środa, 17 marca 2021

O czym pamiętać przy uśrednianiu ceny akcji

Uśrednianie ceny akcji budzi bardzo wiele emocji. Z jednej strony pozwala znacząco poprawić uzyskiwane rezultaty, ale z drugiej generuje ryzyko poniesienia dużych strat. Jak oswoić uśrednianie, żeby z korzyścią wdrożyć je do naszej strategii?

Za każdym razem, jak poruszę tematykę uśredniania ceny zakupu rodzi to dyskusję w komentarzach na temat niebezpieczeństw takiego podejścia. I w dużej mierze słuszne są te głosy ostrzegawcze, gdyż dokonywanie uśredniania bez znajomości tematu oraz bez konkretnie rozpisanego planu może doprowadzić do bardzo dużych strat w ramach portfela.

Z drugiej strony uśrednianie pozwala uzyskać dość dobrą cenę nabycia pakietu akcji, uwalniając nas od konieczności skutecznego trafiania w rynkowe szczyty i dołki. Dobrze rozłożony proces uśredniania lub też budowania pozycji transzami może dać potężną przewagę i na długi czas ustawić nas korzystnie w kontekście rynkowych wahań.

W dzisiejszym wpisie chcę omówić najważniejsze kwestie wiążące się z uśrednianiem ceny nabycia akcji. Mam świadomość emocji wzbudzanych przez to zagadnienie, lecz z samego faktu, że coś jest ryzykowne nie powinien płynąć zakaz poruszania takich tematów. Wręcz przeciwnie, jeżeli już ktoś miałby pokusić się o budowanie pozycji transzami, lepiej niech robi to w sposób świadomy, zdając sobie sprawę z możliwych zagrożeń. Im lepiej jesteśmy przygotowani tym większe nasze szanse.

Uśrednianie ceny jest podejściem ryzykownym. Całe ryzyko wynika z tego, że inwestorzy decydują się na tą technikę bez odpowiedniego przygotowania i bez jej znajomości, przez co ponoszą duże straty. Kiepska sława wynika więc w dużej mierze z błędów inwestorów, a nie z wad samego podejścia. 

Myślę, że uśrednianie można porównać do obchodzenia się z materiałami wybuchowymi. Są one przydatne, a wiele procesów i zadań byłoby znacznie utrudnionych bez ich wykorzystania. Amatorzy mają jednak bardzo wysokie ryzyko doznania obrażeń, a zawodowcy, mimo odpowiedniej wiedzy i przeszkolenia, i tak mogą mieć pecha. Niemniej im lepsze przygotowanie, tym nasze szanse wyglądają korzystniej.

Czas więc wejść w poszczególne kwestie i przyjrzeć się zagadnieniu z bliska.

Partnerem dzisiejszego tekstu jest serwis StockWatch.pl, gdzie znajdziecie m.in. bardzo wnikliwe analizy raportów okresowych publikowanych przez spółki. Dzięki nim możecie lepiej poznać ich biznesy oraz specyfikę działania, co pozwala na bardziej świadome posunięcia inwestycyjne. Wszystkie moje zakupy dokonywane z wykorzystaniem techniki uśredniania poprzedzałem lekturą analiz publikowanych na StockWatch.pl.

Dla czytelników bloga przygotowaliśmy również specjalną promocję. Z kodem rabatowym HUMANISTA uzyskacie 10% zniżki na swój pierwszy abonament w serwisie. Inwestycja w wiedzę i kompetencje jest istotnym czynnikiem pomagającym odnieść sukces w inwestowaniu.

Najważniejsze założenie towarzyszące uśrednianiu

Poprzez uśrednianie kupujemy akcje i budujemy lub powiększamy naszą pozycję. Najczęściej dzieje się to w sytuacji, kiedy kurs zniżkuje. Dlatego też kluczem dla powodzenia całego podejścia z uśrednianiem jest założenie, że notowania znów odbiją i wzbiją się wyżej niż średnia cena nabycia. W przeciwnym wypadku, jeżeli specyfika sytuacji lub waloru nie rokuje na przyszłe odbicie, zdecydowanie nie powinno się kupować akcji, a posiadane najlepiej jest sprzedać.

