Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

środa, 20 grudnia 2017

Kontrakty terminowe na WIBOR - czy to inwestycyjny pewniak?

Od pewnego czasu żyjemy w środowisku bardzo niskich stóp procentowych. Mimo, że zaczęliśmy się do tego przyzwyczajać, coraz częściej mówi się o ich podwyżce. Czy jako inwestorzy możemy na tym zarobić? Okazuje się, że tak.

Od 5 marca 2015 roku, czyli od ponad 2,5 roku obowiązują w Polsce najniższe, patrząc z historycznego punktu widzenia, stopy procentowe. Nigdy dotychczas pieniądz nie był tak tani, ale spoglądając na światowe i europejskie tendencje dojdziemy do wniosku, że pod tym względem nie odstajemy od innych państw. Z jednej strony oznacza to bardzo niskie oprocentowanie lokat bankowych i rachunków oszczędnościowych, a z drugiej niższe raty pożyczek i kredytów, w tym tych najważniejszych, czyli kredytów hipotecznych.



Od pewnego czasu pojawiają się jednak głosy, że podwyżki stóp procentowych są nieuchronne i mogą nadejść niebawem, czyli w 2018 roku. Dokładnej pewności nikt nie ma, ponieważ o poziomie stóp procentowych decyduje Rada Polityki Pieniężnej zbierająca się w tym celu raz w miesiącu. Wiele jednak wskazuje, że podwyżki w stosunkowo niedalekiej przyszłości mogą się zdarzyć.

W Polsce głównym czynnikiem decydującym o poziomie stóp procentowych, oprócz polityki gospodarczej władz, jest poziom inflacji. W listopadzie inflacja wyniosła 2,5% i była najwyższa od 5 lat (dokładnie od listopada 2012 roku). 

źródło: Bankier.pl


Na powyższym wykresie prezentującym dane od 2002 roku widzimy wyraźnie, że poziom inflacji odbił już od dna i przystąpił do formowania kolejnego wierzchołka.

W chwili obecnej inflacja znajduje się dokładnie w celu inflacyjnym, czyli na poziomie 2,5%. Jednak analizując tempo zmian i obecną koniunkturę gospodarczą, która zdecydowanie sprzyja podnoszeniu cen, wielu ekspertów prognozuje wzrost inflacji, a co za tym idzie podniesienie przez RPP w niedalekiej przyszłości stóp procentowych. 

Oczywiście zdania w tym zakresie są podzielone. Członkowie RPP wysyłają sygnały, że podwyżki w 2018 roku nie należy się jeszcze spodziewać, ale co miesiąc przy okazji posiedzenia Rady ekonomiści i komentatorzy coraz głośniej mówią o możliwości podwyżek w perspektywie nadchodzącego roku.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Czy to dobry czas na dywidendowe zakupy? 5 moich propozycji

Wielu inwestorów lubi spółki dywidendowe, ale ma często problem z kupnem odpowiednich akcji. Cena nie zawsze jest na tyle atrakcyjna, aby skłaniać do zakupu. Obecnie wiele ciekawych spółek dywidendowych możemy kupić po atrakcyjnych, dużo niższych niż ostatnio kursach. Czy warto wykorzystać okazję?

Dla niektórych dywidenda wypłacana przez spółkę jest tylko miłym dodatkiem do spółki wzrostowej. Dla innych jest ona solą inwestowania, bez której kupno akcji nie ma sensu. Wybór interesującej spółki dywidendowej jest nie lada wyzwaniem, ale jeszcze większym wyzwaniem jest kupno jej akcji po cenie na tyle niskiej, aby wypłacana dywidenda była realtywnie wysoka.

Ja sam lubię łączyć oba zaprezentowane podejścia, kupując spółki dywidendowo-wzrostowe, czyli takie, które dzielą się częścią wypracowanego zysku z inwestorami, ale z drugiej strony mają ciągle potencjał do wzrostu przekładającego się na rosnącą cenę akcji.

Kończący się rok 2017 był na warszawskim parkiecie rokiem rozdwojenia pomiędzy stosunkowo wąską grupę rosnących spółek i dość szerokie grono spółek, których ceny akcji zanurkowały znacząco. W dzisiejszym wpisie skupię się na poszukiwaniu dobrych spółek dywidendowych, których akcje można kupić obecnie po w miarę atrakcyjnej cenie.



Spółki wypłacające prawie cały zysk


Jest na rynku grupa spółek, które wypłacają całość lub prawie całość zysku wypracowanego w danym roku obrotowym. Są to najczęściej podmioty o ugruntowanej pozycji, posiadające odpowiednie zasoby gotówki w stosunku do planów na kolejne lata. Jako inwestorzy chcielibyśmy, aby spółka nadal się rozwijała, jednak realia rynkowe pokazują wyraźnie, że wyprowadzanie bieżącego zysku ze spółki wcale nie wyklucza potencjalnego wzrostu kursu.

czwartek, 7 grudnia 2017

Inwestorze, czy pracujesz na rzecz swoich spółek?

Na rynku można spotkać różnych inwestorów. Są ci, którzy nie wiedzą nawet, czym dany podmiot się zajmuje. Są też nieco bardziej aktywni, którzy znają dobrze biznes spółki i uczestniczą w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy. Dzisiaj wyjdę poza te podejścia, pokazując jak być inwestorem aktywnym.

Kiedy osiem lat temu rozpoczynałem moją przygodę z inwestycjami, przeżyłem coś w rodzaju małego szoku. Okazało się bowiem, że nazwy, które wielokrotnie obserwowałem na warszawskich biurowcach, są w rzeczywistości nazwami spółek giełdowych, prowadzących konkretny biznes. Z ich produktami spotykamy się każdego dnia i często mamy na ich temat wyrobione zdanie.

Spójrzmy teraz na inwestowanie, jak na prowadzenie konkretnej firmy, jak to często sugerują podręczniki do analizy fundamentalnej. Posiadając akcje jesteśmy współwłaścicielami danego biznesu, partycypując nie tylko w zyskach, ale i stratach spółki. Co więcej, współuczestniczymy również, poprzez udział w WZA, w podejmowaniu strategicznych decyzji dotyczących tej spółki.

A teraz pójdźmy krok dalej i zastanówmy się, czy możemy, jako inwestorzy, pracować na rzecz spółki?

Kupno produktów i usług od swoich spółek


Najprostszym przykładem mogą być operatorzy telefoniczni. Przecież każdy z nas posiada abonament, zapewne w jednej z głównych sieci dominujących na polskim rynku. Posiadając akcje spółki Play lub Orange, powinniśmy zdecydować się na skorzystanie z usług spółki, której przecież jesteśmy współwłaścicielem.

Koszt poniesiony na zakup produktu lub usługi trafi do spółki i przełoży się na poprawę osiąganego przez nią wyniku finansowego. Zależnie od kondycji podmiotu i polityki dywidendowej, część zapłaconej przez nas ceny wróci na rachunek maklerski w postaci dywidendy lub zostanie w spółce, przekładając się na wzrost ceny akcji. Z finansowego punktu widzenia takie podejście jest jak najbardziej uzasadnione.



A co w sytuacji, gdybyśmy nie chcieli korzystać z produktów i usług naszych spółek? Być może oferta jest nieatrakcyjna, wizerunek marki kiepski lub sam produkt jest niskiej jakości. Czy wiedząc, że nawet my, jako klienci końcowi nie chcemy korzystać z produktów spółki, powinniśmy być posiadaczami akcji? Czy skoro nasze konsumenckie doświadczenie podpowiada nam, że nie warto, czy inwestorskie doświadczenie nie powinno wyciągnąć z tego faktu wniosków?

W moim portfelu posiadam akcje spółki Amica, znanego producenta AGD. Czy gdybym dzisiaj kupował wyposażenie mojej kuchni, zdecydował bym się na ten akurat wybór? Zapewne tak, aczkolwiek w grę wchodzi tu jeszcze zdanie mojej drugiej połówki.

Aktywne polecanie produktów i usług naszej spółki


Nie ukrywam, że w mojej firmie korzystam z usług biura rachunkowego iFirma.pl, jak również nie kryję faktu, że jestem akcjonariuszem tej spółki. Jestem bardzo zadowolony z usługi, więc zainwestowałem w spółkę, wypełniając tym samym kryterium postawione w akapicie powyżej.

Jednak oprócz biernego posiadania akcji nie mam problemu z polecaniem usług iFirmy innym osobom. Jako bloger mam możliwość dotrzeć do szerszego grona potencjalnych klientów, np. poprzez bardzo popularny wpis o zakładaniu własnej firmy i wpis o wyborze biura rachunkowego. Również w rozmowach z innymi, zarówno na forach inwestycyjnych, jak i w rozmowach prywatnych, dzielę się moimi pozytywnymi doświadczaniami, polecając usługi spółki. Z napływających do mnie sygnałów wnioskuję, że dzięki mojej rekomendacji iFirma zdobyła przynajmniej 10 klientów.

