Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

sobota, 15 maja 2010

Trend trendem, ale kupimy coś, czy nie? (trend IV)

Niestety, jeszcze nie tym razem :) Myślę, że kiedy omówiliśmy już podstawowe zasady wyznaczania trendu, warto skupić się na bardziej praktycznym aspekcie, czyli grze pod jego kontynuację.

Rozpatrzmy wejścia w transakcję od razu, gdy przebite zostanie poprzednie swing high. A więc w sumie można mówić o bardzo podobnym setupie, jak przy wykorzystaniu kanału Donchiana, kiedy to kupujemy przebicie najwyższego high z ostatnich 20 dni. Jako przykład wykorzystałem Wig20:

Początek zielonego trójkąta to jest poprzednie swing high, czyli punkt po którego przebiciu zajmowaliśmy pozycję, a szczyt tegoż to lokalne high, do którego ceny dotarły po zakupie. Z kolei trójkąty czerwone pokazują odległość od maksymalnego poziomu po nabyciu akcji, aż do minimum osiąganego, zanim ceny powrócą do ustanawiania nowych szczytów.

Nie jest to jakaś uznana metoda analizy rynku (wymyśliłem to na poczekaniu), ale dobrze oddaje to, co chcę pokazać. Widzimy na wykresie, że po osiągnięciu nowego szczytu, rynek nie zawsze ma siłę, żeby lecieć w kosmos. Dzieje się dlatego, że ceny poruszają się swingami w górę i w dół, więc zanim uda mu się ustanowić nowe maksimum, muszą przebyć znaczny kawałek, żeby wygrzebać się z poprzedniego dołka. Efektem tego jest podnoszenie maksów o niewiele punktów/procent, po czym kolejna zwałka, która wytrząsa z pokładu mniej odpornych inwestorów.

Przez jakiś czas, gdy zaczynałem bawić się w giełdę, dokładnie tak postępowałem. Kupowałem na przebiciu ostatnich maksimów, cieszyłem się, że rośnie 5%, po czym następowała zwała o 10%. Po pewnym czasie rynek zawracał, przebijał swing high i sytuacja się powtarzała. Stopy strzelały, psychika siadała, portfel się kurczył...

Oczywiście nie zawsze korekty są aż tak dotkliwe. Czasem kupno na przebiciu ostatniego szczytu to najlepsze co może być, gdyż oznacza powrót do wzrostów. Przykładem służy Amica, której to wykres (a właściwie tylko ten wycinek) powinien być dołączany do ulotek reklamowych wszystkich domów maklerskich:
Zatem krótko podsumujmy, dlaczego nie polecam wchodzenia w chwili przebicia swing high:
- ceny przebyły już trochę od dołków, więc rynek może być chwilowo wykupiony
- potencjał wzrostowy nie jest znaczący (choć to różnie bywa)
- ciężko jest ustawić stopa w oparciu o price action.

Teraz odniosę się trochę do powyższego. Po pierwsze, rynek może być wykupiony, ale zachowywać się na tyle dynamicznie, że przebędzie znaczny dystans, zanim się skorekci. Jeśli się nie załadujemy na pokład przy przebiciu swing high, nie zarabiamy na tym ruchu.

Po wtóre, stopa można ustawić pod dołkiem utworzonym po wyznaczeniu ostatniego lokalnego szczytu, ale czasami jest do dość znaczna odległość, więc i stop wypada daleko. Daje nam to duże ryzyko w obliczu niepewnych zysków, więc zdecydowanie nie jest to wejście low risk/high probability.

Po trzecie, można oczywiście wchodzić na przebiciu maksów, ale robią tak zazwyczaj osoby, które liczą na dłuższą jazdę na trendzie, jak to się dzieje w przypadku metody Żółwi. Wtedy przeczekujemy ewentualne korekty wierząc, że rynek będzie stale kierował się ku górze.

Może niektórych rozczarowałem, że zamiast łatwych rozwiązań, piszę czego nie robić, ale dojdziemy i do finału. Tymczasem - bye!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz