czwartek, 16 marca 2023

Jak inwestować mając 20 lat?

Wczesne rozpoczęcie inwestowania na rynkach finansowych ma wiele zalet. Jednak jak inwestować, żeby nie popełnić błędów? Co jest najważniejsze, a co mniej ważne? Postanowiłem udzielić kilka rad tym osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę na giełdzie.

Pod koniec lutego miałem przyjemność uczestniczyć w skierowanej do studentów konferencji Akademia Giełdowa, organizowanej przez Klub Inwestora SGH. Jej finał miał miejsce na sali notowań GPW, gdzie odbyła się debata pt. Jak powinien inwestować 20-latek? Jej panelistami, oprócz mnie, byli Albert Rokcki z Longterm.pl i Piotr Cymcyk z DNA Rynków, a całość prowadził Paweł Biedrzycki ze Strefy Inwestorów. Naszym zadaniem było odpowiedzieć na tytułowe pytanie i podpowiedzieć młodym inwestorom, na czym się skupić i co, naszym zdaniem, powinno być najważniejsze.

Z samej debaty z tego co wiem nie ma nagrania, więc postanowiłem w formie tekstu podzielić się trzema moimi radami, które być może pomogą komuś znaleźć odpowiednią drogę do sukcesu w świecie inwestycji.


Zanim przejdę do rad, należy wspomnieć, że w inwestowaniu bardzo duże znaczenie ma czas. Im dłużej możemy inwestować nasz kapitał tym lepiej może on dla nas pracować. Jeżeli po 30 latach inwestowania zbudujemy portfel o wartości miliona złotych to każdy kolejny rok inwestycji ze stopą zwrotu 10% oznacza zysk rzędu 100 000 zł. Nie zawsze pamiętamy o tym na początku drogi, generując zysk 1000 zł z kapitału 10 000 zł, a to przecież to to samo, tyle że 30 lat później.

Dlatego im wcześniej rozpoczniemy inwestowanie tym lepiej. Im wcześniej zaczniemy budowanie swojego majątku przez rynki finansowe tym lepiej i tym większy kapitał uda nam się tym sposobem zbudować. 

Opisując sytuację dwudziestolatka rozpoczynającego swoją inwestycyjną karierę mam na myśli przede wszystkim typowego dwudziestolatka. Czyli osobę, która nie ma jeszcze dużego kapitału na inwestycje. Dopiero pierwsza praca i pierwsze oszczędności pozwalają zazwyczaj na założenie pierwszego rachunku maklerskiego. Oczywiście zdarzają się osoby, które na start dysponują znacznie większymi środkami, np. ze sprzedaży podarowanej przez rodziców/dziadków nieruchomości, ale nie jest to reguła, a wyjątek. 

1: Zbieranie kapitału jest ważniejsze niż stopa zwrotu


Jest to jedna z podstawowych rzeczy, jakie musimy sobie uświadomić, gdyż myśl ta powinna na początkowym etapie determinować całe nasze podejście do inwestowania. Nie da się zbudować wielkiego majątku startując z pułapu 1000 złotych. Przyjmując, że nasza przeciętna długoletnia stopa zwrotu z inwestycji będzie wynosiła 10%, mówimy o zysku na poziomie 100 zł po całym roku aktywności inwestycyjnej. 

Z drugiej strony, jak zaznaczyłem wcześniej, osoby studiujące nie mają najczęściej możliwości wpłacenia na start kwoty kilkudziesięciu tysięcy złotych. Dlatego przez pierwsze lata inwestowania należy się skupić przede wszystkim na regularnych dopłatach do rachunku. 

Jeżeli corocznie możemy wpłacać na konto maklerskie kwotę 10 tys. zł, w zasadzie nie ma aż tak dużego znaczenia, jaką stopę zwrotu uzyskamy. Ewentualne straty można będzie z łatwością uzupełnić poprzez dokonanie kolejnej wpłaty, powiększającej wartość naszego portfela.

Nie chcę twierdzić, że w pierwszych latach stopa zwrotu zupełnie nie ma znaczenia. Oczywiście ma znaczenie, zarówno dla naszego samopoczucia, wytrwałości, jak i dla przyrastania kapitału. Zamiast przez pięć kolejnych lat tracić po 20% rocznie, zdecydowanie lepiej jest zyskiwać po 20% rocznie. Ale jeżeli jesteśmy w stanie dopłacić do rachunku 25% jego wartości to właśnie ten element stanowi podstawę naszego budowania majątku. Stopa zwrotu nabiera znaczenia dopiero później. Kiedy?

W mojej ocenie, co wyraziłem również w trakcie debaty, granicą jest kwota 100 tys. zł. Oczywiście nie dokładnie ta kwota i nie w wypadku każdej osoby. Przyjmując jednak założenie, że jesteśmy w stanie dopłacać 10 tys. zł rocznie, w dobrym roku nasza stopa zwrotu wynosi 10%, a w złym -10%, to właśnie na tej wartości postawiłbym granicę. Oczywiście zdarzają się lata, kiedy traci się 50%, jak i lata, kiedy podwaja się wartość portfela. Dlatego te 100 tys. zł przyjmuję jako wartość orientacyjną.