Wiedząc, że miesięczny abonament na usługi biura rachunkowego to kwota ok. 100 zł, 10 klientów przez 12 miesięcy wygeneruje 12 000 zł przychodu do spółki. Wiedząc, że marża zysku netto spółki wynosi ok. 14%, zarobiłem dla iFirmy 1680 zł w skali roku. Część z tych środków wróci do mnie w formie dywidendy, a część przeznaczona zostanie na dalszy rozwój.

Jaka część? Wiemy, że spółka wyemitowała 6,4 mln akcji, a wygenerowany (teoretycznie) przeze mnie zysk to 0,026 grosza na akcję. Zakładając, że inwestor posiada pakiet 2500 akcji, którego równowartość dziś to ok. 10 000 zł, zarobiłem każdemu takiemu inwestorowi 66 groszy. Może faktury z tego nie zapłacę, ale jest to już policzalna wartość, którą można wyrazić monetą wrzuconą do portfela.

Praktyka pokazuje, że nie tylko ja jestem swojego rodzaju ambasadorem marki. Michał Szafrański, autor bloga Jak oszczędzać pieniądze, od dłuższego czasu korzysta z usług biura rachunkowego iFirma do rozliczania swojej działalności blogowej. Dotychczas sprzedaż książki Finansowy ninja rozliczał za pomocą usług wFirma, ale w związku z wprowadzeniem do stycznia jednolitego pliku kontrolnego, również tę część swojego biznesu przenosi pod skrzydła iFirmy. Co najważniejsze w tej sytuacji, takie decyzje publicznie ogłasza na Twitterze, korzystnie oddziałując na wizerunek marki.


Jak więc widzicie, można dwojako podchodzić do bycia akcjonariuszem. Jedni preferują "suche" posiadanie akcji, podczas gdy inni aktywnie promują markę swoich spółek. Można powiedzieć, że jest to prawdziwie właścicielskie podejście do biznesu.

Wykorzystywanie efektu synergii pomiędzy spółkami


Oprócz podanych powyżej przykładów, jest jeszcze jeden ciekawy sposób na zwiększanie rentowności naszego portfela poprzez podejmowanie odpowiednich decyzji.

W moim portfelu inwestycyjnym posiadam akcje Banku Handlowego oraz spółki Larq. Ta ostatnia spółka jest holdingiem, posiadającym w swoim portfolio większościowe pakiety w trzech spółkach portfelowych: Synergic, Nextbike i Brand24. Synergic jest operatorem nowoczesnych nośników reklamowych, podczas gdy Nextbike jest operatorem systemów rowerów miejskich, zarówno w Warszawie, jak i wielu innych miastach.

I teraz czas na najlepsze. Citi Handlowy realizuje dużą współpracę marketingową ze spółką Synergic, będącą wyłącznym operatorem powierzchni reklamowej na rowerach sieci Veturilo, należącej do Nextbike.

Tak, zdjęcie główne dzisiejszego wpisu jest nieprzypadkowe :)

Będąc akcjonariuszem wszystkich trzech spółek (Handlowego bezpośrednio, a Synergic i Nextbike przez Larq), odnoszę z tego tytułu bardzo konkretne korzyści.

Gdybym w moim portfelu posiadał tylko i wyłącznie akcje Banku Handlowego, reklama w sieci rowerów miejskich byłaby dla mnie wyłącznie kosztem pomniejszającym zyski. Ale korzystając z efektu synergii płynącego z posiadania akcji wszystkich spółek, koszty Banku Handlowego są przychodami spółek Synergic i Nextbike. Oznacza to, że marże i zyski zostają "w rodzinie", a cała współpraca reklamowa realizowana przez spółki oznacza dla mnie przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni i jest pod tym względem przynajmniej neutralna, jeśli nie korzystna.

Innym znakomitym przykładem jest działalność Leszka Czarneckiego, inwestora którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jego obecność kapitałowa realizowana jest w wielu obszarach, które mocno się uzupełniają. Z jednej strony mamy działalność deweloperską (LC Corp). Jak się buduje mieszkania to trzeba je też sprzedawać (Home Broker). Przy sprzedaży mieszkań przyda się również sprzedaż kredytów i innych usług finansowych (Open Finance), a w sumie to przyda się też własny bank (Getin Noble Bank, Idea Bank). Przy tych tematach sporo jest podatków, więc stworzenie podmiotu takiego jak Tax Care również będzie na miejscu.

Jak widzicie są inwestorzy, którzy do mistrzostwa opanowują korzystanie z efektu synergii. Zamiast płacić zewnętrznym podwykonawcom i generować wypływ kapitału ze spółki, lepiej jest samemu przejąć istotną część biznesu i zostawić marże w swoim ręku. 

Swoim przykładem pokazuję, że również w skali małego inwestora możliwe jest łączenie tego rodzaju korzyści. Sęk w tym, że aby je zidentyfikować należy nieco lepiej poznać biznesy spółek, które mamy na celowniku, aby w jasny sposób ustalić relacje zachodzące pomiędzy poszczególnymi podmiotami.

Może się również zdarzyć, o czym warto przestrzec, że efekty takiej synergii będą negatywne. Przykładem niech będzie powiązanie handlowe spółek Jeronimo Martins (Biedronka) oraz producenta słodyczy Wawel. Sprzedaż do Biedronki generuje ponad 25% przychodów Wawelu, a pojawiające się raz na jakiś czas informacje o możliwym zerwaniu umowy generują spore tąpnięcia na kursie Wawelu. Okazuje się więc, że takie współprace mogą być też dla inwestora źródłem silnych emocji.

Tylko dla inwestorów długoterminowych


Jak zapewne się domyśliliście, zaprezentowane w tym artykule podejście do inwestowania jest zasadne tylko w wypadku długoterminowego zaangażowania kapitałowego w spółki. Co z tego, że dzisiaj kupię sprzęt do Amiki, jeżeli dywidenda z tego zysku wpłynie na moje konto dopiero w połowie przyszłego roku. Krótkoterminowa żonglerka akcjami nie daje tego efektu synergii, abstrahując już od faktu, że nie towarzyszy jej najczęściej dogłębna analiza biznesu i powiązań handlowych pomiędzy spółkami.

Dwa smaczki na koniec


Znacie już nieco skład mojego portfela. Posiadając akcje Banku Handlowego, zasadnym jest, żebym swoje oszczędności przeniósł właśnie do tego podmiotu. Z jednej strony zarobię na produktach banku, a z drugiej na zysku i marży wypracowanym na sobie samym jako kliencie. Mało?

Jako bloger jestem uczestnikiem wielu programów partnerskich oferujących m.in produkty depozytowe. Za polecanie tych produktów otrzymuję wynagrodzenie. A więc przenosząc swój kapitał do swojego banku, mogę jeszcze za to otrzymać prowizję. Fajne, co? Gdybym się uparł mógłbym wchodzić na jeszcze wyższy poziom, korzystając z programu partnerskiego Comperia S.A (spółka giełdowa) lub Agora S.A (spółka giełdowa), a nie Bankier.pl, który należy do zagranicznej grupy Bonnier. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby i te akcje posiadać w portfelu. O ile oczywiście wskazuje na to przeprowadzona analiza techniczna i fundamentalna.

Czy polecisz swoją spółkę?


Jak widzicie istnieje wiele sposobów na przyczynienie się do poprawy wyników finansowych spółek. Przecież podstawą prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej jest łącznie bycia właścicielem firmy z pracą dla tej właśnie firmy. W przypadku spółki giełdowej, nie posiadając 100% w akcjonariacie, pracujemy tylko częściowo dla siebie. Jednak wyobraźmy sobie sytuację, w której każdy najmniejszy nawet akcjonariusz jest swojego rodzaju ambasadorem marki, promującym ją wśród przyjaciół i znajomych. Czy wyniki finansowe takiej spółki nie byłyby lepsze?

Czy posiadając akcje banku trzymacie w nim oszczędności? Czy posiadając akcje dewelopera kupujecie od niego mieszkanie? Czy będąc akcjonariuszem firmy usługowej korzystacie z jej usług? A w końcu czy polecacie swoje spółki innym? Czekam na Wasze komentarze!

I niech wstydzą się ci, którzy posiadając akcje CD Projektu grali w Wiedźmina III na pirackiej kopii zamiast kupić grę! :)

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Spółki Ciekawe Technicznie - grudzień 2017 - portfel -2,74%

Listopad był kolejnym miesiącem panującej na GPW dziwnej, selektywnej hossy. Gospodarka odnotowuje kolejne rekordy pod względem wskaźników makroekonomicznych, natomiast wykresy spółek wydają się być niewrażliwe na tę atmosferę. Czy rajd św. Mikołaja ma szansę się zrealizować?

Myślę, że wielu z Was dostrzega fakt, że z obecną hossą od dawna jest coś nie tak. O tym, że rosną głównie duże spółki pisałem nie raz, więc do tej prawidłowości zdążyliśmy już przywyknąć. Jednak patrząc na obecną koniunkturę makroekonomiczną, w szczególności wzrost PKB, rosnącą powoli inflację, produkcję przemysłową i podobne wskaźniki, można by było oczekiwać, że wyniki finansowe spółek, a co za tym idzie, ich wykresy, będą z każdym miesiącem szybować coraz wyżej. Tymczasem katalog podmiotów, których notowania cechują się niezachwianym trendem wzrostowym jest na tyle wąski, że przypomina to raczej słabe giełdowe okresy.



Można podawać tu wiele przykładów, w szczególności spółek małych, średnich, ale również dużych. Wiele z nich opublikowało wyniki finansowe za III kwartał, które okazały się co najwyżej zgodne, a często znacznie słabsze od oczekiwań. Tymczasem jeżeli notowania miałyby rosnąć to kiedy, jeśli nie teraz?

Spójrzmy na zaprezentowany poniżej wykres indeksu WIG. Od październikowego szczytu szeroki rynek nie był w stanie wybić się wyżej. Za to ostatni najwyższy dołek (koniec września) został następnie pogłębiony w październiku, pogłębiony w listopadzie i po raz kolejny pogłębiony już na pierwszej sesji grudnia. A przecież to dopiero początek miesiąca.



Oczywiście można w tym momencie nakreślić liczne wsparcia cenowe, ale sam fakt że musimy to robić świadczy o relatywnej słabości naszego rynku. Znamienny jest również fakt, że w listopadzie spółki duże zachowały się słabiej od spółek średnich i małych, a wszystkie trzy indeksy (Wig20, mWig40, sWig80) zanotowały stratę. Być może więc, bez wiatru w żagle od blue chipów, nasza giełda znajdzie się pod koniec roku niżej niż jest obecnie.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Trzy fakty o dywidendzie, które warto znać

Tematyka dywidendy jest bardzo szeroko opisana zarówno w literaturze inwestycyjnej, jak i w finansowej blogosferze. Jednak wielu inwestorom, zwłaszcza początkującym, niektóre zagadnienia i prawidłowe zrozumienie istoty dywidendy mogą sprawiać kłopot. Dlatego wybrałem trzy aspekty, które moim zdaniem warto omówić.

Inwestowanie dla dywidendy jest podejściem długoterminowym


Niektórzy inwestorzy nie widzą w dywidendzie żadnej wartości dodanej. W końcu kupujemy akcje, a kilka dni później od kursu odcinana jest nominalna wartość dywidendy, a kurs dokładnie o tę samą wartość jest korygowany. A więc część naszej pozycji otrzymujemy w gotówce, podczas gdy reszta jest nadal utrzymywana w akcjach, tyle że wartych już trochę mniej.

Co więcej, z matematycznego punktu widzenia ponosimy stratę. Kupując za 10 000 zł akcje spółki, które następnie kilka dni później za 10 000 zł sprzedajemy, nasz wynik finansowy się nie zmienia. Tymczasem kupując za 10 000 zł akcje spółki dywidendowej, po odcięciu od kursu prawa do dywidendy nie posiadamy np. 9000 zł w akcjach i 1000 zł w gotówce. Wypłacona dywidenda (za wyjątkiem kont IKE i IKZE) pomniejszana jest o wartość podatku (19%), a więc nasz finalny wynik finansowy to 9000 zł + 810 zł. Straciliśmy na tej operacji 190 zł, które zostały odprowadzone w formie podatku. W efekcie widzimy, że krótkoterminowe inwestowanie stricte pod odcięcie prawa do dywidendy ma ujemną wartość oczekiwaną.



Czym innym jest jednak inwestowanie w dłuższym horyzoncie czasowym. Pamiętamy przecież, że dywidenda pochodzi z zysku wypracowanego przez dany rok obrotowy. A więc na dywidendę spółka pracuje cały rok, a jej wypłata jest zaledwie kwintesencją posiadania papierów przez ten czas.

Załóżmy, że kupiliśmy akcję za 10 000 zł, a przez rok spółka zarobiła 1000 zł na akcję i cały ten zysk przeznacza na wypłatę dywidendy. W efekcie przed odcięciem prawa do dywidendy kurs powinien wynosić, pomijając inne czynniki wpływające na wycenę akcji, 11 000 zł. Po odcięciu 1000 zł dywidendy i odprowadzeniu od niej 190 zł podatku, nasz wynik finansowy to 10 810 zł. A więc nasz zwrot z tej inwestycji jest dodatni i wynosi 8,1%.

Bardzo ważne jest więc zrozumienie, że zysk, z którego wypłacana jest dywidenda nie pojawia się w spółce nagle, ale jest konsekwencją prowadzonej przez rok działalności gospodarczej. Dlatego wzrost kursu związany z generowanym zyskiem również jest procesem całorocznym. W tym wypadku, chcąc spekulować krótkoterminowo pod wypłatę dywidendy, kupujemy akcje z uwzględnionym już w ich cenie całorocznym zyskiem.

Jest to istotna kwestia, której zrozumienie może niektórym umykać. Ja sam przez długi czas nie patrzyłem na to zagadnienie w długofalowy sposób.

środa, 22 listopada 2017

Pierwsza spółka na GPW z kwartalną dywidendą

Na polskim rynku przybywa spółek dywidendowych i powoli zaczynamy przyzwyczajać się do faktu, że podmiot, którego papiery posiadamy w portfelu dzieli się wypracowanym przez dany rok zyskiem. Dotychczas nie mieliśmy jednak spółki, która zyskiem dzieliłaby się co kwartał, na wzór spółek amerykańskich. iFirma jest pierwszym takim podmiotem na GPW.

Wypłacanie kwartalnej dywidendy przez spółkę może nam się wydawać pewnego rodzaju fanaberią. Bo przecież nie ma wielkiej różnicy pomiędzy otrzymywaniem tych środków raz w roku w stosunku do czterech razy w roku. Niby można wspomnieć o koszcie kapitału i możliwości zainwestowania tych środków w innym miejscu, ale nie oszukujmy się, z perspektywy naszej średniorocznej stopy zwrotu raczej nie zrobi to wielkiej różnicy. Dlaczego zatem warto zwrócić uwagę na ten sposób wypłaty części zysku?

Jak wypłaca dywidendę iFirma?


iFirma, której jestem akcjonariuszem, deklaruje że zamierza wypłacać 30-50% zysku w formie dywidendy. Co więcej, dywidenda ma być wypłacana kwartalnie, w mniej więcej równej wysokości.

W tym celu utworzony został w spółce fundusz dywidendowy, który w pierwszej kolejności zasilony został zyskami z 2016 roku. Spółka podzieliła zysk mniej więcej na trzy części: 1/3 na wypłatę dywidendy, 1/3 na fundusz dywidendowy umożliwiający wypłatę zaliczek w przyszłości oraz 1/3 na kapitał zapasowy. Widzimy więc, że już w pierwszej połowie roku położone zostały podwaliny pod taki system wypłat.



Zgodnie z art. 349 kodeksu spółek handlowych, wypłata zaliczki na dywidendę jest możliwa tylko wtedy, jeżeli w sprawozdaniu za poprzedni rok obrotowy wykazano zysk. A zatem bez zysku za 2016r. nie byłoby możliwe wypłacanie zaliczek z zysków osiąganych w 2017 roku. Jest to pewnego rodzaju mechanizm stabilizujący poziom gotówki w firmie i możliwość jej wypłacenia w formie dywidendy.

Zaliczka nie może przekraczać połowy zysku wykazanego w zatwierdzonym sprawozdaniu finansowym (już za bieżący rok), powiększonego o fundusz dywidendowy. A zatem środki na dywidendę pochodzą z zysku za kwartał lub kilka kwartałów, powiększonego o przeznaczone na ten cel środki z zysku za poprzednie lata.

W przypadku iFirmy pierwsza zaliczka na poczet dywidendy miała miejsce po raporcie za I półrocze 2017 roku. Za pierwsze dwa kwartały wykazano zysk ok. 15 groszy na jedną akcje, a wypłacona zaliczka opiewała na 5 groszy na akcję, a więc stanowiła ok. 1/3 osiągniętego zysku. Warto zwrócić uwagę na krótkie terminy. Komunikat ogłoszono 20 października, dzień ustalenia praw ustalono na 17 listopada, a wypłatę dywidendy na 24 listopada. 

