Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

czwartek, 2 marca 2023

Trudna sztuka redukowania portfela

Liczba posiadanych w portfelu spółek zależy w dużej mierze od podejścia i preferencji inwestora. O ile jednak bez problemu liczbę spółek można zwiększyć, o tyle redukowanie portfela jest już zadaniem o wiele trudniejszym.

Dywersyfikacja niezmiennie stanowi przedmiot dyskusji inwestorów. Z jednej strony słyszymy cytaty, że wystarczy mieć w portfelu mało spółek, ale znać je odpowiednio dogłębnie. Z drugiej dowiadujemy się, że dywersyfikacja na kilka-kilkanaście walorów skutecznie ogranicza nasze inwestycyjne ryzyko. Z trzeciej słyszymy, że nadmierna dywersyfikacja mija się z celem, bo każda kolejna spółka sprawia, że portfel upodabnia się do szerokiego rynku i lepiej już w takim wypadku kupić ETFa na cały rynek.

Nie chcę w dzisiejszym tekście dyskutować z różnymi teoriami inwestycyjnymi. Każdy ma swoje podejście, każdy ma inne doświadczenie, wiedzę i inną ilość, czasu, którą może poświęcić na inwestowanie. Chcę dzisiaj pokazać, że o ile zwiększenie liczby spółek nie jest problemem o tyle późniejsza redukcja ich ilości jest wcale niełatwym zadaniem.

Im dłuższy termin tym trudniej


Zacznijmy od tego, że omawiany problem nie musi dotyczyć każdego. Jeżeli ktoś aktywnie handluje na rynku i regularnie otwiera i zamyka pozycje, zmniejszenie portfela nie powinno być w jego wypadku trudnym zadaniem.

Nieco inaczej ma się jednak sytuacja inwestora długoterminowego, który transakcji dokonuje raczej rzadko, a ze spółkami rozstaje się jeszcze rzadziej i musi mieć do tego całkiem poważny powód. W tym wypadku sprawa się mocno komplikuje.


Ekstremalnym przypadkiem jest inwestor dywidendowy, który trzyma akcje w oczekiwaniu na regularny strumień dywidend. W wariancie rynku amerykańskiego regułą jest, że spółki podnoszą dywidendę, a więc sygnałem do sprzedaży akcji jest zapowiedź obniżenia lub wstrzymania dywidendy. Taki przypadek miał ostatnio miejsce na spółce Intel, która od dekady podnosiła kwotę dywidendy, a teraz zapowiedziała jej obniżenie o 66%.

W przypadku inwestowania w polskich realiach inwestorzy spodziewają się jednak, że dywidendy mogą się wahać lub nawet okresowo być wstrzymywane. Dzieje się tak dlatego, że mamy relatywnie mniej spółek o modelach biznesowych i zasobności gotówkowej pozwalających na wygładzenie strumienia wypłacanych dywidend. Pisałem o tym w jednym z tekstów, warto do niego sięgnąć:


Stąd też dla większości polskich inwestorów okresowe trudności, jeżeli nie zagrażają one przyszłości spółki, nie stanowią podstawy do sprzedaży spółki z portfela dywidendowego. A to znaczy, że lubimy trzymać spółki latami, o ile wszystkie nasze założenia są spełnione. I w takim wypadku redukowanie ilości spółek to nie jest łatwa sprawa.

Redukcja, z którą się aktualnie zmagam


W moim szeroko pojętym portfelu inwestycyjnym przeważającą część środków mam ulokowane na GPW, aczkolwiek systematycznie przesuwam środek ciężkości w kierunku rynków zagranicznych. Być może będę miał dla Was niebawem jakąś promocję w tym zakresie.


W portfelu długoterminowym posiadam aktualnie osiemnaście spółek. Jeszcze niedawno było to dziewiętnaście walorów, ale jednego z nich (PZU) się pozbyłem. I jest to ilość, którą chcę zredukować, aby docelowo mieć bliżej 15 spółek. I to właśnie moje zmagania z procesem redukowania portfela stanowiły inspirację do napisania dzisiejszego tekstu.

Spółki tworzą w moim portfelu pewnego rodzaju miks trzech różnych cech: dywidendy, wzrostu i cykliczności. Co ważne, wiele spółek posiada więcej niż jedną cechę.