Chodzi tu głównie o dwa aspekty, które chcę zaakcentować. Po pierwsze, bardzo trudno jest zbudować majątek bez regularnych dopłat do portfela. Po drugie, stopa zwrotu nabiera znaczenia dopiero wtedy, kiedy jej wpływ na portfel jest zdecydowanie wyższy niż to, co możemy do niego na bieżąco dopłacać.

2: Postaw ostrożne cele i daj sobie czas


Kiedy ja sam zaczynałem inwestowanie postawiłem sobie ostrożny cel, żeby zarabiać na giełdzie przynajmniej 50% rocznie. Uznałem, że nie jestem zbyt zachłanny i że jest to konserwatywne postawienie sprawy. Po pierwszych porażkach musiałem niestety zrewidować swoje podejście i na poważnie zabrać się za planowanie nauki inwestowania.

I wtedy zbudowałem scenariusz, który mi się bardzo dobrze sprawdził i który polecam każdemu początkującemu inwestorowi.

Postanowiłem podejść do nauki inwestowania jak do studiów, a że studiowałem w trybie pięcioletnim to dałem sobie właśnie pięć lat. Tak jak na studiach czyta się literaturę i chodzi na wykłady, tak również moim celem było czytanie licznych książek finansowych i uczęszczanie na szkolenia. I co ważne, robiłem to!

Przez pierwsze pięć lat mojego inwestowania przeczytałem kilkadziesiąt książek poświęconych tej tematyce. Zarówno tytułów, które można było znaleźć w naszych księgarniach, jak i tytułów zagranicznych. Jest to bardzo ważne, gdyż wiele pozycji jest tłumaczonych na język polski dopiero, jak stanie się uznanym bestsellerem w USA, a często oznacza to, że książka ma już dobre 20-30 lat. Znacząco pomogły tu ebooki oraz zakupy z Amazona, dzięki czemu czytałem nieco świeższe pozycje.

Podobnie było ze szkoleniami. Korzystałem z faktu zamieszkiwania na obrzeżach Warszawy, więc mogłem uczestniczyć w wielu darmowych szkoleniach organizowanych na GPW lub we współpracy z GPW. A nie raz zdarzało mi się również jechać do Wrocławia czy Poznania na jakieś wartościowe szkolenie. A więc nie tylko lektury, ale i wykłady.

Co ważne, w początkowym okresie inwestowania dopiero wyrabiamy sobie preferencje, a zatem ważne jest, żeby podchodzić dość szeroko do tematu. Analiza techniczna, analiza fundamentalna, cykle giełdowe, egzotyczne instrumenty - o tym wszystkim powinniśmy mieć pojęcie, zanim ostatecznie przesądzimy, że trzymamy się jednego podejścia i rezygnujemy z innych. Te pięć lat to czas nauki i szukania swojego miejsca na rynku, a więc nie ma co zamykać się w swojej niszy po zaledwie kilku miesiącach inwestowania.

Wyznaczenie sobie tego pięcioletniego horyzontu czasowego może wydawać się bardzo długim okresem. W końcu dla dwudziestolatka jest to 1/4 jego dotychczasowego życia. Jednak przyjęcie tak odległego planu ma pozwolić nam okrzepnąć w świecie inwestycji, poczuć się pewnie i zacząć zarabiać. Chodzi z jednej strony o to, aby pierwsze niepowodzenia nie zniechęciły nas do rynku, a z drugiej strony, abyśmy mogli znaleźć i wypracować swoje podejście, pozwalające na uzyskiwanie dobrej stopy zwrotu.

Pomocna będzie pierwsza moja rada, czyli regularne dokładanie kapitału. Dzięki temu nawet jeżeli nie będziemy osiągali spektakularnych stóp zwrotu, będziemy widzieli rosnącą wartość rachunku maklerskiego, a to z pewnością daje motywację do dalszych działań.

3: Zacznij od rynku akcji


Chyba najbardziej kontrowersyjna rada, której mogę dziś udzielić, ale jednak będę się jej trzymał. Warto, żeby podstawą naszego inwestowania był rynek akcji, nawet jeżeli ilość alternatyw jest dziś bardzo szeroka.

Dlaczego stary i nudny rynek akcji? Przecież mamy instrumenty pochodne, mamy kryptowaluty, które są często pierwszym krokiem młodych ludzi w świecie inwestycji. Co takiego ma rynek akcji, czego nie mają inne rynki?

Oczywiście stabilność. Rynki akcji są podstawą inwestowania, istnieją od ponad stu lat i notowane są na nich realne aktywa, które można wyceniać tradycyjnymi metodami. Sprawia to, że zmienność na rynku akcji jest zdecydowanie niższa niż w świecie kryptowalut. Akcje wolniej rosną, ale i wolniej spadają. Jeżeli jakiś indeks straci w danym roku ponad 20% to jest to już uznawane za bardzo słaby rok, często upływający pod znakiem bessy.