W dniu dzisiejszym wiemy już o zaliczce za III kwartał, która wyniesie 2 grosze na akcje, z zysku w IIIq2017 na poziomie 7,5 grosza na akcję. A zatem w tym wypadku zaliczka wyniesie ok. 1/4 osiągniętego zysku. Ustalenie praw 3 stycznia, wypłata tydzień później, 10 stycznia.

Widzimy więc, że sprawy dzieją się stosunkowo szybko, a gotówka sprawnie trafia do kieszeni inwestorów.

Z czym wiąże się kwartalna wypłata dywidendy?


Przede wszystkim władzom spółki musi się chcieć wypłacać dywidendę w ten sposób. Każdorazowo wypłata zaliczki wymaga uchwały, komplikuje rachunkowość, wymaga raportowania etc. Zatem decyzja o kwartalnej wypłacie zaliczek jest dużym ukłonem spółki w kierunku akcjonariuszy i należy ją traktować jako nowy poziom prowadzenia relacji inwestorskich. A w zasadzie właścicielsko-inwestorskich.

Drugą i ważniejszą rzeczą jest płynność finansowa i rentowność spółki. Decydując się na wypłaty kwartalne spółka bierze na siebie zobowiązanie, że będzie w stanie się z zaliczek wywiązywać. Oznacza to, że w ocenie zarządu i głównych akcjonariuszy sytuacja finansowa spółki jest dobra i będzie dobra w przyszłości na tyle, aby z kwartału na kwartał dzielić się zyskiem. Nie podejmuje się takich zobowiązań, żeby się z nich wycofać przy pierwszym gorszym kwartale. Albo spółka zbuduje odpowiedni zasób gotówki, aby zabezpieczyć gorsze okresy albo też tych gorszych okresów się nie spodziewa. Jedno i drugie stanowi korzystną informację na temat kondycji spółki i rokowań na przyszłość.

Warto wskazać, że wypłacone w 2017 roku zaliczki (za 3 kwartały) skonsumowały 77% zgromadzonego po 2016 roku funduszu dywidendowego. Oznacza to, że fundusz ten musi być systematycznie powiększany z bieżących zysków, bo w chwili obecnej pozwala na utrzymanie wypłat jedynie przez rok.

Czy taki model przyjmie się na GPW?


W tym momencie trudno jest prognozować, ponieważ są to początki kwartalnej dywidendy. Sądzę jednak, że akcjonariusze zaczną naciskać na władze spółki (mniejsi inwestorzy medialnie i przez SII, więksi głosami na WZA) i z czasem liczba spółek działających w ten sposób wzrośnie.

Zakładając, że kwartalna dywidenda jest wyrazem stabilności finansowej spółki i dobrych prognoz na przyszłość, wypłata regularnych zaliczek będzie dla spółki biletem wstępu do nowego elitarnego klubu. A to wydaje się być kuszącą perspektywą, zarówno dla spółki, jak i jej akcjonariuszy.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Topstock.pl - nowe narzędzie nie tylko do analizy technicznej

Współczesny program do analizy technicznej musi spełniać wiele funkcji i dostosowywać się do potrzeb inwestorów. Jedną z takich potrzeb jest łatwy dostęp i możliwość szybkiego uzyskania niezbędnych nam informacji.

Na rynku istnieje wiele miejsc, w których można sprawdzić notowania obserwowanych przez nas spółek. Do niedawna dominował w tych miejscach program ISPAG, stanowiący dla wielu osób podstawową aplikację do analizowania rynku. Niestety działał on w technologii JAVA, która od pewnego już czasu napotyka bardzo poważne trudności przy współpracy z wiodącymi na rynku przeglądarkami internetowymi. Duża część inwestorów do dziś nie znalazła aplikacji, która mogłaby ten program zastąpić.

Podobnie jak wiele innych osób, do niedawna moim podstawowym narzędziem do szybkiego sprawdzania bieżących notowań był serwis Stooq.pl. Jednak serwis ten wprowadził obostrzenia dla użytkowników korzystających z oprogramowania typu AdBlock - strona ładuje się każdorazowo z 5-sekundowym opóźnieniem, co stanowi zmorę osób sprawdzających więcej niż tylko jedną spółkę czy indeks i z mojego punktu widzenia stanowi istotny strzał w stopę. Stooq.pl nie posiada również wykresów interaktywnych w HTML, a JAVA, jak wspomniałem wyżej, jest blokowana ze względów bezpieczeństwa.



Okazuje się, że odpowiedzią na te problemy jest serwis Topstock.pl. Nie tylko można w nim przeprowadzić kompleksową analizę techniczną wybranych przez siebie spółek, ale również sprawdzić ich główne dane fundamentalne i wyniki finansowe za ostatnie kwartały i lata.

Topstock.pl jest projektem tworzonym przez ekipę serwisu Longterm.pl i nie stoi za nim żadna wielka korporacja. Tym bardziej zasługuje na uwagę fakt, że bez wielkiego wsparcia kapitałowego udało się stworzyć narzędzie, które skutecznie konkuruje z głównymi graczami na rynku, a pod wieloma względami jest od nich lepsze.

środa, 15 listopada 2017

Jak kupować spadające spółki i dlaczego to takie trudne?

Stara giełdowa zasada mówi, że nie należy łapać spadających noży. Z kolei inna reguła podpowiada, że jeżeli spółka jest w trendzie spadkowym to szanse na jego kontynuację są większe niż na odwrócenie. Dlaczego zatem mielibyśmy kupować spadające walory i jak to robić, aby nie żałować?

Wystarczy rzut oka na warszawską giełdę, aby zobaczyć, że dzieje się z nią coś niepokojącego. Pisałem o tym w ostatnim czasie kilkukrotnie, m.in. we wrześniu i w październiku. Od tego czasu sytuacja w sektorze małych spółek diametralnie się pogorszyła, a indeks sWig80 znajduje się najniżej od 15 miesięcy. Co więcej, spadki wydają się ciągle przyspieszać.



Nie trudno jest wskazać małe, średnie, a nawet całkiem spore spółki, których notowania systematycznie się osuwają. Czasem stabilnie, a czasem panicznie, jak ma to miejsce w przypadku spółki Amica.



Dlaczego więc inwestorzy mogliby chcieć kupować akcje spółek, których notowania lecą w dół?

Trzy powody do chwytania spadków


Pierwszym powodem może być gra na odreagowanie. Wiele spółek spada silnie, spada nagle i pozornie bez wyraźnego powodu. Widząc z kolei, że jest to zjawisko dość powszechne, można przyjmować, że zniżanie lotu nie wynika z czynników związanych z samą spółką, ale leżących poza nią, a dotyczących całego rynku.


Przedłużanie się tego ruchu z pewnością kusi wielu do podejmowania próby kupna akcji teraz w celu zarobienia na potencjalnym odreagowaniu. Strategia ta może mieć lepsze lub gorsze uzasadnienie, lecz z pewnością ma wielu zwolenników.

poniedziałek, 6 listopada 2017

Spółki Ciekawe Technicznie - listopad 2017 - portfel -7,12%

Październik zapisze się w historii portfela SCT jako miesiąc z najwyższym dotychczas zanotowanym spadkiem. Przyczyny tego stanu rzeczy są z grubsza jasne i pojawiały się na blogu już wielokrotnie - spadki w segmencie małych spółek. Czy w końcu sytuacja ulegnie zmianie?

Ostatnie miesiące na głównych warszawskich indeksach można podsumować krótkim sformułowaniem: duże spółki rosną, średnie stoją w miejscu, a małe spadają. Sytuację taką obserwujemy od jakiegoś już czasu, a więc zasadne stają się pytania o dalszy los utrzymującej się tendencji.



W październiku indeks WIG zanotował nowy szczyt, następnie nowy dołek, a po nim wrócił do poziomu, z którym otworzył miesiąc. Można więc powiedzieć, że układ sił na rynku pozostał niezmieniony, aczkolwiek warto przeanalizować sytuację nieco dokładniej.

Szczególną uwagę zwraca indeks sWig80 gromadzący małe spółki. W październiku spadł o ponad 6,7%, następnie lekko odbił, ale jego miesięczna strata ciągle przekracza 6%. Analizując przebieg wykresu od początku tego roku widzimy, że stopa zwrotu jest już ujemna, mimo że cały rynek reprezentowany przez indeks WIG wzrósł o ponad 24%.



Słabość małych spółek była jednym z głównych tematów przewijających się w mediach finansowych w październiku. Trudno się z resztą dziwić, ponieważ duże spółki, zachowujące się ostatnio zdecydowanie silniej, stanowią mniejszość, a duża część inwestorów posiada zapewne przynajmniej kilka spółek małych i średnich. Zazwyczaj takie działanie jest jak najbardziej uzasadnione, ponieważ w długim horyzoncie czasowym to właśnie maluchy rosną najbardziej dynamicznie.

czwartek, 26 października 2017

Czy warto już kupować małe spółki? 10 moich typów na najbliższy rok

Podczas wtorkowej sesji na GPW aż 39 spółek osiągnęło swoje roczne minima. Liczba ta stanowi ok. 9% wszystkich spółek notowanych na głównym parkiecie i bardzo dobitnie pokazuje sytuację, w jakiej znalazł się warszawski rynek. Sytuację, z której wielu inwestorów nie jest w stanie znaleźć wyjścia.

Podczas niedawnej konferencji Książęca Street II powiedziałem, że tym razem fundamenty nie idą w parze z analizą wykresu. Najlepsze spółki wyłonione na podstawie analizy fundamentalnej miały, mówiąc oględnie, mało atrakcyjne wykresy. Ma to oczywiście związek z obecną sytuacją na warszawskim parkiecie, o której wspominałem w ostatnim tekście. Spółki małe i średnie radzą sobie w ostatnim czasie nie najlepiej i jest to fakt, z którym trudno jest się nie zgodzić.

Dlaczego tak się dzieje?


Moim zdaniem kluczowa jest odpowiedź na pytanie o powody tych spadków. Czy możliwe jest, żeby w jednym czasie kilkadziesiąt spółek doświadczyło negatywnej zmiany w fundamentach lub otoczeniu rynkowym, która to zmiana przełożyłaby się na kurs akcji? Wydaje się, że jest to bardzo mało prawdopodobne. A przecież w marcu 2017 roku, niemal jak na komendę, nastąpił zwrot rynkowy, podczas którego spółki średnie z trendu wzrostowego przeszły do bocznego, a małe nawet do spadkowego.

Sądzę więc, że przyczyna tego stanu rzeczy leży poza samymi spółkami i nie jest bezpośrednio związana z prowadzonym przez nie biznesem. Tak jak wspomniałem w poprzednim wpisie, może to zwykły przepływ kapitału do dużych podmiotów, a może coś innego. W każdym razie uważam, że zjawisko to ma charakter ogólny, dotyczący całego rynku. Częściowe wyjaśnienie tego stanu rzeczy opublikowała dzisiaj Strefa Inwestorów, uzasadniając to spadkiem zysku operacyjnego i zysku netto.

W jakim momencie cyklu jesteśmy?


Chcąc przesądzać o losach spółek warto spojrzeć na nasze otoczenie ekonomiczne. Gospodarka rozwija się na bardzo zadowalającym poziomie, bezrobocie jest rekordowo niskie, złotówka się umacnia, a poziom zamożności społeczeństwa wydaje się również wzrastać.

Jeśli rozejrzymy się wokół, zobaczymy to zjawisko. Na przykład w branży nieruchomości, w której działam od kilkunastu miesięcy, pojawił się zdecydowany popyt na domy i mieszkania. Ludzie mają zdolność kredytową i gotowi są używać jej, żeby kupować odpowiednie lokum dla siebie i rodziny. W obszarze nieruchomości komercyjnych przeważają firmy, które zmieniają wynajmowaną powierzchnię biurową na większą, bo w obecnej już się nie mieszczą. Przykładem jest chociażby znana mi firma zajmująca się administrowaniem wspólnotami mieszkaniowymi. W ciągu ostatniego roku podwoili zatrudnienie i w ciągu dwóch lat zamierzają znów się podwoić. Z pewnością widzicie to wokół siebie.

Ten dobrobyt ma też swoje negatywne konsekwencje. Pojawiają się pierwsze komunikaty, że w budownictwie coraz trudniej o materiały takie jak beton czy cegły. Narasta problem z zatrudnieniem, gdyż pozyskanie i utrzymanie wartościowych pracowników kosztuje coraz więcej i staje się istotnym kosztem dla każdej firmy. Z jednej strony wpływa to na malejącą rentowność, a z drugiej ogranicza wzrost. Sam znam kilka firm, które odsyłają klientów z kwitkiem, bo nie są w stanie sprostać zamówieniom.

Można więc powiedzieć, że za nami jest już ten piękny okres, w którym spółki dopiero zaczynają łapać wiatr w żagle, a wyceny są jeszcze stosunkowo atrakcyjne. Obecnie jesteśmy raczej w miejscu, w którym beztroska minęła i rozpoczyna się znów lawirowanie z rosnącymi kosztami.

A że ceny rosną świadczyć może ostatni skok inflacji. Póki co niczego poważnego jeszcze nie zapowiada, ale już daje do myślenia. Kilka takich miesięcy i podwyżka stóp procentowych stanie się realna nawet w połowie 2018 roku. A z nią przyjdzie już nieco trudniejsza sytuacja niż jeszcze kilka miesięcy temu.

Powrót do podstaw analizy fundamentalnej


Jeżeli czytaliście nieco literatury traktującej o analizie fundamentalnej, z pewnością pamiętacie odwołania do przedsiębiorcy-właściciela firmy, któremu ktoś mówi, że notowania jego firmy spadają o X procent. Dla właściciela biznesu nie ma to żadnego znaczenia. Dopóki biznes jest dochodowy i generuje określone zyski, nie interesuje go, czy jednego dnia akcje kosztują 10 zł za sztukę, a innego 7 zł za sztukę.

Podobnie do tematu podchodzą właściciele mieszkań na wynajem. Dopóki inwestycja charakteryzuje się określoną bieżącą rentownością, na drugi plan schodzą okresowe fluktuacje w cenach nieruchomości. Raz kupione dobre mieszkanie generuje strumień gotówki przez długi czas.

Popatrzmy teraz na sytuację techniczną spółek z indeksu sWig80.



Jak widać indeks ten cofnął się dość znacznie od ostatniego szczytu. Spadki są na tyle wyraźne, że już niemal wszyscy analitycy dostrzegają i akcentują ten stan rzeczy. Należy więc przyjąć, że również inwestorzy są świadomi, że spółki małe znacznie w ostatnim czasie staniały. Być może jest to więc czas, aby ruszyć na zakupy.

Czy warto obecnie kupować małe spółki?


Moim zdaniem warto, aczkolwiek z pewnością nie każda mała spółka da zarobić. Bardziej doświadczeni inwestorzy z pewnością wiedzą, że łapanie dołków na rynku jest sztuką, która udaje się rzadko i jest raczej konsekwencją szczęścia, a nie przeprowadzonej analizy. Jeżeli jednak stałoby się tak, że w tym tekstem trafię w idealny dołek na indeksie sWig80, byłoby ciekawie.

piątek, 20 października 2017

Hossa tylko dla wybranych. Kiedy rynek zacznie rosnąć?

Obecna sytuacja na GPW przypomina nieco dotychczasową relację giełdy w Warszawie do nowojorskiej - za oceanem wzrosty, a u nas zupełny brak entuzjazmu. Teraz rozdwojenie zagościło na warszawskim parkiecie - spółki duże rosną w najlepsze, a cała reszta rynku trwa w trendzie bocznym lub nawet spadkowym. Kiedy sytuacja ta ulegnie zmianie?

W opublikowanym kilka tygodni temu wpisie poruszyłem widoczne od jakiegoś czasu zjawisko, z którym mamy do czynienia obecnie. Spółki duże, reprezentowane głównie przez indeks Wig20, bardzo silnie rosną. A że podmioty te mają przeważający, przekraczający 65%, wpływ na notowania indeksu WIG, na tym ostatnim widzimy wyraźną hossę.

Analiza tylko i wyłącznie głównego warszawskiego indeksu może wielu inwestorów doprowadzić do rozpaczy. Nie są zadowoleni zwłaszcza ci, którzy nie posiadają w swoich portfelach największych podmiotów, głównie z udziałem Skarbu Państwa w akcjonariacie. Przypomnijmy, że przez połowę 2015 i niemal cały 2016 rok posiadanie spółek z Wig20 oznaczało przeważnie straty i beznadzieję. Dopiero zapoczątkowany niecały rok temu ruch cenowy przeobraził maruderów w liderów. Zresztą spójrzcie na poniższy wykres.



