Po dość długiej przerwie, czas powrócić do tematu certyfikatów strukturyzowanych. Nie bardzo lubię zajmować się aspektami ściśle formalnymi, ale trzeba poznać kilka cech tego typu instrumentów, żeby móc bez problemów w nie inwestować lub mówiąc dokładniej, nimi spekulować.
Certyfikat strukturyzowany RC jest instrumentem finansowym, który ma odzwierciedlać zmiany cen waloru, na którym jest oparty. Nazywany jest z tego względu "trackerem". W kwestii zasad obrotu warto wspomnieć, iż certyfikaty notowane są na rynku równoległym GPW, począwszy od 9.30 aż do 17.30. Co ważne, notowane są w PLN, o czym będę wspominał w kolejnych wpisach. Rozliczenie transakcji odbywa się na zasadzie T+2.
Nazewnictwo certyfikatów ma swoją specyfikę. Pierwsze dwa znaki to symbol emitenta, kolejne trzy to nazwa instrumentu bazowego, kolejny to nazwa serii, a ostatnie cztery to data zapadalności. I tak:
RCGLDAOPEN oznacza:
RC - Raiffeisen Centrobank,
GLD - gold, certyfikat śledzi ceny złota,
A - seria A,
OPEN -brak określonego terminu zapadalności.
Wszystkie certyfikaty RC będą miały podobne nazwy, z różnicą na instrument bazowy oraz datę zapadalności (wygasający w sierpniu 2012 będzie miał końcowe cztery znaki - 0812).
Następną ważną cechą certyfikatów inwestycyjnych jest lewar, którego brak :) Tak więc płacąc 2000 zł za kilka certyfikatów nie czerpiemy zysków od większej pozycji, a co za tym idzie nie ma tutaj czegoś takiego, jak depozyt.
Inną ważną różnicą jest fakt, iż instrument oddaje cenę waloru 1:1, co oznacza, iż nie ma (w przeciwieństwie do kontraktów) premii lub dyskonta. Tak więc wszelkie transakcje arbitrażowe są raczej bez sensu, zwłaszcza wobec funkcjonującej płynności.
Kolejna rzecz to opłaty, których również brak :) Emitent nie pobiera żadnych opłat za wystawianie danego instrumentu czy też za pilnowanie, aby nie odbiegał od instrumentu bazowego. Płacimy więc tylko prowizje maklerskie, zgodnie z cennikiem dla akcji. Naszym kosztem, a zarobkiem emitenta jest spread, gdyż to Raiffeisen animuje swoje certyfikaty.
Z rzeczy praktycznych warto jeszcze wspomnieć, iż na certyfikaty strukturyzowane nie można składać zleceń PCR oraz PCRO. Jeśli chce ktoś kupić po spreadzie może zawsze złożyć zlecenie z odległym limitem.
Dla niektórych może być jeszcze istotne, co kupujemy decydując się na taki instrument. Z mojej wiedzy wynika, że nic. Tzn. nie stoją za tym jakieś konkretne aktywa typu sztaby złota w skarbcu lub pszenica w magazynach. Dlatego też do ryzyk inwestowania w tego typu certyfikaty należy zaliczyć ryzyko wypłacalności emitenta. Zapewne są gdzieś zawarte szczegółowe informacje dotyczące gwarancji, ale niestety nie starczyło mi siły, żeby do nich dotrzeć :)
Warto przy okazji sprawdzić w jakiej walucie na rynkach notowany jest walor, na którym oparty jest certyfikat. Istotność tego elementu można zobaczyć na certyfikacie GOLD, gdzie osłabiający się wobec złotówki dolar ciągnął certyfikat w dół, mimo, że złoto rosło i osiągało nowe rekordy.
OdpowiedzUsuńhttp://stooq.pl/q/?s=rcgldaopen&d=20110218&c=mx&t=l&a=ln&r=xauusd+usdpln
Piotr
Kwestię wpływu waluty na notowania certyfikatu będę szczegółowo omawiał w kolejnych wpisach.
OdpowiedzUsuńCertyfikaty strukturyzowane są świetne, ale trzeba zwracać uwagę na płynność. Kiedyś miałem 1000 certyfikatów na ropę naftową i nie potrafiłem ich sprzedać za jednym razem...a to było tylko 1000. Ostatecznie system sprzedał najpierw 96, resztę przyblokował na pół godziny, po czym i ona została sprzedana.
OdpowiedzUsuńPrzecież na ropie powinien być animator, który wystawia zdecydowanie większe pozycje. Po to w końcu on jest.
OdpowiedzUsuńBTW, nie wiecie może, jak dotrzeć do umowy z animatorem zawartej przez giełdę, gdzie określone są szczegółowe warunki animacji?