poniedziałek, 16 grudnia 2024

Jak uzdrowić rynek New Connect?

Dużo się ostatnio mówi o polskim rynku. Z jednej strony mamy publikację nowej strategii Giełdy Papierów Wartościowych, z drugiej publikację wyników tegorocznego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów. Jakich zmian potrzebuje rynek New Connect?

W minionym tygodniu opublikowana została nowa strategia GPW na lata 2025-2027. Całość jest raczej ogólnikowa i zamiast sformułowań "co zrobimy" stworzona została w tonie "do czego będziemy dążyć", czyli więcej okrągłych zdań, a mniej konkretów. Nawet nazwa "Strategiczne kierunki rozwoju GPW" sugeruje już nieco zawartość dokumentu.

Ale nie na samej strategii chciałbym się tu skupić, ale na jej części dotyczącej rynku New Connect, o którym od lat wiadomo, że nie wygląda tak, jak chcielibyśmy, żeby wyglądał. Konkretów o rynku NC znajdziemy niewiele, ale jest mowa o rewitalizacji rynku New Connect oraz o rozszerzeniu Programu Wsparcia Pokrycia Analitycznego o spółki z tego rynku. Można więc mieć oczekiwania, że jakieś działania w stosunku do małego parkietu zostaną podjęte i niniejszy tekst jest głosem w dyskusji o tym rynku.

Podczas niedawnego Forum Finansów opublikowane zostały również wyniki Ogólnopolskiego Badania Inwestorów 2024 organizowanego corocznie przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Z odpowiedzi wynika, że rynek New Connect nadal cieszy się dość dużą popularnością, gdyż obecność na nim zadeklarowało 25% ankietowanych.

To duża wartość, ale nie powinna ona dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że jak wynika z danych GPW, udział inwestorów indywidualnych w obrotach na New Connect od lat utrzymuje się powyżej poziomu 80%.

Z racji niemal zupełnego braku inwestorów zagranicznych i instytucjonalnych na NC, to inwestorzy indywidualni są tu głównymi aktorami. Oprócz oczywiście samych spółek, dla których obecność inwestorów indywidualnych jest niezbędna do zaistnienia na tym rynku. Jednak powyższe dane pokazują (być może) dlaczego tak długo nikomu nie zależało na poważniejszym zajęciem się tym rynkiem. Bo to margines. Jednak z drugiej strony nie zapominajmy, że gdyby nie przejścia z New Connect, niemal zupełnie nie mielibyśmy debiutów na głównym parkiecie.

Najpierw diagnoza problemów

Zanim zaczniemy naprawiać rynek New Connect, wypada zdiagnozować jego główne problemy. A jest ich kilka, z czego niektóre są bardziej wyraźne, inne mniej. 

Niska płynność akcji

Jednym z głównych zarzutów kierowanych w kierunku rynku NC jest niska płynność akcji. Płytki karnet i niewielka liczba zleceń po obu stronach arkusza sprawiają, że zbudowanie pozycji jest trudne, a jej likwidacja, zwłaszcza po publikacji jakichś negatywnych danych, jest jeszcze trudniejsza.

Przykładem tego, jak trudną mamy sytuację jest powyższe zestawienie, które przygotowałem kilka tygodni temu. Widzimy wyraźnie, że ponad 80% spółek notowanych na New Connect ma średniosesyjne obroty na poziomie niższym niż 10 000 zł. A wiedząc z badania OBI, że średni portfel inwestora biorącego udział w ankiecie przekracza już poziom 100 tys. zł, łatwo wyliczyć, że częstą sytuacją jest brak możliwości zajęcia lub likwidacji pozycji w rozsądnym czasie (co dla każdego przypadku może oznaczać inny czas).

środa, 20 listopada 2024

Zmień myślenie o polskim rynku i zacznij zarabiać

Wyszedł mi bardzo clickbaitowy tytuł, ale chyba oddaje on dobrze to, co chcę  w dzisiejszym tekście napisać. Jest to pokłosie moich ostatnich przemyśleń na temat rynku i skutek analizy własnych posunięć na polskim parkiecie. Zupełnie bez związku z wczorajszą, spadkową sesją.

Polski rynek dostarcza nam nieustannych frustracji. Z jednej strony od 2007 roku nie mieliśmy porządnej hossy, będącej przysłowiowym przypływem, który podnosi wszystkie łodzie. Pewną namiastką były ostatnie dwa lata, ale zanim zaczęliśmy je doceniać, rynek zdążył zmienić kierunek na spadkowy. 

Z drugiej strony polską giełdą targają regularne turbulencje. A to brexit, a to pandemia, a to wojna, a to inne gwałtowne wydarzenia. Oczywiście uderzają one również w inne rynki, ale one korygują się z coraz wyższych poziomów, podczas gdy u nas oznacza to spadek na Wig20 poniżej 2000 punktów, a raz na jakiś czas powrót do Polski Piastów.

Świetnym tego przykładem jest poziom 2200 punktów na tym indeksie. Po raz pierwszy został on osiągnięty w roku 2000, czyli ponad 20 lat temu. Mimo tego dzisiaj, po całkiem niezłych dwóch latach, główny polski indeks wraca do tego poziomu jak zaczarowany. A patrząc na notowania, znaczne wycieczki na południe również nie należą do rzadkości. Taki obraz, delikatnie mówiąc, nie zachęca.

środa, 30 października 2024

Dokąd zmierza polski rynek akcji?

Ostatni szczyt na polskiej giełdzie wypadł ponad pięć miesięcy temu i wygląda na to, że weszliśmy w fazę trendu spadkowego. Postanowiłem rzucić okiem na sytuację i usystematyzować swoje spojrzenie na obecną sytuację rynkową, w czym pomóc ma niniejszy tekst.

Szczyt na indeksach WIG oraz Wig20 wypadł w dniu 20 maja, czyli już dość dawno temu. Nasz główny indeks spadł w tym okresie z poziomu 2600 punktów do okolic 2250 pkt. Już teraz bieżący rok mamy w stracie, a jeżeli rynek osunie się o kolejne 100 punktów można będzie powiedzieć, że znajdujemy się na tegorocznych minimach.


Zwraca również uwagę tendencja, która rysuje się na wykresie największych spółek. Jest to szereg coraz niższych wierzchołków i niższych dołków. Gdyby nie spadki z początku sierpnia, już teraz moglibyśmy mówić, że jesteśmy najniżej od stycznia.


Oczywiście Wig20 nie musi być miarodajny. Jednak spojrzenie na sWig80 również nie napawa optymizmem. Co prawda szczyt wypadł tu nie w maju, a w lipcu, ale od tego czasu notowania również spadają, choć może nie w tak szybkim tempie. Niemniej trwa to już na tyle długo, że coraz trudniej jest mówić o korekcie.


Pewnym problemem na polskim rynku jest to, że główne indeksy gromadzą 140 największych spółek, a na rynku podstawowym notowanych jest ponad 300 podmiotów. Przez fakt, że indeks WIG przeważony jest na największe spółki, walory te nie mają swoje oficjalnej reprezentacji. Jednak na ratunek przychodzi tu serwis Stooq.pl ze swoim indeksem PLWS, w którym zebrane są wszystkie papiery z rynku głównego (rynek podstawowy i rynek równoległy), każdy o takim samym udziale w indeksie.


Widzimy, że po dołku z 2022 roku (640 pkt) i szczycie z 2023 roku (840 pkt) znajdujemy się już w połowie drogi (740 pkt) do osiągnięcia dołka. Oczywiście nie wiemy, czy taki jest cel, ale tendencja jest bardzo wyraźna, a zaletą indeksu PLWS jest to, że podąża zazwyczaj w jednym kierunku bez licznych wahnięć i zbędnego szumu.

Warto jeszcze spojrzeć na indeks PLNC, czyli cenowy indeks spółek z rynku New Connect:


Jak widać, tu sytuacja pozostaje bez większych zmian od ponad trzech lat. Spadamy i znajdujemy się obecnie na poziomach bliskich panice covidowej, czyli na minimach z ostatniej dekady. 

czwartek, 17 października 2024

Nowa promocja w Saxo Banku

W trakcie tej gorącej październikowej jesieni Saxo Bank odpalił nie jedną, ale dwie promocje. Okienko jest wąskie, więc jeżeli rozważacie rozpoczęcie inwestowania globalnego i otwarcie rachunku u zagranicznego brokera, jest na to świetny moment.

Jak wiecie, jestem klientem Saxo Banku od 2022 roku, czyli od ponad dwóch lat. Była to moja reakcja na sytuację za naszą wschodnią granicą i chęć przesunięcia części środków do brokera oferującego nie tylko atrakcyjne warunki cenowe, ale również zagraniczną jurysdykcję prawną i podatkową.

Chodzi głównie o to, że gdyby nagle okazało się, że musimy (my lub nasi bliscy) nagle spakować walizkę i wyjechać na zachód, abyśmy mieli na tym zachodzie jakieś środki finansowe, które pozwolą na zabezpieczenie nowego startu. Posiadanie wszystkiego wycenionego w polskim złotym i w polskich instytucjach finansowych może być pod wieloma względami mało pożądane.


U mnie odpowiedzią na ten problem jest właśnie oferta Saxo Banku, który jest duńskim brokerem posiadającym status banku. Dzięki temu mamy gwarancję depozytów do równowartości 100 tys. euro. Ale co ważniejsze, mamy również świetną ofertę inwestycyjną z bezpośrednim dostępem do giełd całego świata.

Szczegółowo o tym, dlaczego ja sam zdecydowałem się na ofertę Saxo Banku oraz czego oczekuję od zagranicznego brokera możecie przeczytać w poniższym tekście:


Powodem powstania niniejszego tekstu są dwie promocje, które są aktualnie aktywne. 

Pierwsza promocja związana jest z wyborami w USA. Z tej okazji, nowi klienci którzy założą rachunek będą mogli do końca tego roku handlować bez prowizji akcjami 100 największych amerykańskich spółek. Szczegóły i zasady promocji znajdziecie w tym miejscu.


Druga promocja dedykowana jest czytelnikom bloga Humanista na giełdzie. Jeżeli do niedzieli 20 października otworzycie rachunek w Saxo Banku z wykorzystaniem mojego linku partnerskiego, otrzymacie 250 euro (lub ekwiwalent w walucie rachunku) środków na prowizje maklerskie, do wykorzystania na już znacznie szerszej palecie instrumentów.

Dlaczego warto rozważyć skorzystanie z tej promocji?


Bo być może od jakiegoś czasu planowaliście rozpoczęcie przygody z inwestowaniem zagranicznym i nie mieliście do tego dobrej okazji. Teraz ta okazja się trafia.

Bo promocja jest ograniczona czasowo, w przyszłym tygodniu takiej możliwości już nie będzie.

Bo można sobie bezkosztowo otworzyć portfel, niech to będzie nawet portfel ETFów, nie płacąc prowizji za nabycie instrumentów i otwarcie pozycji.

Bo Saxo Bank może stać się Waszym głównym rachunkiem, nie tylko na instrumenty zagraniczne, ale również na polską giełdę.

Szczegóły akcji promocyjnych znajdziecie w powyższych linkach. Pamiętajcie tylko, że aby skorzystać z promocji 250 EUR środków na prowizje, rachunek należy otworzyć przed 21 października. Wszystko oczywiście odbywa się online. 

poniedziałek, 14 października 2024

Giełda to nie tylko akcje - poznaj inne instrumenty

Na rynku giełdowym notowane są przede wszystkim akcje. Często zapominamy jednak, że nie są one ani najliczniejszym typem instrumentów ani nie są największą klasą aktywów pod względem kapitalizacji. Czym jeszcze warto się więc zainteresować?

Wpis dzisiejszy powstaje we współpracy z Giełdą Papierów Wartościowych, która w dniu 22 października 2024 roku organizuje Warsaw Structured Products & Derivatives Conference. Jest to całodniowa konferencja, która będzie realizowana w modelu hybrydowym (stacjonarnie + online) i będzie w całości poświęcona tematyce inwestowania w certyfikaty strukturyzowane i instrumenty pochodne. Jeżeli chcecie poszerzyć trochę horyzonty i poznać ciekawe narzędzia do inwestowania zarówno w dobrych, jak i w gorszych czasach, gorąco zachęcam do rejestracji.


Będąc aktywnym inwestorem myślimy przede wszystkim o akcjach. W końcu to one przyciągają nasz wzrok i pozwalają analizować rozmaite scenariusze inwestycyjne. Poza nimi są notowane oczywiście ETFy, które są ciekawą ewentualnością nie tylko dla inwestorów pasywnych, ale również bardziej aktywnych (ETFy short i lewarowane). Warto wspomnieć również o obligacjach, które same w sobie są wielkim rynkiem, ale nie skupiają szerszego wzroku inwestorów. Może dlatego, że rynek obligacji korporacyjnych jest mało urozmaicony (głównie emitują je deweloperzy i windykatorzy), a w obligacje skarbowe inwestujemy głównie funduszowo lub poza rynkiem (obligacje detaliczne).

Instrumentami, na które chcę zwrócić dzisiaj Waszą uwagę są certyfikaty strukturyzowane oraz instrumenty pochodne. Posiadają one kilka cech wspólnych oraz kilka różnic, które postaram się pokrótce omówić.

Cechy wspólne


Jedną z głównych cech wspólnych jest dźwignia finansowa. Oczywiście instrumenty różnią się między sobą zarówno konstrukcją dźwigni, jak i jej wysokością, ale zazwyczaj dźwignia jest obecna. Jeżeli instrumenty lewarowane traktujemy jako te o podwyższonym ryzyku to warto pamiętać, że faktyczną wysokością dźwigni sterujemy sami. Jeżeli dany instrument daje nam ekspozycję rynkową o wartości 10 000 zł, wymagając przy tym 1000 zł depozytu, rozsądną praktyką jest utrzymywanie gotówki na poziomie znacząco przewyższającym minimalny depozyt. Dla powyższego przykładu utrzymywanie rezerwy w kwocie 9000 zł sprawi, że efektywnie nie będziemy korzystali z lewara.

Innym podobieństwem jest możliwość inwestowania zarówno na wzrosty, jak i na spadki instrumentu bazowego. Z perspektywy inwestora jest to bardzo ważna zaleta, gdyż na giełdzie obserwujemy zarówno wzrosty, jak i spadki. I o ile chcemy posiadać akcje w czasie hossy o tyle w czasie bessy zazwyczaj siedzimy na gotówce i czekamy na lepsze czasy. Dzięki rozszerzeniu naszego arsenału o możliwość zarabiania na spadkach, cały czas na rynku możemy spędzać maksymalnie efektywnie. Powszechnie wiadomo, że akcje mogą rosnąć o tysiące procent, a spaść tylko o 100%, ale dzięki umiejętnemu zastosowaniu dźwigni finansowej, ograniczenie to nie musi być tylko problemem.

Trzecia wspólna cecha to posiadanie instrumentu bazowego. Wszystkie opisywane dzisiaj instrumenty nie poruszają się w pełni swobodnie w rytm gry popytu i podaży oraz nie reprezentują samodzielnie konkretnych aktywów czy majątku. Swoimi notowaniami odzwierciedlają zmianę ceny innych instrumentów, czy to akcji spółek, czy też indeksów, towarów lub pary walutowych. Dzięki zastosowaniu odpowiedniej konstrukcji i mnożników, jesteśmy w stanie inwestować w jeden instrument i dzięki temu zarabiać (lub tracić) na zmianie ceny innego instrumentu.

czwartek, 26 września 2024

Co można wyczytać ze sprawozdania finansowego

Analiza sprawozdań finansowych jest podstawą prowadzonej analizy fundamentalnej. Ale każdy analizę tę przeprowadza nieco inaczej oraz na innym etapie badania spółki. Jedni najpierw skupiają się na biznesie, a dopiero później na cyferkach, inni odwrotnie. Tym razem postanowiłem porównać się z innymi.

Jeżeli jakaś spółka przykuje moją uwagę na tyle, że chcę ją przeanalizować, moja analiza ma zazwyczaj kilka istotnych punktów, realizowanych jeden po drugim. Taki porządek pozwala mi z jednej strony niczego nie pominąć, a po drugie, poszukać pewnych znaków zapytania, zanim jeszcze przeczytam opisową część raportu.

Jednym z pierwszych kroków jest sprawdzenie danych finansowych spółki, czyli rachunku zysków i strat, bilansu oraz rachunku przepływów pieniężnych. Nie sprawdzam tego jednak w raporcie, gdzie mamy odczyt punktowy, ale na portalu agregującym podobne dane w dłuższym horyzoncie czasowym, dzięki czemu możemy dostrzec tendencje i zmiany w czasie.

Moje notatki robię w excelu, wypełniając cztery kolumny tabeli.

W pierwszej kolumnie wypisuję "co wiadomo" na podstawie analizy danych. Że w spółce rośnie zadłużenie, że rosną zapasy, że dynamika wyników wynosi x% r/r. Tego rodzaju rzeczy.

W drugiej kolumnie notuję "czego nie wiemy" w postaci konkretnych pytań, na które chciałbym znaleźć odpowiedzi. Ciągle na podstawie samej analizy danych. Przykładowe pytania to: dlaczego spółka zwiększa zapasy zawsze w Q4, dlaczego w ostatnim czasie wzrósł poziom kapitału podstawowego, skąd podwyższona amortyzacja, czy co spółka kupiła, że wzrósł majątek trwały. Tego rodzaju kwestie, które można wyłapać na podstawie analizy rachunku zysków i strat, bilansu oraz rachunku przepływów pieniężnych.

W trzeciej kolumnie wpisuję odpowiedzi na pytania z kolumny drugiej. A więc ten etap następuje później, już po analizie raportów okresowych i bieżących, w których poszukuję odpowiedzi na postawione wcześniej pytania.

W czwartej kolumnie notuję moje założenia na przyszły kwartał oraz wnioski końcowe. Czy to w zakresie planów, wyników, czy wspomnianych przez spółkę zdarzeń po dniu bilansowym, które wpłyną na wyniki kolejnego kwartału. Ta kolumna staje się kompletna dopiero pod sam koniec analizy, kiedy wyrabiam sobie opinię inwestycyjną na temat danego waloru.

Niedawno analizowałem jedną ze spółek i kiedy wynotowałem już pytania i kwestie, które chciałbym zweryfikować podczas pogłębionej analizy sprawozdań, zacząłem się zastanawiać, czy ktoś inny zrobiłby podobnie i dostrzegłby te same kwestie, które dostrzegłem ja. 

Postanowiłem więc zwrócić się grona czytelników blogowego newslettera z propozycją zrobienia małego ćwiczenia. Zgłosiło się kilka osób, które nadesłały następnie swoje odpowiedzi. W dzisiejszym tekście będzie okazja, żeby je porównać. 

Zadanie, które postawiłem przed czytelnikami to rzucenie okiem do rachunku zysków i strat, bilansu oraz sprawozdania z przepływów pieniężnych spółki Sonel, a następnie wynotowanie pytań i zagadnień, które chcieliby sprawdzić. Czyli był to odpowiednik wypełniania drugiej kolumny mojej tabeli. 

poniedziałek, 23 września 2024

Strategia inwestycyjna na Turbo Wyzwanie

Dziś wystartowała faza główna Turbo Wyzwania. Zawierane transakcje wpływają na miejsce w rankingu, a więc i na nasze szanse na wygranie nagród. Jaką strategię dobrać, aby uzyskać zadowalający wynik?

Faza główna Turbo Wyzwania potrwa dwa tygodnie i zakończy się 4 października. A więc jest to już najwyższy czas, aby zarejestrować się na stronie wydarzenia i przystąpić do rywalizacji. Nagrodzonych zostanie 201 najlepszych uczestników, a więc szanse na wygraną są w mojej ocenie całkiem wysokie.

Przypomnę tylko, że nagrody uzyskują uczestnicy, którzy znajdą się w Top 100 najlepszych wyników w pierwszym tygodniu rozgrywki, Top 100 najlepszych wyników w drugim tygodniu rozgrywki oraz osoba, która uzyska najwyższą stopę zwrotu w całej, dwutygodniowej fazie głównej.

Zasady rywalizacji i nagrody omawiałem w poprzednim tekście na blogu.

Tekst ten powstaje we współpracy z organizatorem Turbo Wyzwania, ale jest on w pełni mojego autorstwa. Wszystkie zamieszczone tu treści stanowią moją prywatną opinię i nie stanowią jakiejkolwiek porady inwestycyjnej oraz nie gwarantują uzyskania dobrego wyniku w konkursie ani w realnych transakcjach. Inwestor powinien przeprowadzić samodzielną analizę przed dokonywaniem transakcji.

Zanim przystąpimy do analizowania strategii, warto określić cele, które będą nam przyświecały w tegorocznej rozgrywce. Czy będzie to chęć spokojnego inwestowania, z zachowaniem ścisłych zasad bezpieczeństwa, czy raczej gra agresywna, aby zmaksymalizować szansę na nagrody, ale przy podwyższonym ryzyku poniesienia strat.

W poprzednich edycjach byłem raczej zwolennikiem podejścia bardziej zrównoważonego. Chciałem uzyskać dobry wynik, co rozumiałem jako dodatnią stopę zwrotu w całym dwutygodniowym okresie rozgrywki. W tym roku postanowiłem jednak poruszyć kwestię strategii bardziej agresywnych. Głównie dlatego, że Turbo Wyzwanie jest rywalizacją o nagrody. Na realizację spokojniejszych posunięć inwestycyjnych mamy czas przez wszystkie pozostałe tygodnie w roku.

Ważnym zastrzeżeniem jest fakt, że w tegorocznej rozgrywce nie będę uczestniczył. Jako partner wydarzenia, na mocy regulaminu jestem wyłączony z udziału. A więc moja analiza będzie prowadzona bardziej pod kątem tego, co bym zrobił, gdybym faktycznie mógł wziąć udział.

Właściwie rozegrać ograniczenia

Z perspektywy uczestnika mamy dwa główne ograniczenia. Pierwszym jest możliwość alokowania maksymalnie 50 000 zł na certyfikaty Turbo. Są to jedyne lewarowane instrumenty w grze, więc kapitał ten należy dobrze zagospodarować. W pozostałe instrumenty możemy ulokować do 100% portfela.

Drugim istotnym ograniczeniem jest twardy stop loss na portfelu, który uruchamia się, jeżeli wycena portfela na koniec dnia spadnie poniżej 75 000 zł. Oznacza to, że musimy lepiej kontrolować ryzyko i mamy mniejsze szanse na spektakularne powroty z mocno stratnych pozycji. 

Myślę, że dwa powyższe parametry są kluczowe przy planowaniu strategii.

Zarządzanie portfelem

Maksymalne wykorzystanie dostępnych możliwości jest kluczem. Jak to zrobić? Postawiłbym na podzielenie portfela na trzy, maksymalnie cztery pozycje. Szeroka dywersyfikacja jest dobra w realnym inwestowaniu, gdzie wynik budujemy z małych cegiełek. W warunkach konkursowych, jeżeli podzielimy portfel na 10 części, efekty trafnych transakcji rozmyją się w całości portfela. Nawet uzyskanie +100% na jakiejś pozycji da zaledwie +10%  na portfelu.

poniedziałek, 16 września 2024

Startuje Turbo Wyzwanie - powalcz o atrakcyjne nagrody

Jesienna edycja Turbo Wyzwania jest już stałym elementem krajobrazu polskiego rynku kapitałowego. Nie jest inaczej i tym razem. Gra inwestycyjna właśnie startuje, a więc najwyższy czas aby zarejestrować się, przygotować swoją strategię i trzymać rękę na rynkowym pulsie.

Turbo Wyzwanie jest grą inwestycyjną organizowaną w celu popularyzacji inwestowania z wykorzystaniem certyfikatów Turbo. W zasadzie należałoby użyć sformułowania "trading", gdyż same instrumenty przeznaczone są do transakcji krótkoterminowych. Podobne podejście należy zastosować w konkursie, gdyż jego faza główna trwa zaledwie dwa tygodnie.


Dzisiejszy tekst powstaje we współpracy z organizatorem Turbo Wyzwania. Niemniej został stworzony w całości przeze mnie, a sam jestem regularnym uczestnikiem gry inwestycyjnej.

Turbo Wyzwanie opiera się na wirtualnym kapitale. Oznacza to, że aby uczestniczyć w rywalizacji nie musimy wpłacać ani ryzykować naszych realnych środków. Pozwala to na spokojną głowę w trakcie wydarzenia, chociaż z doświadczenia wiem, że nawet wirtualne transakcje, jeżeli towarzyszy im walka o realne nagrody, są emocjonujące.

W dniu dzisiejszym wystartowała faza testowa i potrwa do 22 września. W tym czasie można rejestrować się na stronie wydarzenia, zapoznawać się z platformą, materiałami edukacyjnymi oraz realizować transakcje próbne. Dzięki temu oswajamy się z funkcjonalnościami serwisu oraz zasadami wyznaczającymi nasze pole działania.

Faza główna konkursu startuje 23 września i potrwa dwa tygodnie, do 4 października. Transakcje zawierane w jej trakcie będą miały wpływ na naszą klasyfikację oraz zdobywane nagrody, gdyż jak łatwo się domyślić, celem jest uzyskanie najwyższej stopy zwrotu. Mamy więc dwa tygodnie, żeby się wykazać, co nie jest wcale długim okresem i wymaga dobrego przygotowania i odpowiedniego planowania działań.

Zasady konkursu


Jak zwykle ramy Turbo Wyzwania wyznaczane są przez szereg zasad, takich samych dla wszystkich uczestników. W tym roku jednak niektóre z zasad uległy istotnej modyfikacji, co z pewnością wpłynie na realizowane strategie.

Przedmiotem transakcji mogą być certyfikaty Turbo, certyfikaty Tracker (nowość), akcje wybranych spółek stanowiących instrument bazowy dla certyfikatów Turbo oraz certyfikaty ETF na instrumenty bazowe dla certyfikatów Turbo.

Po raz pierwszy mamy więc możliwość inwestowania w konkursie z wykorzystaniem certyfikatów Tracker, które pojawiły się w ostatnim czasie na rynku. Są to trackery long na indeks DAX Net Return, EURO STOXX 600 Oil & Gas oraz EURO STOXX 50 NR Index.

Organizatorzy przewidzieli jednak ograniczenia w alokacji kapitału. Startując z początkowych 100 000 zł, możemy przeznaczyć do 100% całkowitego kapitału na akcje wybranych spółek, certyfikaty Tracker lub fundusze ETF, ale tylko do 50 000 zł na certyfikaty Turbo. Podkreślam, że jest to wartość wskazana kwotowo, więc jeżeli saldo naszego konta urośnie, np. do 200 000 zł, na turbosy będziemy mogli przeznaczyć nadal tylko 50 000 zł. Jak rozumiem, jest to zabieg mający ograniczyć zapędy inwestorów chcących działać na maksymalnym lewarze w myśl zasady "wszystko albo nic". 

Ale najważniejszą chyba zasadą jest ograniczenie możliwej do poniesienia straty. Jeżeli stan naszego konta spadnie poniżej 75 000 zł (znów wartość kwotowa), możliwość składania zleceń zostanie zablokowana, a my sami zostaniemy wykluczeni z konkursu. Co ważne, warunek ten będzie weryfikowany po godzinie 22.00, więc jak rozumiem, intradayowe spadki salda poniżej tej wartości są dopuszczalne, o ile uda nam się do zamknięcia sesji wyciągnąć wartość rachunku nad kreskę.

I nie ukrywam, że moim zdaniem jest to najważniejsza zmiana. W poprzednich edycjach saldo środków mogło spadać do 50 000 zł, co dawało spore pole manewru inwestorom grającym ostro. Tym razem trzeba się będzie mocno pilnować i zdecydowanie bardziej kontrolować ryzyko (zarówno przed otwarciem pozycji, jak i w trakcie jej prowadzenia). Należy się liczyć również z tym, że duża liczba uczestników wypadnie poza limit i zakończy tam rywalizację.

Z perspektywy doświadczeń kilku edycji Turbo Wyzwania sądzę, że to krok w dobrym kierunku. Zdarzały się przypadki, że gracze grający na maksymalnym lewarze w trakcie trwania konkursu znajdowali się tuż powyżej granicy 50 000 zł, a w drugim tygodniu jeden czy dwa instrumenty zmieniały mocno kierunek i kończyli oni rywalizację w czołówce stawki. Można takie rzeczy dopuścić w konkursach inwestycyjnych, ale z popularyzowaniem realnego i skutecznego trandingu nie ma to niestety wiele wspólnego.

Nagrody w konkursie


Mimo, że kapitał jest wirtualny to nagrody w konkursie są zupełnie realne. Łącznie, dla uczestników którzy uzyskają najlepszy wynik przewidziane jest aż 201 nagród.

poniedziałek, 9 września 2024

Nieoczywiste inwestowanie długoterminowe

W dzisiejszym tekście chcę poświęcić trochę miejsca inwestowaniu z wykorzystaniem kontraktów terminowych i warrantów opcyjnych. Chcę pokazać, że można wykorzystać te instrumenty do innych ciekawych rzeczy niż tylko spekulacja.

Dla wielu inwestorów tematyka dzisiejszego tekstu nie będzie nieoczywista, gdyż realizują owe zagrania od lat. Ale mam wrażenie, że inwestorzy dzielą się obecnie na dwa obozy. Jeden to krótkoterminowi spekulanci, zagrywający pod wskazania analizy technicznej. Drugi to inwestorzy długoterminowi, myślący o spółkach w horyzoncie lat i dekad. 

Natomiast moim celem jest pokazanie, jak w średnim terminie (do 1 roku) można wykorzystywać instrumenty kojarzone dotychczas ze spekulacją. 

Może jestem zamknięty w swojej informacyjnej bańce, ale mam wrażenie, że na polskiej giełdzie pośród inwestorów indywidualnych króluje inwestowanie w akcje. Rozmawiamy o spółkach, biznesach, wynikach itp. Natomiast jeszcze dekadę temu dość aktywny rynek stanowiły kontrakty terminowe, wykorzystywane zarówno przez inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Obecnie, mam wrażenie, jedynym kontraktem o którym szerzej się pisze jest FW20, czyli kontrakt na indeks Wig20. 

Dlatego chcę poświęcić trochę uwagi kontraktom terminowym na akcje poszczególnych spółek oraz warrantom opcyjnym, które zadebiutowały niedawno na warszawskiej giełdzie.

Oczywiście pewnym rozszerzeniem możliwości inwestora są również dostępne na naszym rynku ETFy. Ale z jednej strony ich oferta nie jest szczególnie bogata, z drugiej charakteryzują się słabym poziomem dźwigni finansowej, a z trzeciej ETFy short i lev średnio nadają się do inwestowania w dłuższym terminie. Można, ale uzyskany wynik to będzie do pewnego stopnia loteria.

Dzisiejszy tekst nie będzie kompletnym wprowadzeniem do omawianych instrumentów. Będzie to zaledwie zajawka, pokazująca do czego owe instrumenty można wykorzystać. Aby zdobyć odpowiednią wiedzę będziecie musieli popracować sami.

Główną broszurą, do której chcę Was odesłać po szerszą wiedzę jest bezpłatna pozycja Podstawy inwestowania w kontrakty terminowe i opcje (kliknięcie od razu pobiera plik PDF) autorstwa Krzysztofa Mejszutowicza. Jest to pozycja dostosowana do realiów naszego rynku, w przeciwieństwie do wielu tytułów zagranicznych. Zalecam przeczytanie również części dotyczącej opcji, gdyż stanowi ona dobre wprowadzenie do tematyki warrantów.

W obszarze warrantów polecam rzucenie okiem na stronę emitenta lub chociażby ten webinar.

Kontrakty terminowe

Są one obecne na naszej giełdzie od wielu lat. Są to instrumenty pochodne i handlować nimi możemy posiadając specjalny typ rachunku lub rozszerzając naszą umowę z brokerem. Nie możemy nimi obracać na rachunkach IKE i IKZE, o czym warto pamiętać.

Dźwignia finansowa na kontraktach wynika z faktu, że do otwarcia określonej pozycji wymagany jest depozyt zabezpieczający, wynoszący zaledwie ułamek wielkości całej pozycji. Depozyt ten, czyli określona suma pieniędzy, blokowana jest na naszym rachunku, a bieżące zyski i straty z otwartej pozycji odnoszone są w ogólne saldo rachunku, powiększając je lub pomniejszając. 

poniedziałek, 2 września 2024

Sprzedałem Suntech z dużą stratą

W dzisiejszym tekście będzie wszystko, co tygrysy lubią najbardziej. Będzie można pocieszyć się z potknięcia kogoś innego, kto kupił na szczycie, a do tego powiększał pozycję w miarę spadków. Ale mam nadzieję, że niniejsza analiza również komuś pomoże i zbije argumenty, że opowiadamy tylko o transakcjach udanych.

Pierwsze akcje Suntechu kupowałem rok temu, w sierpniu 2023 roku. Część akcji kupiłem przed wynikami za Q2, a część po wynikach, które okazały się bardzo dobre, przynosząc wzrost przychodów o 78% r/r.

Tym, co mi się podobało w spółce był bardzo ładny rozwój z poprzednich okresów, który utrzymywał wówczas swoje tempo. Dodatkowo spółka nie posiadała zadłużenia i nie wyglądało na to, żeby jakiś sufit miał ograniczać wzrost. Spółka zaraportowała w poprzednich okresach kilka znaczących umów, które miały kontrybuować do wyników 2023 i 2024 roku. Co więcej, były plany, żeby w całym 2023 roku podpisać 3 duże umowy.

Już wtedy spółka sygnalizowała chęć zwiększenia liczby pracowników, aby móc realizować większe kontrakty i przeskalować się na wyższy poziom. Z punktu widzenia inwestora oznacza to okresowe pogorszenie wyników, ale buduje dobre podwaliny na przyszłość.

