Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

środa, 20 grudnia 2017

Kontrakty terminowe na WIBOR - czy to inwestycyjny pewniak?

Od pewnego czasu żyjemy w środowisku bardzo niskich stóp procentowych. Mimo, że zaczęliśmy się do tego przyzwyczajać, coraz częściej mówi się o ich podwyżce. Czy jako inwestorzy możemy na tym zarobić? Okazuje się, że tak.

Od 5 marca 2015 roku, czyli od ponad 2,5 roku obowiązują w Polsce najniższe, patrząc z historycznego punktu widzenia, stopy procentowe. Nigdy dotychczas pieniądz nie był tak tani, ale spoglądając na światowe i europejskie tendencje dojdziemy do wniosku, że pod tym względem nie odstajemy od innych państw. Z jednej strony oznacza to bardzo niskie oprocentowanie lokat bankowych i rachunków oszczędnościowych, a z drugiej niższe raty pożyczek i kredytów, w tym tych najważniejszych, czyli kredytów hipotecznych.



Od pewnego czasu pojawiają się jednak głosy, że podwyżki stóp procentowych są nieuchronne i mogą nadejść niebawem, czyli w 2018 roku. Dokładnej pewności nikt nie ma, ponieważ o poziomie stóp procentowych decyduje Rada Polityki Pieniężnej zbierająca się w tym celu raz w miesiącu. Wiele jednak wskazuje, że podwyżki w stosunkowo niedalekiej przyszłości mogą się zdarzyć.

W Polsce głównym czynnikiem decydującym o poziomie stóp procentowych, oprócz polityki gospodarczej władz, jest poziom inflacji. W listopadzie inflacja wyniosła 2,5% i była najwyższa od 5 lat (dokładnie od listopada 2012 roku). 

źródło: Bankier.pl


Na powyższym wykresie prezentującym dane od 2002 roku widzimy wyraźnie, że poziom inflacji odbił już od dna i przystąpił do formowania kolejnego wierzchołka.

W chwili obecnej inflacja znajduje się dokładnie w celu inflacyjnym, czyli na poziomie 2,5%. Jednak analizując tempo zmian i obecną koniunkturę gospodarczą, która zdecydowanie sprzyja podnoszeniu cen, wielu ekspertów prognozuje wzrost inflacji, a co za tym idzie podniesienie przez RPP w niedalekiej przyszłości stóp procentowych. 

Oczywiście zdania w tym zakresie są podzielone. Członkowie RPP wysyłają sygnały, że podwyżki w 2018 roku nie należy się jeszcze spodziewać, ale co miesiąc przy okazji posiedzenia Rady ekonomiści i komentatorzy coraz głośniej mówią o możliwości podwyżek w perspektywie nadchodzącego roku.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Czy to dobry czas na dywidendowe zakupy? 5 moich propozycji

Wielu inwestorów lubi spółki dywidendowe, ale ma często problem z kupnem odpowiednich akcji. Cena nie zawsze jest na tyle atrakcyjna, aby skłaniać do zakupu. Obecnie wiele ciekawych spółek dywidendowych możemy kupić po atrakcyjnych, dużo niższych niż ostatnio kursach. Czy warto wykorzystać okazję?

Dla niektórych dywidenda wypłacana przez spółkę jest tylko miłym dodatkiem do spółki wzrostowej. Dla innych jest ona solą inwestowania, bez której kupno akcji nie ma sensu. Wybór interesującej spółki dywidendowej jest nie lada wyzwaniem, ale jeszcze większym wyzwaniem jest kupno jej akcji po cenie na tyle niskiej, aby wypłacana dywidenda była realtywnie wysoka.

Ja sam lubię łączyć oba zaprezentowane podejścia, kupując spółki dywidendowo-wzrostowe, czyli takie, które dzielą się częścią wypracowanego zysku z inwestorami, ale z drugiej strony mają ciągle potencjał do wzrostu przekładającego się na rosnącą cenę akcji.

