poniedziałek, 20 maja 2024

Dlaczego warto jechać na walne zgromadzenie

Sezon walnych zgromadzeń mamy w pełni, ale statystyki pokazują, że na walne nie jeździmy. Kiedy warto jednak wybrać się na doroczne spotkanie ze spółką i co można dzięki temu uzyskać?

W minionym tygodniu byłem na walnym zgromadzeniu spółki z warszawskiego rynku. Jej kurs na przestrzeni ostatnich miesięcy wzrósł o ponad 100%, spółka jest bardzo popularna pośród inwestorów, walne zgromadzenie odbywało się w Warszawie, a dotarło na nie zaledwie trzech inwestorów indywidualnych, licząc już ze mną. Jadąc tam spodziewałem się przynajmniej dwudziestu osób spośród akcjonariatu.

Statystyki od lat potwierdzają moje spostrzeżenia. Na walne zgromadzenia nie jeździmy. Zgodnie z wynikami corocznego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów organizowanego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, aż 95% ankietowanych nie jeździ na walne zgromadzenia.

Powyżej widzimy główne powody, dla których na walne nie jeździmy. Głównym wskazywanym powodem jest brak czasu. Druga istotna sprawa to brak wpływu na przebieg, a trzecia to wysokie koszty dojazdu. Specjalnie pomijam tutaj pozycję "brak możliwości udziału online", bo traktuję to nieco jako błąd metodologiczny. Tę odpowiedź traktuję jak sformułowanie "brałbym udział w WZ gdyby odbywało się ono online", a nie jako uzasadnienie, dlaczego nie biorę udziału.

Niemniej trzy główne powody to brak czasu, koszty i brak wpływu na przebieg. I co do zasady ze wszystkimi tymi trzema elementami się zgadzam. Omówię je pokrótce i w drugiej części tekstu przejdę do powodów, dla których warto jednak wybrać się na walne zgromadzenie.

Brak czasu

Walne zgromadzenia odbywają się w (głównie) w formie stacjonarnej, w tygodniu, najczęściej w siedzibie spółki. Co prawda sprawne walne trwa nie więcej niż dwie godziny, ale może się zdarzyć, że głosowanie lub dyskusja się przedłużą, a to z kolei wymagało będzie od nas pozostania nieco dłużej. To "nieco" może równie dobrze oznaczać kilka godzin dłużej.

Co zrozumiałe, osoby pracujące na etacie nie bardzo mogą urwać się na takie walne. Można oczywiście wziąć pół dnia urlopu lub rozegrać to jakimiś nadgodzinami, jeżeli mamy bardziej elastyczny model pracy. Ale pamiętamy przecież, że walne odbywają się w siedzibie spółki, która to siedziba może być zlokalizowana na drugim końcu Polski.

Ja sam, startując z Warszawy, odwiedzę w tym roku dwukrotnie Dolny Śląsk, przynajmniej raz Poznań i raz Gdańsk. Do tego oczywiście dochodzi kilka walnych w Warszawie. W takim wypadku na uczestnictwo w walnym zgromadzeniu trzeba poświęcić cały dzień, a jeżeli mielibyśmy jechać z Przemyśla do Szczecina to nawet jednego dnia może być mało.

A więc posiadając 20 spółek w portfelu i chcąc uczestniczyć w każdym walnym to doliczając również nadzwyczajne WZ może okazać się, że zużyjemy na to cały urlop w pracy. Z tej perspektywy brak uczestnictwa w walnych zgromadzeniach jest w pełni zrozumiały.

Brak wpływu na przebieg

Jesteśmy inwestorami indywidualnymi, a oznacza to, że najczęściej posiadamy relatywnie niewielkie pakiety akcji. Może to być kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy złotych, być może nasz pakiet przekracza milion. W każdym razie rzadko jest to sytuacja, kiedy naszymi głosami możemy przeforsować jakąś uchwałę lub ją zablokować. 

Jeżeli spółka jest mniejsza, często zdarza się, że główni akcjonariusze posiadają akcje uprzywilejowane co do głosu, więc nawet posiadanie większego pakietu akcji nie gwarantuje nam większego wpływu na losy walnego.

Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdzie zawiązywane są porozumienia akcjonariuszy lub zbierane są konkretne pule głosów w akcjonariacie, dające konkretne uprawnienia, np. zebranie 1/20 w kapitale pozwala żądać na umieszczenie konkretnych projektów uchwał w porządku walnego zgromadzenia lub głosowanie grupami w celu wybrania "swojego" członka rady nadzorczej.

Ale co do zasady są to sytuacje wyjątkowe i przeciętny inwestor nie ma większego wpływu na losy walnego zgromadzenia.