Kolejne akcje kupiłem w listopadzie 2023 roku, jeszcze przed raportem za Q3. Kurs wówczas ładnie się przecenił, więc uznałem, że warto jest powiększyć pozycję na spadkach. 

Dalsze kwartały przyniosły ładne dynamiki przychodów (czynnik pozytywny), zwiększanie zatrudnienia (czynnik neutralny) oraz brak nowych podpisanych umów (czynnik negatywny). 

O ile aspekt kosztowy był jasny (zwiększanie zatrudnienia), o tyle kluczowa dla mojej oceny spółki zaczęła stawać się strona przychodowa. W całym 2023 roku zawarto zaledwie jedną znaczącą umowę (ESPI 4/2023) i była to umowa podwykonawcza zawarta z Exatel S.A. A więc do końca 2023 roku cel 3 umów się nie zrealizował.

Co więcej, w 2024 roku (do dnia dzisiejszego) spółka poinformowała o zaledwie jednej umowie (ESPI 1/2024) dla klienta z Singapuru. A więc po bardzo dobrych latach 2021 (4 umowy) i 2022 (5 umów) przyszedł czas posuchy. Co prawda do dnia dzisiejszego nie widać tego jeszcze w przychodach (chociaż w Q2 dynamika r/r była zauważalnie niższa), ale można mieć obawy, że strona przychodowa stoi pod pewnym znakiem zapytania.

wtorek, 20 sierpnia 2024

Zostałem współautorem Portfela SII

W ostatnich dniach miała miejsce istotna zmiana w Portfelu SII i zostałem jednym z zarządzających tym portfelem. O tym, co oznacza owa zmiana i czego można się spodziewać po mojej części przeczytacie w dzisiejszym tekście.

Portfel SII utworzony został przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych w 2018 roku. Jest to realny portfel oparty na prawdziwych pieniądzach, którego wymiar ma przede wszystkim charakter edukacyjny. Niezależnie od powyższego, przez ten czas portfel wypracował ponad 137% zysku, podczas gdy indeks WIG nieco ponad 18%. Widać więc wyraźnie skuteczność zarządzającego.

Zarządzającym tym był do niedawna Adrian Mackiewicz i to jemu należy zawdzięczać wspomniany wynik. Jednak nadszedł czas na zmianę formuły portfela i znalazła się tu również rola dla mnie.

Struktura portfela została przebudowana i rozdzielona pomiędzy analizę techniczną oraz analizę fundamentalną. Do portfela będą trafiały zarówno spółki z krajowego rynku, jak również spółki zagraniczne. Tego rodzaju rozbicie pozwala na znacznie szersze spektrum analizy, której odbiorcami mogą być inwestorzy reprezentujący bardzo różne podejścia rynkowe.

Powyżej widzicie podział portfela na odpowiednie części oraz informacje, kto będzie daną częścią zarządzał.

Jak widzicie w moje ręce wpadła największa jednoosobowo zarządzana część portfela. Z jednej strony jest to wielkie wyróżnienie, ale z drugiej strony presja, gdyż moje posunięcia będą miały znaczący wpływ na wynik całości. 

Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że aby uniknąć nadmiernego rozproszenia całego portfela SII, moja część będzie składała się z ograniczonej ilości spółek. Mając więc wytypowanych ponad 20 atrakcyjnych walorów, będę musiał do pewnego stopnia zaryzykować, żeby wybrać akurat te, które mogą zachować się najlepiej.

Co ciekawe, i co może być dla niektórych zaskoczeniem, moje podejście w portfelu będzie oparte przede wszystkim na analizie fundamentalnej. Nie technicznej, z którą jestem kojarzony przez najstarszych czytelników bloga, ale właśnie na fundamentalnej.

Wynika to z faktu, że właśnie analiza fundamentów stanowi obecnie bardzo istotną część mojego podejścia na polskim rynku. Tak patrzę na spółki i jest to zgodne z filozofią portfela, gdyż transakcje będą zawierane z niedużą częstotliwością. Szybkie techniczne reagowanie na małe ruchy cenowe byłoby trudne do komunikowania i trudne do śledzenia.

Dla osób preferujących zagrania techniczne przewidziane są części portfela prowadzone przez Janusza Grabowskiego i Tomasza Skolimowskiego. Oni zawierali będą swoje transakcje jako technicy i już po pierwszych ich propozycjach widać, że nie będzie miękkiej gry.

Pierwsze transakcje zostały już zawarte, również w ramach mojej części. Myślę, że na ich podstawie można wyciągnąć wnioski na temat tego, jakie spółki do portfela będą trafiały, jaka jest logika otwierania pozycji, jakie widzę szanse, ryzyka oraz na jakie aspekty będę zwracał uwagę przy prowadzeniu portfela. Analizę towarzyszącą transakcjom starałem się poprowadzić w taki sposób, żeby inwestorzy mogli wyrobić sobie zdanie i wywnioskować jak myślę o danych spółkach. 

Dodatkowo przy każdej kupowanej spółce ujawniam, czy posiadam ją w moim prywatnym portfelu, więc dla niektórych może to być fajny smaczek, żeby przekonać się na ile wierzę w dane walory.

Portfel SII dostępny jest dla członków Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych na poziomie rozszerzonym. Jeżeli jeszcze nie zdecydowaliście się na członkostwo, najwyższy czas żeby naprawić zaniechania z przeszłości. Dzięki temu uzyskacie dostęp do ponadczasowej wiedzy, licznych szkoleń, webinarów oraz zniżki na wiele usług inwestycyjnych i okołoinwestycyjnych. Moim zdaniem jest to jeden z 4 lub 5 abonamentów na naszym krajowym poletku inwestycyjnym, które warto posiadać.

poniedziałek, 22 lipca 2024

Ciemne strony uśredniania w górę

Uśrednianie w górę prezentowane jest często jako jedyny sensowny sposób uśredniania. W dzisiejszym tekście postanowiłem pokazać ryzyka takiego podejścia, gdyż jak wszystko na rynku, nie jest ono pozbawione wad.

Na moim blogu i w towarzyszących mu mediach społecznościowych często toczą się dyskusje dotyczące uśredniania. Nie ma co ukrywać, że większość komentujących jest przeciwna uśrednianiu w miarę spadków, wskazując, że jedyny sensowny rodzaj uśredniania to uśrednianie w górę. Dlatego postanowiłem pokazać na konkretnych przykładach, gdzie leżą kluczowe słabości uśredniania w górę.

Cała dyskusja rozpoczęła się po kilku moich tekstach związanych z uśrednianiem w dół, a dokładnie z budowaniem pozycji w miarę pogłębiających się spadków. Przykłady takich tekstów zamieszczam poniżej.

Przeczytaj: Budowanie pozycji metodą VCA

Przeczytaj: Dlaczego i jak od 15 miesięcy kupuję i uśredniam akcje CD Projektu?

Budowanie pozycji w miarę spadków

Moje główne założenia dla takiej, a nie innej strategii inwestycyjnej, wskazuję poniżej. Celem jest wykorzystanie spodziewanego, często cyklicznego dołka na dobrej jakościowo spółce, co do której mamy mocne przekonanie, że przystąpi do ponownych wzrostów.

Po pierwsze, dobra spółka. Nie mówimy o podmiotach w problemach, ze słabym bilansem czy obawami o przetrwanie lub długoterminową rentowność. Mówimy o spółkach, które działają na cyklicznych rynkach, gdzie okresy pogorszenia i poprawy koniunktury zdarzają się raz na kilka lat. Jako przykłady można podać deweloperów czy branżę budowlaną. Kluczowa jest tutaj stabilność podmiotu.

Po drugie, dołek. Najczęściej wynika on z pogorszenia wyników, co powinno mieć źródło w okolicznościach zewnętrznych, a nie w samej spółce. Osłabienie koniunktury, nierównowaga pomiędzy popytem na usługi, a cenami komponentów, czy inny problem, który jesteśmy w stanie precyzyjnie zidentyfikować. Przyczyną dołka może oczywiście być również giełdowa bessa, która sprawia, że ceny większości walorów na rynku ulegają obniżeniu.

Po trzecie, perspektywy na poprawę. Aby budować pozycję w ten sposób musimy mieć mocne przekonanie, że cena akcji, po odnotowaniu dołka, powróci do wzrostów. Przekonanie to musi mieć oczywiście merytoryczne podstawy. Albo w historii cykliczności na walorze albo w innych czynnikach, które jesteśmy w stanie jasno wskazać. W przeciwnym wypadku zajmowanie pozycji długiej (czyli kupowanie akcji) mija się z celem.

Jeżeli więc znajdujemy stabilny i pewny walor, którego podstawowy biznes jest zdrowy, ale okresowo trafiła się przecena, akumulujemy jego akcje w miarę spadków. Zaczynamy, kiedy w naszej ocenie jest już tanio i dobieramy więcej akcji po niższych cenach, o ile nie zmienia się nasza fundamentalna ocena sytuacji i nie maleją szanse, że finalnie kurs odbije i ustanowi nowe maksima cenowe.

Główne ryzyka takiego podejścia są dwa. Po pierwsze, jest ryzyko, że błędnie ocenimy kondycję danego waloru. Albo w wyniku naszego błędu w analizie albo też będziemy mieli pecha i okażę się, że fundamenty waloru stoją jednak pod znakiem zapytania. W takiej sytuacji mamy zbudowaną dość dużą pozycję, której szanse na zyski zdecydowanie maleją.

Drugim głównym ryzykiem jest psychologia inwestora. Mamy naturalną niechęć do zamykania stratnych pozycji, więc jest szansa, że niektórzy potraktują strategię "kupię więcej po niższej cenie", jako próbę wybrnięcia z nieudanej transakcji. W takiej sytuacji dokładamy sobie tylko ryzyka i jest szansa, że skończy się to dużą stratą dla portfela.

Na marginesie tylko dodam, że tego rodzaju akumulację rozpatruję w okresach miesięcy i kwartałów, a nie w okresie dni lub tygodni. I zdecydowanie nie na instrumentach lewarowanych. Nie jest to podejście, które może sprawdzić się w tradingu.

poniedziałek, 8 lipca 2024

Zashortowałem Budimex - moją ulubioną spółkę

W minionym tygodniu zająłem krótką pozycję na jednej z moich ulubionych spółek. W zasadzie na ten moment chyba ulubionej. W dzisiejszym tekście chcę pokazać szczegóły tej transakcji, gdyż uważam, że podobne transakcje mogą nam się w niedalekiej przyszłości przydać.

Spółką, na której zająłem pozycję krótką jest Budimex. Kto śledzi mojego bloga od dłuższego czasu wie, że moja relacja z tą spółką sięga przynajmniej 2018 roku, kiedy to skupowałem akcje i budowałem pozycję w miarę pogłębiających się spadków.

Zasady budowania tej pozycji opisałem w jednym z moich popularniejszych tekstów o uśrednianiu:

Przeczytaj: Budowanie pozycji metodą VCA

Jednak w pierwszej połowie 2021 roku kurs akcji Budimexu przekroczył poziom 300 zł, ale nie był w stanie wspinać się wyżej. Dlatego też zdecydowałem się wówczas sprzedać posiadane akcje kasując cały zysk.

Powody takiej decyzji opisałem w tekście z maja 2021.

Przeczytaj: Dlaczego sprzedałem wszystkie akcje Budimexu

Na transakcji tej zarobiłem 137% w trzy lata, co było dość przyjemnym wynikiem. Powyższy tekst zakończyłem następującym sformułowaniem:

Jeżeli okaże się, że miałem rację, będę się cieszył. Jeżeli okaże się, że racji nie miałem, płakał również nie będę. Z pewnością będę dalej śledził biznes i fundamenty Budimexu, gdyż jest to jedna z moich ulubionych spółek na rynku, pod wieloma względami.

Jak widzicie, już wtedy miałem do spółki duży sentyment, nawet mimo sprzedaży akcji.

W oczekiwaniu na duże spadki, które jednak nie nadeszły

W powyższym tekście opisałem powody, dla których moim zdaniem akcje Budimexu były wyceniane zbyt wysoko i dlaczego spodziewałem się korekty. Moim celem było ponowne odkupienie akcji, jeżeli kurs spadłby w okolice 150-180 zł, co zakładało spadek o 40-50% od ceny, po której je sprzedawałem.

poniedziałek, 20 maja 2024

Dlaczego warto jechać na walne zgromadzenie

Sezon walnych zgromadzeń mamy w pełni, ale statystyki pokazują, że na walne nie jeździmy. Kiedy warto jednak wybrać się na doroczne spotkanie ze spółką i co można dzięki temu uzyskać?

W minionym tygodniu byłem na walnym zgromadzeniu spółki z warszawskiego rynku. Jej kurs na przestrzeni ostatnich miesięcy wzrósł o ponad 100%, spółka jest bardzo popularna pośród inwestorów, walne zgromadzenie odbywało się w Warszawie, a dotarło na nie zaledwie trzech inwestorów indywidualnych, licząc już ze mną. Jadąc tam spodziewałem się przynajmniej dwudziestu osób spośród akcjonariatu.

Statystyki od lat potwierdzają moje spostrzeżenia. Na walne zgromadzenia nie jeździmy. Zgodnie z wynikami corocznego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów organizowanego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, aż 95% ankietowanych nie jeździ na walne zgromadzenia.

Powyżej widzimy główne powody, dla których na walne nie jeździmy. Głównym wskazywanym powodem jest brak czasu. Druga istotna sprawa to brak wpływu na przebieg, a trzecia to wysokie koszty dojazdu. Specjalnie pomijam tutaj pozycję "brak możliwości udziału online", bo traktuję to nieco jako błąd metodologiczny. Tę odpowiedź traktuję jak sformułowanie "brałbym udział w WZ gdyby odbywało się ono online", a nie jako uzasadnienie, dlaczego nie biorę udziału.

Niemniej trzy główne powody to brak czasu, koszty i brak wpływu na przebieg. I co do zasady ze wszystkimi tymi trzema elementami się zgadzam. Omówię je pokrótce i w drugiej części tekstu przejdę do powodów, dla których warto jednak wybrać się na walne zgromadzenie.

Brak czasu

Walne zgromadzenia odbywają się w (głównie) w formie stacjonarnej, w tygodniu, najczęściej w siedzibie spółki. Co prawda sprawne walne trwa nie więcej niż dwie godziny, ale może się zdarzyć, że głosowanie lub dyskusja się przedłużą, a to z kolei wymagało będzie od nas pozostania nieco dłużej. To "nieco" może równie dobrze oznaczać kilka godzin dłużej.

Co zrozumiałe, osoby pracujące na etacie nie bardzo mogą urwać się na takie walne. Można oczywiście wziąć pół dnia urlopu lub rozegrać to jakimiś nadgodzinami, jeżeli mamy bardziej elastyczny model pracy. Ale pamiętamy przecież, że walne odbywają się w siedzibie spółki, która to siedziba może być zlokalizowana na drugim końcu Polski.

Ja sam, startując z Warszawy, odwiedzę w tym roku dwukrotnie Dolny Śląsk, przynajmniej raz Poznań i raz Gdańsk. Do tego oczywiście dochodzi kilka walnych w Warszawie. W takim wypadku na uczestnictwo w walnym zgromadzeniu trzeba poświęcić cały dzień, a jeżeli mielibyśmy jechać z Przemyśla do Szczecina to nawet jednego dnia może być mało.

A więc posiadając 20 spółek w portfelu i chcąc uczestniczyć w każdym walnym to doliczając również nadzwyczajne WZ może okazać się, że zużyjemy na to cały urlop w pracy. Z tej perspektywy brak uczestnictwa w walnych zgromadzeniach jest w pełni zrozumiały.

Brak wpływu na przebieg

Jesteśmy inwestorami indywidualnymi, a oznacza to, że najczęściej posiadamy relatywnie niewielkie pakiety akcji. Może to być kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy złotych, być może nasz pakiet przekracza milion. W każdym razie rzadko jest to sytuacja, kiedy naszymi głosami możemy przeforsować jakąś uchwałę lub ją zablokować. 

poniedziałek, 6 maja 2024

Sprzedałem Euro-Tax - Be first, be smarter or cheat

Po zaledwie pięciu miesiącach posiadania w portfelu, sprzedałem akcje spółki Euro-Tax. Na historycznych wynikach i wskaźnikach spółka wydaje się atrakcyjna, ale obawiam się tego, co przynoszą i co mogą przynieść najnowsze dane. W dzisiejszym tekście pokażę, dlaczego staram się być szybszy niż inni i na czym polega strategia "na zająca".

Euro-Tax jest spółką pomagającą uzyskać zwrot zasiłków i nadpłaconych podatków pracownikom, którzy wykonywali pracę za granicą. Prowadzi swoją działalność w Polsce, Bułgarii i Rumunii i operuje na prowizji za skuteczne odzyskanie dla klienta podatków i zasiłków.

Dzięki temu, że działalność spółki sprowadza się de facto do złożenia za klienta deklaracji, który to proces można zautomatyzować, osiągana przez spółkę rentowność jest całkiem wysoka.