Widać wyraźnie, że siła byków na blue chipach to zjawisko, którego początków należy szukać w grudniu 2016 roku. Od tego czasu, mimo że wzrosty są spektakularne, udało się zaledwie wyrównać poziomy z maja 2015.

poniedziałek, 2 października 2017

Spółki Ciekawe Technicznie - październik 2017 - portfel -1,61%

Okres wakacyjny na giełdach definitywnie się zakończył i nastał październik - miesiąc słynący z załamań i krachów. Póki co na warszawskim parkiecie nie widać technicznych sygnałów do silnej korekty, jednak wielu inwestorów z pewnością rozważa taki scenariusz jako jedną z alternatyw.

Wrzesień zapisze się w naszej pamięci jako miesiąc dość spodziewanej korekty, która nastąpiła po sierpniowych wzrostach. Rynek oddał nieco pola, ceny wielu spółek stały się nieco bardziej atrakcyjne, co z kolei może skłaniać do zwiększonych zakupów. W tle pozostaje pytanie, czy przy okazji nadchodzącego swingu cenowego uda nam się osiągnąć nowe rekordowe poziomy na głównych indeksach.



Zaprezentowany poniżej wykres indeksu Wig20 wyraźnie pokazuje dokonaną korektę oraz poziom cenowy, do którego ona dotarła. Jest to naturalne rynkowe wsparcie, którego wyraz jest jeszcze umacniany przez piątkową wzrostową sesję.



Można więc powiedzieć, że jest to bardzo czytelny moment, w którym popyt powinien pokazać swoją siłę. Z tak ewidentnymi poziomami jest jednak pewien problem, ponieważ raz na jakiś czas silne wsparcia, takie które widzą wszyscy gracze rynkowi, zawodzą i nie sprawdzają się. Jeżeli w tym wypadku podobny scenariusz nastąpi, nie będzie to wielkim dramatem, jednak wzbudzi pytania o dalszy los ruchu wzrostowego na GPW.

czwartek, 21 września 2017

Siła relatywna indeksów giełdowych, czyli jak zarobić 500%

Zastanawiając się nad ostatnią słabością indeksów małych i średnich spółek postanowiłem sprawdzić, czy w dotychczasowych relacjach pomiędzy segmentami rynku zachodziły podobne zależności i czy można na nich w jakikolwiek sposób zarobić. Okazuje się, że można.

W jednym z ostatnich tekstów na blogu pisałem, że sektor małych i średnich spółek, obrazowany indeksami mWig40 i sWig80 zachowuje się w ostatnich miesiącach słabiej niż spółki duże. Wśród komentarzy pojawiły się różne uzasadnienia dla takiego stanu rzeczy. Jedni tłumaczyli to aktywnością inwestorów zagranicznych, którym łatwiej jest alokować kapitał w duże i płynne spółki, inni z kolei twierdzili, że wynika to z rosnących kosztów pracy, które stanowią większy problem dla małych podmiotów. W każdym razie ewidentnym jest, że od kilku miesięcy to blue chipy wiodą prym.

W celu sprawdzenia, jak relacja ta kształtowała się w przeszłości, skorzystałem z narzędzia, do którego powróciłem po kilku latach - AmiBrokera. Wykonałem bardzo prostą rzecz, a mianowicie sprawdziłem siłę relatywną indeksów mWig40 i sWig80 w stosunku do indeksu Wig20. W tym celu podzieliłem kursy przez siebie i tak otrzymałem dwa wykresy.

Na początku jednak zaczniemy od wykresu indeksu WIG od 1998 roku, który będzie stanowił nasz punkt odniesienia dla analizy panujących na giełdzie tendencji:



Trzeba tu zaznaczyć, że indeks WIG ma charakter dochodowy, a więc uwzględnia wypłacane przez spółki dywidendy. Dla nas istotniejsze jest, że trzy pozostałe indeksy, Wig20, mWig40 i sWig80 są indeksami cenowymi, więc możemy je wzajemnie porównywać. Co prawda można polemizować czy stopa dywidendy z indeksu małych spółek jest zbliżona do dywidendy ze spółek dużych (nie jest), ale wydaje mi się, że nie będzie to miało wpływu na wynik mojej dzisiejszej analizy i płynące z niej wnioski.

poniedziałek, 18 września 2017

TMS Index Cup - wyciśnij indeksy i wygraj 25 000 złotych

Już w następny poniedziałek, 25 września, startuje organizowany przez TMS Brokers konkurs inwestycyjny Index Cup. W trwającej trzy tygodnie rywalizacji uczestnicy obracają wyłącznie kontraktami CFD na indeksy z całego świata, a zwycięzca otrzyma nagrodę w postaci 25 000 złotych.

Konkursy inwestycyjne wrosły już na stałe w krajobraz naszego rynku kapitałowego. Z jednej strony są okazją do poćwiczenia agresywnych strategii inwestycyjnych, z drugiej oferują szansę na wygranie atrakcyjnych nagród. Chcąc jednak zyskać szanse na znalezienie się w czołówce trzeba liczyć się z bardzo silną konkurencją i stosować dobrze przemyślaną metodę.

Konkurs TMS Index Cup rozpoczyna się 25 września i potrwa trzy tygodnie, do 13 października. Handel odbywał się będzie na wirtualnych rachunkach zasilonych kwotą 50 000 zł. Osoba, która zajmie pierwsze miejsce w konkursie otrzyma nagrodę w postaci 25 tys. złotych, a realne rachunki kolejnych 10 osób uznane zostaną kwotą po 1000 zł. Jednak tym, co budzi największe emocje są instrumenty, którymi będzie się handlować.

W konkursie, jak sugeruje sama nazwa, organizatorzy skupili się na 19 giełdowych indeksach z całego świata. Przedmiotem obrotu będą kontrakty CFD na te indeksy, co posiada wiele atutów. Po pierwsze, jest to stały spread obowiązujący przy otwieraniu i zamykaniu pozycji. Po drugie, brak punktów swapowych. W efekcie utrzymywanie instrumentów w portfelu przez dłuższy czas nic nas nie kosztuje. Po trzecie, możliwość zajmowania krótkich pozycji, czyli zarabiania zarówno na wzrostach, jak i na spadkach. I po czwarte, dźwignia finansowa, która dla większości kontraktów CFD wynosi 50, a dla DAX nawet 100. 



Koncentracja wyłącznie na indeksach giełdowych może stanowić dla inwestorów nie lada wyzwanie. Jesteśmy przyzwyczajeni do obserwowania czy to pojedynczych spółek, czy też par walutowych lub surowców. W tym momencie nasze możliwości inwestycyjne ograniczają się wyłącznie do indeksów, co dla niektórych jest ograniczeniem, ale z mojej perspektywy jest zaletą.

Trudno jest obserwować kilkadziesiąt walorów jednocześnie, prowadząc na nich stosunkowo aktywny handel. Ja sam wolę skupić się na kilku wykresach i tam skoncentrować swoją działalność inwestycyjną. I w konkursie takie podejście będzie moim zdaniem najlepszą strategią.

czwartek, 7 września 2017

Dlaczego misie nie chcą rosnąć?

Analizując warszawskie indeksy zauważamy ewidentnie, że małe i średnie spółki zostają silnie w tyle w porównaniu do blue chipów. Z czego wynika ta prawidłowość? Jak wpływa ona na nasze portfele?

Patrząc tylko i wyłącznie na indeks WIG dochodzimy do wniosku, że na warszawskiej giełdzie panuje niezagrożona niczym hossa. Rynek rośnie, spółki rosną, więc w sumie nasze portfele również powinny całkiem nieźle zyskiwać na wartości. Tymczasem okazuje się, że nie wszystkie spółki zachowują się dokładnie tak, jak można by było tego oczekiwać.



Patrząc na powyższy wykres indeksu WIG widzimy ewidentnie, że szeroki rynek sprzyja posiadaniu długich pozycji. Trend wzrostowy jest wyraźny i co więcej tylko od stycznia indeks wzrósł o ok. 25%.

Kiedy jednak próbujemy rozbić ten wynik na nieco więcej szczegółów, okazuje się że wzrosty te są domeną głównie spółek dużych, podczas gdy średnie i małe, reprezentowane odpowiednio przez mWig40 i sWig80 nie zachowują się już tak dobrze. Popatrzmy.

poniedziałek, 4 września 2017

Humanista i Longterm.pl łączą siły - WEBINAR i dużo więcej!

Miło mi jest ogłosić, że z początkiem września rozpoczął się nowy etap nie tylko w dziejach mojego blogowania, ale również w dziejach mojego inwestowania. Po siedmiu latach indywidualnego funkcjonowania w polskiej blogosferze, łączę siły z ekipą Longterm.pl. Będzie się działo!

Myślę, że dla wielu z Was może to być niemała niespodzianka. Od zawsze jestem kojarzony stricte z analizą techniczną, a tymczasem dołączam do ekipy Longterm, czyli Alberta Rokickiego i Adriana Przybylskiego - chłopaków którzy patrzą głównie na fundamenty. I właśnie z tego połączenia dwóch podejść inwestycyjnych powstanie nowa jakość dla czytelników obu naszych serwisów.

Można powiedzieć, że od pewnego czasu nasze inwestorskie drogi przecinały się coraz częściej. Z jednej strony kilkukrotnie gościłem u Alberta podczas webinarów omawiających kwartalne raporty TOP 15 Poland oraz prowadziłem wykład w ramach Książęcia Street 2017 - konferencji organizowanej przez chłopaków na GPW. Z drugiej strony od kilkunastu miesięcy coraz częściej spoglądam w kierunku analizy fundamentalnej, jako podejścia dość dobrze korespondującego z moją strategią podążania za trendem.



W pewnym momencie otrzymałem propozycję dołączenia do ekipy Longterm i zdecydowałem się propozycję tę przyjąć. Chłopaki będą, jak dotychczas, koncentrowali się na analizie fundamentalnej spółek z polskiego rynku. Ja z kolei będę odpowiadał za techniczne ramię tworzonych analiz, dorzucając swoje trzy grosze odnośnie kształtu wykresów, wsparć i oporów, jak również potencjalnych punktów otwierania i zamykania pozycji. Dzięki temu inwestorzy na naszym rynku otrzymają o wiele pełniejsze analizy, redagowane zarówno przez specjalistów od fundamentów, jak i specjalistę od techniki.

Co zmieni się na blogu?


Po pierwsze i najważniejsze, blog będzie istniał nadal, a sama częstotliwość publikowanych artykułów nie zmaleje. Nadal będziecie mogli u mnie znaleźć wiele tekstów z dziedziny inwestycyjnej, dotyczących zarówno samych strategii, jak i pojedynczych zagrań czy nowych instrumentów giełdowych. Będę starał się, aby teksty te były rozbudowane o elementy analizy fundamentalnej, na tyle, na ile będzie to możliwe.

Po drugie, rozpoczniemy realizację licznych wspólnych przedsięwzięć. Jak co kwartał, będę prowadził webinar w ramach którego skomentuję raport TOP 15 Poland, publikowany przez chłopaków zawsze po analizie wyników spółek za dany kwartał. Webinar ten jest kwintesencją łączenia analizy technicznej z fundamentalną, dzięki czemu uczestnicy posiadają o wiele szerszy obraz sytuacji na danych spółkach.

Kolejnym elementem jest mój aktywny udział na forum VIP Longterm.pl, gdzie nie tylko będę prowadził na bieżąco wątek dotyczący analizy technicznej, ale również wątek Portfela SCT. Uczestnicy forum będą mogli zadawać mi tam na bieżąco pytania dotyczące nie tylko spółek z portfela, ale również innych podmiotów notowanych na GPW.

Premierowy webinar już w środę, 6 września!


Współpracę rozpoczynamy z przytupem, bo w postaci wspólnego webinaru, który odbędzie się w najbliższą środę o godzinie 20.00. Webinar nosi wiele mówiący tytuł Jakie spółki na koniec roku - technik vs. fundamentalista i w jego trakcie nie tylko poszukamy najlepszych spółek na ostatnie cztery miesiące 2017 roku, ale również zastanowimy się, dokąd w tym czasie może zawędrować rynek. 

Dla Was, jako moich czytelników, z pewnością będzie to świetna okazja, żeby skonfrontować moje techniczne podejście z analizami Alberta i Adriana, zbudowanymi w oparciu o kryteria fundamentalne.

Nagranie z webinaru można już obejrzeć w serwisie YouTube. Trwa ok. 2,5 godziny i uczestniczyło w nim ponad 500 osób!

Zaproponuj swój temat!


Myślę, że wielu z Was posiada podejście inwestycyjne z pogranicza analizy technicznej i analizy fundamentalnej. W końcu nie bez powodu mówi się, że to właśnie ich połączenie może przynieść najlepsze inwestycyjne rezultaty.

Jeżeli są tematy, które chcielibyście poznać bliżej, napiszcie w komentarzach. Z pewnością trafi się okazja, aby opracować je z punktu widzenia obu tych analiz. 

środa, 30 sierpnia 2017

Zainwestowałem w swoje biuro rachunkowe. Dlaczego kupiłem te akcje?

Można powiedzieć, że od zawsze byłem i jestem analitykiem technicznym. Jednak od pewnego czasu coraz bardziej ciągnie mnie w kierunku spółek, o których i analityk fundamentalny miałby dobre zdanie. W dzisiejszym tekście chcę zaprezentować przykład takiej właśnie transakcji.

Zasada "inwestuj w to, co znasz" z pewnością bliska jest wielu inwestorom. Osobą często kojarzoną z tą zasadą jest Peter Lynch, człowiek który w swoim podejściu nie koncentrował się wyłącznie na suchych danych makroekonomicznych, ale również na ocenie produktów oferowanych przez analizowaną spółkę. Z pewnością świta Wam gdzieś również przykład gospodyń domowych, które inwestowały w te spółki, których produktów używały każdego dnia. Dobry produkt oznacza zadowolonych klientów, a to z kolei korzystnie przekłada się na wyniki finansowe spółki.

Możecie zastanawiać się, dlaczego wspominam akurat o takim podejściu, skoro od samego początku mówię o sobie, jak o inwestorze kierującym się wskazaniami analizy technicznej. Skąd u mnie nagle powiązanie z analizą fundamentalną? 

Po pierwsze dlatego, że dostrzegam bardzo wiele zależności pomiędzy przebiegiem wykresu a fundamentami spółki. Dobre, zdrowe podmioty, prowadzące swój biznes z sukcesami bardzo często charakteryzują się rosnącymi wykresami, na których analityk techniczny dostrzeże trend wzrostowy. Można więc powiedzieć, że w przypadku najlepszych spółek analitycy obu podejść są często zgodni.

Po drugie, będąc na parkiecie od ponad ośmiu lat, dostrzegam wiele korzyści wiążących się z wybieraniem spółek o solidnych podstawach i dobrych perspektywach wzrostu. Stabilny biznes i regularnie wypłacana dywidenda z roku na rok stają się dla mnie coraz ważniejsze. Może staję się nieco leniwy, a może jedynie dostrzegam liczne zalety podejścia skupionego na fundamentach spółki.

Zarówno dzisiejszy wpis, jak i pomysł na przeprowadzenie transakcji, o której dzisiaj opowiem, nie powstały same z siebie. Inspiracją była czytana właśnie przeze mnie książka Alberta Rokickiego pt. Longterm. Jak inwestować na giełdzie i osiągnąć zysk. Moim błędem było czytanie jej przed snem, bo później długo nie mogłem zasnąć. Pomysły tak bardzo kłębiły mi się w głowie, że kilkukrotnie wstawałem z łóżka, aby je zapisać.



poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Dwie nowe spółki w portfelu + webinar SCT

Wygląda na to, że rynek akcji znajduje się w sprzyjającej sytuacji do dokonania kolejnych zakupów. Z tego też względu postanowiłem dodać do portfela dwie nowe spółki, które wypełnią go do 100%. Uznałem również, że warto szerzej skupić się na analizie rynku, dlatego też wrześniowe Spółki Ciekawe Technicznie będą miały formę webinaru.

Analizując główne indeksy giełdowe możemy zauważyć, że cena porusza się swingami, raz w górę, raz w dół. Ten charakterystyczny ruch kształtuje się w ciąg naprzemiennych szczytów i dołków, które pozwalają niekiedy na dostrzeżenie pewnej regularności. Z kolei regularność ta może zostać przekuta w okazje transakcyjne.

Szczerze mówiąc jest to moje ulubione miejsce na kupowanie akcji. Obserwując uformowany trend wzrostowy i dostrzegając w jego trakcie korektę, staram się wyczekać, aż korekta ta dotrze do wsparcia, mogącego stanowić podstawę do dalszego ruchu w górę.

Co uzyskuję dzięki temu? Po pierwsze, trend wzrostowy sprzyja kupowaniu akcji, a więc inwestujemy zgodnie z kierunkiem dominującego ruchu. Po drugie, wyczerpująca się korekta rozładowuje impet spadkowy, który nagromadził się na danych walorach. Mniejsze jest więc ryzyko, że po zakupie akcji będziemy obserwowali dalszy ruch w dół. Po trzecie, przystąpienie do gdy świeżego popytu płynącego ze strony inwestorów zwiększa szanse, że już w pierwszych dniach z papierami w portfelu, cena akcji oddali się od założonego przez nas poziomu stop loss. Taki styl inwestowania daje mi największy komfort psychiczny i najlepsze rezultaty.

Przykładem takiej właśnie sytuacji, co prawda w niewielkiej skali, jest obecny układ na wykresie indeksu WIG20. Zakładam, że w najbliższych dniach będziemy mieli do czynienia z ruchem w kierunku północnym, a poziom 2350 pkt utrzyma swoją ważność jako wsparcie.



Ten charakterystyczny układ cenowy wydaje się sprzyjać zakupom akcji, postanowiłem więc zwiększyć stan posiadania w portfelu Spółek Ciekawych Technicznie.

czwartek, 17 sierpnia 2017

Zmieniam program do analizy technicznej. Jaki wybrałem?

Być może niektórzy pamiętają, że miesiąc temu zwróciłem się do Was na Facebooku z prośbą o podpowiedź w zakresie dobrego programu do analizy technicznej. W chwili obecnej znalazłem już rozwiązanie, które mogę polecić moim czytelnikom.

Jeżeli chodzi o narzędzia do analizy technicznej, możecie kojarzyć mnie z dwoma programami. Kilka lat temu aktywnie korzystałem z AmiBrokera, programu oferowanego przez wiele biur maklerskich. Pisałem z jego pomocą wskaźniki oraz przeprowadzałem różnego typu analizy, którego mogliście też czytać i oglądać na łamach bloga.

Po pewnym czasie trafiłem na narzędzie, które stało się moim głównym programem do analizy technicznej na przestrzeni ostatnich lat. Jest nim PowerTrader, którego test zamieściłem 2,5 roku temu na blogu.



Powolny zmierzch PowerTradera


Z PowerTradera korzystałem z racji jego niewątpliwych zalet, jakimi są m.in. możliwość pobrania na raz wszystkich wykresów i przejście do trybu offline czy też łatwość w obsłudze. Było to powiązane z moim stylem inwestowania, który z czasem ulegał coraz większemu uproszczeniu. Nie stosowałem i nie stosuję zaawansowanych wskaźników, średnich liczonych z użyciem nietypowych formuł. Można powiedzieć, że do przeprowadzenia analizy technicznej spółki wystarczy mi sam wykres. Co więcej, zaprzestałem również tworzenia własnych systemów inwestycyjnych, do których zakodowania potrzebowałbym odpowiednio wydajnego narzędzia. PowerTrader był w sam raz.

piątek, 4 sierpnia 2017

Spółki Ciekawe Technicznie - sierpień 2017 - portfel -2,87%

Środek wakacji sprawia, że indeksy giełdowe poruszają się raczej niemrawo. W ciągu ostatniego miesiąca nie obserwowaliśmy szczególnie wysokiej zmienności w tym zakresie. Szkoda tylko, że turbulencje nie ominęły portfela Spółek Ciekawych Technicznie. Na trzech spółkach w portfelu nastąpiło silne załamanie kursu, wymuszające sprzedaż akcji.

Ale najpierw zaczniemy o rynku. W minionym miesiącu indeks WIG wzrósł o 1,37%, przebijając w rekordowym punkcie poziom 63 tys. pkt. Jest to najlepszy poziom od czasu ostatniego szczytu hossy, a zatem wiele osób już wypatruje nowego rekordu, który faktycznie, przy sprzyjających wiatrach, może niebawem zostać ustanowiony.



Podobnie przedstawia się sytuacja na indeksie Wig20. Powoli i systematycznie pnie się on do góry, ale nie pojawiają się przy tym jakieś spektakularne wahania cenowe.



Sytuacja na indeksie Wig20 jest dla mnie o tyle istotna, że znów aktywnie obracam opcjami na ten indeks. Jestem graczem wystawiającym opcje, a co za tym idzie wysoka zmienność nie jest raczej moim sprzymierzeńcem. W skrajnych sytuacjach może doprowadzić do poważniejszych wahnięć w portfelu, więc spokojne falowanie rynku jest dla mnie optymalnym scenariuszem.

środa, 12 lipca 2017

Jak powrócić na rynek po dłuższej nieobecności?

Jak zapewne wiecie, od pewnego czasu byłem mniej aktywny zarówno na płaszczyźnie blogowej, jak i w tematyce inwestycyjnej. Przez kilka miesięcy rzadziej patrzyłem na wykresy, nie obserwowałem sytuacji tak aktywnie, jak wcześniej oraz nie śledziłem finansowych i inwestycyjnych mediów (w moim wypadku głównie blogów).

Jak wygląda powrót na rynek po takiej nieobecności?

Po pierwsze, należy przeanalizować, co zmieniło się po naszej stronie przez ten czas. Czy nasze podejście inwestycyjne jest ciągle świeże, czy może nie czujemy się już tak pewnie, jak wcześniej. Jeżeli przerwa trwała dłużej niż rok, warto sprawdzić, czy na rynku nie zaszła jakaś poważniejsza zmiana, sprawiająca że strategia być może przestała działać.

Dużo zależy tu od relacji elementów mechanicznych do intuicyjnych w strategii. Jeżeli nasze rynkowe posunięcia możemy w sposób bardzo konkretny spisać na kartce lub w programie komputerowym, nie powinno być problemu z ponownym wejściem na rynek. Ale jeżeli w głównej mierze opieraliśmy się na "czuciu" rynku, warto w pierwszej kolejności upewnić się, czy nasze umiejętności nie uległy osłabieniu.

W praktyce oznaczałoby to grę z nieco mniejszym zaangażowaniem przez początkowy okres. Jego długość zależy oczywiście od naszej pewności siebie, która może być mniejsza lub większa.



Ja sam uznałem, że te kilka miesięcy przerwy nie spowodowało większego wytrącenia z rytmu oraz utraty umiejętności wychwycenia interesujących okazji inwestycyjnych. Dlatego też postanowiłem przeanalizować główne klasy aktywów, aby ocenić w jakich fazach cyklu się znajdujemy.

Przegląd sytuacji na rynku akcji


Na pierwszy ogień jak zwykle rusza rynek akcji. Co prawda analizowałem go w ostatnich Spółkach Ciekawych Technicznie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby raz jeszcze mu się przyjrzeć.



Jak widać na powyższym wykresie, indeks WIG od stycznia 2016 roku znajduje się w ładnym trendzie wzrostowym, który zaliczył jedną tylko większą korektę, w drugim kwartale 2016.

wtorek, 4 lipca 2017

Spółki Ciekawe Technicznie - lipiec 2017 - portfel -0,68%

Nadeszła połowa 2017 roku i zaczęły się wakacje. Już na wstępie warto odnotować, że rynki akcji nie przestraszyły się powiedzenia sell in may and go away i nadal utrzymują się na stosunkowo wysokich poziomach. Pozwala to sądzić, że być może większa korekta zostanie na razie odłożona i do jesieni utrzymamy ten stan, być może przy tradycyjnie już niższych obrotach.

W lipcowym zestawieniu Spółek Ciekawych Technicznie pojawia się kilka nowości. Po pierwsze, odnotowujemy mały jubileusz, ponieważ portfel kończy w tym miesiącu 2,5 roku. Po drugie, po raz pierwszy zdarzyło się, że szeroki rynek reprezentowany przez indeks WIG wyprzedził notowania portfela. To ostatnie przypisuje mojemu ostatniemu okresowi gorszej formy, co objawiało się zarówno mniejszą liczbą tekstów na blogu (zaledwie po jednym miesięcznie), jak i gorszymi wynikami inwestycyjnymi.

Temu zagadnieniu poświęcę nieco więcej miejsca na końcu dzisiejszego wpisu.



Tradycyjnie na początku przyglądamy się szerokiemu rynkowi reprezentowanemu przez indeksy WIG20 i WIG. Ten pierwszy porusza się w przedziale 2270-2400 pkt i na chwilą obecną nie wygląda, aby miał się z niego rychło wyrwać. Z mojej perspektywy jest to całkiem pożądany stan, ponieważ jeżeli szeroki rynek nie wykonuje bardzo gwałtownych ruchów, a jedynie snuje się w ruchu bocznym, wtedy wykresy poszczególnych spółek mogą pisać swoje własne historie, niekiedy całkiem atrakcyjne.



Jeszcze ciekawiej prezentuje się indeks WIG, który poziom 60 tys. pkt potraktował jako wsparcie i od kilku tygodni stabilnie utrzymuje się powyżej tej bariery. Dopóki granica ta trzyma się mocno, nie powinniśmy mieć obaw przed obecnością na rynku akcji. Można więc powiedzieć, że niezależnie od teorii krachowych krążących nieustannie po rynkach, na chwilę obecną nie wydać na wykresach powodów do obaw.