Kończący się rok 2017 był na warszawskim parkiecie rokiem rozdwojenia pomiędzy stosunkowo wąską grupę rosnących spółek i dość szerokie grono spółek, których ceny akcji zanurkowały znacząco. W dzisiejszym wpisie skupię się na poszukiwaniu dobrych spółek dywidendowych, których akcje można kupić obecnie po w miarę atrakcyjnej cenie.



Spółki wypłacające prawie cały zysk


Jest na rynku grupa spółek, które wypłacają całość lub prawie całość zysku wypracowanego w danym roku obrotowym. Są to najczęściej podmioty o ugruntowanej pozycji, posiadające odpowiednie zasoby gotówki w stosunku do planów na kolejne lata. Jako inwestorzy chcielibyśmy, aby spółka nadal się rozwijała, jednak realia rynkowe pokazują wyraźnie, że wyprowadzanie bieżącego zysku ze spółki wcale nie wyklucza potencjalnego wzrostu kursu.

czwartek, 7 grudnia 2017

Inwestorze, czy pracujesz na rzecz swoich spółek?

Na rynku można spotkać różnych inwestorów. Są ci, którzy nie wiedzą nawet, czym dany podmiot się zajmuje. Są też nieco bardziej aktywni, którzy znają dobrze biznes spółki i uczestniczą w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy. Dzisiaj wyjdę poza te podejścia, pokazując jak być inwestorem aktywnym.

Kiedy osiem lat temu rozpoczynałem moją przygodę z inwestycjami, przeżyłem coś w rodzaju małego szoku. Okazało się bowiem, że nazwy, które wielokrotnie obserwowałem na warszawskich biurowcach, są w rzeczywistości nazwami spółek giełdowych, prowadzących konkretny biznes. Z ich produktami spotykamy się każdego dnia i często mamy na ich temat wyrobione zdanie.

Spójrzmy teraz na inwestowanie, jak na prowadzenie konkretnej firmy, jak to często sugerują podręczniki do analizy fundamentalnej. Posiadając akcje jesteśmy współwłaścicielami danego biznesu, partycypując nie tylko w zyskach, ale i stratach spółki. Co więcej, współuczestniczymy również, poprzez udział w WZA, w podejmowaniu strategicznych decyzji dotyczących tej spółki.

A teraz pójdźmy krok dalej i zastanówmy się, czy możemy, jako inwestorzy, pracować na rzecz spółki?

Kupno produktów i usług od swoich spółek


Najprostszym przykładem mogą być operatorzy telefoniczni. Przecież każdy z nas posiada abonament, zapewne w jednej z głównych sieci dominujących na polskim rynku. Posiadając akcje spółki Play lub Orange, powinniśmy zdecydować się na skorzystanie z usług spółki, której przecież jesteśmy współwłaścicielem.

Koszt poniesiony na zakup produktu lub usługi trafi do spółki i przełoży się na poprawę osiąganego przez nią wyniku finansowego. Zależnie od kondycji podmiotu i polityki dywidendowej, część zapłaconej przez nas ceny wróci na rachunek maklerski w postaci dywidendy lub zostanie w spółce, przekładając się na wzrost ceny akcji. Z finansowego punktu widzenia takie podejście jest jak najbardziej uzasadnione.



A co w sytuacji, gdybyśmy nie chcieli korzystać z produktów i usług naszych spółek? Być może oferta jest nieatrakcyjna, wizerunek marki kiepski lub sam produkt jest niskiej jakości. Czy wiedząc, że nawet my, jako klienci końcowi nie chcemy korzystać z produktów spółki, powinniśmy być posiadaczami akcji? Czy skoro nasze konsumenckie doświadczenie podpowiada nam, że nie warto, czy inwestorskie doświadczenie nie powinno wyciągnąć z tego faktu wniosków?

W moim portfelu posiadam akcje spółki Amica, znanego producenta AGD. Czy gdybym dzisiaj kupował wyposażenie mojej kuchni, zdecydował bym się na ten akurat wybór? Zapewne tak, aczkolwiek w grę wchodzi tu jeszcze zdanie mojej drugiej połówki.

