czwartek, 2 grudnia 2021

Inwestorzy dywidendowi mają łatwiej

Inwestowanie na giełdzie, jak każde inwestowanie, opiera się na podejmowaniu decyzji. Okazuje się jednak, że w zależności od wybranego podejścia, możemy tych decyzji podejmować więcej lub mniej. A im mniej decyzji, tym mniejsze ryzyko popełnienia błędu.

Aktywne podejścia do rynku zakładają częste otwieranie i zamykanie pozycji, a każda transakcja wiąże się z podjęciem decyzji. Oczywiście są osoby kierujące się systemami w pełni mechanicznymi, ale jest ich garstka. Dlatego chlebem powszednim inwestora jest regularne ocenianie, które walory i kiedy kupić oraz kiedy je sprzedać.

Im podejście bardziej krótkoterminowe, decyzje musimy podejmować częściej. Niektórzy handlują kilka razy dziennie, inni raz na kilka dni, a jeszcze inni raz czy dwa razy w miesiącu. Każda decyzja niesie za sobą ryzyko, że będzie ona błędna.

Oczywiście istnieją mechanizmy ograniczania skutków błędów inwestycyjnych, m.in. służą temu stop lossy, ale nie zabezpieczą nas one w pełni.

Im dłuższe podejście inwestycyjne tym robi się ciekawiej. Weźmy przykład inwestowania trendowego. U podstaw tego podejścia leży i tak już relatywnie niewielka szansa na trafienie świetnego trendu wzrostowego z dużym potencjałem. Jednak ryzyko należy podejmować, gdyż strategie trendowe generalnie przynoszą dobre rezultaty.

Nie możemy jednak zapominać, że ryzyko błędnej decyzji czai się też po drugiej stronie, w aspekcie sprzedaży. Mówimy tu z jednej strony o zbyt szybkiej sprzedaży akcji, przez co nie możemy dalej zarabiać na trendzie, a z drugiej strony o zbyt późnej sprzedaży, kiedy to oddajemy rynkowi pokaźną ilość niezrealizowanych zysków.

Ciekawym tego przykładem jest spółka Pekabex, która od kilku tygodni walczy ze wsparciem na poziomie 20 zł. Przebieg notowań i zachowanie kursu na wsparciu sugerują, że zapewne niebawem zostanie ono przełamane.

W szerszym kontekście widzimy, że cena akcji wzrosła czterokrotnie, z okolic 7 zł w dołku z 2020 roku do niemal 28 zł pół roku temu. Przy tak dużych zyskach przegapienie odpowiedniego momentu na sprzedaż może mieć duże znaczenie dla zyskowności tej transakcji. Oczywiście nie twierdzę, że teraz należy taką decyzję podejmować (chociaż ja bym ją zapewne podjął), ale chcę pokazać, że podobnie jak trudno jest kupić dobre akcje, podobnie trudno jest je w odpowiednim momencie sprzedać.

W innych wypadkach całą sztuką nie jest sprzedawanie akcji, ale właśnie utrzymywanie się na pozycji. Powyżej zaprezentowałem wykres spółki iFirma, która przy uwzględnieniu ekstremów cenowych, wzrosła w ostatnich kilkunastu miesiącach dziesięciokrotnie.

Tak duża skala zysków mogła już niejednokrotnie skłonić niektórych inwestorów do pozbycia się akcji. W końcu podwojenie lub potrojenie wartości pozycji jest już zadowalającym wynikiem, a zwiększenie wartości środków 4 czy 5 razy trafia się niezmiernie rzadko. Tymczasem powyższy przykład pokazuje, że przedwczesnej decyzji o sprzedaży posiadanych akcji również możemy żałować.

Oczywiście mimo tak dużych wzrostów cały czas możemy popełnić błąd, o którym pisałem wcześniej, czyli oddać rynkowi zbyt dużo pola. Kiedy należałoby sprzedać akcje iFirmy, gdyby teraz zaczęły spadać? Po 18 zł? A może 15 lub 13 zł? Pamiętajmy, że przy 12,50 zł będziemy już mieli spadek 50% od szczytu.

Analiza fundamentalna ma te same problemy

Napisałem trochę o analizie technicznej, ale weźmy jeszcze pod uwagę analizę fundamentalną. Tam również możemy popełnić wiele błędów związanych z zakupem i sprzedażą akcji. Oczywiście istnieje wiele rodzajów analizy fundamentalnej i wiele podejść na niej opartych, ale nieco trudniej jest je jasno sklasyfikować i podzielić. 

Są inwestorzy, którzy kupują akcje kiedy są leje się krew, a sprzedają papiery gdy są one drogie. Z tym że rozróżnienie pomiędzy pojęciami tanio i drogo jest już kwestią dość złożoną.

W wypadku polowania na okazje inwestycyjne możemy popełnić całkiem dużo błędów lub zwyczajnie mieć pecha. Weźmy przykład zaprezentowanej poniżej spółki Dino.