Przykładem spółki wzrostowej jest Brand24. Walor najlepsze ma dopiero przed sobą, aktualnie nie jest wysoko wyceniany i zamierzam posiadać go w portfelu przez dłuższy czas, licząc na to, że za 3-5 lat będzie przynajmniej kilkukrotnie większy, zarówno pod względem biznesu, jak i kapitalizacji.

Przykładem spółki dywidendowo-wzrostowej jest Livechat. Jest to walor dość popularny, więc nie muszę nikogo przekonywać o jego dywidendowych (płaci 3x w roku), jak i wzrostowych (jest blisko ATH) zaletach.

Przykładem spółki dywidendowo-cyklicznej jest GPW. Co prawda płaci dywidendę, ale jej wysokość nie zwiększa się znacząco, a kurs na przestrzeni lat waha się w rytm cykli giełdowych, raz spadając w okolice 30 zł, raz rosnąc pod 50 zł.

Dwa najważniejsze pytania, które sobie zadaję


Pierwszym z nich jest pytanie, dlaczego chcę zredukować liczbę spółek. Jakie wady ma portfel liczący 18 walorów, których nie będzie miał portfel liczący 15 walorów. 

Odnoszę wrażenie, że kilka ciekawych walorów, które wzrosły w ostatnim okresie zbyt słabo pociągnęło mój portfel w górę. Co prawda od początku 2022 roku udało mi się pokonać indeksy, ale w tym czasie niektóre spółki wzrosły mi o ok. 100%, a ich wpływ na portfel nie jest aż tak znaczący, jak bym tego oczekiwał.


Jeżeli chcecie móc rysować sobie podobne wykresy i korzystać z innych narzędzi do monitorowania portfela to zachęcam do skorzystania z MyFund poprzez mój link. Dostajecie zniżkę na pierwszy abonament (polecam Expert - warto), a mi wpadnie małe fee na rozwój bloga. 

Na wykresie widać, że druga połowa 2022 i początek 2023 roku są lepsze niż rynek, ale przewaga ta nie jest aż tak wielka, jak bym tego oczekiwał.

I to właśnie byłoby celem redukcji portfela - zmniejszenie liczby spółek, aby ich wpływ na portfel był większy. Pytanie, czy zejście z 18 spółek na 15 walorów to optymalne rozwiązanie. A może 10 sprawdzi się lepiej?

Druga kwestia dotyczy tego, czy warto jest wyrzucać z portfela dobre przecież spółki w imię limitu ustalonego odgórnie w myśl zasady "tak będzie lepiej". Przecież portfel ten konstruowałem latami i kupno każdej spółki miało swoje uzasadnienie i techniczne i fundamentalne.

Co więcej, kiedy przyglądam się każdej spółce z osobna to nie bardzo jest im co zarzucić. Oczywiście jedne w krótkim horyzoncie rosną bardziej, inne mniej, ale każda z nich ma w portfelu rolę do odegrania i co ciekawe, rolę tą odgrywa. Spółki wzrostowe mają zyskać na wartości w perspektywie kilku lat, więc ich sprzedawanie teraz mija się z celem. Spółki dywidendowe płacą dywidendę dalej (z zastrzeżeniami, o których pisałem wyżej), więc pozbywanie się ich na siłę również nie jest zasadne.

Wychodzi więc na to, że redukowanie portfela w imię odgórnie przyjętego limitu walorów nie do końca może mieć sens i może być nawet szkodliwe dla portfela. Ale to nie koniec, o czym jeszcze dwa słowa poniżej.

Jak redukować, żeby nie zwariować


Wyobraźmy sobie, że jednak postanowiłbym sprzedawać spółki, ale w taki sposób, aby odbywało się to z poszanowaniem sytuacji wszystkich walorów. 

Przede wszystkim należałoby zaprzestać kupowania nowych akcji. Przez jak długi czas? Tak długi, aż osiągnięta zostałaby docelowa liczba spółek w portfelu. W wypadku portfeli długoterminowych proces ten może zająć lata. Nie sądzę, aby jakikolwiek inwestor dopuszczał możliwość nienabywania nowych walorów przez kilka lat.