Aktywne polecanie produktów i usług naszej spółki


Nie ukrywam, że w mojej firmie korzystam z usług biura rachunkowego iFirma.pl, jak również nie kryję faktu, że jestem akcjonariuszem tej spółki. Jestem bardzo zadowolony z usługi, więc zainwestowałem w spółkę, wypełniając tym samym kryterium postawione w akapicie powyżej.

Jednak oprócz biernego posiadania akcji nie mam problemu z polecaniem usług iFirmy innym osobom. Jako bloger mam możliwość dotrzeć do szerszego grona potencjalnych klientów, np. poprzez bardzo popularny wpis o zakładaniu własnej firmy i wpis o wyborze biura rachunkowego. Również w rozmowach z innymi, zarówno na forach inwestycyjnych, jak i w rozmowach prywatnych, dzielę się moimi pozytywnymi doświadczaniami, polecając usługi spółki. Z napływających do mnie sygnałów wnioskuję, że dzięki mojej rekomendacji iFirma zdobyła przynajmniej 10 klientów.

Wiedząc, że miesięczny abonament na usługi biura rachunkowego to kwota ok. 100 zł, 10 klientów przez 12 miesięcy wygeneruje 12 000 zł przychodu do spółki. Wiedząc, że marża zysku netto spółki wynosi ok. 14%, zarobiłem dla iFirmy 1680 zł w skali roku. Część z tych środków wróci do mnie w formie dywidendy, a część przeznaczona zostanie na dalszy rozwój.

Jaka część? Wiemy, że spółka wyemitowała 6,4 mln akcji, a wygenerowany (teoretycznie) przeze mnie zysk to 0,026 grosza na akcję. Zakładając, że inwestor posiada pakiet 2500 akcji, którego równowartość dziś to ok. 10 000 zł, zarobiłem każdemu takiemu inwestorowi 66 groszy. Może faktury z tego nie zapłacę, ale jest to już policzalna wartość, którą można wyrazić monetą wrzuconą do portfela.

Praktyka pokazuje, że nie tylko ja jestem swojego rodzaju ambasadorem marki. Michał Szafrański, autor bloga Jak oszczędzać pieniądze, od dłuższego czasu korzysta z usług biura rachunkowego iFirma do rozliczania swojej działalności blogowej. Dotychczas sprzedaż książki Finansowy ninja rozliczał za pomocą usług wFirma, ale w związku z wprowadzeniem do stycznia jednolitego pliku kontrolnego, również tę część swojego biznesu przenosi pod skrzydła iFirmy. Co najważniejsze w tej sytuacji, takie decyzje publicznie ogłasza na Twitterze, korzystnie oddziałując na wizerunek marki.


Jak więc widzicie, można dwojako podchodzić do bycia akcjonariuszem. Jedni preferują "suche" posiadanie akcji, podczas gdy inni aktywnie promują markę swoich spółek. Można powiedzieć, że jest to prawdziwie właścicielskie podejście do biznesu.

Wykorzystywanie efektu synergii pomiędzy spółkami


Oprócz podanych powyżej przykładów, jest jeszcze jeden ciekawy sposób na zwiększanie rentowności naszego portfela poprzez podejmowanie odpowiednich decyzji.

W moim portfelu inwestycyjnym posiadam akcje Banku Handlowego oraz spółki Larq. Ta ostatnia spółka jest holdingiem, posiadającym w swoim portfolio większościowe pakiety w trzech spółkach portfelowych: Synergic, Nextbike i Brand24. Synergic jest operatorem nowoczesnych nośników reklamowych, podczas gdy Nextbike jest operatorem systemów rowerów miejskich, zarówno w Warszawie, jak i wielu innych miastach.

I teraz czas na najlepsze. Citi Handlowy realizuje dużą współpracę marketingową ze spółką Synergic, będącą wyłącznym operatorem powierzchni reklamowej na rowerach sieci Veturilo, należącej do Nextbike.

Tak, zdjęcie główne dzisiejszego wpisu jest nieprzypadkowe :)

Będąc akcjonariuszem wszystkich trzech spółek (Handlowego bezpośrednio, a Synergic i Nextbike przez Larq), odnoszę z tego tytułu bardzo konkretne korzyści.

Gdybym w moim portfelu posiadał tylko i wyłącznie akcje Banku Handlowego, reklama w sieci rowerów miejskich byłaby dla mnie wyłącznie kosztem pomniejszającym zyski. Ale korzystając z efektu synergii płynącego z posiadania akcji wszystkich spółek, koszty Banku Handlowego są przychodami spółek Synergic i Nextbike. Oznacza to, że marże i zyski zostają "w rodzinie", a cała współpraca reklamowa realizowana przez spółki oznacza dla mnie przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni i jest pod tym względem przynajmniej neutralna, jeśli nie korzystna.

Innym znakomitym przykładem jest działalność Leszka Czarneckiego, inwestora którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jego obecność kapitałowa realizowana jest w wielu obszarach, które mocno się uzupełniają. Z jednej strony mamy działalność deweloperską (LC Corp). Jak się buduje mieszkania to trzeba je też sprzedawać (Home Broker). Przy sprzedaży mieszkań przyda się również sprzedaż kredytów i innych usług finansowych (Open Finance), a w sumie to przyda się też własny bank (Getin Noble Bank, Idea Bank). Przy tych tematach sporo jest podatków, więc stworzenie podmiotu takiego jak Tax Care również będzie na miejscu.

Jak widzicie są inwestorzy, którzy do mistrzostwa opanowują korzystanie z efektu synergii. Zamiast płacić zewnętrznym podwykonawcom i generować wypływ kapitału ze spółki, lepiej jest samemu przejąć istotną część biznesu i zostawić marże w swoim ręku. 

Swoim przykładem pokazuję, że również w skali małego inwestora możliwe jest łączenie tego rodzaju korzyści. Sęk w tym, że aby je zidentyfikować należy nieco lepiej poznać biznesy spółek, które mamy na celowniku, aby w jasny sposób ustalić relacje zachodzące pomiędzy poszczególnymi podmiotami.

Może się również zdarzyć, o czym warto przestrzec, że efekty takiej synergii będą negatywne. Przykładem niech będzie powiązanie handlowe spółek Jeronimo Martins (Biedronka) oraz producenta słodyczy Wawel. Sprzedaż do Biedronki generuje ponad 25% przychodów Wawelu, a pojawiające się raz na jakiś czas informacje o możliwym zerwaniu umowy generują spore tąpnięcia na kursie Wawelu. Okazuje się więc, że takie współprace mogą być też dla inwestora źródłem silnych emocji.

Tylko dla inwestorów długoterminowych


Jak zapewne się domyśliliście, zaprezentowane w tym artykule podejście do inwestowania jest zasadne tylko w wypadku długoterminowego zaangażowania kapitałowego w spółki. Co z tego, że dzisiaj kupię sprzęt do Amiki, jeżeli dywidenda z tego zysku wpłynie na moje konto dopiero w połowie przyszłego roku. Krótkoterminowa żonglerka akcjami nie daje tego efektu synergii, abstrahując już od faktu, że nie towarzyszy jej najczęściej dogłębna analiza biznesu i powiązań handlowych pomiędzy spółkami.

Dwa smaczki na koniec


Znacie już nieco skład mojego portfela. Posiadając akcje Banku Handlowego, zasadnym jest, żebym swoje oszczędności przeniósł właśnie do tego podmiotu. Z jednej strony zarobię na produktach banku, a z drugiej na zysku i marży wypracowanym na sobie samym jako kliencie. Mało?