Przez niemal cały okres notowań Dino charakteryzuje się wskaźnikiem cena/zysk przekraczającym 30. Poszukiwacze promocji mają więc dość dużą szansę na przegapienie takiej i podobnych okazji inwestycyjnych. Oczywiście prosty wskaźnik cena/zysk nie stanowi ekwiwalentu kompletnej analizy fundamentalnej, ale jego popularność wskazuje, że wielu inwestorów przykłada do niego dużą wagę. Zatem kupno odpowiednio taniej spółki nie zawsze jest proste.

Innym podejściem jest inwestowanie w oparciu o analizę fundamentalną skoncentrowaną na poszczególnych czynnikach wzrostu. Jeżeli dostrzegamy, że w jakiejś spółce zmienia się otoczenie, np. poprzez spadek kosztów lub wzrost przychodów, a jednocześnie rynek jeszcze tego faktu nie dyskontuje, możemy zagrać fundamentalnie z horyzontem kilku kwartałów i zamiarem sprzedaży akcji, gdy kurs wzrośnie.

Jednak tu również napotykamy na szereg ryzyk. Czynniki wzrostowe mogą się nie przełożyć na wzrost marż lub mogą się pojawić inne czynniki, których nie dostrzegliśmy w trakcie analizy, co ostatecznie sprawi, że cena akcji nie wzrośnie.

W wypadku analizy fundamentalnej nastawionej na wzrost ceny akcji, w grę wchodzą również inne aspekty, znane częściowo z analizy technicznej. Na przykład możemy akcje sprzedać zbyt szybko, przez co zrealizujemy zyski niższe niż pozwalałby na to rynek. Możemy też akcje sprzedać zbyt późno, czekając zbyt długo na fundamentalne potwierdzenie tego, co sygnalizowały wcześniej spadające notowania.

Mówiąc wprost, również przy analizie fundamentalnej możemy popełnić szereg błędów, zarówno w aspekcie kupna akcji, jak i ich sprzedaży. Fakt, że transakcje są tu rzadsze niewiele zmienia.

Inwestorzy dywidendowi mają łatwiej

I tu przechodzimy do podejścia dywidendowego, która posiada bardzo dużą przewagę nad innymi strategiami, czy to technicznymi, czy to fundamentalnymi.

Na początek jednak doprecyzuję, o jakie podejście dywidendowe mi chodzi. Oczywiście nie mówię o podejściu opartym na kupnie akcji tuż przed odcięciem prawa do dywidendy, z zamiarem szybkiej odsprzedaży po ewentualnych wzrostach związanych z domykaniem powstałej w ten sposób luki. Niektórzy inwestorzy inwestują tak "pod dywidendę".

Nie mówię też o podejściu, które realizowałem w wypadku mojej transakcji na akcjach Budimexu, o której pisałem w ostatnich latach.

Przeczytaj: Dlaczego sprzedałem wszystkie akcje Budimexu

W tej transakcji fakt, że Budimex wypłaca dywidendę odgrywał bardzo dużą rolę i był istotnym komponentem całej inwestycji. Mimo tego sprzedałem posiadane akcje oceniając, że są one zbyt drogie w relacji do perspektyw spółki, które subiektywnie oceniłem.

Jak widać na wykresie, póki co decyzja ta okazała się słuszna i nie przeszkadza mi nawet fakt, że nie załapałem się na dwie duże dywidendy, które spółka wypłaciła od tego czasu.

Mówiąc więc o inwestowaniu dywidendowym mam na myśli podejście, które zakłada trzymanie akcji w portfelu przez maksymalnie długi czas, liczony minimum w latach. Zakup takiej spółki do portfela poprzedza zazwyczaj wnikliwa analiza jej biznesu, otoczenia i perspektyw, a kiedy już walor znajdzie się w naszym posiadaniu, chcemy trzymać go maksymalnie długo.

Gdzie tu pojawia się przewaga takiego podejścia i dlaczego twierdzę w tytule, że inwestorzy dywidendowi mają łatwiej?

Chodzi o fakt, że raz kupiwszy akcje, nie zamierzamy ich sprzedawać niezależnie od tego, jak zachowa się cena. A więc pojawienie się silnych wzrostów na walorze nie skłania nas do myśli o sprzedaży. Pojawienie się silnych spadków na walorze, o ile nasza ocena spółki nie ulega zmianie, również nie skłania nas do myśli o sprzedaży. Nie mamy więc pokusy, aby próbować wychodzić na szczycie lub łapać odwrócenia trendu.

Inwestor dywidendowy zazwyczaj nie rozpatruje zupełnie ewentualności sprzedaży akcji. Dostępne ma jedynie dwie opcje: trzymać akcje lub dokupić więcej, jeżeli cena będzie odpowiednio atrakcyjna.

Rezygnujemy tym samym z wszelkich prób timingowania rynku, skupiając się przede wszystkim na obecności na rynku i otrzymywaniu regularnych dywidend od spółki.

Istnieje nawet pojęcie "diamentowych rąk", obrazujące inwestora trzymającego papiery przez dłuuugie lata.

Zachęcam Was do posłuchania rozmowy, którą odbyliśmy razem z Tomkiem Jaroszkiem i Przemkiem Gerschmannem, w której to właśnie Przemek był największym zwolennikiem omawianego dziś podejścia.

