Załóż konto inwestycyjne w Saxo Banku i inwestuj globalnie bez prowizji!

poniedziałek, 17 października 2022

Moja strategia inwestycyjna na Turbo Wyzwanie

Dzisiaj wystartowała faza główna Turbo Wyzwania, a więc przez najbliższe dwa tygodnie walczymy o nagrody. Podczas fazy testowej był czas na przygotowanie i przećwiczenie strategii inwestycyjnej, ale jeżeli ktoś jeszcze się waha, musi działać szybko.

Turbo Wyzwanie wchodzi w fazę główną. Transakcje uczestników realizowane do jej zakończenia, czyli do 28 października, będą wpływały na miejsce w rankingu, a miejsce w rankingu będzie decydowało o nagrodach. Przypomnę tylko, że nagradzanych jest 40 najlepszych uczestników w pierwszym tygodniu fazy głównej oraz 40 najlepszych uczestników w drugim tygodniu fazy głównej. Z kolei nagrodę główną zgarnie ta osoba, która wykręci najwyższą stopę zwrotu w całej, dwutygodniowej rywalizacji. Całość odbywa się na specjalnej platformie gry inwestycyjnej, którą znajdziecie w tym miejscu.

W dzisiejszym wpisie podzielę się moimi przemyśleniami, planami i strategią na uczestnictwo w grze inwestycyjnej. Artykuł ten powstaje we współpracy z organizatorem Turbo Wyzwania i otrzymuję za niego wynagrodzenie, ale organizator nie wpływa na treść tego tekstu. Przypominam również, że wszystkie treści tu zawarte nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych ani żadnej innej formy doradztwa. Mimo, że konkursie rywalizujemy wirtualnym kapitałem, warto myśleć o ryzyku jako czymś bardzo realnym.

Moja strategia konkursowa będzie wyznaczana przez kilka grup czynników. Pierwszą z nich są zasady konkursu. Drugą moje kompetencje, preferencje i to, gdzie na rynku czuję się lepiej, a gdzie gorzej. Trzecią jest oczywiście rynek i to, co zrobi w najbliższych dwóch tygodniach.

Zasady konkursu i ich wpływ na strategię

Przypomnę, że w ramach Turbo Wyzwania można inwestować w akcje spółek z giełdy polskiej i wybrane z giełd zagranicznych, na które notowane są certyfikaty Turbo, ETFy na aktywa będące instrumentem bazowym dla certyfikatów Turbo oraz same certyfikaty Turbo.

Warto pamiętać, że jeżeli chodzi o instrumenty bazowe (akcje i ETFy) możemy grać tylko na wzrosty, podczas gdy certyfikaty dają nam możliwość gry zarówno na wzrosty (long), jak i na spadki (short).

Kolejna konkursowa zasada mówi, że z rywalizacji wykluczone zostaną te osoby, których wartość konta spadnie poniżej 50 000 zł, czyli 50% ze startowych 100 000 zł. Ta zasada wydaje mi się mało istotna, gdyż nie planuję grać na tyle agresywnie, aby tak mocno zejść pod wodę. Z drugiej strony próba odbicia się z tak niskiego poziomu musiałaby wiązać się z braniem na siebie gigantycznego ryzyka, więc poziomów tych nie warto testować.

czwartek, 13 października 2022

Pięć czynników zapewniających mi spokojny sen

Czasy na rynkach mamy ciężkie i nic dziwnego, że nastroje inwestorom nie dopisują. Ale nastroje nastrojami, a dzisiaj chcę poruszyć temat tego, jak czujemy się z naszymi akcjami w portfelu. Bo długoterminowo jest to o wiele ważniejsza sprawa.

Dlaczego ważniejsza? Jeżeli z akcjami czujemy się dobrze to nie czujemy potrzeby dokonywania gwałtownych zmian i ciągłego kombinowania, co by tu ulepszyć i co zmodyfikować. Z kolei jeżeli jesteśmy nerwowi bardzo łatwo jest poddać się nastrojom chwili, które obecnie są raczej kiepskie i przekombinować naszą długoterminową strategię.

W dzisiejszym wpisie proponuję Wam intelektualne ćwiczenie w postaci zajrzenia głębiej w posiadane portfele i zastanowienia się, czy jest nam dobrze z akcjami, które posiadamy.

Wszystkie uwagi poczynione w dzisiejszym wpisie dotyczą raczej pozycji długoterminowych. Nie mam na myśli trade'ów, które zostały zaplanowane na kilka dni i akurat rynek poszedł w przeciwnym kierunku. Mam tu na myśli zarówno inwestowanie dywidendowe, inwestowanie pasywne jak i inwestowanie w spółki wzrostowe, gdzie nagroda za naszą cierpliwość leży dopiero w przyszłości. Można powiedzieć, że chodzi głównie o kilkuletni horyzont czasowy.

Pewnym minusem takiego spojrzenia na stan naszego portfela jest fakt, że ewentualne błędy trudno będzie odkręcić, gdyż zostały one poczynione w przeszłości. Jeżeli z naszym portfelem czujemy się źle i kusi nas, żeby wyrzucić jakieś akcje, najpewniej błąd popełniony został na etapie planowania lub realizowania transakcji i dzisiaj możemy sobie jedynie radzić z jego konsekwencjami. Ewentualnie z portfelem czujemy się okej, ale zwyczajnie swędzą nas ręce, żeby coś pokombinować, nie do końca zgodnie z założeniami strategii.

Dlaczego możemy czuć się źle z naszymi akcjami?

Pierwszy powód jest prozaiczny - bo wartość naszych akcji spada. Niektóre pozycje wjechały nam już w głęboką stratę, inne z kolei są ciągle w zysku, ale zdecydowanie mniejszym niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu. Mamy wrażenie, że przegapiliśmy pewną okazję inwestycyjną, żeby sprzedać akcje kiedy to miało jeszcze sens. 

Tego typu myślenie jest nieobce każdemu inwestorowi, w tym i doświadczonemu. W końcu każdy ma z tyłu głowy myśl, że można było sprzedać w przeszłości drożej, a teraz odkupić po niższej cenie. Jednak rynek ma to do siebie, że nie pozwala zaglądać w przyszłość i przewidywać, co stanie się z kursem dokładnie za rok oraz jak głęboka będzie nadchodząca bessa.

Przykładem takiej pozycji w moim portfelu jest Pekabex. Większość akcji kupiłem na przecenie z marca 2020 roku płacąc za nie poniżej 8 zł. Szczyt notowań spółka ustanowiła w okolicy 27-28 zł, a obecnie można kupić jej akcje za ok. 11 zł. Jak łatwo się domyślić, obsunięcie tej skali może wielu inwestorom spędzać sen z powiek.

Drugim powodem złego samopoczucia może być fakt, że obawiamy się o losy naszych spółek, o ich wyniki. Nie oszukujmy się, sytuacja gospodarcza nie jest idealna i na biznesy czyha wiele ryzyk. Niektóre dotyczą problemów z popytem na towary lub usługi, inne dotyczą wzrostu kosztów, a jeszcze inne rosnących odsetek od zadłużenia. A są spółki, np. deweloperskie, które są dotknięte wszystkimi tymi problemami na raz.

środa, 5 października 2022

Turbo Wyzwanie powraca na GPW - spróbuj sił i wygraj nagrody!

Turbo Wyzwanie, czyli gra inwestycyjna związana z certyfikatami Turbo powraca na GPW. Po raz kolejny można będzie spróbować swoich sił w wykręcaniu stopy zwrotu i powalczyć o atrakcyjne nagrody. Zmienność na rynku dopisuje.

Myśląc o grze inwestycyjnej, w której celem jest uzyskanie w krótkim okresie atrakcyjnej stopy zwrotu w zasadzie nie można było sobie wymarzyć lepszych warunków niż te, które panują obecnie na naszej giełdzie. Skala niepewności dotycząca przyszłości, nie tylko gospodarczej, ale i geopolitycznej w naszym regionie jest tak wysoka, że każda napływająca informacja potrafi zachwiać rynkiem. A przecież na zmienności najlepiej się zarabia.

Świetnymi tego przykładami, żeby wymienić jedynie kilka są wydarzenia związane z atakami na gazociągi Nord Stream I i II. Wydarzenie, którego nikt się nie spodziewał, a które pokazało, jak wiele możliwych zwrotów akcji kryje się w przyszłości. A gdyby to był gazociąg Baltic Pipe?

Z krajowego podwórka mamy chociażby CD Projekt, który ogłosił aktualizację strategii grupy kapitałowej, odejście z zarządu Marcina Iwińskiego oraz skup akcji. I kolejne dni zapewne pokażą, czy feniks zacznie odradzać się z popiołów, czy trend spadkowy będzie kontynuowany.

Mówiąc krótko, czasy są bardzo zmienne i z pewnością tej zmienności na rynkach nie zabraknie. Dlatego tegoroczne Turbo Wyzwanie, mimo że organizowane co roku na jesieni, wypada niemal idealnie.

Turbo Wyzwanie to gra inwestycyjna, której celem jest promowanie inwestowania na warszawskim rynku, w szczególności z wykorzystaniem certyfikatów Turbo. Zarówno za obecnością certyfikatów na naszym rynku, za ich bieżącym emitowaniem i animowaniem, jak również za samym Turbo Wyzwaniem stoją spółki z grupy kapitałowej ING.

Wpis dzisiejszy powstaje w ramach współpracy z organizatorem Turbo Wyzwania i dostaję za niego wynagrodzenie. Nie zmienia to faktu, że organizowana od lat gra inwestycyjna jest moim zdaniem świetną okazją do wypróbowania certyfikatów Turbo, z których sam regularnie korzystam w codziennym inwestowaniu.

wtorek, 4 października 2022

Tak wygląda gorąca faza bessy - jakie decyzje podejmiesz?

Mamy za sobą fatalny tydzień na warszawskiej giełdzie. Nie chodzi tu nawet o stopy zwrotu, ale o otoczenie, w jakim przychodzi nam inwestować. Czy jest już tak źle, że zbliża się czas przesilenia?

Od początku roku indeks Wig20 stracił niemal 40%, z czego 19% to straty z kwartału, który właśnie nam się zakończył. Można więc powiedzieć, że bessę mamy w pełni i doświadczamy jej każdego dnia. Z jednej strony był czas przyzwyczaić się do tej sytuacji, ale z drugiej, w ostatnich dniach widać pewnego rodzaju wzmożone napięcie. Z czego ono wynika i co może dla nas oznaczać?

Każde zyski są nadzwyczajne

Miniony tydzień rozpoczęliśmy od tweeta autorstwa Jacka Sasina o projekcie wprowadzenia podatku od nadzwyczajnych zysków. Pomysł nienowy, gdyż w Europie mówi się o tym podatku od jakiegoś czasu, ale w polskiej rzeczywistości jak zwykle jest on realizowany w taki sposób, aby uzyskać z niego korzyść polityczną. Podatek ma bowiem objąć nie tylko spółki energetyczne, ale wszystkie duże biznesy, które zrealizowały poprawę wyników.

Nie ma więc znaczenia z jakiej branży jest dana spółka i czy jej zyski były faktycznie wynikiem nietypowej sytuacji, jaką mieliśmy w gospodarce, czy może jest to wynik kilkuletniej pracy i cyklicznego biznesu, który teraz akurat przynosi swoje owoce. Podatek z mocą wsteczną będzie oznaczał, że w jednym roku mamy już trzeci reżim podatkowy, po polskim ładzie I i II.

Takie podejście do rynku mocno podłamało i tak kiepskie nastroje na warszawskiej giełdzie. Po raz kolejny okazało się, że rynek finansowy nie jest w Polsce miejscem, o którym rządzący myślą sensownie, wiedząc że zgromadzone są tam nasze oszczędności. Nie tylko inwestowane bezpośrednio, ale również poprzez OFE, TFI i PPK. 

Przekonują się o tym osoby, którym w dzisiejszych warunkach przychodzi spieniężać swoje oszczędności, bo wchodzą w wiek emerytalny i zamiast dokładania do rachunków zaczynają z nich wypłacać. A Wig20 znajduje się w epoce Piastów.

Ubezpieczyciel i bank kupują akcje Orlenu

Jakby mało było karygodnych praktyk ministra w zakresie nakładania dużego podatku pod byle pretekstem, w połowie tygodnia dowiedzieliśmy się kolejnych rzeczy. Otóż Bank PKO BP i PZU ogłosiły, że nabędą istotne pakiety akcji Orlenu. Dlaczego?

W wyniku akwizycji spółki PGNiG przez PKN Orlen udział Skarbu Państwa w spółce przekroczyłby 50%, co rodziłoby konieczność ogłoszenia wezwania i ryzyko, że SP musiałby kupić całość akcji. Aby tego uniknąć dwie spółki kontrolowane przez polityków nabyły od Skarbu Państwa pakiety akcji Orlenu, pozwalając zejść poniżej progu.

Wynik tych transakcji jest taki, że do Skarbu Państwa trafi ok. 1,5 mld zł z tytułu sprzedaży akcji. Są to pieniądze, które politycy będą mogli rozdysponować wedle własnego widzimisię. A skąd pieniądze te pochodzą? Oczywiście z PZU, w którym SP posiada 34% akcji oraz PKO BP, gdzie państwo ma 29% akcji. 

Czyli mówiąc wprost, transakcja ta została w niemal 70% sfinansowana kosztem inwestorów mniejszościowych. Środki te wypłynęły ze spółek i nie trafią np. na dywidendę. A więc zapłaciły za to OFE, TFI i PPK, czyli mówiąc wprost, dzisiejsi oszczędzający i przyszli emeryci. Zapłacili za to również wszyscy inwestorzy indywidualni, posiadający akcje tych spółek w nadziei, że będą się one sensownie rozwijały. Po co ubezpieczycielowi i bankowi akcje spółki paliwowej? W sumie nikogo to nie obchodzi, każdy wie jak jest.

Dolar i frank po 5 złotych

Kolejne ważne bariery, które zostały niedawno przełamane to poziom 5 zł w wypadku franka i dolara. Tak duże osłabienie polskiej waluty jest pewnego rodzaju symbolem, pokazując jak bardzo inwestorzy zagraniczni nie chcą trzymać obecnie u nas swojego kapitału.

I oczywiście faktem jest, że również inne waluty słabną w ostatnim okresie w relacji do dolara, to jednak na złotym doświadczamy tego wyjątkowo dotkliwie.