Łączenie analizy technicznej i fundamentalnej nie może się odbyć bez powtórzenia pewnego kliszowego schematu. W dzisiejszym tekście opiszę, dlaczego jest to ślepa uliczka i nie należy nią podążać.
Dzisiejszy artykuł jest trzecim z cyklu poświęconego łączeniu techniki i fundamentów. Jeżeli chcesz przeczytać poprzednie artykuły, znajdziesz je poniżej:
Przeczytaj: Łączenie analizy technicznej i fundamentalnej cz. 1
Przeczytaj: Łączenie analizy technicznej i fundamentalnej cz. 2
Owym kliszowym tematem, o którym dzisiaj napiszę jest powiedzenie, że analiza fundamentalna wskazuje, jakie akcje kupić, a analiza techniczna rozstrzyga, kiedy je kupić. Jest to przykład bardzo błędnego myślenia, w które popada wielu inwestorów.
W dzisiejszym artykule skupię się na wariancie nabywania akcji. Kolejny tekst poświęcę z kolei sprzedawaniu akcji i rozłożeniu akcentów pomiędzy analizę techniczną i fundamentalną. Tam na szczęście wspomniana zasada ma zdecydowanie więcej sensu. A więc zaczynamy!
Decydując się na nabycie akcji danej spółki, musimy mieć do tego jakiś powód. Jeżeli jest to powód techniczny to w zasadzie nie potrzebujemy już niczego więcej. Analiza techniczna, realizowana jako samodzielne podejście, nie wymaga żadnych innych uzasadnień ani potwierdzeń ze strony analizy fundamentalnej. Jeżeli pada sygnał, np. wybicia się z konsolidacji, może temu towarzyszyć jakieś fundamentalne story (np. publikacja danych finansowych), ale nie musi.
Z drugiej strony analiza fundamentalna również nie potrzebuje technicznej do swojej kompletności. Jeżeli przeanalizowaliśmy dany podmiot i w naszej ocenie jest on niedoszacowany i wart nabycia, nie potrzebujemy do tego jeszcze potwierdzenia ze strony analizy fundamentalnej.
I to właśnie jest główne wyzwanie przy próbie równoczesnego stosowania obu rodzajów analiz. Każda z nich jest w stanie funkcjonować samodzielnie i skutecznie pozwalać inwestorowi zarabiać na rynku. Próba uzyskiwania zbieżnych sygnałów ze strony analizy technicznej i analizy fundamentalnej może być bardzo istotnym czynnikiem paraliżującym nasze działania i sprawiającym, że pominiemy bardzo dobre transakcje.
I z tego właśnie względu potwierdzanie sobie sygnałów fundamentalnych technicznymi uważam za bardzo kiepskie rozwiązanie dla inwestora indywidualnego.
Jaki sygnał techniczny, jaki fundamentalny?
Wszyscy powtarzają na prawo i lewo, że AF wybiera spółkę, a AT podpowiada, kiedy ją kupić. Ale jaka analiza fundamentalna? Wskaźnikowa? Biznesowa? A jaka analiza techniczna? Czy mówimy o sygnałach trendowych, na których pojawienie trzeba czekać miesiącami? Czy może wystarczy krótkoterminowe przełamanie jakiegoś poziomu technicznego, aby stwierdzić, że mamy zielone światło na nabycie akcji z horyzontem 10-letnim? Przecież to jest absurd.
Bardzo szeroki i nieprecyzyjny zakres pojęcia sygnałów AT i AF, zwłaszcza w obszarze AT sprawia, że trudno jest w praktyce wygenerować oba sygnały łącznie.
Spójrzmy na zamieszczony powyżej wykres spółki Remak. Załóżmy, że przeprowadzona analiza fundamentalna wskazuje nam, że poniżej poziomu 16 zł, akcje są nisko wyceniane i warto je kupić. Z tym, że okres takiej właśnie wyceny trwa nam już niemal dwa lata. W tym czasie rynek wygenerował całe mnóstwo rozmaitych technicznych sygnałów kupna, a dużej części sygnałów jeszcze nie wygenerował.
Dlatego próba jednoczesnego kierowania się przy kupowaniu akcji obydwoma podejściami łącznie jest skazana na porażkę. Ale nie jest to nawet najważniejszy argument.
