Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

sobota, 9 lutego 2013

Bohaterowie naszych czasów

Jestem osobą dość aktywnie korzystającą z internetu, w dużej mierze poprzez czytanie różnego typu serwisów, blogów i portali. Od jakiegoś czasu spotykam się z dużą ilością artykułów o głośnych nagłówkach w stylu "Rzucili pracę w korporacji na rzecz podróżowania po świecie", "Zniechęcenie w pracy" etc. Generalnie są to historie opisujące ludzi, którzy wyzwolili się z pracy w korporacji i zajęli się czymś innym lub też problemy, z jakimi borykają się na co dzień w związku ze złym szefem lub trudnościami ze współpracownikami. Czytam tak sobie i czytam o tym, jaka to straszna jest praca w korporacji oraz jakim tytanicznym wysiłkiem jest wyzwolenie się z jej oków i nóż mi się w kieszeni otwiera.

No do jasnej cholery!

Obraz, jaki się rysuje to korporacja będąca wielogłową hydrą, która czyni samo zło i wysysa ludzi. Ci, którzy mieli nieszczęście tam trafić są wykorzystywani, gnębieni, narażani na rozmaite szykany. Żyją w ciągłym zagrożeniu wypaleniem zawodowym, a kiedy w końcu uda im się wydostać z opresji i opuścić ten chory system, urastają do miana bohaterów, którzy przeszli przez piekło i przeżyli.

Czytam tak sobie i czytam, a później rozglądam się wokół siebie, gdzie widzę ludzi, z których 80% zarabia poniżej średniej krajowej, z czego ładne kilkadziesiąt procent na umowach cywilnych i już nic z tego nie rozumiem.

Bo przecież mam kilkoro znajomych w różnych korporacjach i wiem, że zarobki zazwyczaj przekraczają tam 5 tysięcy, a i kwoty pięciocyfrowe się zdarzają. I nie jest tajemnicą, że duże grono osób pcha się do korporacji drzwiami i oknami, żeby chociaż mieć w CV wpisaną którąś z rozpoznawalnych firm konsultingowych. I biedni zarabiają tam po sześć lub osiem na rękę płacząc, jak to ciężko, bo klimatyzacja powietrze wysusza i generalnie muszą się w weekend schlać, żeby odreagować trudy tygodnia.

Niedawno czytałem historię małżeństwa, które podróżuje po świecie z dziećmi. Fantastyczny temat na artykuł, współcześni bohaterowie. Tyle, że oni przez kilka lat pracowali sobie na kontrakcie, bodajże w Libii, kosili z tego grube pieniądze i dzięki nim teraz mogą sobie spokojnie poznawać uroki życia. Jakoś nie przypominam sobie podobnie spektakularnych wyczynów dokonywanych przez dwoje bezrobotnych.

Korporacja jest miejscem, do którego trafiają ludzie ambitni i wykształceni. Wykonują tam prace, których nie byłoby w stanie wykonać 80-90% społeczeństwa, dlatego też wynagradzani są za to sowicie. Gdyby nie było warto tam iść, to by się tam nikt nie pchał - proste. Jeśli ktoś opuszcza to miejsce po 2-3 latach, zazwyczaj ma w kieszeni kilkadziesiąt tysięcy oszczędności. I co? Oczywiście kolejne artykuły: "Rzucili pracę w korporacji i oddali się swojej pasji", "Z korporacji do Bangladeszu" etc.

Nie chcę niczego ujmować osobom, które w korporacji pracują lub pracowały. Co więcej, serdecznie im gratuluję, bo ja zapewne nigdy tam pracował nie będę. Jeśli wyniosły z tego cenne doświadczenie i trochę środków finansowych, tym lepiej. Ale nie jest niczym niezwykłym, jeśli ma się już kasę i spełnia się za nią marzenia.

Może niektórych zdziwię, ale osoby zarabiające 2 tysiące brutto też czasem odczuwają wypalenie zawodowe. Też mają dość, chciałyby wszystko rzucić w cholerę i gdzieś wyjechać. Tyle, że nie jadą, guess why. 

Popularnym tematem jest też rezygnowanie z dobrze opłacanej pracy na rzeczy pracy o mniejszych zarobkach, ale większym spokoju ducha i generalnie przyjaźniejszej atmosferze. Ale ale! Mówimy tu głównie o osobach, które zamiast zarabiać 8 tysięcy, godzą się na 6 tysięcy za święty spokój. A co ma powiedzieć ktoś, kto zarabia najniższą krajową i też już nie wytrzymuje ze swoim szefem? No właśnie...