Więcej o doborze spółek piszę w jednym z późniejszych akapitów.

Czym jest uśrednianie ceny akcji?

Uśrednianie w dół polega na powiększaniu pozycji w miarę postępujących spadków na giełdzie. Kupując 10 akcji po cenie 100 zł za sztukę, uzyskujemy pakiet o wartości 1000 zł i średniej cenie nabycia 100 zł. Jeżeli akcje spadną do poziomu 80 zł i kupimy kolejne 10 akcji, nasza średnia cena zakupu jednej akcji spada do poziomu 90 zł (100 zł + 80 zł / 2). Jest ona więc niższa niż początkowe 100 zł, dzięki czemu ustawia nas to korzystniej w relacji do potencjalnych zysków i potencjalnych strat.

Ryzykiem w tym układzie jest fakt, że zamiast początkowego 1000 zł, zaangażowaliśmy w rynek kwotę 1800 zł. Ewentualne zyski, ale i ewentualne straty będą więc liczone w odniesieniu do większej pozycji.

Problem jak zwykle tkwi w zachowaniu inwestora. Jeżeli po pierwszym spadku czujemy się niekomfortowo z pozycją i dokonujemy jej uśrednienia, czyli zakupu kolejnych akcji, może się to powtarzać kilka kolejnych razy. W tym czasie nasza strata na pozycji rośnie, podobnie jak jej wielkość. Jeżeli w rozsądnym czasie akcje jednak zmienią kierunek na wzrostowy i mocno zyskają na wartości, jesteśmy zadowoleni, gdyż generujemy zyski na dużej pozycji o relatywnie dobrej cenie nabycia. Gorzej, jeżeli papier traci nadal. Wtedy mamy duże straty na dużej pozycji, co może istotnie zachwiać wartością naszego portfela.

A więc podobnie jak przy innych technikach inwestycyjnych, uśrednianie może mieć dobry lub zły rezultat. Sęk w tym, że zazwyczaj w grę wchodzi budowanie dużej pozycji rynkowej, co oznacza, że pod koniec obserwujemy wielki sukces lub spektakularną porażkę. A że każdy prędzej czy później na porażkę natrafi, oznacza to że spora rzesza inwestorów zakończyła swoją przygodę z rynkiem właśnie na nieudanym uśrednianiu.

Przypomina to nieco wystawianie opcji giełdowych. Do pewnego momentu wszystko działa sprawnie, ale raz na jakiś czas przytrafia się duża porażka, która może przesądzić o naszej psychicznej i finansowej zdolności do dalszego inwestowania.

Uśrednianie to nie jest strategia obronna

Za wiele inwestycyjnych porażek odpowiada fakt, że inwestorzy traktują uśrednianie jako strategię obronną w sytuacji, gdy rynek nie zachowuje się zgodnie z naszymi założeniami. Gdy posiadana już pozycja wchodzi w stratę niektórzy decydują się na dokupienie kolejnego pakietu akcji. Poprawiają tym samym swoją średnią cenę nabycia, ale i zwiększają wartość inwestycji. Im bardziej chcemy poprawić cenę tym więcej akcji musimy kupić. A jeżeli spada dalej? Trzeba kupić jeszcze więcej akcji.

Porażki wynikają tu z dwóch głównych czynników. Pierwszym jest fakt, że decydujemy się na ratowanie nieudanej pozycji. Wchodziliśmy na rynek w oparciu o konkretne założenia. Mogły one wynikać z analizy technicznej, analizy bieżących wiadomości ze spółki lub zupełnie innych założeń. W każdym razie gdy okoliczności się zmieniły, porażkę poniosło całe nasze założenie inwestycyjne i w takiej sytuacji należy sprzedać akcje. Próby ratowania sytuacji przez zwiększanie zaangażowania nie są odpowiednim rozwiązaniem.