Ryzyko przegapienia sygnału jest zbyt duże
Zastanówmy się chwilę nad różnicami pomiędzy analizą techniczną i fundamentalną. Ta pierwsza zakłada krótki czas analizy rynku i możliwość poszukiwania sygnałów na wielu walorach równocześnie. Mówiąc wprost, kierując się AT jesteśmy w stanie relatywnie często i w łatwy sposób generować sygnały transakcyjne. Jak nie na jednym walorze to na innym lub setnym z kolei. Nie trwa to długo i nie jest trudne, przy zachowaniu całej swojej skuteczności. Przykłady takiego podejścia prezentuję w moich nagraniach w ramach cyklu Techniczny Poniedziałek.
Dodatkową cechą analizy technicznej jest to, że często koncentruje się ona na bardziej krótkoterminowych ruchach. Nie szukamy walorów na lata, ale raczej na tygodnie lub co najwyżej miesiące.
Tymczasem analiza fundamentalna działa zupełnie inaczej. Jej przeprowadzenie trwa często od kilku dni do kilku tygodni, wymaga sporego nakładu pracy i niemałego wysiłku. Oczywiście również tego rodzaju analiza może dawać fałszywe sygnały lub na koniec może okazać się, że dostrzegamy potencjał na zaledwie 20-30% zysku. Po tak niewielkie zyski analitycy fundamentalni raczej się nie schylają. Odpowiednie połączenie trafnej analizy fundamentalnej oraz dłuższego czasu posiadania akcji może prowadzić do zysków sięgających setek procent.
Dlatego właśnie jeżeli znajdziemy już (dzięki analizie fundamentalnej) spółkę, w której dostrzeżemy potencjał do silnego wzrostu na kolejne kilka kwartałów, jeżeli dzięki kilkunastu godzinom pracy znajdziemy walor, który naszym zdaniem da mocno zarobić, trudno jest uzależniać kupno akcji od czegoś tak bardzo ulotnego, jak sygnał krótkoterminowej analizy technicznej.
To właśnie z tego powodu traktowanie analizy technicznej jako potwierdzenia sygnałów kupna uważam za jeden z dużych błędów, jakie może popełnić inwestor.
Zależnie od rodzaju stosowanej przez nas analizy technicznej, wytypowana przez nas fundamentalnie spółka może z tygodnia na tydzień zyskiwać na wartości, a sygnał techniczny może nie wystąpić. Dlaczego? Jest to jak najbardziej możliwe jeżeli do naszej analizy stosujemy oscylatory lub dywergencje. A jeżeli korzystamy z długoterminowych średnich kroczących i ich przecięć, sygnał może zostać wygenerowany długo po tym, jak spółka minie dołek, sprawiając że kurs odjedzie w tym czasie o kilkadziesiąt procent.
Kiedy to się może udać?
Weźmy przykład spółki, która już jest tania według naszych kryteriów fundamentalnych, ale kurs akcji nadal znajduje się w trendzie spadkowym. Jak wiecie z innych moich tekstów, jestem zwolennikiem budowania i powiększania pozycji w miarę ruchu w dół, jeżeli jestem pewien fundamentów spółki.
Przeczytaj: Dlaczego kupuję i uśredniam CD Projekt?
Natomiast oczekiwanie w takiej sytuacji na wystąpienie sygnału technicznego, będącego niejako znakiem, że trend spadkowy ma się ku końcowi i rozpoczyna się trend wzrostowy, może pozwolić nam na uchronienie się przed zbyt wczesnym i zbyt wysokim nabyciem akcji.
A więc istnieje scenariusz, w którym takie podejście może się faktycznie udać. Z tym, że czym innym teoria, a czym innym praktyka.
Spójrzmy na zaprezentowany powyżej wykres Comarchu. Co prawda spółka pozostaje do dnia dzisiejszego w trendzie spadkowym, ale akurat przebieg jej wykresu dobrze oddaje aspekt, o którym chcę powiedzieć.
Zakładając jednak, że uznalibyśmy Comarch za wart fundamentalnego nabycia, trzy widoczne wierzchołki mogłyby generować fałszywe sygnały kupna w myśl analizy technicznej. W końcu są one zdecydowanie wybijające się i wiele wskaźników opartych o cenę akcji mogłoby zachować się zdecydowanie byczo. Jak widzimy dalej, sygnały te okazały się fałszywe.
Chcę tu zaakcentować fakt, że oczekiwanie na płynący z analizy technicznej sygnał kupna może dawać rozmaite rezultaty. Może to być sygnał idealnie w punkt, ale może być również sygnałem mocno przedwczesnym lub mocno spóźnionym. Dla stosowania wyłącznie analizy technicznej nie musi to być większym problemem, gdyż z pewnością znajdziemy inny walor w podobnej sytuacji technicznej, gdzie ostatecznie transakcja nam się powiedzie. Jeżeli natomiast próba złapania dwóch srok za ogon ma nam zmarnować spółkę z potencjałem na ponad 100% zysku, zdecydowanie wolę odpuścić czekanie na sygnały techniczne.