Jako bloger jestem uczestnikiem wielu programów partnerskich oferujących m.in produkty depozytowe. Za polecanie tych produktów otrzymuję wynagrodzenie. A więc przenosząc swój kapitał do swojego banku, mogę jeszcze za to otrzymać prowizję. Fajne, co? Gdybym się uparł mógłbym wchodzić na jeszcze wyższy poziom, korzystając z programu partnerskiego Comperia S.A (spółka giełdowa) lub Agora S.A (spółka giełdowa), a nie Bankier.pl, który należy do zagranicznej grupy Bonnier. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby i te akcje posiadać w portfelu. O ile oczywiście wskazuje na to przeprowadzona analiza techniczna i fundamentalna.

Czy polecisz swoją spółkę?


Jak widzicie istnieje wiele sposobów na przyczynienie się do poprawy wyników finansowych spółek. Przecież podstawą prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej jest łącznie bycia właścicielem firmy z pracą dla tej właśnie firmy. W przypadku spółki giełdowej, nie posiadając 100% w akcjonariacie, pracujemy tylko częściowo dla siebie. Jednak wyobraźmy sobie sytuację, w której każdy najmniejszy nawet akcjonariusz jest swojego rodzaju ambasadorem marki, promującym ją wśród przyjaciół i znajomych. Czy wyniki finansowe takiej spółki nie byłyby lepsze?

Czy posiadając akcje banku trzymacie w nim oszczędności? Czy posiadając akcje dewelopera kupujecie od niego mieszkanie? Czy będąc akcjonariuszem firmy usługowej korzystacie z jej usług? A w końcu czy polecacie swoje spółki innym? Czekam na Wasze komentarze!

I niech wstydzą się ci, którzy posiadając akcje CD Projektu grali w Wiedźmina III na pirackiej kopii zamiast kupić grę! :)

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Spółki Ciekawe Technicznie - grudzień 2017 - portfel -2,74%

Listopad był kolejnym miesiącem panującej na GPW dziwnej, selektywnej hossy. Gospodarka odnotowuje kolejne rekordy pod względem wskaźników makroekonomicznych, natomiast wykresy spółek wydają się być niewrażliwe na tę atmosferę. Czy rajd św. Mikołaja ma szansę się zrealizować?

Myślę, że wielu z Was dostrzega fakt, że z obecną hossą od dawna jest coś nie tak. O tym, że rosną głównie duże spółki pisałem nie raz, więc do tej prawidłowości zdążyliśmy już przywyknąć. Jednak patrząc na obecną koniunkturę makroekonomiczną, w szczególności wzrost PKB, rosnącą powoli inflację, produkcję przemysłową i podobne wskaźniki, można by było oczekiwać, że wyniki finansowe spółek, a co za tym idzie, ich wykresy, będą z każdym miesiącem szybować coraz wyżej. Tymczasem katalog podmiotów, których notowania cechują się niezachwianym trendem wzrostowym jest na tyle wąski, że przypomina to raczej słabe giełdowe okresy.



Można podawać tu wiele przykładów, w szczególności spółek małych, średnich, ale również dużych. Wiele z nich opublikowało wyniki finansowe za III kwartał, które okazały się co najwyżej zgodne, a często znacznie słabsze od oczekiwań. Tymczasem jeżeli notowania miałyby rosnąć to kiedy, jeśli nie teraz?

Spójrzmy na zaprezentowany poniżej wykres indeksu WIG. Od październikowego szczytu szeroki rynek nie był w stanie wybić się wyżej. Za to ostatni najwyższy dołek (koniec września) został następnie pogłębiony w październiku, pogłębiony w listopadzie i po raz kolejny pogłębiony już na pierwszej sesji grudnia. A przecież to dopiero początek miesiąca.



Oczywiście można w tym momencie nakreślić liczne wsparcia cenowe, ale sam fakt że musimy to robić świadczy o relatywnej słabości naszego rynku. Znamienny jest również fakt, że w listopadzie spółki duże zachowały się słabiej od spółek średnich i małych, a wszystkie trzy indeksy (Wig20, mWig40, sWig80) zanotowały stratę. Być może więc, bez wiatru w żagle od blue chipów, nasza giełda znajdzie się pod koniec roku niżej niż jest obecnie.