Mówi się, że każdy ma to, na co zapracował. Też jestem tego zdania, ale mimo wszystko ciągle irytują mnie artykuły opisujące trudy życia osób znajdujących się w najwyższym decylu jeśli chodzi o poziom wynagrodzeń.

Wkurza mnie to. Jakoś tak po ludzku...

8 komentarzy:

  1. Ciekawy artykuł topola :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Me rage Gusta:D
    Q.

    OdpowiedzUsuń
  3. a mnie nie irytuje i nie pozwolę sobie na takie ocenianie ,to są indywidualne sprawy każdego z nas .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy post Radku, masz wiele racji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pracuje w korporacji jako pracownik kontraktowy nie polecam :) Zreszta planuje wyjazd jak tylko dziewczyna skonczy studia, teraz zbieram doswiadczenie. Mam znajomych co juz zwijaja zagle i jada na zachod. No coz wyksztalceni jada na zachod ciekawe kto tu zostanie :) ?

    OdpowiedzUsuń
  6. narzekacze znajdą sie zawsze i wszędzie. Ostatnio, 22 letni znajomy którego rodzice posiadają znaczną ilość gotówki, narzekał na to, że nie wie co ma ze sobą zrobić - w kontekście przyszłego pomysłu na życie... i tak mi biadolił biadolił aż w końcu go zostawiłem samego przy kuflu.

    Niestety ludzie nie doceniają tego co mają. Z drugiej strony, postawa jest mi super dobrze i nie będę sie wychylać jest mało ambitna, a to jednaj ambicje i aspiracje pchają nas (w większości przypadków) do osiągnięcia ... czegoś (sukcesów finansowych, emocjonalnych itd)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja od zawsze slyszalem ze korporacje to zlo. Ale odkad moja zona zaczela prace w korporacji zupelnie zmienilem zdanie. Wczesniej pracowala w kilku polskich firmach, bylo ok, normalnie, nie narzekala. Ale po przejsciu do korporacji ma duzo wyzsza pensje, prywatna opieke medyczna dla calej rodziny, firmowe wycieczki , duzo wysza kulture w miejscu pracy, jeat bardzo zadowolona. Wiec zanim ktos zacznie cos krytykowac powinien poznac sprawe od srodka;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tylko jak w życiu korporacja, korporacji nie równa. Ja akurat znam przykład osoby bardzo dobrze poukładanej o dużym CV, która zrezygnowała z pracy bo źle sie w niej czuła chciała odetchnąć. Następnie znalazła sobie prace wygodniejszą, ale zaczęło jej się tam nudzić, była bardziej ambitna. Więc zmieniła prace na lepsza, niestety gdy kilku krotnie tak rozmawialiśmy sobie to czuła się fizycznie wyczerpana, do tego kłopoty zdrowotne i znowu myślała o rzuceniu tego wszystkiego.
    Kasy na pewno jej nie brakowało, natomiast wpadła we własne sidła. Postanowiła powalczyć jeszcze rok, niestety nie wiem jak to się skończyło, ale praca korporacyjna mocno dała jej w kość.
    Więc, po prostu jak w życiu raz się trafia lepiej raz gorzej, natomiast są firmy, gdzie od ciebie dbają i takie które chcą cię wycisnąć jak cytrynę.

    Natomiast porażka to jest w Bankach, nie wiem czy we wszystkich ale w tym od "Czaka Norissa" - znajoma tam pracująca czuje się jak śmieć. Placówka jest wysoko w rankingach i szef oficjalnie Ci mówi, że jesteś robolem trzymanym krótko na smyczy, a jak się coś nie podoba to wypad - na Twoje miejsce czeka 10 innych osób za drzwiami.
    Kokosów się w bakach nie zarabia, co tylko potwierdza tezę, że Banki są nie od tego by dać zarobić, tylko by brać.

    A większość z nas nie zarabia nawet średniej krajowej. To żeby Was wszystkich podbudować, to powiem, że praca fizyczna w magazynie w Niemczech jest opłacana od 1500 Euro - z tego co słyszałem Niemcy poniżej 2000 rąk sobie nie brudzą. Ja sobie pomyślę ile na to tygodni muszę pracować, to ręce opadają.

    OdpowiedzUsuń