Koszty uczestnictwa

Wysokość kosztów uczestnictwa w walnym zgromadzeniu nie stanowi wielkiego ograniczenia, jeżeli walne odbywa się w naszej miejscowości. Koszt dojazdu komunikacją miejską lub autem do 30 minut jest w zasadzie pomijalny.

Jeżeli jednak musimy przemieścić się o kilkaset kilometrów, doliczając do tego jakieś opłaty autostradowe i koszty posiłków, koszty spokojnie mogą dobić do poziomu 500 zł za jedno walne zgromadzenie. Oczywiście można na walne wybrać się pociągiem lub autobusem długodystansowym, ale zakładam, że to również nie jest za darmo, a dodatkowo musimy ponieść jakieś koszty dojazdu na dworzec i z dworca. Dokładając do tego fakt, że punktualność komunikacji kolejowej bywa dyskusyjna, a my nie chcemy spóźnić się na walne zgromadzenie, wielu pól do oszczędności tu nie ma.

Kolejnym kosztem jest uzyskanie zaświadczenia o prawie uczestnictwa w walnym zgromadzeniu. W moim domu maklerskim kosztuje to 50 zł od jednej spółki, co nie jest wielkością szczególnie znaczącą. Ale jeżeli chcemy pobrać takie świadectwa na 20 WZ w roku lub jeżeli dodatkowo mamy akcje zaksięgowane na różnych rachunkach i chcemy głosować ze wszystkich pakietów, suma kosztów rośnie.

Ale podsumowując, przy walnych odbywających się w naszej miejscowości koszty nie są raczej barierą. Nie liczę tu oczywiście kosztów czasowych, o których pisałem wcześniej.

A więc widzimy, że powodu braku uczestnictwa w walnych zgromadzeniach są całkiem konkretne i uzasadnione. Mało kto ma możliwość poświęcenia 20 dni w roku, aby jeździć po Polsce i odwiedzać walne zgromadzenia. Nie mówimy już o walnych w spółkach, które dopiero chcemy kupić do portfela, gdzie kupujemy zaledwie po 1 akcji, żeby mieć "wejściówkę" na WZ.

Oczywiście jeżeli posiadamy kilkumilionowy portfel, uczestnictwo w walnych ma zdecydowanie więcej sensu. Po pierwsze mamy większy wpływ, a po drugie, jesteśmy skłonni bardziej się zaangażować, żeby doglądać portfela takiej wielkości. Potwierdzają to również nasze odpowiedzi w OBI.

Skoro już wiemy dlaczego na walne nie jeździmy, czas na spojrzenie na całość z drugiej strony.

Dlaczego warto jechać na walne zgromadzenie

Wymienione tu czynniki warto traktować łącznie. U każdego i każdej z nas będzie występował różny stopień uzasadnienia dla uczestnictwa i u każdego może być warto lub nie warto z różnych względów. Dlatego powyższe czynniki mogą mieć różne znaczenie dla sytuacji różnych inwestorów. 

Bo mamy taką możliwość

Jeżeli walne zgromadzenie odbywa się w naszej miejscowości, a obowiązki zawodowe pozwalają nam na uczestnictwo, zdecydowanie warto się na takie walne zgromadzenie wybrać. Z jednej strony po to, żeby chociaż raz zobaczyć, jak to jest siedzieć z zarządem przy jednym stole, jak przebiega cały proces głosowania, poznać głównych akcjonariuszy itp. 

Uważam, że bycie inwestorem, oprócz wymiaru finansowego, może również być fajne. I uczestnictwo w walnym zgromadzeniu, jeżeli nie pociąga za sobą dużych kosztów finansowych i czasowych, zdecydowanie do tej kategorii zaliczam. A więc jeżeli jeszcze nie byliśmy na żadnym walnym, warto się na jakieś wybrać. Choćby z samej ciekawości.

Bo posiadamy istotny pakiet akcji

Dla każdego wielkość istotnego pakietu akcji będzie inna. I nie mówię tu o naszym udziale w głosach, ale o tym, ile spółka waży w naszym portfelu. Jeżeli posiadamy akcje za 2000 zł to nie spodziewam się, że poświęcimy cały dzień i kilkaset złotych, żeby jechać na drugi koniec kraju na walne zgromadzenie. Ale jeżeli posiadamy pakiet o wartości 50 tys. zł to te 500 zł wynosi zaledwie 1% naszego pakietu.

A więc koszty w pewnej skali nie są już przytłaczające. Owszem, obniża to nieco naszą stopę zwrotu (zakładając, że zaoszczędzone pieniądze byśmy reinwestowali na rynku), ale wpływ nie jest już tak zauważalny.

Trochę wchodzimy więc tu w pytanie "ile jesteś w stanie zainwestować w pilnowanie swojego portfela". Jeżeli posiadamy wielomilionowy portfel, możliwe że jego doglądanie stanowi istotną część naszej aktywności i ponoszonych kosztów. Ale każdorazowo może to dla nas wyglądać inaczej.

I zachęcam, żeby nie patrzeć na to jedynie przez pryzmat sztywnych kosztów, ustawiając sobie konkretne progi, np. koszty poniżej 2% posiadanego pakietu. Znaczenie ma również subiektywna istotność spółki dla naszych przyszłych wyników.

Bo możemy zadać nasze pytania zarządowi

Walne zgromadzenie to nie tylko suche głosowanie uchwał. Bardzo często zdarza się, że zarząd zostaje z akcjonariuszami po zamknięciu porządku obrad, żeby otwarcie porozmawiać i odpowiedzieć na pytania. A jeżeli na sali jest trzech akcjonariuszy... mamy w zasadzie zarząd na wyłączność. I jest to jedna z wielkich przewag walnego zgromadzenia nad innymi formami komunikacji ze spółką.

Są spółki, które są bardzo dobrze pokrywane, mnóstwo analiz, raportów, dzięki czemu w zasadzie nie ma wielu pytań, które chcielibyśmy zarządowi zadać. Ale z doświadczenia wiemy, że nawet podczas czatów inwestorskich nie wszystkie pytania są adresowane, czy to z braku czasu lub braku chęci ze strony zarządu do odpowiadania na trudne kwestie. 

Ma to również duże znaczenie, jeżeli dopiero poznajemy dany walor. Kupujemy jedną akcję, jedziemy na walne i zadajemy pytania, które nas nurtują. Pozwala nam to na podjęcie lepszej decyzji o kupnie lub nie danych akcji. Oczywiście odnosimy to również do wcześniejszych czynników, czyli nie zawsze mamy czas i nie zawsze zasadne jest ponoszenie takich kosztów, żeby spółkę poznać.

Jeżeli jednak czytaliście kiedyś publikowane przez innych relacje z walnych zgromadzeń to wiecie, że czasami rozmowa przeciąga się na ponad godzinę po zamknięciu porządku obrad i potrafi przekładać się na kilkadziesiąt zadanych pytań.

Co ciekawe, na walnym zgromadzeniu możemy głosować z różnych ilości akcji. Możliwa jest więc sytuacja, że posiadamy wiele tysięcy akcji, a decydujemy się nie ujawniać stanu posiadania i głosować tylko z jednej lub ze 100 akcji. A to z kolei znaczy, że spółka nie wie, jakim dokładnie pakietem dysonujemy i każdego akcjonariusza traktuje poważnie. A przynajmniej z tym się dotychczas spotykałem.

Myślę, że możliwość bezpośredniego spotkania z przedstawicielami spółki jest największą i najważniejszą zaletą uczestnictwa w walnym zgromadzeniu. Znów, nie każdy może sobie na to pozwolić i nie przy każdym pakiecie akcji warto, ale jest to rzecz, którą docenimy dopiero wtedy, kiedy na walne się wybierzemy.

Bo można lepiej poznać spółkę

Niniejszy punkt wynika wprost z powyższego, ale postanowiłem go oddzielnie zaakcentować. Są na rynku spółki, zwłaszcza w obszarze New Connect, które nie prowadzą żadnych relacji inwestorskich, nie organizują czatów i webinarów, a publikowane przez nie raporty są bardzo skąpe.

W takim wypadku walne zgromadzenie jest jedyną w roku okazją, żeby dowiedzieć się o spółce czegoś więcej. Zarówno doprecyzować coś, czego nie ma w raportach, jak i zbudować sobie całościową wizję spółki, jej biznesu, czynników które wpływają na wyniki oraz planów na przyszłość. 

A zestawiając to z faktem, że na walne zgromadzenia inwestorzy nie jeżdżą, może okazać się, że poza insiderami, będziemy najlepiej zorientowaną w danej spółce osobą na rynku. A to ma wartość, którą trudno przecenić. 

Co więcej, osobiste poznanie zarządu i głównych akcjonariuszy pozwala dowiedzieć się, z jakimi ludźmi wchodzimy w biznes. Czy mają długoterminową wizję, jakie mają cele, na jakie aspekty biznesu będą kładli nacisk w kolejnych kwartałach. Często mówi się, że w długim horyzoncie najważniejszą rzeczą nie są wyniki finansowe spółki, ale właśnie ludzie, którzy za tymi wynikami stoją. W wielu wypadkach walne zgromadzenie jest jedyną okazją, żeby tych ludzi poznać.

Bo jako akcjonariusz masz swoje prawa

Często myślimy, że inwestorzy indywidualni siedzą na walnym gdzieś na końcu stołu i tylko podnoszą rękę, bo od nich w spółce i tak nic nie zależy. Ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej.

Powyżej zamieściłem treść dwóch paragrafów z kodeksu spółek handlowych, dotyczących praw akcjonariusza w trakcie walnego zgromadzenia. Widzimy wyraźnie, że jako akcjonariusz, rejestrując się na walne zgromadzenie nawet z jedną akcją, mamy bardzo konkretne prawa.

Możemy domagać się od zarządu udzielenia odpowiedzi na nasze pytania, o ile dotyczą one porządku obrad. Ale pamiętając, że na zwyczajnym walnym zgromadzeniu głosuje się i absolutoria i zatwierdza sprawozdania, w zasadzie obejmuje to wszystkie kwestie dotyczące minionego roku obrotowego, o ile nie znajdują się w raportach lub sekcji Q&A na stronie internetowej.

Jeżeli zarząd nie odpowie na nasze pytania, składamy sprzeciw, prosimy o jego odnotowanie i piszemy pismo do sądu rejestrowego, żeby zobowiązał zarząd do udzielenia odpowiedzi.

Oczywiście jest to działanie, które z pewnością nie zaskarbi nam sympatii zarządu, ale w niektórych wypadkach, zwłaszcza jeżeli mamy podejrzenia, że w spółce miały miejsce jakieś dziwne operacje, jest to nasze jedyne narzędzie, żeby bronić swoich praw jako akcjonariusza.

Kodeks spółek handlowych przewiduje również inne narzędzia dla akcjonariuszy, w szczególności prawo zaskarżania uchwał, ale nie każdy chce iść od razu na drogę sądową przeciwko spółce.

Czy takie działania mają sens? Oczywiście zależy to od konkretnego przypadku. Najczęściej będzie tak, że nie pójdziemy na ostry kurs zderzeniowy ze spółką i w pewnym momencie odpuścimy. Ale może skutkiem tego zarząd zmieni swoje postepowanie, widząc, że akcjonariusze mniejszościowi trzymają rękę na pulsie i potrafią bronić swoich praw. I być może w kolejnym roku obrotowym zachowa się już inaczej, czy to w zakresie zarządzania biznesem czy chociażby w zakresie odpowiedzi na nasze pytania w trakcie walnego zgromadzenia.

Co warte podkreślenia, takie uprawnienia przysługują nam wyłącznie w trakcie WZ. Jeżeli nie zadamy pytań licząc na to, że zarząd odpowie na nie po wyczerpaniu porządku obrad, możemy się gorzko zdziwić. A kolejna taka okazja dopiero za rok.

Jest to mocno niestandardowy sposób relacji ze spółką, ale dzięki niemu z jednej strony jesteśmy w stanie uzyskać odpowiedzi na nasze pytania, a z drugiej strony możemy wpłynąć na sposób działania zarządu. W końcu w tle będzie wisiała perspektywa, że za rok znów stawimy się na WZ i będziemy zadawać niewygodne pytania.

Warto bywać na walnych zgromadzeniach

Każdy ma nieco inne uwarunkowania. Nie wszystkim pozwala czas, nie zawsze wielkość pakietu uzasadnia ponoszenie kosztów dojazdu. Ale uważam, że przynajmniej raz powinniśmy wziąć udział w walnym zgromadzeniu spółki z naszego portfela. I nie mam tu na myśli jakiegoś walnego z fajerwerkami w stylu Berkshire Hathaway czy swojego czasu w CD Projekcie, ale zwykłe WZ w niedużej spółce.

Ile walnych w tym roku odwiedzicie?

3 komentarze:

  1. Witam. Ciekawy artykuł i trafne sugestie. Mam pytanie techniczne. Jeżeli mam daną spółkę kupioną na r-ku IKE i IKZE, a rachunki są w różnych domach maklerskich to czy aby móc wykonać prawo głosu z wszystkich posiadanych akcji to muszę uzyskanie zaświadczenia o prawie uczestnictwa w walnym zgromadzeniu dla każdego z r-ków (IKE, IKZE) oddzielnie czy na jednym zaświadczeniu będą wszystkie akcje tj. z jednego i drugiego r-ku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebujesz wystąpić o oddzielne zestawienia. Nawet jeżeli masz akcje na kilku rachunkach u tego samego brokera, najczęściej musisz wystąpić z każdego rachunku oddzielnie.

      Usuń
  2. Bardzo pomocny wpis. Jak dotąd nie fatygowałem się na WZA, ale planuję to zmienić ponieważ potrafią być one źródłem naprawdę ważnych informacji.

    OdpowiedzUsuń