Skąd tak długi okres? Główny powód opisałem powyżej. Jeżeli dobrze dobraliśmy spółki to ich ewentualne usunięcie z portfela musi być związane z jakimś istotnym pogorszeniem przyszłych perspektyw waloru. A to nie zdarza się często.

W przypadku spółki dywidendowej byłoby to mocne zagrożenie dla wypłat dywidendy na kolejne lata. Czasem zmniejszenie dywidendy wiąże się z faktem, że spółka inwestuje w biznes lub przejmuje inne podmioty, więc nie musi to być jednoznacznie powód do pozbycia się akcji. 

W przypadku spółki wzrostowej powodem do sprzedaży najczęściej jest niedowiezienie jakichś celów średnioterminowych, co sugerowałoby, że perspektywy są znacznie słabsze niż pierwotnie zakładano. To zdarza się częściej, ale jeżeli stawiamy na solidne biznesy generujące już gotówkę, też raczej jest to wypadek lub przygoda losowa.

Jakie więc spółki mogłyby jeszcze wypaść z portfela?


W moim wypadku byłaby to Amica. Pierwsze akcje spółki kupowałem transzami pod koniec 2017 i 2018 roku, zgodnie ze strategią VCA wielokrotnie przywoływaną na blogu. W międzyczasie cena rosła, a spółka płaciła dywidendę i stan ten trwał aż do połowy 2021 roku, kiedy to rozpoczął się trend spadkowy, a cena akcji spadła ze 170 zł na 70 zł.


Spółka ważyła relatywnie mało w portfelu, więc spadek ten mnie bardzo nie bolał, a w tym czasie uwagę poświęcałem operacjom na innych walorach. Jednak w połowie 2022 roku uznałem, że Amica w wieloletnim horyzoncie nie rośnie tak dynamicznie, jak bym tego od niej oczekiwał, a z drugiej strony nie podnosi dywidendy w perspektywie ostatnich lat. 

Uznałem więc, że pozbędę się spółki, kiedy jej cena nieco bardziej odbije. A że Amica jest spółką cykliczną, a obecnie w jej otoczeniu dzieje się wiele negatywnych rzeczy (ostatnie zawirowania na rynku stali, problemy w Rosji i Ukrainie, obawy o popyt), kurs jest nisko. Jednak losom spółki długoterminowo to nie zagraża, więc postanowiłem zaczekać, aż kurs będzie wyżej. 

I niejako wykorzystując tę sytuację i bazując na powyższych założeniach kilkukrotnie powiększyłem moją pozycję na Amice na pierwszej sesji stycznia. Uznałem, że jest tu do wyjęcia łatwe 100%, wystarczy tylko poczekać rok czy dwa.

A więc Amica jest w moim portfelu jedną z dwóch spółek, na którą mam konkretny plan aby pozbyć się akcji. Oczywiście można powiedzieć, że skoro miałem niewielki pakiet to mogłem sprzedać go z marszu ze stratą rzędu 10-20% i mieć jedno wolne miejsce więcej. Ale uznałem, że ostatnia wycena spółki jest na tyle atrakcyjna, że sama w sobie stanowi okazję. Jest to więc pewnego rodzaju przedefiniowanie roli spółki w portfelu.

Łatwiej nie kupić niż sprzedać


Jak więc widzicie, sprzedaż akcji z portfela nie jest prostym zadaniem. Jeżeli chcemy szanować spółki, które posiadamy, powinniśmy pozbywać się ich akcji dopiero wtedy, gdy zrealizuje się jakiś negatywny scenariusz a spółka przestanie być atrakcyjna. A to niestety jest proces trwający niekiedy latami.

Dlatego w dłuższej perspektywie o wiele łatwiejsze jest kontrolowanie swoich zapędów zakupowych i lepsza i bardziej rygorystyczna selekcja spółek na etapie zakupu.


W moim wypadku postanowiłem, że nie będę aż tak agresywnie schodził z liczby walorów. Dwie spółki, które przewidziałem do sprzedaży zamierzam sprzedać kiedy spełnią się do tego kryteria techniczne i fundamentalne. Jeżeli natomiast trafi się jakaś wyjątkowo ciekawa okazja do kupna, być może się na nią skuszę. Będę się jednak starał pamiętać, aby nowa spółka posiadała nieco bardziej zrównoważoną wagę w portfelu, gdyż w chwili obecnej, jak widać na powyższym wykresie (również wygenerowanym z MyFund), struktura portfela nie jest do końca równa.