Oczywiście inwestowanie dywidendowe zakłada również ewentualność sprzedaży akcji, ale jest to raczej rzadkość, występująca głównie wtedy, gdy kondycja spółki pogarsza się w sposób trwały, rzutując na szanse dalszego rozwoju i zdolność do wypłacania atrakcyjnych dywidend.

Z tej perspektywy wszystkie wzrosty i hossy przechodzimy ze spokojem, a ewentualne spadki i bessy wykorzystujemy do dokupowania akcji, wierząc i będąc przekonanym, że długoterminowo biznes spółki i jej wyniki się obronią. 

A więc inwestor dywidendowy dopuszcza jedynie możliwość dokupienia większej ilości akcji, a nie myśli zupełnie o ich sprzedaży. To jest właśnie czynnik, dla którego podejście to jest nieco łatwiejsze i eliminujące istotną część błędów popełnianych przez innych.

A gdyby tak nigdy nie sprzedawać?

Można spojrzeć na wymienione wcześniej spółki z mojej perspektywy, gdyż przewijają się one przez mój portfel. Poza Dino, które nie jest też spółką dywidendową.

W wypadku Budimexu napisałem dość jasno, dlaczego pozbyłem się akcji, mimo że spółka była i jest walorem dywidendowym. Takie były założenia transakcji, a co więcej, planuję za jakiś czas odkupić sprzedane akcje. Obserwuję więc spółkę na bieżąco i kiedy uznam, że cena spadła do atrakcyjnych poziomów, z chęcią dołożę ją ponownie do mojego portfela.

Inaczej ma się sprawa Pekabexu i iFirmy. Obie te spółki prezentowałem w kontekście technicznym, ale nie ukrywam, że w obie jestem zaangażowany w oparciu o podejście fundamentalne i dywidendowe. I gdyby nie to, sprzedałbym akcje iFirmy zdecydowanie wcześniej, zapewne w okolicy 6-7 zł, przez co ominął by mnie rajd na 25 zł. Podobnie w wypadku Pekabexu, w oparciu o kryteria wyłącznie techniczne, zapewne sprzedałbym akcje jeszcze przed testem poziomu 20 zł, który obecnie obserwujemy.

Tak więc podejście długoterminowe i dywidendowe zakłada nie tylko trzymanie walorów w obliczu wzrostów, ale również w obliczu spadków.

Ale w zasadzie dlaczego takie podejście może mieć sens? Przecież historia giełdowa pokazuje mnóstwo przypadków spółek, które spadły i nigdy się już nie podniosły i nie powróciły do poziomów, po których "warto" by było je sprzedać? 

Sekret tkwi w selekcji spółek, które kupujemy z zamysłem dywidendowym. Najczęściej dywidendę wypłacają spółki o dość ustabilizowanych biznesach, które są w stanie na bieżąco generować gotówkę ze swojej działalności. Bez tego nie byłoby możliwe, aby regularnie dzielić się zyskiem z inwestorami. Dlatego poprzez odpowiednią analizę skupiamy się wyłącznie na dobrych i perspektywicznych walorach, którym bardzo daleko do ryzyka znacznych spadków i ewentualnej upadłości. Pamiętajmy, że to nie brak zysków, a brak gotówki sprawia, że spółki upadają.

Jeżeli więc zbudujemy portfel ze zdrowych spółek dywidendowych o dobrych perspektywach, są bardzo duże szanse na to, że trzymając te akcje w portfelu i ewentualnie dokupując na dołkach odniesiemy sukces. 

Z tej perspektywy rozważanie ewentualności sprzedaży i polowanie na górki i dołki jest zbędnym ryzykiem, którego nie warto podejmować. I jest to wielka przewaga, którą charakteryzuje się tylko inwestowanie dywidendowe, w kontrze do innych podejść.

Czy to rozwiązanie dla każdego?

A więc wydaje się, że faktycznie inwestorzy dywidendowi mają łatwiej. Jednak aby zostać takim inwestorem dywidendowym potrzeba przejść długą rynkową drogę i nabrać na tyle doświadczenia, aby z jednej strony umieć wytypować dobre spółki, a z drugiej mieć tyle spokoju i wstrzemięźliwości, aby zrezygnować z kombinowania i prób wyśrubowania wyników.

Pamiętajmy jednocześnie, że podejście to może się pięknie prezentować w obecnej chwili, kiedy duża część spółek zyskała na wartości. Gdyby okazało się, że w 2022 roku wyceny spółek powrócą do poziomów z lar 2018-2019, z pewnością znaczna część osób stwierdzi, że "trzeba jednak było sprzedać na górce".

A inwestorzy dywidendowi jak zwykle będą robili swoje...

2 komentarze:

  1. Jest możliwość podejrzenia jakie walory trzymasz w portfelu dywidendowym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie publikuję pełnego składu portfela. Ale czytając moje artykuły i śledząc sociale oraz YouTube można uzyskać wiele informacji odnośnie tego, co w portfelu posiadam.

      Usuń