie jeździmy. Zgodnie z wynikami corocznego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów organizowanego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, aż 95% ankietowanych nie jeździ na walne zgromadzenia.

Powyżej widzimy główne powody, dla których na walne nie jeździmy. Głównym wskazywanym powodem jest brak czasu. Druga istotna sprawa to brak wpływu na przebieg, a trzecia to wysokie koszty dojazdu. Specjalnie pomijam tutaj pozycję "brak możliwości udziału online", bo traktuję to nieco jako błąd metodologiczny. Tę odpowiedź traktuję jak sformułowanie "brałbym udział w WZ gdyby odbywało się ono online", a nie jako uzasadnienie, dlaczego nie biorę udziału.

Niemniej trzy główne powody to brak czasu, koszty i brak wpływu na przebieg. I co do zasady ze wszystkimi tymi trzema elementami się zgadzam. Omówię je pokrótce i w drugiej części tekstu przejdę do powodów, dla których warto jednak wybrać się na walne zgromadzenie.

Brak czasu

Walne zgromadzenia odbywają się w (głównie) w formie stacjonarnej, w tygodniu, najczęściej w siedzibie spółki. Co prawda sprawne walne trwa nie więcej niż dwie godziny, ale może się zdarzyć, że głosowanie lub dyskusja się przedłużą, a to z kolei wymagało będzie od nas pozostania nieco dłużej. To "nieco" może równie dobrze oznaczać kilka godzin dłużej.

Co zrozumiałe, osoby pracujące na etacie nie bardzo mogą urwać się na takie walne. Można oczywiście wziąć pół dnia urlopu lub rozegrać to jakimiś nadgodzinami, jeżeli mamy bardziej elastyczny model pracy. Ale pamiętamy przecież, że walne odbywają się w siedzibie spółki, która to siedziba może być zlokalizowana na drugim końcu Polski.

Ja sam, startując z Warszawy, odwiedzę w tym roku dwukrotnie Dolny Śląsk, przynajmniej raz Poznań i raz Gdańsk. Do tego oczywiście dochodzi kilka walnych w Warszawie. W takim wypadku na uczestnictwo w walnym zgromadzeniu trzeba poświęcić cały dzień, a jeżeli mielibyśmy jechać z Przemyśla do Szczecina to nawet jednego dnia może być mało.

A więc posiadając 20 spółek w portfelu i chcąc uczestniczyć w każdym walnym to doliczając również nadzwyczajne WZ może okazać się, że zużyjemy na to cały urlop w pracy. Z tej perspektywy brak uczestnictwa w walnych zgromadzeniach jest w pełni zrozumiały.

Brak wpływu na przebieg

Jesteśmy inwestorami indywidualnymi, a oznacza to, że najczęściej posiadamy relatywnie niewielkie pakiety akcji. Może to być kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy złotych, być może nasz pakiet przekracza milion. W każdym razie rzadko jest to sytuacja, kiedy naszymi głosami możemy przeforsować jakąś uchwałę lub ją zablokować. 

poniedziałek, 6 maja 2024

Sprzedałem Euro-Tax - Be first, be smarter or cheat

Po zaledwie pięciu miesiącach posiadania w portfelu, sprzedałem akcje spółki Euro-Tax. Na historycznych wynikach i wskaźnikach spółka wydaje się atrakcyjna, ale obawiam się tego, co przynoszą i co mogą przynieść najnowsze dane. W dzisiejszym tekście pokażę, dlaczego staram się być szybszy niż inni i na czym polega strategia "na zająca".

Euro-Tax jest spółką pomagającą uzyskać zwrot zasiłków i nadpłaconych podatków pracownikom, którzy wykonywali pracę za granicą. Prowadzi swoją działalność w Polsce, Bułgarii i Rumunii i operuje na prowizji za skuteczne odzyskanie dla klienta podatków i zasiłków.

Dzięki temu, że działalność spółki sprowadza się de facto do złożenia za klienta deklaracji, który to proces można zautomatyzować, osiągana przez spółkę rentowność jest całkiem wysoka.

Akcje kupowałem pod koniec listopada 2023 i spółka spodobała mi się z kilku powodów. Po pierwsze, bardzo dobrze generowała gotówkę. Nawet dzisiaj, przy kapitalizacji na poziomie 24 milionów, spółka posiada 14 milionów w gotówce. To z pewnością o czymś świadczy.

Po drugie, spółka wypłaca co roku niemal 100% zysku w formie dywidendy. Skoro odpowiednia poduszka finansowa jest już zbudowana, nie ma co zatrzymywać środków w spółce. Patrząc w przeszłość widzimy, że stopa dywidendy w okolicach 10% to w zasadzie reguła w wypadku tego waloru.