Drugim czynnikiem jest wielkość pozycji. Kiedy chcemy ratować istniejącą transakcję, najczęściej mamy już ulokowaną na rynku pozycję w docelowej wielkości. Może to być 10% portfela, może być więcej lub mniej, zależnie od preferencji. Żeby istotnie uśrednić tak duży pakiet, musimy kupić bardzo dużą ilość akcji po niższej cenie. W efekcie stratna pozycja w portfelu rozrasta nam się do poziomu 20%, a w wypadku kolejnych zakupów, jeszcze bardziej. Skutkiem tego jeżeli ostatecznie okaże się, że walor nie odbija, trzeba będzie zlikwidować bardzo dużą pozycję w bardzo dużej stracie. A to już może być dla nas zabójcze z punktu widzenia chęci do dalszego inwestowania.

Tak więc nie uśredniajmy nieudanych transakcji. Po pierwsze początkowa pozycja jest za duża, żeby to się miało udać, a po drugie nie należy brnąć w stratę tylko ją zlikwidować i zacząć gdzieś indziej od nowa.

Uśrednianie to strategia budowania i powiększania pozycji

W kontrze do poprzedniego akapitu, warto napisać, do czego można wykorzystać uśrednianie ceny. Jest to mianowicie otwieranie nowej pozycji w sytuacji, kiedy spodziewamy się, że notowania mogą jeszcze przez jakiś czas spadać, zanim osiągną dołek. Drugą opcją jest powiększanie już istniejącej długoterminowej pozycji, jeżeli cena jest atrakcyjna, a my jesteśmy pewni jakości waloru.

W przypadku otwierania nowej pozycji właściwsze jest określenie budowanie przez uśrednianie, a nie samo uśrednianie. Główną różnicą jest tu fakt, że nie posiadamy jeszcze na rynku żadnej otwartej pozycji i naszym założeniem od samego początku jest stopniowe jej budowanie i powiększanie. Nie mamy więc żadnego zastanego układu, który musimy w ryzykowny sposób ratować, ale możemy sami zadecydować w jaki sposób zaczniemy wchodzić na rynek.

Z samego założenia więc wchodzimy na rynek w transzach. Miejscem do kupna pierwszego pakietu akcji powinien być punkt, w którym uznamy, że jest już dość tanio, aby kupić akcje. Nie chodzi przecież o to, aby zacząć kupować na szczycie i kupować w miarę schodzenia w dół, ale aby zacząć już po dobrej cenie. Najgorszym, co może się zdarzyć w tym momencie jest scenariusz, w którym walor rośnie od razu po kupnie pierwszego pakietu, a my nie mamy możliwości uśrednienia ceny zakupu i powiększenia pozycji.

Powyższe wynika z faktu, że od samego początku wiemy, że będziemy pozycję powiększali, a zatem pierwsza transza jest odpowiednio mniejsza. Zakładając że w naszym portfelu każda spółka ma wagę 10%, pierwszy pakiet może mieć wartość 2% portfela. Dajemy sobie tym samym spory margines bezpieczeństwa na kolejne zakupy, zanim wielkość pozycji zacznie niebezpiecznie rosnąć. Po drugie, łatwiej jest uśrednić 2% portfela niż 10% portfela. Potrzeba na to mniejszego kapitału i jest to mniej obciążające psychicznie.

Drugą sytuacją, w której dopuszczam wykorzystanie uśredniania jest długoterminowe posiadanie akcji, np. spółek dywidendowych. Jeżeli posiadamy w portfelu walor, którego rolą jest generowanie dla nas dochodów z dywidendy (i najlepiej ze wzrostu ceny akcji) to często nie decydujemy się na żonglowanie wielkością pozycji w reakcji na wahania notowań. Wolimy przetrzymać górki i dołki, gdyż posiadanie dobrej spółki płacącej dobre dywidendy jest dla nas ważniejsze.

