Duże okazje inwestycyjne nie trafiają się często, dlatego tak ważne jest, żeby ich nie pominąć. Dzisiaj piszę o największej okazji inwestycyjnej, którą niestety większość polskich inwestorów pominie. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z niej skorzystać i w kolejnych latach inwestować na wyższym poziomie.
Czym może być ta tajemnicza okazja inwestycyjna dziesięciolecia? Zdaniem niektórych może to być poszukiwanie "the next big thing". Może uran, może źródła odnawialne, może inwestycja w wodę, środowisko lub inne dobra, które dzisiaj wydają nam się mało interesujące, ale w przyszłości mają rozkwitnąć.
Problem z takim inwestowaniem jest o tyle złożony, że nie każdy ma dość kompetencji, żeby ocenić prawdopodobieństwo realizacji takiego spektakularnego scenariusza. Bo skąd mamy wiedzieć, jak dzisiaj zainwestować w wodę, żeby za kilka lat osiągnąć na tym polu zyski? Analiza branży uranowej czy wojskowej wcale nie jest łatwiejsza.
Dlatego nie napiszę dzisiaj o żadnym nietypowym scenariuszu, którego dostrzeżenie wymaga albo bardzo szerokiego pokrywania rynków, albo bardzo specjalistycznej wiedzy z zakresu danej branży. Napiszę o czymś, co widzimy wszyscy, co jest wprost przed naszymi oczami, ale mimo tego nie dostrzegamy znaczenia tego faktu i najczęściej nie wykorzystujemy.
Mówię o bessie na światowych rynkach akcji, którą obecnie obserwujemy.
Zdziwiony? Rzecz tak bardzo oczywista, znajdująca się wprost przed naszymi oczami, a jednak tak bardzo niedoceniana.
Spójrzmy na wykres najpopularniejszego chyba indeksu, czyli Sp500, ale nie tylko przez pryzmat tego, co robi ostatnio, ale przez pryzmat tego, co robił przez ostatnie 15 lat. Indeks Sp500 dość szybko wydobył się z dołka ostatniej bessy, szybko pokonał szczyt poprzedniej hossy i przez ostatnie 15 lat niemal nieprzerwanie rósł. Rósł i rósł, a polscy inwestorzy patrzyli na to wszystko z zazdrością i w oczekiwaniu kiedy nasze polskie indeksy doświadczą takiej hossy.
Tymczasem nasz polski indeks WIG do przełamania rekordów poprzedniej hossy czekał 14 lat, a nowe wierzchołki udało się poprawić zaledwie o ok. 10%.
To właśnie jest dramat inwestowania na naszym rynku. Przez lata oglądaliśmy się z zazdrością na USA życząc im po cichu końca tej hossy, podczas gdy rozbieżność pomiędzy naszymi rynkami rosła i rosła. Z drugiej strony te ciągłe wzrosty i oczekiwanie na ich rychły koniec skutecznie powstrzymywały inwestorów przed wchodzeniem na amerykański rynek w trakcie ruchu. W końcu nikt nie chce być ostatnim, który gasi światło, a można się tego obawiać, jeżeli hossa trwa 8, 9 czy 11 lat. A jednak ruch trwał dalej.
Oczywiście rynek amerykański nie stanowi jedynej oferty, jeżeli chodzi o inwestowanie na rynkach światowych, ale nawet w samym indeksie MSCI World odpowiada on za 70% udziału. Można więc powiedzieć, że to głównie zachowanie amerykańskich spółek przesądza o tym, czy na świecie mamy hossę czy bessę.
Dla porządku spójrzmy jeszcze na technologiczny indeks Nasdaq100, który zalicza największą korektę od lat i którego spadki od szczytu przekraczają już 30%. Tu również widać wyraźnie, że mamy do czynienia z bardzo nietypowym stanem rzeczy. Wiedząc nawet, że w latach 2020-2021 notowania indeksu znacząco odkształciły się w górę od poprzedniego wieloletniego trendu, obecnie wydaje się, że do tej linii trendu właśnie powracamy.
To gdzie ta okazja inwestycyjna?
Patrząc na wykresy można powiedzieć, że bessa jak bessa. Nic szczególnego. W końcu na warszawskiej giełdzie również trwa bessa, która zepchnęła poziomy wielu spółek i indeksów w rejony nie widziane od lat. Dlaczego więc mówię o tym, jak o okazji inwestycyjnej?