Przy okazji zachęcam do zapisania się na newsletter, bo w dobie tego, co dzieje się aktualnie z Twitterem, może to być niedługo najpewniejsze źródło dostępu do moich treści.

8 komentarzy:

  1. Z ciekawości bo prześledziłem twoje poprzednie wpisy. Dlaczego inwestujesz w etf IWDA który pokrywa tak naprawdę tylko rynki rozwinięte, a nie np. VWRA który ma dodatkowo rynki EM jak Chiny, Brazylia itp. ? Dlaczego stawiasz w najbliższych 10 latach tylko na rynki DM? Z chęcią przeczytam co Cię odrzuca od EM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam jakiegoś mocnego przekonania, że EM w kolejnych latach będą znacząco szybciej się rozwijały (w sensie wzrostu kapitalizacji giełd) niż rynki rozwinięte. A jak nie mam tezy to nie stawiam na tę tezę środków.

      Usuń
  2. silny dolar; i fakt, że będzie silniejszy, co dla EM zadłużonych po uszy w dolarze jest dużym problemem

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli otrzymujesz dywidendy, dlaczego porównujesz portfel z indeksami cenowymi a nie dochodowymi ? Wydaje się, że inflacja też powinna być w porównaniu. Moim zdaniem jedyny sensowny indeks , z którym indywidualny inwestor powinien się porównywać to jest swig80TR. Jeśli inwetor nie pokonuje swig80TR na gpw, lepiej kupić sobie etf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że ETF na sWig80TR mógłby być głównym benchmarkiem dla wszystkich inwestycji na GPW, gdyż historycznie sprawuje się najlepiej i jest dostępny od ręki. Co do inflacji to się nie zgodzę. Trudno jest mówić, że jednego roku 13% zysku jest dobrym wynikiem (bo inflacja wynosi 0), a innego roku jest słabym wynikiem, bo inflacja wynosi 18%.

      Usuń
    2. Moim zdaniem stopu zwrotu skorygowana o inflację ma znaczenie. Oczywiście zgadzam się, że wahania roczne nie są aż tak istotne. Natomiast jeśli strategia nie pokonuje inflacji długoterminowo, to przy zwiększonym ryzyku i zmienności na akcjach szkoda zachodu. Lepiej ulokować w EDO i wyjść mniej więcej na 0, w stosunku do inflacji.

      Usuń
  4. Po tytule liczyłem na trochę inny aspekt redukcji, z którym ja mam spory problem. A mianowicie redukcja pozycji. Bywa tak, że jakaś spółka rośnie ładnie przez parę lat (np. IFI) i okazuje się, że w portfelu zajmuje 40%-60%. Ja mam problem jak sztywno trzymać się założeń co do wielkości pozycji. Z jednej strony zazwyczaj to dobra spółka, w długoterminowym trendzie wzrostowym, z drugiej jej udział w portfelu staje się zbyt duży i ma ona znaczący wpływ na wynik.
    Jakie masz podejście do redukowania pozycji/zarządzania pozycją?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo zależy od tego, jak oceniasz perspektywy spółki i jaką masz strategię. Jeżeli spółka nadal ma szansę mocno rosnąć i wszystko z nią ok, to można ją w portfelu zostawić. Jak dobrze pójdzie i wzrośnie jeszcze 2x lub 3x, może okazać się, że będziesz już na takim poziomie, że da się z niej żyć z dywidend :) Ale jeżeli spółka się zatrzymała we wzrostach i cały potencjał się już zrealizował, przynajmniej na jakiś czas, rozważyłbym sprzedaż części akcji i przerzucenie środków na inne okazje inwestycyjne, jeżeli je widzisz. Ja w moim portfelu iFirmę zredukowałem w ten sposób z 60% do 20%. I nie to, że iFirma nie ma już potencjału. Uznałem, że inne spółki sprawią się lepiej + dodatkowo zmniejszyłem sobie ryzyko portfela, gdyby z iFirmą coś się miało złego stać.

      Usuń