Wojna w Ukrainie trwa kolejny tydzień i wiele wskazuje, że konflikt ten jest daleki od zakończenia. Warto więc sprawdzić, jakie konsekwencje niesie on dla portfeli polskich inwestorów indywidualnych.
Konflikt w Ukrainie jest przede wszystkim tragedią ludzi, którzy tracą zdrowie, życie, majątek i miejsce zamieszkania. Zmuszeni do ucieczki przed wojną potrzebują naszej pomocy, dlatego nie powinniśmy o tym zapominać. Zachęcam wszystkich, którzy mają taką możliwość, aby wsparli naszych sąsiadów, którym świat zawalił się na głowę.
Jeżeli możecie pomagać osobiście, pomagajcie osobiście. Jeżeli możecie dokonać wpłaty, zróbcie to chociażby poprzez internetową zbiórkę. Ja sam wsparłem zrzutkę organizowaną przez Tomka Jaroszka z bloga Doradca.tv (link) oraz pomagam teściom, którzy przyjęli pod swój dach dwie rodziny z Ukrainy. Każda pomoc, nawet niewielka ma znaczenie.
W dzisiejszym tekście chcę skupić się jednak na inwestycyjnych skutkach toczącego się za naszą wschodnią granicą konfliktu. Wiele na to wskazuje, że oprócz skutków krótkoterminowych, które widzimy chociażby w wycenie naszych portfeli, odczujemy również konsekwencje długoterminowe. A te mogą być znacznie bardziej doniosłe niż strata kilkunastu procent w ciągu tygodnia.
Scenariusz, którego nikt nie zakładał
Zbrojna napaść Rosji na Ukrainę była zaskoczeniem dla całego świata. Niby wszyscy widzieliśmy zdjęcia gromadzących się wojsk i wznoszonych przy granicy szpitali polowych, ale ewidentnie wieść o przekroczeniu granicy przez wojska rosyjskie była zaskoczeniem. Chyba nikt nie dopuszczał myśli, że po trudnych doświadczeniach sprzed 80 lat w XXI wielu może dojść do sytuacji, że jedno duże państwo napada zbrojnie na inne. A jednak stało się.
Pierwsza reakcja rynków była oczywiście paniczna, wyprzedaż wszystkich aktywów poskutkowała spadkami indeksów przekraczającymi 10%. Ale już kolejnego dnia nadeszło odbicie i indeks Wig20 zanotował jedną z najlepszych sesji w ostatnich latach.
Klasyczną decyzją, jaką musiał podjąć w takiej sytuacji inwestor indywidualny jest odpowiedź na pytanie, czy sprzedawać akcje w panice, aby być pierwszym korzystającym z dostępnej płynności, czy trzymać się długoterminowych strategii (np. dywidendowych) i pozostawić papiery w portfelu. A może nawet zwiększyć zaangażowanie, jeżeli pojawi się taka okazja.
Mając w pamięci doświadczenia z roku 2020, gdzie panika była krótkotrwała, a odbicie szybkie i spektakularne, wielu inwestorów przetrzymało spadki do dnia dzisiejszego. Z pewnością ich portfele straciły na wartości, ale nadal wiele spółek utrzymuje się na dość przyzwoitych poziomach. Można więc powiedzieć, że ciągle jest czas na reakcję i ewentualne modyfikacje strategii.
Dywersyfikacja - finansowe słowo 2022 roku
Polscy inwestorzy są przywiązani do warszawskiego parkietu i ja sam nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Inwestowanie głównie na GPW, przez konta IKE i IKZE, a więc długoterminowo. W końcu wszystkie podręczniki i kursy inwestowania każą celować w horyzont sięgający przynajmniej kilku dekad.
Tymczasem w ostatnim czasie bardzo mocno doświadczamy negatywnych skutków braku dywersyfikacji. Zarówno na przykładzie własnym, jak i na przykładzie inwestorów z Rosji i Ukrainy.
Przede wszystkim Ukraina. Kraj napadnięty i częściowo już zrujnowany. Gdyby istniała giełda w Kijowie z pewnością spadki notowań przekroczyłyby 50%. Utrata terytorium, zniszczenia wojenne, spodziewana długotrwała recesja może pogrążyć każdy portfel inwestycyjny.