Dla polskiego inwestora obecna sytuacja na rynkach finansowych jest okazją do rozpoczęcia inwestowania w aktywa zagraniczne. Coś, co dotychczas było drogie, systematycznie rosło i pod względem mentalnym znajdowało się poza naszym zasięgiem (bo nie kupimy akcji po dekadzie hossy), obecnie znajduje się w bessie. Jest to świetna okazja, żeby przeskoczyć z polskiego rynku, pozbyć się w końcu home bias i przenieść kapitał tam, gdzie hossy się realizują, a nie pozostają wyłącznie w sferze marzeń.
Po raz pierwszy od 2008 roku otwiera się swojego rodzaju "okienko transferowe", kiedy to możemy przerzucić przynajmniej część swoich środków na rynki rozwinięte. Możemy w końcu uczestniczyć w zyskach i wycenach najlepszych światowych spółek. I wiadomo, wytypowanie z wyprzedzeniem tych najlepszych zawsze jest trudne, dlatego myślę raczej o inwestowaniu w ETFy, a nie w poszczególne spółki, ale co kto lubi.
Oczywiście nie mamy gwarancji, że w kolejnej dekadzie rynki zagraniczne będą zachowały się równie mocno, co w minionej, a warszawska giełda równie słabo. W końcu w latach 2003-2007 indeks WIG pod względem stóp zwrotu zdecydowanie pokonał wyniki światowych giełd. Musimy jednak pamiętać, że wówczas Polska wstępowała do Unii Europejskiej, dynamicznie się modernizowała pod względem gospodarczym oraz była beneficjentem pierwszej dużej fali funduszy unijnych. Odbiło się to w wielu obszarach gospodarki, co dawało również paliwo do podtrzymywania hossy.
W obecnej sytuacji trudno jest znaleźć czynniki, które miałyby w podobny sposób wynieść polski rynek. Na horyzoncie brak jest powodów do optymizmu, a obecna sytuacja polityczna w kraju i w relacjach zagranicznych również nie sugeruje, żebyśmy przez kolejne lata mieli stać się tygrysem gospodarczym naszego regionu.
Mimo tego na GPW pewnie da się zarobić. Trudno jest powiedzieć, co zrobi szeroki rynek, ale z pewnością będziemy mieli rozmaite hossy sektorowe na wzór hossy producentów gier, spółek OZE, czy spółek węglowych. Nie zmienia to jednak faktu, że na indeks WIG wpływają przede wszystkim spółki państwowe.
Dlatego też o ile nie zachęcam do likwidowania wszystkich swoich pozycji na GPW, to zdecydowanie zachęcam do wykorzystania tego okienka transferowego i przeniesienia części oszczędności i inwestycji na rynki światowe. Tym bardziej, że inwestowanie przez brokera zagranicznego jest zdecydowanie tańsze niż w wypadku większości brokerów krajowych.
No ale przecież drogi dolar...
Inwestowanie na rynkach światowych odbywa się przede wszystkim w dolarze. W głównej mierze ze względu na udział poszczególnych krajów (walut) w kapitalizacji światowych giełd. Oczywiście można sobie wyobrazić inwestowanie w euro i pozostawanie w obszarze giełd na naszym kontynencie, ale nie oszukujmy się, podstawą przez dłuższy czas pozostanie jeszcze dolar.
I ostatnie wysokie poziomy dolara w opinii wielu inwestorów stanowią pokaźną barierę w przenoszeniu swojego kapitału właśnie teraz do tej waluty. Bo jak to można przewalutowywać się na tak wysokich poziomach. Przecież jak sytuacja się unormuje to jesteśmy w stracie już na wstępie, nawet jeżeli nie kupiliśmy jeszcze żadnego instrumentu wycenianego w USD.
Spójrzmy zatem na wykres USD/PLN. Widać wyraźnie, że na przestrzeni ostatnich 10 lat znajdujemy się zdecydowanie w górnym ograniczeniu widocznych wahań. Nie bez znaczenia pozostaje tu nasze położenie geopolityczne oraz obecna sytuacja na świecie. Ile jednak faktycznie tracimy, jeżeli dolar powróci do wcześniejszych poziomów.
Startując z poziomu 4,60 zł mamy stratę 13%, jeżeli dolar wróci do poziomu 4 zł, który odwiedzał kilkukrotnie na przestrzeni ostatnich lat. Jeżeli spadek sięgnie pułapu 3,75 zł, będzie to dla nas oznaczało stratę rzędu 18%. Oczywiście można liczyć zdecydowanie niższe poziomy, np. 3 zł, które również jest tu widoczne, ale pozostawiam to każdemu do przeliczenia.
Co zatem wyłania się z naszego scenariusza? Obawiamy się, że wartość naszej inwestycji spadnie o powiedzmy 20% i rezygnujemy z wejścia na rynek amerykański, który między rokiem 2010 i dniem dzisiejszym przyniósł stopę zwrotu rzędu 400%. Widzicie tę dysproporcję?
Oczywiście nie mamy gwarancji co do przyszłych stóp zwrotu z inwestowania na rynkach zagranicznych i na GPW, więc nie należy traktować moich słów jako jakiejkolwiek rekomendacji inwestycyjnej. Może okazać się, że przyjdzie boom na polskie akcje i każdy na świecie będzie chciał je mieć. Ale z drugiej strony mamy w kraju bardzo wysoką inflację, która w poziomach dwucyfrowych utrzyma się zapewne przez najbliższe dwa lata, a może i więcej. A to przecież oznacza nic innego niż osłabianie siły nabywczej oszczędności zgromadzonych w złotych. Niezależnie więc od tego, że przyszłość jest nieznana, element dywersyfikacji walutowej również może się przydać.
Ale przede wszystkim chcę, abyście zapamiętali, że nie warto jest rezygnować z inwestowania na rynkach zagranicznych w obawie o 20% umocnienie złotego, jeżeli może nam to ustawić portfel inwestycyjny na kolejną dekadę. A taka okazja, jaką mamy obecnie nie zdarza się często, co już wcześniej pokazałem.
Jak ja wykorzystuję obecną sytuację na rynkach
Jak wspomniałem wcześniej, moje inwestowanie z Saxo Bankiem rozpocząłem już kilka miesięcy temu. W poprzednim tekście dokładnie opisałem czynniki, które mnie w końcu skłoniły do wyjścia poza polski parkiet oraz do wyboru akurat oferty Saxo.
Również kilka miesięcy temu rozpocząłem kupowanie obecnej bessy. Same podwaliny strategii znacie już z innych miejsc na moim blogu, m.in. z kupowania CD Projektu czy Budimexu.
Przeczytaj: Budowanie pozycji metodą VCA
Przeczytaj: Dlaczego i jak kupuję akcje CD Projektu
Nie zastosowałem tu jednak jakiejś wyrafinowanej strategii budowania pozycji przeliczonej współczynnikami i zaplanowanej na konkretne uśrednianie ceny nabycia. Poszedłem w rozwiązanie bardzo proste.
Podzieliłem mój przeznaczony na inwestycję kapitał (wyrażony w USD) na siedem równych części i co kwartał za jedną z tych części kupuję jednostki ETFa na szeroki rynek akcji globalnych. Jest to iShares Core MSCI World UCITS ETF (IWDA), notowany w Londynie i odzwierciedlający swoimi notowaniami indeks MSCI World. 70% wagi stanowią w nim spółki z USA, ale jest też udział Japonii, Wielkiej Brytanii, Kanady, Kanady, Francji, Szwajcarii, Niemiec i wielu innych krajów.
A zatem co kwartał kupuję jednostki powyższego ETFa. Im będzie taniej, tym więcej tych jednostek kupię, uśredniając łączną cenę pakietu. Zakupy rozpocząłem w sierpniu, drugi pakiet wpadł w listopadzie, a następny zakupię na początku lutego. Jak łatwo policzyć plan zakupowy mam rozpisany do lutego 2024 roku. Zakładam, że do tego czasu rynki finansowe osiągną dno bessy (gdziekolwiek ono jest) i może nie od razu, ale ruszą w końcu na północ.
Co więcej, przewidziałem również możliwość zrobienia dokładki. Szykuję powoli środki finansowe na zakup kolejnego ETFa, tym razem odwzorowującego indeks Nasdaq100 (ticker CNDX).
Patrząc na porównanie stóp zwrotu z MSCI World (IWDA) oraz Nasdaq100 (CNDX) widać wyraźnie o ile lepsze w ostatnich latach były spółki technologiczne. Oczywiście w sytuacji spadków one również obrywają mocniej, ale w tej chwili traktuję to bardziej jako zaletę. Im niżej spadną notowania indeksu Nasdaq100, tym więcej jednostek można będzie kupić.
W wypadku akumulowania technologicznego ETFa, nie mam już tak sprecyzowanego planu, jak przy ETFie na szeroki rynek globalny. Będę tam wrzucał środki finansowe w miarę dostępności wolnej gotówki oraz bieżącej oceny sytuacji. Być może przesunę jakieś transze z inwestowania globalnego w kierunku inwestowania w Nasdaq, gdyż nie wyobrażam sobie, aby w dzisiejszych czasach i w kolejnej dekadzie spółki technologiczne nie przodowały pod względem kapitalizacji i stóp zwrotu.
Widzieć to jedno, wykorzystać to drugie
Tak więc przedstawiłem mój pogląd na okazję inwestycyjną, która moim zdaniem realizuje się właśnie na naszych oczach. Nie przesądzam, czy dołek jest już za nami, czy może daleko przed nami. Każdy rozegra to po swojemu. Zaprezentowałem moje podejście, które banalne w swojej prostocie ma jednak dużą siłę.
Oczywiście bessa nikomu śledzącemu rynki nie umyka. Ale nie każdy jest zdecydowany wykorzystać ją do przeniesienia części swojego kapitału z naszej mizernej GPW na rynki światowe. Ja sam nie zrobiłem tego na przestrzeni ostatnich lat właśnie dlatego, że odstraszały mnie rosnące notowania. Dlatego też obecnie naprawiam swój błąd i wykorzystuję bessę do dywersyfikacji swoich aktywów, zarówno pod względem geograficznym, jak i walutowym.
Dlaczego używasz wykresów liniowych zamiast logarytmicznych przy okresach 10-letnich? Dla WIG20 to może nie ma większego znaczenia, bo nasz banan w miejscu od zawsze, ale giełda amerykańska mocno rosła ostatnimi laty.
OdpowiedzUsuńStooq mi się przestawił przez przypadek, nie zauważyłem tego :)
UsuńOczywiście pełna zgoda, żę logarytmiczne w dłuższym horyzoncie zdecydowanie wygrywają. To jest mój podstawowy sposób analizy wykresu, tu zwyczajnie pomyłka się zdarzyła.
UsuńTeż nie wiadomo ile dokładnie tak bessa może trwać, stąd kupowanie ETFów na szeroki rynek jest dobrym pomysłem, również tak robię :)
OdpowiedzUsuńDlaczego akurat iShares Core MSCI World UCITS ETF (IWDA)?
OdpowiedzUsuńAle o co dokładnie pytasz?
UsuńRynek amerykański jest mocno przewartościowany. Jeśli już to znacznie lepiej inwestować w Emerging Markets. Polska jest jednym z najbardziej atrakcyjnych rynków na świecie. Ale także Chiny, Ameryka Płd, Afryka, itd.
OdpowiedzUsuńWitam, sprawdziłem portfolio obu wspomnianych ETF i w zasadzie jest bardzo zbliżone do siebie. Nie sądzisz, że to zbyt mała dywersyfikacja?
OdpowiedzUsuńTrudno zaprzeczyć, że kilka spółek z USA waży najwięcej. Ale z drugiej strony to dobrze. Jak inne spółki zaczną się w to miejsce wybijać to kompozycja ETFa również będzie miała na nie ekspozycję. Mógłbym przeważać walory z jakichś konkretnych rynków (Japonia, Niemcy), ale trzeba mieć pod to konkretną tezę. A jakiegoś uzasadnienia dla tezy, że kolejna dekada będzie czasem hossy na rynkach wschodzących jednak nie mogę znaleźć.
UsuńA jak Nasdaq spadnie 40 % ? Przecież dopiero połowa bessy .
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo, czy to połowa bessy, czy koniec czy może bessa już za nami. Poza tym pamiętaj, że można wchodzić transzami, a wtedy dalsze transze masz na niższej średniej cenie, jeżeli faktycznie będą spadki.
UsuńA dlaczego nie ETF na GPW - ETFBNDXPL ?
OdpowiedzUsuńDlatego, że inwestuję w walucie zagranicznej przez brokera zagranicznego, więc już postawiłem na nieco tańszy w zarządzaniu ETF. Pisałem o tym w jednym z poprzednich tekstów:
Usuńhttp://humanista-na-gieldzie.blogspot.com/2022/11/inwestuj-na-swiatowych-rynkach-z-saxo.html
ETF dostępny na Wig20 jest bardzo spoko, ale wiadomo, każdy ma różne cele i różne uwarunkowania. Za środki na GPW inwestuję przede wszystkim w nasze spółki.
Jakie prowizje ma polecane przez Ciebie konto w Saxo. Ile płacimy za przewalutowanie. Ile z wejście wyjście w pozycję.
OdpowiedzUsuńTu znajdziesz wszystkie opłaty, zależnie od tego, co chcesz na rynku zrobić: https://www.home.saxo/pl-pl/rates-and-conditions/pricing-overview
UsuńA jeżeli czekasz na jakąś promocję to niebawem coś może się u mnie szykować :)