Jak ja łączę technikę i fundamenty przy kupowaniu akcji
Jak widzicie, dość mocno skrytykowałem podejście, w którym sygnał fundamentalny ma być potwierdzany przez sygnał techniczny. Ale żeby nie zostawiać Was z pustymi rękami opiszę, jak działa to u mnie.
Czy zwracam uwagę na analizę techniczną przy spółkach, które interesują mnie fundamentalnie? Tak, oczywiście. Regularnie analizuję walory, zwłaszcza te, które znajdą się na moim radarze. Patrzę na AT zarówno pod kątem tego, czy jest już dość tanio, żeby akcje kupić (np. porównuję głębokość bessy do innych bess w historii spółki), jak i pod tym kątem, czy przypadkiem walor nie zaczyna już odbijać, pokazując swoją siłę.
Co więcej, patrzę również na inne walory pod kątem technicznym, gdyż regularnie przeglądam wszystkie wykresy z rynku głównego. Pisałem o tym w poprzednich tekstach z cyklu. Mam więc dość dobre czucie tego, czy sytuacja na rynku jest spadkowa, mocno spadkowa, czy może na tyle paniczna, że warto agresywnie kupować akcje dobrych, a przecenionych spółek.
Jednak moje spojrzenie techniczne ma bardziej charakter "czucia sytuacji" aniżeli oczekiwania na konkretny sygnał kupna płynący z takiego a nie innego wskaźnika. Nie będę ukrywał, że jest tu duży komponent doświadczenia i kilku bess, które przyszło mi już przeżyć na rynku. Analiza techniczna bardzo skutecznie podpowiada, co dzieje się na rynku i co robią spółki jako ogół. A rolą inwestora jest ocena, czy jest to już odpowiedni czas na akumulację papierów, nawet tych wybranych, czy ten czas jeszcze nie nadszedł.
A więc w wypadku doboru momentu do kupna akcji, prymat przyznaję fundamentom (jeżeli oczywiście transakcja ma mieć charakter fundamentalny, a nie czysto techniczny na kilka tygodni czy miesięcy). Nie oznacza to jednak, że kupuję od razu w pierwszym momencie, kiedy uznam, że jest odpowiednio tanio. Niekiedy tak się dzieje (zwłaszcza w wypadku rosnącego rynku), ale w innych wypadkach (np. podczas bessy) patrzę na rynek i oceniam płynące z niego sygnały. Nie konkretne sygnały transakcyjne, ale to, co dzieje się na wykresach i jaki jest klimat na giełdzie.
Przykładem sytuacji, gdzie akcje kupiłem natychmiast, nie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie ze strony analizy technicznej, był mój ostatni zakup akcji Suntechu, o którym pisałem w poprzednim tekście.
Przeczytaj: Wakacyjne porządki w portfelu
Jak tylko przeprowadziłem analizę fundamentalną i podjąłem decyzję, że chcę mieć ten walor, zacząłem proces budowania pozycji. Oczywiście wykres stanowił dobre wsparcie, bo kurs znajdował się akurat w korekcie trendu wzrostowego, ale mimo wszystko dominowały fundamenty.
Podsumowanie
Jak więc widzicie, dość mocno nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że fundamenty podpowiadają walor do kupna, a technika wskazuje, kiedy należy go kupić. Całe ryzyko i główna wada takiego podejścia sprowadza się do faktu, że znalezienie dobrej fundamentalnie spółki notowanej w korzystnej cenie jest na tyle trudne, że wprowadzanie do tego wszystkiego komponentu technicznego może ostatecznie doprowadzić do pominięcia tej inwestycji.
Jednak regularne prowadzenie analizy technicznej całego rynku może dawać bardzo dobre czucie tego, co dzieje się na poszczególnych walorach i gdzie sytuacja nadal wygląda spadkowo, a gdzie zaczynają się już pojawiać pierwsze sygnały optymizmu. I te sygnały mogą być pomocne, ale raczej jako ogólne tło, a nie konkretny sygnał, który musi być zbieżny z sygnałem fundamentalnym.
W kolejnym tekście z tego cyklu pokażę jednak przypadek, gdzie technika i fundamenty mogą współgrać przy podejmowaniu decyzji przez inwestora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz