Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

środa, 4 sierpnia 2010

Nie ma się co przywiązywać

Z pewnością zauważyliście, że przez ostatni miesiąc lub więcej prezentowałem postawę niedźwiedzią, czyli obstawiałem grę na spadki. Działo się tak przy każdym punkcie zwrotnym na rynku, czasem silniej, czasem słabiej. Bardzo często też "dla śmiechu" prezentowałem warianty skrajnie spadkowe, choć nie zawsze w nie wierzyłem. To ostatnie bardziej w prywatnych rozmowach niż blogowych wpisach.

Skutkiem powyższego, przylgnęła do mnie łatka "niedźwiedzia" i wytykano mi każdy dzień wzrostów. Kiedy doszły do tego moje działania na giełdzie, czyli co zrobiłem, jak, dlaczego i czego nie zrobiłem, postanowiłem przemyśleć sprawę i podzielić się z Wami wnioskami.

Kiedy analizujemy rynek (a przynajmniej kiedy ja to robię) staramy się zawsze wyszukać argumenty przemawiające za różnymi wariantami przyszłego zachowania rynku. A to oscylator, a to linia trendu, innym razem formacja świecowa etc. Gdy już mamy w miarę jasny obraz sytuacji, sprawdzamy bilans i wychodzi nam, że jest 4:1 na korzyść któregoś scenariusza, przyjmijmy że wzrostowego. Wtedy to obieramy kierunek - długie pozycje. W miarę rozwoju wydarzeń na wykresie, możemy utwierdzać się w przekonaniu, że podjęliśmy dobrą decyzję, lub też fakty mogą nieco naruszać nasz scenariusz.

Nie będę przechodził teraz do pseudo-psychologicznego opowiadania, jak to działa nasz mózg i jak psychika nas oszukuje. Po prostu w pewnej chwili możemy dojść do sytuacji, gdy ignorujemy oczywiste fakty obalające naszą teorię o rynku i ciągle twierdzimy, że będzie rosło. Jakie są tego efekty? Kosztowne.

Zbytnie przywiązanie się do założonego scenariusza sprawia, że przegapiamy moment, gdy powinniśmy opuścić pozycję ("bo przecież zaraz odbije w górę"), jak również nie zajmujemy pozycji przeciwnej, gdy są po temu przesłanki ("bo to tylko korekta bez znaczenia"). Po pewnym czasie możemy zacząć się złościć, że przecież rynek coś robi źle, że ktoś tym wszystkim manipuluje etc., podczas, gdy problemem jesteśmy my sami.

Nie wiem, czy znacie to z własnych doświadczeń. Ja sam czytałem wielokrotnie o tego typu zagadnieniach i byłem przekonany, że mnie one nie dotyczą. Ostatnio jednak zacząłem zauważać, że ignoruję pewne oczywiste znaki, które daje rynek, a co gorsza, przekłada się to na wartość mojego portfela. Na razie nie są to jeszcze straty, ale raczej niewykorzystane szanse objawiające się opóźnionymi wejściami na rynek.

Jak temu przeciwdziałać? Wydaje mi się, że podstawą jest jednak mechanizacja tradingu. Wypracowanie ścisłych zasad i trzymanie się ich. Wtedy decydują świece, a nie nasze przeświadczenie co do przyszłości. Jest to kolejny przykład, gdzie przeszkadzamy sobie sami i należy wyeliminować czynnik ludzki (na etapie podejmowania decyzji).

Niektórzy z pewnością odniosą wrażenie, że wpis ten jest niejako usprawiedliwieniem moich ostatnich tez o spadkach, które się ostatecznie nie potwierdziły. W sumie mi samemu ciężko powiedzieć, gdyż mimo kilku wpadek, na całej sytuacji zarobiłem. Mimo, iż czasem obstawiam jakiś wariant, nie zawsze postępuję według niego na rynku.

Z tej całej przygody wyniosłem tę korzyść, iż w tej chwili zawsze w tyle głowy mam wątpliwość, czy nie patrzę na wykres przez okulary własnych wyobrażeń ignorując fakty. Dzięki temu co jakiś czas rewiduję przekonania i staram się obejrzeć wszystko "na nowo".

PS. Zaczynam prowadzić notatki z transakcji (przesłanki wejścia, wyjścia etc). Mam nadzieję, że ich lektura pozwoli lepiej dostrzegać popełniane błędy.

PSS. Nie sprzedałem na krótko tej TPSY, nie było sygnału odwrócenia :)

PSSS. Postaram się od następnego wpisu zająć już tymi stopami kroczącymi, może znajdę trochę czasu.

2 komentarze:

  1. Gdy nachalnie cisnę swoją wizję rozwoju sytuacji, to dla mnie znak o braku pewności co do przyszłych wydarzeń. Mechanizm ten nazywa się kompensacją. Jakbym szukał potwierdzenia dla swojej wersji, bo potwierdzenia takiego potrzebuję. A to zaciemnia mi obraz sytuacji i zakrawa na samooszukiwanie się.

    Czy rozwiązaniem tego jest mechaniczny system?
    Moim zdaniem nie. Skoro małpa może wybrać akcje, które będą rosły, to tak na prawdę nie jest najważniejszy moment wejścia, tylko to, jak prowadzisz pozycję, jak ustawiasz stopy, jak zarządzasz kapitałem itp.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mechaniczny system to również (lub w większości) prowadzenie pozycji, stopy i zarządzanie kapitałem. Przekonanie co do rynku może się objawiać zarówno w fazie otwieranie transakcji (czy i kiedy), jak i w fazie prowadzenia jej. I to drugie miewa większe znaczenie.

    OdpowiedzUsuń