Po trzecie, spółka charakteryzuje się całkiem przyzwoitym wzrostem. Rośnie w tempie ok. 20% rocznie (zarówno na przychodach, jak i na zysku netto), a jej bieżąca wycena wskaźnikiem cena/zysk wynosi obecnie 8. I to z uwzględnieniem faktu, że w Q4 2023 zostały poniesione jednorazowe koszty w postaci zaległych składek na ZUS, które obniżyły wynik o ok. 700 tys. zł.

Można więc powiedzieć, że jest to spółka idealna. Generuje gotówkę, płaci dywidendę, rośnie i jest w miarę tanio wyceniana. I z tych właśnie względów zdecydowałem się nabyć akcje pod koniec 2023 roku. Dlaczego je zatem w ostatnich dniach sprzedałem?

Zdecydowałem się na ten ruch w oparciu o kilka czynników. Pierwszym i najważniejszym z nich jest spodziewane przeze mnie wyhamowanie dynamiki wzrostu. Euro-Tax jest jedną z tych spółek, dla których prowadzę tabelki. Tabelki, w których odnotowuję publikowane co miesiąc przez spółkę dane o sprzedaży, czyli o ilości pozyskanych klientów. 

O tym, dlaczego jest to tak ważne, pisałem w jednym z niedawnych tekstów:

Przeczytaj: Ile tabelek sporządzasz dla swoich spółek?

Moja tabelka dla spółki Euro-Tax wygląda następująco:

Jak widzicie publikowane dane można przekształcać w wiele postaci. Kluczowe agregaty znajdują się po prawej stronie, gdzie widzimy kategorie takie jak podatki łącznie, zasiłki łącznie, łączną dynamikę r/r oraz kroczącą średnią 12-miesięczną.

I to dane z ostatnich trzech miesięcy, czyli z początku 2024 roku martwią mnie najbardziej. Widzimy wyraźnie, że dynamiki pozyskiwania nowych klientów słabną, albo są wręcz ujemne. Kroczące 12-miesięczne średnie jeszcze rosną, ale jest to zasługa raczej pierwszej połowy 2023 roku, która była ewidentnie wzrostowa, co widać po zielonym kolorze. To wówczas łączna dynamika pozyskiwania umów na zwrot podatków dobijała do 15%, a na zwrot zasiłków nawet do 20%.

środa, 17 kwietnia 2024

Czym jest profil spółki i co oznacza jego zmiana

Profil spółki jest bardzo ważny z punktu widzenia naszego pomysłu na inwestycję. To, czy jest to walor defensywny, wzrostowy czy cykliczny sprawia, że decydujemy się nabyć akcje lub nie, niezależnie od wyników spółki. A zmiana profilu (lub nasza zmiana oceny tego profilu) może być elementem determinującym decyzję o sprzedaży akcji.

Najbardziej klasyczne rozróżnienie dzieli spółki na value i growth. W wypadku tych pierwszych spodziewamy się dojrzałego biznesu, często dzielącego się zyskami w postaci dywidendy i koncentrujemy się na nabyciu akcji możliwie jak najtaniej. W wypadku spółek growth nie oczekujemy wyników tu i teraz, wiemy, że musimy na nie poczekać, a celem inwestora jest nabycie spółek o możliwie największym potencjale zysku.


Oczywiście istnieje wiele różnych typów spółek. Podział na sześć rodzajów wprowadził Peter Lynch. Wyróżnił on, slow growers, stalwarts, cyclicals, fast growers, turnarounds i asset plays. Jakiś czas temu Tomasz Publicewicz z Biznesradaru poświęcił im kilka ciekawych wydań newslettera.

W dzisiejszym tekście nie chcę skupiać się na podręcznikowych typologiach. Chcę pokazać jak ja sam patrzę na profil spółki, jak na tej podstawie lokuję spółkę w portfelu oraz dlaczego czasem pozbywam się spółki właśnie z powodu zmiany jej profilu.

Unikanie spółek niespodzianek


Przez miano niespodzianki rozumiem tu spółkę, która przez lata ponosi nakłady na stworzenie jakiegoś produktu lub usługi, a o tym, czy produkt ten stanie się komercyjnym sukcesem dowiemy się dopiero w przyszłości.

Idealnym tego przykładem jest branża producentów gier. Spółka przez kilka lat tworzy grę, ponosi nakłady na jej wydanie, a dopiero w momencie premiery jako inwestorzy dowiadujemy się, czy rezultaty tych działań są pozytywne. Jeżeli gra okaże się sukcesem, spółka pokrywa koszty, generuje zysk i ogólnie wszyscy są zadowoleni. Jeżeli jednak gra okazuje się klapą, konieczne jest utworzenie odpisów oraz, co ważniejsze, pozyskanie finansowania na dalsze funkcjonowanie.

czwartek, 21 marca 2024

Przekuwanie intuicji w pomysły inwestycyjne

Mówi się, że w inwestowaniu podstawą jest plan i strategia. To prawda, ale w moim inwestowaniu bardzo dużą rolę odgrywa intuicja. Dzisiaj pokażę, jak przekuwam przeczucia w konkretne i przemyślane decyzje inwestycyjne.

