W tym roku spełniłem swoje noworoczne postanowienie zanim jeszcze zaczął się nowy rok. Udało mi się schudnąć 9 kilo i to w najbardziej nudny sposób, jak to tylko możliwe. Historia nie ma żadnego związku z pieniędzmi i inwestowaniem. A może jednak ma?
Z góry uprzedzam, że opowieść będzie nudna. Nie będzie zdjęć before/after, nie będzie tragicznej historii, jak to omal nie straciłem życia przez otyłość i co najważniejsze - nie będzie cudownej opowieści o tym, jak się moje życie odmieniło odkąd ważę trochę mniej. Ale skoro mamy trochę luźniejszy czas w roku, postanowiłem napisać trochę luźniejszy tekst.
Mam świadomość tego, że 9 kilo to nie jest rekord świata w zrzucaniu wagi. Są ludzie, którzy zrzucili więcej niż ja lub zrobili to szybciej niż ja. Ale być może dla niektórych moja historia będzie tym, co potrzebne, aby zrobić pierwszy krok. A pierwszy krok jest tu najważniejszy.
Geneza
Do niedawna moja typowa waga oscylowała wokół 105 kg przy wzroście 190 cm. Czasem było to 104 kg, czasem 106 kg. W zasadzie stan ten nie zmieniał się od lat i uznawałem go za coś normalnego. Był czas, kiedy ważyłem mniej, ale było to niemal 10 lat temu, kiedy byłem dużo bardziej aktywny fizycznie i jednak nieco młodszy, z lepszym metabolizmem.
W ostatnich latach w zasadzie nie realizowałem żadnego wysiłku fizycznego. Moja dzienna aktywność, jeżeli nie mam spotkań z klientami, sprowadza się do dwóch-trzech spacerów z psem oraz sprawdzonej trasy między gabinetem, kuchnią i łazienką. Czyli solidne 5000 kroków dziennie.
Z drugiej strony oczywiście dieta. Nie była ona dramatycznie zła, ale zjeść paczkę chipsów do filmu i zapić to butelką wina to dla mnie pestka. Tygodniowo potrafiłem spokojnie zjeść dwie paczki chipsów, paczkę żelek, jakieś ciastka, wafelki i wszystko okrasić butelką coli. Po drodze można jeszcze wcisnąć przynajmniej jednego fast fooda.
Stan ten utrzymywał się w zasadzie bez żadnych momentów przełomowych. Ja czułem się ze sobą okej, moja żona czuła się ze mną okej i w sumie było okej. Co ważne, nigdy wcześniej nie stosowałem żadnych diet ani nie próbowałem stosować diet.
Pierwszy krok pociągnął kolejne
Wszystko wyszło w sumie przypadkiem. Byliśmy na początku września z żoną na zakupach i obmyślając plany obiadowe zaproponowałem, żeby przez cały wrzesień nie jeść mięsa. Z jednej strony, żeby spróbować czegoś innego w życiu, z drugiej że faktycznie sporo tego mięsa się jadło.