Akcje kupowałem pod koniec listopada 2023 i spółka spodobała mi się z kilku powodów. Po pierwsze, bardzo dobrze generowała gotówkę. Nawet dzisiaj, przy kapitalizacji na poziomie 24 milionów, spółka posiada 14 milionów w gotówce. To z pewnością o czymś świadczy.

Po drugie, spółka wypłaca co roku niemal 100% zysku w formie dywidendy. Skoro odpowiednia poduszka finansowa jest już zbudowana, nie ma co zatrzymywać środków w spółce. Patrząc w przeszłość widzimy, że stopa dywidendy w okolicach 10% to w zasadzie reguła w wypadku tego waloru.

Po trzecie, spółka charakteryzuje się całkiem przyzwoitym wzrostem. Rośnie w tempie ok. 20% rocznie (zarówno na przychodach, jak i na zysku netto), a jej bieżąca wycena wskaźnikiem cena/zysk wynosi obecnie 8. I to z uwzględnieniem faktu, że w Q4 2023 zostały poniesione jednorazowe koszty w postaci zaległych składek na ZUS, które obniżyły wynik o ok. 700 tys. zł.

Można więc powiedzieć, że jest to spółka idealna. Generuje gotówkę, płaci dywidendę, rośnie i jest w miarę tanio wyceniana. I z tych właśnie względów zdecydowałem się nabyć akcje pod koniec 2023 roku. Dlaczego je zatem w ostatnich dniach sprzedałem?

Zdecydowałem się na ten ruch w oparciu o kilka czynników. Pierwszym i najważniejszym z nich jest spodziewane przeze mnie wyhamowanie dynamiki wzrostu. Euro-Tax jest jedną z tych spółek, dla których prowadzę tabelki. Tabelki, w których odnotowuję publikowane co miesiąc przez spółkę dane o sprzedaży, czyli o ilości pozyskanych klientów. 

O tym, dlaczego jest to tak ważne, pisałem w jednym z niedawnych tekstów:

Przeczytaj: Ile tabelek sporządzasz dla swoich spółek?

Moja tabelka dla spółki Euro-Tax wygląda następująco:

Jak widzicie publikowane dane można przekształcać w wiele postaci. Kluczowe agregaty znajdują się po prawej stronie, gdzie widzimy kategorie takie jak podatki łącznie, zasiłki łącznie, łączną dynamikę r/r oraz kroczącą średnią 12-miesięczną.

I to dane z ostatnich trzech miesięcy, czyli z początku 2024 roku martwią mnie najbardziej. Widzimy wyraźnie, że dynamiki pozyskiwania nowych klientów słabną, albo są wręcz ujemne. Kroczące 12-miesięczne średnie jeszcze rosną, ale jest to zasługa raczej pierwszej połowy 2023 roku, która była ewidentnie wzrostowa, co widać po zielonym kolorze. To wówczas łączna dynamika pozyskiwania umów na zwrot podatków dobijała do 15%, a na zwrot zasiłków nawet do 20%.

środa, 17 kwietnia 2024

Czym jest profil spółki i co oznacza jego zmiana

Profil spółki jest bardzo ważny z punktu widzenia naszego pomysłu na inwestycję. To, czy jest to walor defensywny, wzrostowy czy cykliczny sprawia, że decydujemy się nabyć akcje lub nie, niezależnie od wyników spółki. A zmiana profilu (lub nasza zmiana oceny tego profilu) może być elementem determinującym decyzję o sprzedaży akcji.

Najbardziej klasyczne rozróżnienie dzieli spółki na value i growth. W wypadku tych pierwszych spodziewamy się dojrzałego biznesu, często dzielącego się zyskami w postaci dywidendy i koncentrujemy się na nabyciu akcji możliwie jak najtaniej. W wypadku spółek growth nie oczekujemy wyników tu i teraz, wiemy, że musimy na nie poczekać, a celem inwestora jest nabycie spółek o możliwie największym potencjale zysku.


Oczywiście istnieje wiele różnych typów spółek. Podział na sześć rodzajów wprowadził Peter Lynch. Wyróżnił on, slow growers, stalwarts, cyclicals, fast growers, turnarounds i asset plays. Jakiś czas temu Tomasz Publicewicz z Biznesradaru poświęcił im kilka ciekawych wydań newslettera.

W dzisiejszym tekście nie chcę skupiać się na podręcznikowych typologiach. Chcę pokazać jak ja sam patrzę na profil spółki, jak na tej podstawie lokuję spółkę w portfelu oraz dlaczego czasem pozbywam się spółki właśnie z powodu zmiany jej profilu.

Unikanie spółek niespodzianek


Przez miano niespodzianki rozumiem tu spółkę, która przez lata ponosi nakłady na stworzenie jakiegoś produktu lub usługi, a o tym, czy produkt ten stanie się komercyjnym sukcesem dowiemy się dopiero w przyszłości.

Idealnym tego przykładem jest branża producentów gier. Spółka przez kilka lat tworzy grę, ponosi nakłady na jej wydanie, a dopiero w momencie premiery jako inwestorzy dowiadujemy się, czy rezultaty tych działań są pozytywne. Jeżeli gra okaże się sukcesem, spółka pokrywa koszty, generuje zysk i ogólnie wszyscy są zadowoleni. Jeżeli jednak gra okazuje się klapą, konieczne jest utworzenie odpisów oraz, co ważniejsze, pozyskanie finansowania na dalsze funkcjonowanie.

czwartek, 21 marca 2024

Przekuwanie intuicji w pomysły inwestycyjne

Mówi się, że w inwestowaniu podstawą jest plan i strategia. To prawda, ale w moim inwestowaniu bardzo dużą rolę odgrywa intuicja. Dzisiaj pokażę, jak przekuwam przeczucia w konkretne i przemyślane decyzje inwestycyjne.

Tematyka, którą dzisiaj poruszę jest bardzo subiektywna. Każdy posiada nieco inne doświadczenie, przemyślenia i preferencje inwestycyjne, więc intuicja osoby początkującej z pewnością będzie się charakteryzowała inną skutecznością niż intuicja doświadczonego inwestora.

Niezależnie jednak od naszego punktu startowego, dobry warsztat może pozwolić na wyciągnięcie dodatkowej wartości z pomysłów, na które wpadamy niejako przypadkowo.

Jak pewnie wyczytaliście w moich ostatnich artykułach, wiele decyzji inwestycyjnych jest u mnie podyktowanych intuicją. A konkretnie rozpoczyna się od intuicji lub przeczucia, które następnie przechodzą przez fazę analityczną i kończą się podjęciem decyzji inwestycyjnej. Lub kończą się niczym.

Faza I - intuicja

Każdy z nas bazuje na innych doświadczeniach, innym bagażu, który niesie przez życie i innej wiedzy wyniesionej z aktywności zawodowej lub poprzednich transakcji. Mamy również inne preferencje w zakresie ryzyka, budowy portfela czy branż, które chcemy dorzucać do naszego portfela.

Lubimy podążać za kierunkami, w których w przeszłości odnosiliśmy sukcesy. Jeżeli dobrze nam szło w analizie spółek deweloperskich, naturalnym jest, że częściej przyglądamy się deweloperom. Inni preferują biotechnologię, jeszcze inni spółki informatyczne. I w tym właśnie obszarze kształci się i trenuje nasza intuicja, aby z czasem stawać się coraz lepszą.

W tym momencie warto zaznaczyć, że mianem intuicji można określać szerzej wszystkie pomysły inwestycyjne. Coś, co pcha nas do konkretnej spółki lub przeciwnie, sugeruje nam, że kurs danej spółki będzie spadał.

Po pierwsze, intuicja w wypadku kupowania spółek, których nie mamy jeszcze w portfelu i ich nie znamy. W tym wypadku intuicja działa najsłabiej, gdyż nie znamy biznesu i nie mamy jeszcze wielu punktów odniesienia. Może nam się wydawać, że dana spółka lub branża jest ciekawa i ma przed sobą dobre perspektywy, ale z doświadczenia wiem, że tego rodzaju intuicja u mnie myli się najczęściej.

czwartek, 7 marca 2024

Blaski i cienie inwestowania na New Connect

Przez wiele lat omijałem rynek New Connect szerokim łukiem. Wychodziłem z założenia, że proporcja spółek nieciekawych do ciekawych jest na tyle nieatrakcyjna, że nie warto tracić czasu na odsiewanie tych interesujących walorów. Od pewnego czasu myślę nieco inaczej i postanowiłem dzisiaj napisać zarówno o blaskach, jak i o cieniach tego rynku.