Jednak może zdarzyć się sytuacja, kiedy walor jest bardzo atrakcyjnie wyceniany, a my, mimo posiadania już akcji, chcemy zwiększyć stan posiadania. Być może z czasem udział tej spółki w naszym portfelu zmalał i obecna okazja cenowa jest dobrym punktem do zwiększenia zaangażowania. Zakupy w dołku, z założenia jednorazowe lub co najwyżej realizowane dwukrotnie, są dla nas okazją do dokupienia akcji, które już znamy i lubimy, o których los nie mamy obaw. 

Przykładem takiego zdarzenia mogły być zeszłoroczne zawirowania covidowe, chociażby na spółce Amica. Jest to dość popularny walor dywidendowy, który przy okazji wybuchu pandemii został mocno przeceniony i znalazł się na poziomach najniższych do 2013 roku. Dla wielu posiadaczy akcji mogła to być okazja do zwiększenia zaangażowania i uśrednienia ceny zakupu, jeżeli w danym momencie ich postrzeganie perspektyw spółki nadal było pozytywne. Wiele lat doświadczenia na giełdzie nauczyło mnie, że często spokojne trzymanie dobrych akcji jest lepszym rozwiązaniem niż polowanie na górki.

Uśrednianie to tylko jeden element układanki

Wiele osób może odnosić wrażenie, że uśrednianie jest receptą na mnóstwo rynkowych problemów, gdyż pomaga uzyskać dobrą cenę wejścia w rynek. Jednak jest to tylko jeden z elementów układanki i stosując tę technikę należy myśleć o całości naszego podejścia. 

Przede wszystkim warto strategię uśredniania (budowania przez uśrednianie) dopasować do waloru, w który zamierzamy wejść oraz naszych uwarunkowań kapitałowych. Jeżeli spodziewamy się, że spółka jest już w okolicach dołka (np. po spadku o ponad 50% od szczytu) możemy zaryzykować nieco większe transze przy zmniejszeniu ich ilości. Jeżeli natomiast dopuszczamy, że walor spadnie jeszcze dość mocno, warto jest zredukować wielkość poszczególnych pakietów.

Podobnie ma się sytuacja z planem ewakuacji. Co zrobimy, jeżeli walor będzie nadal spadał, a my przekroczymy już docelową wielkość pozycji? Czy przestaniemy kupować, czy zaryzykujemy większą ekspozycję i większe ryzyko? Co jeżeli w trakcie uśredniania nasza ocena spółki ulegnie pogorszeniu i nie będziemy chcieli już jej akumulować?

Odpowiedzi na te wszystkie pytania warto znać zanim jeszcze przystąpimy do procesu budowania pozycji. W zasadzie cześć z nich może dotyczyć każdego zakupu akcji, a w wypadku uśredniania ponosimy ryzyko, że przyjdzie nam zbudować pozycję większą niż początkowo sądziliśmy. Dlatego też tym bardziej istotne jest postawienie sobie odpowiednich granic i punktów decyzyjnych. Przed wejściem na rynek mamy chłodną głowę i łatwiej nam jest podjąć dobre decyzje, aniżeli później, kiedy obciąża nas skala kwoty "utopionej" w danym walorze.

Uśredniać trzeba umieć

W kontekście rezultatów, do których może doprowadzić określona technika uśredniania, warto przeprowadzić pewne symulacje w różnych wariantach zmiany ceny. Tu również trzeba podjąć określone decyzje, których skutki będą miały doniosłe znaczenie. Można kupować kolejne transze w oparciu o spadające notowania (kupno co X zł) lub w oparciu o interwały czasowe (kupno co X dni). Oba podejścia mocno różnią się między sobą, w zależności od tego, jak w przyszłości zachowa się cena akcji.

