Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Atakować frontalnie, czy precyzyjnie?

Niniejszy wpis jest obiecaną odpowiedzią na pytanie, które padło pod ostatnim wpisem. Żebyście nie musieli zerkać, o co dokładnie chodziło powiem, że jego autor poruszył kwestię inwestowania/grania tylko na jednym walorze spośród szerokiej gamy walut i towarów, na których, przynajmniej ja, zajmuję pozycje.

Niestety nie znam uzasadnienia dla decyzji o ograniczeniu się do obserwowania tylko jednego waloru, ale po pewnym zastanowieniu znajduję kilka argumentów, którym warto się bliżej przyjrzeć.

Po pierwsze specjalizacja systemowa. Określeniem tym nazywam sytuację, w której trader koncentruje się wyłącznie na jednym rynku (np. kontrakty terminowe na dany indeks) i właśnie pod jego zachowania, mechanikę i parametry buduje swój system inwestycyjny. Tak dobiera same założenia wyjściowe, jak i konkretne ustawienia (np. zarządzanie kapitałem), aby w możliwie wysokim stopniu wykorzystać powstające okazje inwestycyjne. Nie ma więc konieczności obserwowania wielu walorów i zmiany parametrów pod konkretny rynek. Bo po co poprawiać coś, co się świetnie spisuje?

Po drugie, specjalizacja merytoryczna. Nie chcę tu powiedzieć, że podejście przedstawione powyżej jest niemerytoryczne. W tym miejscu mam na myśli specjalizację w temacie konkretnego rynku. Np. inwestor zostaje (lub stara się zostać) ekspertem od rynku kukurydzy, bawełny, platyny, czy jakiegoś innego dobra. Bada strukturę popytu i podaży, analizuje cykliczność i śledzi wszelkie informacje istotne dla notowania "jego" waloru. W efekcie takie inwestowanie opiera się na poszukiwaniu okazji inwestycyjnych (i ryzyk) w oparciu o podstawy fundamentalne stojące za konkretnymi ruchami ceny. Jest to podejście wymagające dużej ilości czasu i mocnego zaangażowania, a także mocno uzależnione od informacji z otoczenia.

Trzecim argumentem przemawiającym za analizowaniem tylko jednego waloru może być oszczędność czasu. Zerkamy sobie tylko na jeden wykres i nie interesuje nas nic innego, o ile nie mają tu zastosowania istotne korelacje i powiązania z innymi walorami, co przecież jest częste. Generalnie kierowanie się oszczędnością czasu przy grze na giełdzie może być mocno chybionym pomysłem.

W zasadzie są to jedyne znalezione przeze mnie argumenty przemawiające za specjalizacją w jednym tylko walorze. Teraz postaram się poszukać zalet inwestowania i obserwowania wielu aktywów na raz. Zrobię to na przykładzie rynku towarów, gdyż sam działam na kilkunastu z nich.

Po pierwsze, większa ilość okazji do zainwestowania. Jeśli mamy system lub technikę inwestycyjną wykorzystującą określony układ na wykresie, na większej liczbie walorów wystąpi on zdecydowanie częściej. Chcąc uprawiać swing trading, na jednym walorze zawrzemy miesięcznie zapewne nie więcej niż pięć transakcji. Mając do dyspozycji dużo, różnie skorelowanych walorów jesteśmy w stanie zdecydowanie częściej wykorzystywać naszą technikę, o ile oczywiście jest ona skuteczna. W efekcie możemy filtrować sygnały, czyli w sytuacji równoczesnego występowania okazji inwestycyjnych, wybieramy tę, która w pełniejszy sposób spełnia nasze kryteria. Na jednym walorze musimy brać, co rynek daje, gdyż, w zależności od stosowanego podejścia, kolejna okazja może się trafić dopiero za kilka dni lub tygodni.

Drugą wielką zaletą jest możliwość dywersyfikacji. Na rynku walut i towarów, wiele aktywów nie jest ze sobą skorelowanych. Rozkłada to ryzyko, że poniesiemy duże straty w związku z niezrealizowaniem się zakładanego przez nas scenariusza. Wielość aktywów, często też odwrotnie skorelowanych, daje możliwość zabezpieczania części ryzyka rynkowego. Podajmy przykład. Dziś USA nie handluje, więc nie zamknęła mi się krótka pozycja na SP500, która w obliczu dzisiejszych ponad 2% wzrostów zapewne by zniknęła z rynku. Jednak dzięki temu, że ustawiłem oczekujące zlecenie sprzedaży na bundach (niemieckie 10-letnie obligacje), nie stracę na tym tak wiele, gdyż podczas wzrostów na giełdach, ceny obligacji spadają (odwrotna korelacja). Już wielokrotnie z opałów ratowało mnie takie awaryjne zlecenie otwierające przeciwną pozycję na walorach o ujemnej korelacji.

Trzecią sprawą jest w końcu częstotliwość dokonywania transakcji i tego skutki. Zakładając, że nasza metoda działa i nasz oczekiwany zysk z każdej pozycji to np. 2% portfela, dokonując jednej transakcji w miesiącu zarobimy rzeczone 2%. Natomiast powtarzając ten numer 10 razy miesięcznie, zarabiamy prawie 22%. Różnicę widać gołym okiem :)

Ostatnia rzecz to niewielkie koszty takiego podejścia. Oczywiście musimy dokonać adaptacji stosowanych przez nas metod, co czasami bywa trudne, jeśli korzystamy z systemów wykorzystujących specyficzne dla danego rynku prawidłowości, ale da się zrobić. Analityk korzystający z technik dyskrecjonalnych oraz wykorzystujący bardzo podstawowe okazje inwestycyjne (np. ja), jest w stanie ograniczyć całość analizy do rzutu oka na wykres w poszukiwaniu takiej, czy innej struktury ruchu rynkowego. W efekcie koszt gry na wielu instrumentach ogranicza się do przejrzenia kilkunastu obrazków.

Mając na uwadze powyższe argumenty, polecam rozpoczęcie analizy wielu różnie skorelowanych aktywów, chociaż przez jakiś czas. Zapoznacie się z zaletami takiego podejścia, a jeśli koszty przeważą, zawsze można wrócić do tego waloru, z którym czujecie się najlepiej.

8 komentarzy:

  1. I urodziło się coś ciekawego :) ,jedno nie wyklucza drugiego ,pięć transakcji na miesiąc przy odpowiedniej stawce na jednym walorze dla początkującego i korzystanie z szerokiego wachlarza dla tzw. zaawansowanego a jeszcze nie wypalonego i o to mi właściwie chodziło o ochronę nerwów poprzez specjalizację :). kapral

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że klaka jest dla ciebie mniej motywójąca :) kapral.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówisz? Najbardziej motywujące są dla mnie sukcesy, ale nimi przestaję się cieszyć już 5 minut po ich wystąpieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładnie powiedziane :) książkowo. kapral

    OdpowiedzUsuń
  5. Czymś trzeba rozruszać to towarzystwo Humanisto. Ciszaaa jak w grobowcu ,tylko my dwaj ? ,szkoda bo esencja się marnuje i z sensem piszesz.W czytaniu taśmy nie jestem tak biegły jak ty ale skłonności do szukania dziury w całym mam. kapral

    OdpowiedzUsuń
  6. Widział. Stop loss zadziałał, jak trzeba, więc strata niewielka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widział. Stop loss zadziałał, jak trzeba, więc strata niewielka. . To postawił jeszcze raz bo kierunek właściwy .kapral

    OdpowiedzUsuń
  8. Odnotowały natomiast co innego - natychmiast po wprowadzeniu nowych amerykańskich sankcji irański rial stracił 12 proc. do dolara (choć potem nadrobił straty). Chiny zaś, największy w tej chwili importer irańskiej ropy, obcięły na styczeń zamówienia o połowę, bo się nie mogą z Teheranem dogadać w sprawie płatności za rok ubiegły.

    Zamiast w Iranie Pekin kupuje teraz w Wietnamie i w Rosji - bliżej, bezpieczniej i nieco taniej (choć na wieść o amerykańskich sankcjach cena za baryłkę skoczyła do 110 dol.). Interesujące, że irańskie rakiety i pogróżki nie podbiły ceny wyżej.

    Więcej... http://wyborcza.pl/1,86117,10908100,Ajatollahowie_potrzasaja_szabelka.html#ixzz1iQrlQxAh
    kapral

    OdpowiedzUsuń