Tematyka, którą dzisiaj poruszę jest bardzo subiektywna. Każdy posiada nieco inne doświadczenie, przemyślenia i preferencje inwestycyjne, więc intuicja osoby początkującej z pewnością będzie się charakteryzowała inną skutecznością niż intuicja doświadczonego inwestora.

Niezależnie jednak od naszego punktu startowego, dobry warsztat może pozwolić na wyciągnięcie dodatkowej wartości z pomysłów, na które wpadamy niejako przypadkowo.

Jak pewnie wyczytaliście w moich ostatnich artykułach, wiele decyzji inwestycyjnych jest u mnie podyktowanych intuicją. A konkretnie rozpoczyna się od intuicji lub przeczucia, które następnie przechodzą przez fazę analityczną i kończą się podjęciem decyzji inwestycyjnej. Lub kończą się niczym.

Faza I - intuicja

Każdy z nas bazuje na innych doświadczeniach, innym bagażu, który niesie przez życie i innej wiedzy wyniesionej z aktywności zawodowej lub poprzednich transakcji. Mamy również inne preferencje w zakresie ryzyka, budowy portfela czy branż, które chcemy dorzucać do naszego portfela.

Lubimy podążać za kierunkami, w których w przeszłości odnosiliśmy sukcesy. Jeżeli dobrze nam szło w analizie spółek deweloperskich, naturalnym jest, że częściej przyglądamy się deweloperom. Inni preferują biotechnologię, jeszcze inni spółki informatyczne. I w tym właśnie obszarze kształci się i trenuje nasza intuicja, aby z czasem stawać się coraz lepszą.

W tym momencie warto zaznaczyć, że mianem intuicji można określać szerzej wszystkie pomysły inwestycyjne. Coś, co pcha nas do konkretnej spółki lub przeciwnie, sugeruje nam, że kurs danej spółki będzie spadał.

Po pierwsze, intuicja w wypadku kupowania spółek, których nie mamy jeszcze w portfelu i ich nie znamy. W tym wypadku intuicja działa najsłabiej, gdyż nie znamy biznesu i nie mamy jeszcze wielu punktów odniesienia. Może nam się wydawać, że dana spółka lub branża jest ciekawa i ma przed sobą dobre perspektywy, ale z doświadczenia wiem, że tego rodzaju intuicja u mnie myli się najczęściej.

czwartek, 7 marca 2024

Blaski i cienie inwestowania na New Connect

Przez wiele lat omijałem rynek New Connect szerokim łukiem. Wychodziłem z założenia, że proporcja spółek nieciekawych do ciekawych jest na tyle nieatrakcyjna, że nie warto tracić czasu na odsiewanie tych interesujących walorów. Od pewnego czasu myślę nieco inaczej i postanowiłem dzisiaj napisać zarówno o blaskach, jak i o cieniach tego rynku.

Rynek New Connect gromadzi ok. 360 spółek, a więc całkiem dużo. Nic więc dziwnego, że dla wielu inwestorów decyzja o rozszerzeniu swojego zainteresowania na rynek NC jest kluczowa, gdyż tym samym dokładamy sobie drugie razy tyle roboty w poszukiwaniu interesujących walorów. I to niezależnie od tego, czy preferujemy analizę techniczną, czy może analizę fundamentalną, choć oczywiście w tym ostatnim wypadku pracy nad poszczególną spółką wykonuje się dużo więcej.

Ja sam przez długi czas ignorowałem ten rynek właśnie z powodu nakładów czasowych, które trzeba by było ponieść, żeby przegrzebywać się tam przez spółki. Zwyczajnie uznałem, że nie warto. A wybuchające regularnie aferki z zawieszeniem notowań, dziwnymi wybiciami kursu, brakami raportów okresowych tylko potęgowały (i potęgują nadal) wrażenie, że rynek NC jest siedliskiem zła, chaosu i ogólnie pułapką na inwestorów.


Ale z drugiej strony musimy przyznać, że wiele spółek, które znamy dzisiaj jako skuteczne, zyskowne i renomowane biznesy, również zaczynało na "małej giełdzie". A więc są tam również przyzwoicie prowadzone spółki, którymi być może warto zainteresować się na wcześniejszym etapie. Wiąże się to oczywiście z większymi ryzykami, ale i sama nagroda jest proporcjonalnie większa.

Dlaczego ja sam zainteresowałem się rynkiem New Connect


Poszukiwanie zdrowych, obiecujących spółek na wcześniejszym etapie rozwoju było głównym powodem, dla którego zdecydowałem się wejść na ten rynek. Mówiąc wprost, uznałem że warto jest przegrzebać się przez różne nieciekawe walory, żeby wyłapać te ciekawe.

Oczywiście rynek NC ma swoją specyfikę. Wiele spółek znajduje się tam na dużo wcześniejszym etapie rozwoju, więc nie znajdziemy tam najpewniej lidera rynku w jakiejś kategorii lub dywidendowego arystokraty. Ale jeżeli spółka posiada dobry produkt, zdrowy bilans i odpowiednio wysokie tempo wzrostu, może przynieść nam zyski idące w setki procent na przestrzeni kilku lat.

Z tym wcześniejszym etapem rozwoju idą kompromisy, na które musimy się zgodzić. Jeżeli preferujemy spółki o bardzo bezpiecznym bilansie, z pewnością znajdziemy ich tu mniej. A więc ja sam nie rezygnuję z zasady, że inwestuję przede wszystkim w "producentów gotówki", ale nie są to już spółki, które śpią na gotówce. Najczęściej w bilansach jest widoczny również wyższy poziom zadłużenia niż bym to preferował w spółkach z głównego rynku. Ma to oczywiście związek z wcześniejszym etapem rozwoju, na jakim się owe spółki znajdują.

wtorek, 27 lutego 2024

Ryzykowny ruch - sprzedałem Ambrę z portfela

W ostatnich dniach pozbyłem się z mojego portfela akcji Ambry. Wykonałem ruch, którego zupełnie nie planowałem i którego konsekwencji, przyznam szczerze, trochę się obawiam.

Ambra jest tym rodzajem spółki, który nie ekscytuje inwestorów. Brak szybkich omówień wyników, brak ognia na Twitterze, zupełny brak ekscytacji. Kiedy szukałem opinii innych inwestorów na temat opublikowanego w połowie zeszłego tygodnia raportu półrocznego, nie znalazłem tego wiele.

Mam wrażenie, że na Ambrze wszyscy inwestorzy realizują scenariusz amerykańskiej spółki dywidendowej. Tak długo, jak Ambra wypłaca regularną i rosnącą dywidendę, inwestorzy nie podejmują żadnych decyzji inwestycyjnych. Być może jedyną i najważniejszą informacją, na którą czeka rynek, jest jesienne ogłoszenie wysokości dywidendy. Czy będzie ona wyższa niż rok wcześniej i o ile.

Podobnie do przypadku Ambry podchodziłem w moim portfelu. Stabilna nudna spółka, która wypłaca rosnącą dywidendę, ale której kurs znajduje się oprócz tego w wieloletnim trendzie wzrostowym. Taki walor do zaglądania raz w roku, czy wszystko dobrze się dzieje.

I tak też było ostatnio. Kiedy w zeszły czwartek przed sesją ukazał się raport półroczny (Ambra ma przesunięty rok obrachunkowy), nawet nie pamiętam, czy do niego zajrzałem. Moją uwagę przykuła jednak wideokonferencja z udziałem zarządu, która była transmitowana na YouTube Strefy Inwestorów. Dorzuciłem ją do mojej playlisty i jadąc w piątek samochodem, odtworzyłem do posłuchania (tak konsumuję zdecydowaną większość finansowego YT, którego można przyswajać bez konieczności patrzenia na ekran). I po przesłuchaniu części już wiedziałem, że spółka w trybie pilnym trafia na mój warsztat.

Nie byłem weteranem wśród akcjonariuszy spółki. Akcje kupiłem w lipcu 2021 i na całej transakcji zarobiłem z dywidendami 57%. A więc jak na inwestycję trwającą 2,5 roku, całkiem przyjemnie.

W dzisiejszym tekście nie będę robił zaawansowanej analizy waloru. Zwrócę jedynie uwagę na aspekty, które stały się dla mnie kluczowe w procesie podejmowania decyzji.

Główne czynniki stojące za sprzedażą akcji

Ambra, z racji specyfiki prowadzonego biznesu, realizuje zdecydowaną większość wyniku w swoim drugim kwartale (kalendarzowe Q4), przez co raport półroczny jest najważniejszą lekturą dla inwestorów. Kolejnym kwartałem pod względem generowanego zysku jest kalendarzowy Q3. Opierając się na proporcjach, jakie można było zaobserwować w poprzednim roku obrotowym, wyniki pierwszego półrocza obrotowego (a konkretnie zysk ze sprzedaży) odpowiadały za ponad 80% wyniku rocznego. A więc dane, które poznaliśmy w zeszłym tygodniu są najważniejsze z punktu widzenia analizy wyniku spółki.

czwartek, 22 lutego 2024

Ile tabelek sporządzasz dla swoich spółek?

Analiza spółek to nie tylko sprawozdania finansowe, ale szereg danych operacyjnych. Cześć z nich znajduje się w sprawozdaniu finansowym, ale niektóre są publikowane odrębnie lub nawet pochodzą spoza spółki. Dzisiaj pokażę, jak ja posiłkuję się takimi dodatkowymi zestawieniami.

Pomysł na dzisiejszy tekst pojawił się, gdy opublikowałem na socialach tabelę, którą przygotowałem dla jednej ze spółek. Nie opisałem kolumn, ale i tak zaskoczyła mnie reakcja części użytkowników, którzy stwierdzili, że jeżeli znają spółkę i mają zaufanie do zarządu to nie potrzebują skomplikowanych narzędzi do analizy poszczególnych komponentów biznesu.

Dlatego w dzisiejszym tekście zaprezentuje kilka przykładów, które pomagają mi oceniać kondycję poszczególnych walorów. 



Jak powszechnie wiadomo, podstawowym źródłem danych o spółkach są ich raporty okresowe. To tam znajdziemy najważniejsze informacje o poszczególnych elementach biznesu i teoretycznie te informacje powinny wystarczyć nam do kompletnej analizy.


Jednak dane widoczne w raportach zawierają w zasadzie tylko wycinek z szerokiego obrazka. Są to dane za ostatni kwartał oraz analogiczny kwartał rok temu, będący punktem odniesienia. Nie mamy szerszego spojrzenia na to, jak dane układają się w czasie, a w wypadku wielu biznesów jest to bardzo ważne. 

Dodatkowo w przypadku raportów półrocznych oraz raportów rocznych widzimy dane zbiorcze za cały rok, bez rozbicia na poszczególne kwartały. A więc aby uzyskać informację, jakie wyniki spółka osiągnęła np. w 4 kwartale 2023, musimy odjąć od wyniku rocznego wyniki za poprzednie trzy kwartały roku obrotowego.


Dobrze sprawdzają się tu serwisy, które przetwarzają dane z raportów na czytelniejsze tabele lub wykresy. Powyżej przedstawiam fragment takiej tabeli dla iFirmy wygenerowany z BiznesRadaru. Zaprezentowane dane możemy zobaczyć w firmie graficznej, jak również możemy na nie nałożyć dynamiki roczne i kwartalne.

Dzięki takim narzędziom analiza danych zaprezentowanych w sprawozdaniach finansowych jest zdecydowanie łatwiejsza.

czwartek, 15 lutego 2024

Pierwsza strata od dawna - sprzedałem Woodpeckera

Rozstałem się ostatnio z akcjami Woodpeckera, mimo wcześniejszy zapowiedzi, że trzymam, a nawet uśredniam. Ostatnio serwowałem Wam raczej case study moich sukcesów, więc tym razem podzielę się omówieniem straty. Nie porażki, a straty, bo tak właśnie traktuję ten rezultat.

Z perspektywy czasu pewne rzeczy wyglądają inaczej, dlatego chcę przemyślenia spisać na gorąco, póki jeszcze rynek nie miał możliwości zweryfikować mojej decyzji, a pamięć się zatrzeć.

Wpis podzielę na dwie części. W pierwszej z nich omówię przebieg i wynik mojej inwestycji w te akcje, a w drugiej opowiem o powodach takiej, a nie innej decyzji

Akcje kupiłem po raz pierwszy w połowie 2022 roku. Zakup rozbity był na kilka transz, dzięki czemu udało się złapać całkiem przyjemną cenę zakupu na poziomie 17,36 zł. Pozycja, jak widać na wykresie, pięknie sobie z czasem rosła, osiągając w maksimum cenę 36 zł, co dawało 100% zysku na pozycji.

Jednak w drugiej połowie roku notowania zaczęły spadać. Na początku nie budziło to moich wielkich obaw, gdyż spółki, które mocniej wzrosły mają prawo zrobić później głębszą korektę. Ale kiedy spadki zaczęły przybierać na sile, inwestorzy zaczęli silniej przeceniać walor.

Za spadającą ceną stało pogorszenie publikowanych przez spółkę wskaźników, a konkretnie MRR. Niższe dynamiki w okresie wakacyjnym są czymś zrozumiałym biorąc pod uwagę klientów spółki, ale kiedy we wrześniu, październiku i listopadzie sytuacja nie uległa poprawie, pojawił się pierwszy punkt decyzyjny - co z tym fantem zrobić, jak się do niego odnieść.

Pierwszą decyzją, jaką podjąłem było powiększenie mojej pozycji. W tym wypadku dokonałem uśrednienia w miarę spadków wartości pozycji, ale per saldo moja cena nabycia wzrosła, bo powiększenie odbywało się po wyższym kursie.

Powody decyzji opisałem w poniższym tekście:

Przeczytaj: Moje najlepsze inwestycje zrobiłem gdy...

Główne założenie było takie, że być może spowolnienie na rynku IT i ogólnie pośród klientów spółek z sektora IT spowalnia nieco odbudowę MRR po wakacjach. Zarząd jednocześnie zapowiedział szereg nowych produktów, które powinny dołożyć się do wyniku w Q4 2023. 

W tekście powyżej zapowiedziałem również mój plan na tę spółkę, czyli zaczekanie do wyników za Q4 2023 i Q1 2024, żeby zobaczyć, czy przychody się odbudowują oraz czy nowe produkty łapią trakcję.

Drugi moment decyzyjny wypadł u mnie po raporcie za Q3 2023, który okazał się dla rynku dużym zaskoczeniem. Przychody dalej charakteryzowały się słabnącą dynamiką, a istotnie wzrosły koszty, przede wszystkim usług obcych.

Zarząd uzasadnił to koniecznością intensyfikacji prac nad nowymi produktami, w obliczu wyzwań rynkowych. Chodzi tu z jednej strony o reakcję na całą "rewolucję AI", a z drugiej o zbudowanie podwalin pod kolejne strumienie przychodów na przyszłość. Zarząd słusznie stwierdził, że zamiast koncentrować się na zysku "tu i teraz" trzeba patrzeć na biznes rozwojowo i inwestować, kiedy sytuacja tego wymaga.

środa, 31 stycznia 2024

Jak często zaglądać do portfela inwestycyjnego?

Monitorowanie stanu portfela jest jednym z zadań inwestora. Ale w praktyce jak zwykle nie ma jednoznacznej odpowiedzi, jak często to robić i dokładnie w jaki sposób. Dzisiaj postaram się nieco bliżej przyjrzeć temu zagadnieniu.

Każdy inwestor posiada portfel inwestycyjny. Posiadają go również osoby, które nie zawsze myślą o sobie, jak o inwestorach, czyli chociażby oszczędzający w TFI. Ale nimi dzisiaj nie będziemy się zajmować.

Częstotliwość zaglądania do naszego portfela w dużej mierze zależy od przyjętej strategii inwestycyjnej. Inwestorzy funkcjonujący w horyzoncie krótkoterminowym (traderzy, spekulanci) zawierają dużą liczbę transakcji i są o wiele mniej zależni od długoterminowych trendów hossy i bessy. W tym kontekście, przynajmniej w założeniu, ich krzywa kapitału powinna nie być zależna od wykresu indeksu. I z tego też względu analizowanie jej przebiegu może dawać istotne wskazówki co do tego, czy nasze działania na rynku pozwalają uzyskiwać rezultaty lepsze od szerokiego rynku. 

Sprawa wygląda jednak inaczej, jeżeli jesteśmy inwestorem długoterminowym. Na potrzeby dzisiejszego tekstu zrobię podział pomiędzy dwa typy inwestorów: pasywnego i aktywnego.

Inwestor pasywny powinien moim zdaniem zaglądać do portfela rzadko. Optymalnie będzie raz na kwartał, a maksymalnie raz w miesiącu. Wynika to z samej istoty podejścia pasywnego. Jeżeli decydujemy się na zastosowanie strategii 60/40, czyli 60% w akcjach i 40% w obligacjach, wybieramy jeden z popularniejszych portfeli pasywnych, posiadający historię sięgającą wielu dekad.

I to właśnie w oparciu o tę wieloletnią historię zakładamy, że mieszanka akcji i obligacji będzie dla nas dobrym rozwiązaniem. Decydując się na taki portfel wiemy, że przy posiadanych instrumentach powinniśmy grzebać jak najmniej. A z tego względu częste obserwowanie zmian składu portfela (i jego poszczególnych komponentów) może rodzić niepotrzebne emocje. Z jednej strony radość, jeżeli portfel mocno rośnie, z drugiej niepokój, jeżeli wartość naszych instrumentów spada.

A takie właśnie emocje prowadzą do decyzji inwestycyjnych. Decyzji, których mieliśmy nie podejmować decydując się uprzednio na inwestowanie pasywne. Widząc, że nasze oszczędności topnieją w czasie rynkowych spadków (co jest zupełnie normalne i zakładane na bazie historycznych danych) możemy próbować przeskoczyć na inne, rosnące akurat aktywa. Mogą to być REITy, surowce lub cokolwiek innego. Jeżeli rynek później odbije, nie będziemy już uczestniczyli we wzrostach. 

Dlatego w inwestowaniu pasywnym lepiej jest trzymać się założonej na początku strategii i pozwolić rynkowi robić swoje. Ale co przy inwestowaniu aktywnym?

Monitoring portfela w inwestowaniu aktywnym

Przez inwestowanie aktywne rozumiem w tym wypadku samodzielny dobór spółek do portfela w oparciu o kryteria techniczne i/lub fundamentalne, ale nastawiony na długoterminowe posiadanie akcji. Długoterminowe, czyli od kilku kwartałów w górę.

Wielu zwolenników analizy fundamentalnej przychyli się tu z pewnością do poglądu, że analizę należy przeprowadzać tylko wtedy, kiedy spółka opublikuje jakieś istotne dane. Czyli nie mówimy już o ocenie portfela, jako całości, ale o ocenie kondycji poszczególnych spółek. Co więcej, moment oceny rozjeżdża się w czasie, gdyż terminy publikacji raportów okresowych pokrywają się jedynie z grubsza. Są walory, które publikują dane szybko, a są takie, które czekają do ostatniego możliwego terminu.

czwartek, 25 stycznia 2024

Dlaczego sprzedałem akcje XTPL - case study

Na początku tygodnia sprzedałem wszystkie posiadane akcje spółki XTPL. W dzisiejszym tekście napiszę, dlaczego podjąłem taką decyzję i co sądzę aktualnie o spółce.

Decyzja o sprzedaży zapadła dość spontanicznie. Robiłem w piątek coś zupełnie innego, myśli na chwilę odpłynęły w tematy giełdowe i doszedłem do wniosku, że w sumie nie chcę mieć już tej spółki w portfelu. Ot tak. 

Oczywiście nie kieruję się w moim inwestowaniu przede wszystkim tego rodzaju impulsami, ale nie ukrywam, że odgrywają one u mnie pewną rolę. Każda decyzja poparta jest bardziej lub mniej wnikliwą analizą, ale nie zawsze jest tak, że każda decyzja powstaje po wielu godzinach ślęczenia nad walorem. Czasem jest to właśnie efekt jakiejś myśli, która pojawi się w pewnym momencie, a późniejsza analiza tylko potwierdza (lub nie) moje odczucia wobec spółki.


Sprzedałem dwa posiadane pakiety akcji. Na pierwszym zrealizowałem zysk w wysokości ok. 110%, podczas gdy na drugim o połowę mniejszy, wynoszący ok. 55%. Pozycja nie była największą w moim portfelu, ale i tak przyjemnie dołożyła się do stopy zwrotu.


Zanim zacznę omawiać czynniki, które sprawiły, że sprzedałem akcje, poświęcę trochę miejsca powodom, dla których je kupiłem pod koniec 2022 roku. Myślę, że tego rodzaju analiza może być ciekawym case study dla czytelników.

Dlaczego kupiłem akcje XTPL w 2022 roku


Patrząc na wykres spółki z 2022 roku musimy powiedzieć wprost, że nie wyglądał on szczególnie zachęcająco. Spółka trwała w dużym trendzie spadkowym, który rozpoczął się jeszcze w 2019 roku. A więc z perspektywy szerokiego obrazka walor nie wyglądał jakoś szczególnie interesująco.


Ale zwracając uwagę na przebieg notowań w samym 2022 roku widzimy coś na kształt formacji odwrócenia trendu, która wyglądała, jakby ostateczne dołki zostały już uformowane, a kurs miał ochotę wyjść nieco wyżej. Pomagała w tym z pewnością bardzo wyraźna linia technicznego oporu, którą widzicie na wykresie powyżej.

niedziela, 14 stycznia 2024

Cennikowa rewolucja w Saxo Bank

W dniu dzisiejszym zaczyna obowiązywać nowy cennik prowizji w Saxo Banku. Zmiany są na tyle duże, że zdecydowanie warto przyjrzeć im się bliżej. Od teraz rachunek w Saxo Bank stanie się dla wielu osób podstawowym rachunkiem maklerskim, również do handlowania na GPW.

Z usług Saxo Banku korzystam od prawie dwóch lat. Kiedy w 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę uznałem, że to najwyższy czas, aby zdywersyfikować swoje oszczędności i część z nich wyekspediować za granicę. Był to również moment, w którym rozpocząłem inwestowanie poza GPW.

W ostatnich latach inwestowanie globalne zyskiwało na popularności. "Pomagały" w tym głównie niskie stopy zwrotu, jakie osiągały indeksy z warszawskiego rynku, zachowując się przez ostatnie kilkanaście lat zdecydowanie słabiej niż indeksy zachodnie, z USA na czele. 

Jednak impulsem dla mnie okazał się dopiero wybuch konfliktu zbrojnego przy naszej wschodniej granicy. Uświadomiłem sobie, że cały swój majątek trzymam nie tylko w złotym, ale również w naszym kraju. Pojawiła się więc potrzeba dywersyfikacji geograficznej, aby w nagłej sytuacji nie być jednym z dziesiątek tysięcy inwestorów próbujących wypłacić środki od polskich brokerów.

I to właśnie przekonało mnie, aby poszukać brokera zagranicznego, podlegającego pod zagraniczny nadzór finansowy i przechowującego środki klientów w systemie finansowym jednego z państw Europy Zachodniej. Mój wybór padł na Saxo Bank i z tego wyboru jestem niezmiennie zadowolony. Dlatego tym bardziej cieszy mnie fakt, że wchodzi w życie nowa oferta cennikowa, która sprawi, że atrakcyjność Saxo Banku zdecydowanie rośnie.

czwartek, 4 stycznia 2024

Trzy rzeczy, których nauczył mnie 2023 rok

Miniony rok z pewnością można zaliczyć do udanych. Warto więc podsumować to, co się wydarzyło i wyciągnąć z tego jakieś lekcje na przyszłość. Dlatego w dzisiejszym tekście podzielę się trzema rzeczami, których ostatni rok mnie nauczył.

Wiadomo już, że stopy zwrotu z głównych giełdowych indeksów były bardzo dobre. Patrząc przez pryzmat notowań można powiedzieć, że mamy podręcznikową hossę. Indeksy rosły w zasadzie przez cały rok, doświadczyliśmy dwóch korekt, które jednak nie poddały w wątpliwość ogólnego kierunku, w którym podąża rynek. Można więc powiedzieć, że wszystko potoczyło się niemal idealnie.

Co więcej, głośne mówienie o hossie pojawiło się dopiero w czwartym kwartale. W końcu to dopiero teraz indeksy zaczęły ustanawiać historyczne maksima i dopiero teraz mówi się o napływach do akcyjnych funduszy inwestycyjnych. 

Inwestorzy obecni na warszawskiej giełdzie od ponad dekady z nieufnością patrzą na obecną sytuację. W końcu przez ostatnie lata co na rynku pojawiły się powody do większej radości to szybko one gasły pod ciężarem jakiegoś krachu, brexitu, wojny czy innej pandemii. W związku z powyższym wielu z nas cieszy się z osiągniętych wyników, ale nie do końca ufa w tezę o hossie, która może jeszcze potrwać. 

W moim portfelu był to również fenomenalny rok. Świadczyć o tym może powyższy wykres wygenerowany z serwisu Myfund (link partnerski, oferuje 20% zniżki na pierwszą rejestrację), w którym od lat prowadzę i analizuję swoje inwestycje.

Na wykresie widać obsunięcie kapitału mojego portfela na przestrzeni roku. I jak widzimy, rok 2023 to było jedno wielkie ATH. Zaledwie dwukrotnie obsunięcie spadło poniżej 5%, przy czym nigdy nie przekroczyło 6%. Dni, w których ustanowione zostały nowe maksima w zasadzie nie liczę, gdyż stanowią one pewnie 1/3 roku. Nawet listopad, czyli miesiąc w którym w pośpiechu likwidowałem moją pozycję na iFirmie, największej wówczas spółce w portfelu, udało się zamknąć na plusie.

Tak więc pod względem wyników, rok nie był wymagający. Ale najważniejsze, że udało się wykorzystać ten czas rozwojowo i nauczyć się kilku nowych rzeczy. A w dzisiejszym tekście podzielę się trzema wnioskami, które sobie niedawno wynotowałem.

Na lata tłuste pracuje się w latach chudych

W 2022 roku stopa zwrotu z portfela wyniosła u mnie -14,6%. W tym czasie WIG stracił 17%, ale sWig80TR, do którego się benchmarkuję stracił tylko 9%. Jednak tym, co przesądziło o wadze 2022 roku były decyzje, które wówczas podjąłem.

A decyzjami w obszarze polskiej giełdy (abstrahując od decyzji podjętych w obszarze dywersyfikacji na rynki zagraniczne) było utrzymanie pełnego zaangażowania w akcje. W obliczu bessy, pesymizmu, obaw o inflację, stopy procentowe, losy wojny i polskiej gospodarki, postanowiłem utrzymać swój stan posiadania, czyli niemal 100% środków w akcjach.

W 2022 roku minima bessy wypadły w październiku. Najniższe poziomy indeks Wig20 zanotował 3 października (1344pkt), a następnie poprawił je tylko raz, 13 października (1337 pkt). I właśnie po tej pierwszej sesji, która okazała się być ścisłymi okolicami dołka, opublikowałem poniższy wpis:

Przeczytaj: Tak wygląda gorąca faza bessy - jakie decyzje podejmiesz?

W końcowej części artykułu stwierdziłem, że moim zdaniem nasz rynek stanowił wówczas okazję inwestycyjną i że utrzymuję moje zaangażowanie w akcje. I to właśnie ta decyzja, będąca odzwierciedleniem tego, co robiłem przez cały 2022 rok przełożyła się tak mocno na wynik roku 2023, który w moim portfelu wyniósł ponad 60%.