Co do samego kupowania również jest wiele opcji. Można kupować za każdym razem stałą liczbę akcji lub rosnącą liczbę akcji. Można kupować za stałą kwotę lub kwotę malejącą lub nawet rosnącą. Jeżeli kwota ma się zmieniać, trzeba precyzyjnie określić co będzie wpływało na tę zmianę. I tu znów polecam przeprowadzenie kilku symulacji, gdyż może się okazać, że strategia dobrze działa do trzeciego lub czwartego uśrednienia, ale z każdym kolejnym rozpoczyna się drastyczny wzrost ryzyka. W tym wypadku lepiej kierować się bardziej ostrożnym podejściem, gdyż w pewnym momencie możemy zabrnąć z zakupami za daleko.

Przeczytaj: Budowanie pozycji metodą VCA 

Żeby zobaczyć kilka przykładów takich modeli uśredniania odsyłam do mojego dużego wpisu na ten temat, gdzie prezentowałem strategię VCA.

Analiza fundamentów jest kluczem do uśredniania

Jak już wspomniałem wyżej, rozpoczynając proces uśredniania możemy skończyć z pozycją przekraczającą nasze początkowe założenia. Oczywiście istnieje możliwość, że zdecydujemy się przerwać zakupy kiedy osiągnięty zostanie limit docelowej wielkości pozycji, ale nie ma się co oszukiwać, wiele osób będzie kupowało i uśredniało dalej, w miarę kontynuacji spadków. Działa tu efekt utopionych kosztów.

Dlatego kluczową sprawą staje się wybór waloru, który decydujemy się kupować przez uśrednianie. Założenie towarzyszące budowaniu pozycji jest zazwyczaj takie, że walor ten jest już atrakcyjny, ale może jeszcze przez jakiś czas spadać. Musimy więc z góry przyjąć, że jeżeli kurs akcji spadnie niżej, nadal będziemy chcieli je kupować. Konieczne jest również graniczące z pewnością przeświadczenie, że spółka po osiągnięciu dołka odbije i zanotuje silne wzrosty pozwalając nam wygenerować zysk. I tu przechodzimy do kluczowej kwestii uśredniania, czyli wyboru spółek.

Sam proces budowania pozycji przez uśrednianie rozłożony jest najczęściej na wiele miesięcy lub nawet kwartałów. Dodatkowo nie możemy sobie pozwolić na ryzyko, że kurs spółki, którą kupujemy ostatecznie się nie podniesie, o czym pisałem na wstępie.

Moim zdaniem budowa pozycji przez uśrednianie ceny najlepiej sprawdza się w przypadku spółek tzw. starej gospodarki, czyli produkujących realne dobra i posiadających materialne aktywa. Najlepiej, żeby spółki te były notowane na giełdzie na tyle długo, żeby mieć za sobą przynajmniej jeden cykl hossa-bessa. Jeżeli długoterminowo posiadają stabilny biznes, odpowiednią strukturę bilansu oraz generują regularne zyski, można mieć nadzieję, że po cyklicznym dołku nastąpi fala wzrostów, która wyniesie w górę wartość naszej pozycji.

Po przeciwnej stronie, unikałbym spółek małych, działających w innowacyjnych branżach, jak biotechnologia, OZE lub produkcja gier. W takich wypadkach wycena spółki nie opiera się na dużym i stabilnym biznesie, ale na oczekiwaniach i perspektywach. Problemy z opracowaniem nowej cząsteczki, nowego leku lub nowej gry potrafią w bardzo szybkim czasie zredukować notowania spółki, ale co gorsza, trudno jest takiej spółce powrócić do poprzednich entuzjastycznych wycen. Przykładem niech będzie CI Games i notowania spółki z 2017 roku.