Rynek New Connect gromadzi ok. 360 spółek, a więc całkiem dużo. Nic więc dziwnego, że dla wielu inwestorów decyzja o rozszerzeniu swojego zainteresowania na rynek NC jest kluczowa, gdyż tym samym dokładamy sobie drugie razy tyle roboty w poszukiwaniu interesujących walorów. I to niezależnie od tego, czy preferujemy analizę techniczną, czy może analizę fundamentalną, choć oczywiście w tym ostatnim wypadku pracy nad poszczególną spółką wykonuje się dużo więcej.

Ja sam przez długi czas ignorowałem ten rynek właśnie z powodu nakładów czasowych, które trzeba by było ponieść, żeby przegrzebywać się tam przez spółki. Zwyczajnie uznałem, że nie warto. A wybuchające regularnie aferki z zawieszeniem notowań, dziwnymi wybiciami kursu, brakami raportów okresowych tylko potęgowały (i potęgują nadal) wrażenie, że rynek NC jest siedliskiem zła, chaosu i ogólnie pułapką na inwestorów.


Ale z drugiej strony musimy przyznać, że wiele spółek, które znamy dzisiaj jako skuteczne, zyskowne i renomowane biznesy, również zaczynało na "małej giełdzie". A więc są tam również przyzwoicie prowadzone spółki, którymi być może warto zainteresować się na wcześniejszym etapie. Wiąże się to oczywiście z większymi ryzykami, ale i sama nagroda jest proporcjonalnie większa.

Dlaczego ja sam zainteresowałem się rynkiem New Connect


Poszukiwanie zdrowych, obiecujących spółek na wcześniejszym etapie rozwoju było głównym powodem, dla którego zdecydowałem się wejść na ten rynek. Mówiąc wprost, uznałem że warto jest przegrzebać się przez różne nieciekawe walory, żeby wyłapać te ciekawe.

Oczywiście rynek NC ma swoją specyfikę. Wiele spółek znajduje się tam na dużo wcześniejszym etapie rozwoju, więc nie znajdziemy tam najpewniej lidera rynku w jakiejś kategorii lub dywidendowego arystokraty. Ale jeżeli spółka posiada dobry produkt, zdrowy bilans i odpowiednio wysokie tempo wzrostu, może przynieść nam zyski idące w setki procent na przestrzeni kilku lat.

Z tym wcześniejszym etapem rozwoju idą kompromisy, na które musimy się zgodzić. Jeżeli preferujemy spółki o bardzo bezpiecznym bilansie, z pewnością znajdziemy ich tu mniej. A więc ja sam nie rezygnuję z zasady, że inwestuję przede wszystkim w "producentów gotówki", ale nie są to już spółki, które śpią na gotówce. Najczęściej w bilansach jest widoczny również wyższy poziom zadłużenia niż bym to preferował w spółkach z głównego rynku. Ma to oczywiście związek z wcześniejszym etapem rozwoju, na jakim się owe spółki znajdują.

wtorek, 27 lutego 2024

Ryzykowny ruch - sprzedałem Ambrę z portfela

W ostatnich dniach pozbyłem się z mojego portfela akcji Ambry. Wykonałem ruch, którego zupełnie nie planowałem i którego konsekwencji, przyznam szczerze, trochę się obawiam.

Ambra jest tym rodzajem spółki, który nie ekscytuje inwestorów. Brak szybkich omówień wyników, brak ognia na Twitterze, zupełny brak ekscytacji. Kiedy szukałem opinii innych inwestorów na temat opublikowanego w połowie zeszłego tygodnia raportu półrocznego, nie znalazłem tego wiele.

Mam wrażenie, że na Ambrze wszyscy inwestorzy realizują scenariusz amerykańskiej spółki dywidendowej. Tak długo, jak Ambra wypłaca regularną i rosnącą dywidendę, inwestorzy nie podejmują żadnych decyzji inwestycyjnych. Być może jedyną i najważniejszą informacją, na którą czeka rynek, jest jesienne ogłoszenie wysokości dywidendy. Czy będzie ona wyższa niż rok wcześniej i o ile.

Podobnie do przypadku Ambry podchodziłem w moim portfelu. Stabilna nudna spółka, która wypłaca rosnącą dywidendę, ale której kurs znajduje się oprócz tego w wieloletnim trendzie wzrostowym. Taki walor do zaglądania raz w roku, czy wszystko dobrze się dzieje.

I tak też było ostatnio. Kiedy w zeszły czwartek przed sesją ukazał się raport półroczny (Ambra ma przesunięty rok obrachunkowy), nawet nie pamiętam, czy do niego zajrzałem. Moją uwagę przykuła jednak wideokonferencja z udziałem zarządu, która była transmitowana na YouTube Strefy Inwestorów. Dorzuciłem ją do mojej playlisty i jadąc w piątek samochodem, odtworzyłem do posłuchania (tak konsumuję zdecydowaną większość finansowego YT, którego można przyswajać bez konieczności patrzenia na ekran). I po przesłuchaniu części już wiedziałem, że spółka w trybie pilnym trafia na mój warsztat.

Nie byłem weteranem wśród akcjonariuszy spółki. Akcje kupiłem w lipcu 2021 i na całej transakcji zarobiłem z dywidendami 57%. A więc jak na inwestycję trwającą 2,5 roku, całkiem przyjemnie.

W dzisiejszym tekście nie będę robił zaawansowanej analizy waloru. Zwrócę jedynie uwagę na aspekty, które stały się dla mnie kluczowe w procesie podejmowania decyzji.

Główne czynniki stojące za sprzedażą akcji

Ambra, z racji specyfiki prowadzonego biznesu, realizuje zdecydowaną większość wyniku w swoim drugim kwartale (kalendarzowe Q4), przez co raport półroczny jest najważniejszą lekturą dla inwestorów. Kolejnym kwartałem pod względem generowanego zysku jest kalendarzowy Q3. Opierając się na proporcjach, jakie można było zaobserwować w poprzednim roku obrotowym, wyniki pierwszego półrocza obrotowego (a konkretnie zysk ze sprzedaży) odpowiadały za ponad 80% wyniku rocznego. A więc dane, które poznaliśmy w zeszłym tygodniu są najważniejsze z punktu widzenia analizy wyniku spółki.

czwartek, 22 lutego 2024

Ile tabelek sporządzasz dla swoich spółek?

Analiza spółek to nie tylko sprawozdania finansowe, ale szereg danych operacyjnych. Cześć z nich znajduje się w sprawozdaniu finansowym, ale niektóre są publikowane odrębnie lub nawet pochodzą spoza spółki. Dzisiaj pokażę, jak ja posiłkuję się takimi dodatkowymi zestawieniami.

Pomysł na dzisiejszy tekst pojawił się, gdy opublikowałem na socialach tabelę, którą przygotowałem dla jednej ze spółek. Nie opisałem kolumn, ale i tak zaskoczyła mnie reakcja części użytkowników, którzy stwierdzili, że jeżeli znają spółkę i mają zaufanie do zarządu to nie potrzebują skomplikowanych narzędzi do analizy poszczególnych komponentów biznesu.

Dlatego w dzisiejszym tekście zaprezentuje kilka przykładów, które pomagają mi oceniać kondycję poszczególnych walorów. 



Jak powszechnie wiadomo, podstawowym źródłem danych o spółkach są ich raporty okresowe. To tam znajdziemy najważniejsze informacje o poszczególnych elementach biznesu i teoretycznie te informacje powinny wystarczyć nam do kompletnej analizy.


Jednak dane widoczne w raportach zawierają w zasadzie tylko wycinek z szerokiego obrazka. Są to dane za ostatni kwartał oraz analogiczny kwartał rok temu, będący punktem odniesienia. Nie mamy szerszego spojrzenia na to, jak dane układają się w czasie, a w wypadku wielu biznesów jest to bardzo ważne. 

Dodatkowo w przypadku raportów półrocznych oraz raportów rocznych widzimy dane zbiorcze za cały rok, bez rozbicia na poszczególne kwartały. A więc aby uzyskać informację, jakie wyniki spółka osiągnęła np. w 4 kwartale 2023, musimy odjąć od wyniku rocznego wyniki za poprzednie trzy kwartały roku obrotowego.


Dobrze sprawdzają się tu serwisy, które przetwarzają dane z raportów na czytelniejsze tabele lub wykresy. Powyżej przedstawiam fragment takiej tabeli dla iFirmy wygenerowany z BiznesRadaru. Zaprezentowane dane możemy zobaczyć w firmie graficznej, jak również możemy na nie nałożyć dynamiki roczne i kwartalne.

Dzięki takim narzędziom analiza danych zaprezentowanych w sprawozdaniach finansowych jest zdecydowanie łatwiejsza.