Na rynku akcji nawet relatywnie agresywne strategie, jak swing trading, niosą ze sobą dość ograniczone ryzyko. Oczywiście również tutaj można wyzerować rachunek, jeżeli nie jesteśmy ostrożni i próbujemy chwytać się najbardziej rozgrzanych i spekulacyjnych aktywów. Ale jeżeli inwestujemy w miarę rozsądnie i kontrolujemy podejmowane ryzyko, na rynku akcji mamy szansę przetrwać w jednym kawałku relatywnie długo.

Mam świadomość tego, że rynek akcji nie jest dziś sexy. Ciągle narzekamy na naszych polityków, doświadczamy bess, które potrafią trwać przez rok czy półtora, a inwestowanie dywidendowe wydaje się nudne i pozbawione sensu. Tymczasem pod bokiem mamy świat kryptowalut, gdzie niemal każdego dnia jakiś token rośnie o dziesiątki lub setki procent. Nawet Bitcoin od początku roku zyskał około 50%, a w przeszłości skala zysków z kryptowalut była jeszcze większa. Dlaczego zatem wchodzić w nudne środowisko, kiedy można inwestować w ciekawym i szybkim miejscu?

Głównie po to, żeby przetrwać. Jak wspomniałem na początku, w inwestowaniu chodzi o długotrwałe budowanie majątku i systematyczne zwiększanie wartości swojego portfela. Oczywiście jest jakimś rozwiązaniem wskakiwanie od razu na głęboką wodę (czyli na jakiś szybki rynek lub agresywne strategie) i liczenie na to, że jak przetrwamy pierwsze pół roku to przetrwamy wszystko. Statystyki jednak pokazują, że śmiertelność inwestorów na szybkich rynkach jest bardzo wysoka. Mi samemu zdarzyło się wyzerować przynajmniej ze dwa rachunki forex, podczas gdy na akcyjnym koncie maklerskim nigdy nie doświadczyłem obsunięcia kapitału większego niż 30%. To jest moim zdaniem podstawa przetrwania w świecie inwestycji. A z perspektywy początkującego inwestora szkoda byłoby z hukiem zbankrutować, zanim nauczymy się osiągać rentowność.

Nudne rady, ale czy potrzebujemy lepszych?


Mając 20 lat i rozpoczynając inwestowanie ma się najczęściej ambitne plany. Duże i szybkie zyski, możliwość pochwalenia się nimi przed rodziną czy znajomymi, kupno nieruchomości za gotówkę a nie za kosztowny i ryzykowny kredyt. Dlaczego zatem udzieliłbym takich, a nie innych rad?

Gdyż właśnie takie wydają mi się najbardziej wartościowe. Podejście do rynków finansowych i apetyt na ryzyko zmieniają się z wiekiem. Co więcej, również strategie zmieniają się wraz z nabywaniem doświadczenia. Zupełnie inaczej rozpoczyna się inwestowanie dzisiaj, a inaczej wyglądało to kilkanaście lat temu, kiedy nikt jeszcze nie słyszał o kryptowalutach, a rynki zagraniczne zarezerwowane były dla najbardziej zamożnych osób.

Jednak tym, co jest najważniejsze w pierwszym okresie to uświadomienie sobie, że inwestowanie jest zajęciem, które będziemy kontynuowali przez całą resztę życia. A więc trzeba podejść do niego jak do projektu, który jest zdecydowanie bardziej złożony niż nam się może początkowo wydawać. Dlatego też moje rady koncentrują się wokół budowania kapitału, zwiększania szans na przetrwanie i ograniczania ryzyka. Dzięki tym trzem elementom jest szansa, że początkujący inwestor stanie się za kilka lat inwestorem doświadczonym, dysponującym portfelem pozwalającym na zdecydowanie poważniejsze inwestycje.

Najgorsze, co może się przydarzyć początkującemu inwestorowi to naiwne wejście na rynek w oczekiwaniu wysokich stóp zwrotu (np. w później fazie hossy, kiedy inwestowanie jest trendy) i natrafienie na dotkliwe spadki, które wyrzucą go z rynku i na wiele lat zniechęcą do inwestycji.

Zacznij wczoraj


Kiedy zatem jest najlepszy czas, aby zacząć inwestować? Wczoraj. A kiedy drugi najlepszy? Dzisiaj. Wyobraź sobie dowolnie dużą, ale sensowną kwotę, np. 3 miliony złotych. A następnie wyobraź sobie, że za 40 lat możesz nie tylko mieć taki majątek na giełdzie, ale w rok uzyskać z inwestycji tej kwoty 10%, czyli 300 tys. złotych. Być może tyle właśnie tracisz każdego roku, jeżeli odwlekasz decyzję o rozpoczęciu inwestycji.

Ale jeżeli już zaczynasz, zaczynaj mądrze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz