Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

wtorek, 3 stycznia 2012

Po co to wszystko?

Wpis ten będzie rodzajem klamry, łączącej moje większość moich technik zajmowania pozycji na różnych rynkach. Piszę o zajmowaniu pozycji, gdyż dotyczy to jedynie wchodzenia na rynek, prowadzenie jest już nieco inną sprawą, dostosowaną do specyfiki poszczególnych walorów oraz moich planów co do danej transakcji.

Jeśli śledzicie mojego bloga już dłuższy czas, z pewnością zauważyliście, że pewne techniki przewijają się w zasadzie przez większość analiz. A więc, jeśli chcę kupić coś pomyślanego na dłuższą inwestycję (kilka miesięcy), staram się to zrobić w sytuacji, gdy trend spadkowy ulega odwróceniu i widzę pierwsze przesłanki do wzrostów. Czekam nie na wybicie, ale na jakąś następującą po nim korektę, w której wchodzę na rynek. Niekiedy zdarza się to jeszcze wcześniej.

Chcąc zająć pozycję w trakcie trwającego trendu, zawsze robię to w korekcie. Nie kupuję na przebiciu dotychczasowych maksimów (co jest wyznacznikiem podążania przez rynek w dotychczasową stronę), ale właśnie czekam na ruch przeciwko trendowi i składam swoje zlecenie w chwili, gdy uznaję, że korekta się kończy i rozpoczyna się kolejny ruch impulsowy.

W przypadku swing tradingu, sytuacja wygląda bardzo podobnie. Z pewnością znacie już układ swingowego odwrócenia, który w sytuacji wyczerpania impetu jest dla mnie doskonałą okazją do zajmowania pozycji. Tam właśnie staram się kupić, gdyż uważam, że są wtedy największe szanse na powodzenia takiego przedsięwzięcia.

Charakterystyczne jest również, że często nie kupuję na pierwszych ruchach w przeciwnym kierunku, ale staram się złapać jeszcze ekstremalne wychylenia w dotychczasowym. W praktyce wygląda to tak, że często swoimi zleceniami próbuję trafić idealnie w szczyt lub dołek

I tu wracamy do tytułowego pytania: Po co to wszystko? Dlaczego gram akurat tak, a nie inaczej? Słowem kluczem jest tutaj ciasny stop loss. Całość moich zagrań sprowadza się właśnie do tego, żeby móc ustawić zlecenie obronne jak najbliżej poziomu wejścia. A jak ustawiam stopy? Opieram się na analizie technicznej, a w szczególności na analizie czystego wykresu, a więc moje zlecenia obronne znajdują się zazwyczaj poniżej ostatniego dołka. Stąd też chcę zająć pozycję na rynku możliwie blisko tego dołka, aby ryzykować jak najmniejszy dystans.

Tak więc przy strategiach podążania za trendem czekam na koniec korekty, a stopa ustawiam pod jej dnem. W przypadku swing tradingu, czekam na wyczerpanie impetu i wchodzę w miejscu, do którego w mojej ocenie rynek już nie wróci. Stop oczywiście pod końcem swingu. Dlaczego tak nie lubię szerokich stopów?

Jest kilka powodów. Pierwszym z nich jest psychologia. Nie lubię patrzeć, jak rynek jedzie przeciwko mojej pozycji. Nie lubię też chwil, gdy zaraz po kupnie rynek nic nie robi. Po prostu nie lubię tego i już. W efekcie tak dobieram sposób zajęcia pozycji, aby zaraz po kupnie, cena poszybowała w górę. Takimi miejscami są właśnie dla mnie korekty w trendzie oraz wyczerpania swingowe. Jeśli widzę, że rynek zaczyna się odwracać, chcę tam właśnie być, aby korzystać z ruchu, który w mojej ocenie za chwilę powinien nastąpić.

Kolejną kwestią jest kupowanie tanio. Każdy chciałby kupować nisko i sprzedawać wysoko. Analizując tysiące wykresów doszedłem do wniosku, że tanio jest wtedy, gdy rynek w trendzie znajduje się w fazie korekty, a rynek idący bokiem znajduje się na wyczerpaniu swingu. Wtedy jest tanio, a co więcej, oczekuję że uda mi się to odsprzedać drożej. Kilka tysięcy wykresów dalej, ciągle uważam, że właśnie w tych miejscach jest tanio (a precyzyjniej: taniej niż gdzie indziej na wykresie).

I w końcu trzeci argument, najważniejszy z nich: zarządzanie kapitałem. Stawiając ciasnego stop lossa, jestem w stanie otworzyć dużo większą pozycję, niż by to było możliwe przy bardziej oddalonym zleceniu obronnym. Pokażę to na prostym przykładzie.

Załóżmy, że na rynku oczekuję ruchu w górę o zasięgu 10%. Rynek kończy korektę, powraca do trendu, a ja czekam dwa dni i kupuję. W tej sytuacji musiałbym ustawić stop lossa (zgodnie z moimi zasadami - pod ostatnim dołkiem) jakieś 5% poniżej poziomu wejścia. W efekcie, rynek mając za sobą już te 5% ruchu, ma przed sobą perspektywę jedynie na kolejne 5% (zakładając, że oczekiwany ruch 10% nastąpi). Mój oczekiwany stosunek zysku do ryzyka wynosi 1:1

Teraz zarządzanie kapitałem. Akcje kosztują 10 zł za sztukę, kupuję po cenie 10,50 zł, licząc na ruch do 11,00 zł. Dysponując hipotetycznym portfelem 10 000 zł i trzymając się założenia, że w jednej transakcji ryzykuję nie więcej niż 2% portfela, mogę otworzyć pozycję wielkości 400 akcji. Jeśli rynek spadnie do poziomu 10,00 zł, stracę 50 groszy na akcję, a więc 200 zł (400*0,5 zł). Jeżeli zarobię, mój zysk będzie taki sam (50 groszy na akcję = 200 zł). Mój portfel urośnie o 2% przy ryzyku 2%.

A teraz przykład odmienny, obrazujący moje podejście. Ta sama sytuacja, zakładam ruch o 10%, tyle, że oczekując odbicia wchodzę bardzo wcześnie, załóżmy, że jest to 1% od dna. W efekcie mam przed sobą jeszcze hipotetyczne 9%, które rynek powinien pokonać, jeśli moja analiza jest poprawna. Ważąc 1% stop loss i 9% potencjał do wzrostu, mamy stosunek oczekiwanego zysku do ryzyka na poziomie 9:1. Dużo więcej niż w poprzednim przypadku.

A jak wygląda zarządzanie kapitałem? Ryzykuję te same 200 zł z portfela o wartości 10 000 zł. Kupuję akcje po cenie 10,10 zł, oczekując na ruch do poziomu 11,00 zł. Moje ryzyko wynosi więc 10 groszy na akcję, dzięki czemu mogę zbudować znacznie większą pozycję - równą aż 2 000 akcji. Jest więc ona 5-krotnie większa od tej, którą otwierałem przy szerszym stop lossie. Jeśli rynek faktycznie dotrze do poziomu 11 złotych, mój zysk na akcję wyniesie 90 groszy, a więc na całej pozycji będzie to 1 800 zł. Ryzykując te same 2% portfela, daję sobie szansę na zarobienie 18%, a więc dziewięciokrotnie więcej (co potwierdza początkowy stosunek zysk/ryzyko).

Mam nadzieję, że powyższe dwa przykłady w dokładny sposób obrazują mój tok myślenia. Wolę wejść znacznie wcześniej, ale o wiele większą pozycją. Ponoszę przy tym nie większe ryzyko, niż przy zajmowaniu pozycji w innym miejscu na rynku. Poruszyć teraz trzeba kilka wad tego podejścia.

Po pierwsze, próba łapania dołka/szczytu, ma o wiele niższą skuteczność niż wchodzenie w bardziej zaawansowanej fazie ruchu. Mniejsze potwierdzenie sprawia, iż wiele tego typu pozycji jest zamykanych na zleceniach obronnych. A bo rynek się cofnie, a bo wyjdą dane, a bo to jeszcze nie był ten dołek. Tak więc stosując tę technikę należy się liczyć z o wiele większą liczbą porażek. Cel jest taki, aby te duże zwycięstwa, rekompensowały porażki z nawiązką. Zakładając, że scenariusz z drugiego przykładu się zrealizuje (1 800 zł zysku), nie będą nas bardzo bolały trzy, cztero, a nawet pięciokrotne porażki przed jego osiągnięciem. I tak jesteśmy do przodu.

Drugą wadą jest fakt, że zysk ten nie zawsze w pełni się realizuje. Nawet jeśli trafimy w ruch rynku, może się okazać, że technika prowadzenia pozycji zamknie nam ją na poziomie zysku 6:1, 4:1, 2:1, czy nawet 0,5;1. Dla mnie to akurat nie jest wielkim problemem, gdyż zawsze lepszy jest zysk 4:1 niż 1:1. Pamiętać jednak należy, że zyskami tymi musimy pokryć niską trafność tych wejść. Zysk 800 zł (4:1) nie pokryje sześciu strat po 200 zł.

Kolejnym problemem jest dobranie takich metod analizy rynku, aby możliwe było faktyczne zajmowanie tych zaplanowanych pozycji. Trzeba więc o wiele dokładniej składać i pilnować realizacji zleceń, gdyż w takich ekstremalnych wychyleniach (np. swingowych) rynek przebywa o wiele krócej niż w innych fazach ruchu. Bywa, że przy swing tradingu sytuacja taka trwa dzień lub nawet kilka godzin. Jeśli wtedy nie złożymy zlecenia (bo np. będziemy w pracy) lub też jeśli nasza pozycja zostanie zamknięta na stop lossie i jej nie odnowimy, ruch nam ucieknie. Tak więc próby łapania idealnych miejsc do zajmowania pozycji wymagają większej ilości wolnego czasu.

W dzisiejszym wpisie to tyle, następnym razem pokażę, jak to działa na wykresie.

7 komentarzy:

  1. Będzie podsumowanie minionego roku? ile % up?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry materiał, jeden patrzy w gwiazdy inny widzi dziurawe skarpetki polityka i na tej podstawie wnioskuje a łączy nas zainteresowanie :).kapral

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogłoszenie. Szukam korelacyjnego wehikułu czasu może być jedno ewentualnie czterodniowy .Cel matrymonialny.kapral

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego szukam , a dlaczego nie pośmiać się z siebie :) .kapral

    OdpowiedzUsuń
  5. http://stooq.pl/q/?s=sc.f&c=5m&t=c&a=ln&b=1 .5m

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam bardzo ciekawy blog.Mam tylko pewne pytanie do opisanego powyzej postu.Jak to mozliwe ze posiadajac 10K kupiles 2000 szt akcji za 10,10. Liczac strate po 10gr ok ale masz caly czas 10k . Wiec mozesz kupic 990szt.Ewentualna strata po 10gr da strate 99zl.To tyle w kwesti wyjasnienia. Mam jednak tez pytanie .Jak zachowujesz sie w momencie osiagniecia TP na rynku akcji. Czy zamykasz bezwzglednie pozycje czy przesuwasz sl wyzej grajac "za darmo"
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu właśnie pojawia się potrzeba lewara, o której pisałem w kolejnych postach. Jasne jest, że mając 10k nie mogę bez lewara otworzyć pozycji o wartości 20k :) Sorry, może nie wynikało to wprost z treści wpisu.

      TP na rynku akcji zależy w dużej mierze od planu z jakim otwieram pozycję. Jeśli jest to zagranie na początek trendu (patrz Synthos) to nie stawiam TP wcale. Jeśli natomiast jest to np. kupno swingowe w dolnym ograniczeniu prostokąta to czasami zamykam całość kasując zysk, a innym razem zamykam połowę, pozwalając reszcie rosnąć bez skrępowania. Wszystko uzależnione jest od mojego spojrzenia na rynek w danej sytuacji.

      Robię jeszcze tak, że zamiast zamykać coś świadomie, podciągam ciasno stop lossa w punkcie oporu. Wtedy, jeśli rynek się nie cofnie, jadę dalej całą pozycją, a jeśli da oznaki słabości, stosunkowo wysoko zabieram zysk.

      Usuń