Przy procesie uśredniania musimy więc brać pod uwagę nie tyle to, co dzieje się obecnie na kursie, ale to, co będzie się działo za rok lub dalej. Nie będę więc ukrywał, że w moim podejściu preferuję spółki dywidendowe i cykliczne. Taki właśnie zamiar przyświecał mi podczas akumulowania Budimexu.

Wybrałem tę spółkę jako walor dywidendowy, którego notowania weszły w ruch spadkowy. Pierwszy pakiet kupiłem w momencie kiedy uznałem cenę za dość ku temu atrakcyjną, a kolejne transze wchodziły na rynek w miarę spadków, obniżając moją cenę nabycia. W chwili, gdy kurs wyszedł już powyżej mojej średniej ceny, przestałem kupować, gdyż uśredniam tylko w dół. Ostatecznie udało się uzyskać bardzo atrakcyjną cenę i zebrać przyzwoity pakiet, który do dziś zyskał już na wartości ok. 200%.

Zaprezentowany przykład Budimexu świetnie działa na wyobraźnię i chciałoby się zawsze realizować tego typu transakcje, ale chcę nim pokazać coś innego. Budimex jest spółką cykliczną i w roku 2017 wchodził w dwuletni okres gorszych wyników i gorszej koniunktury dla spółek z tego sektora. Jednocześnie jest to największa spółka budowlana w Polsce i lider tej branży, posiadający odpowiednie zaplecze gotówkowe i zdolność do kontynuowania biznesu. Więc postawienie roboczej tezy, że Budimex nie upadnie, a odrodzi się i przyniesie jeszcze lepsze wyniki było relatywnie bezpiecznym zagraniem. 

Łatwo się to mówi z dzisiejszej perspektywy, ale pomiędzy kupnem pierwszej transzy a dołkiem notowania spadły o ok. 50%. Warto więc mieć świadomość, że uśrednianie wymaga pewnej odporności i wiary w strategię, walor i własne umiejętności.

Moja budowa pozycji na CD Projekcie

Na początku stycznia opublikowałem informację, że zacząłem akumulować papiery CD Projektu. Oczywiście wiadomość ta wywołała pewne poruszenie pośród czytelników i osób śledzących mój profil na Twitterze, ale to zrozumiałe, gdyż każdy ma na temat tej spółki jakieś wyrobione zdanie.

Pierwszy pakiet akcji kupiłem 11 stycznia po ok. 250 zł za akcję i kolejne zakupy będę realizował na początku każdego kwartału. 

Podstawowym założeniem przyświecającym mi w tym zakupie była przecena, która zrealizowała się na akcjach CD Projektu po nieudanej premierze Cyberpunka. Uznałem, że okolice 250 zł, po spadku z rejonu 460 zł to dobry moment na zakup pierwszej transzy. A więc początek akumulacji wpisuje się w moje preferencje co do tego, aby zaczynać, kiedy w naszej ocenie cena jest już atrakcyjna.

Pewne wątpliwości może natomiast budzić profil spółki. W końcu pisałem wcześniej, że preferuję przy takich akumulacjach spółki produkujące "realne" dobra, a nie producentów gier, którzy w wypadku porażki jednego tytułu mogą się zupełnie posypać. 

Uznałem jednak, że CD Projekt, dzięki swojej renomie oraz wewnętrznemu know-how w produkcji dużych tytułów, może w długim terminie podnieść się i przebić dotychczasowe maksima cenowe. Bez tego założenia nie kupiłbym akcji. Zakładam więc, że zarówno spółka, jak i inwestorzy będą jeszcze przez jakiś czas "trawili" porażkę premiery Cyberpunka, ale po pewnym czasie i sama gra zyska na atrakcyjności i dodatki do niej zaczną przynosić przyzwoite pieniądze. Oczywiście istnieje ryzyko, że po ostatnich wydarzeniach rozpadną się zespoły deweloperskie, a sama spółka straci swoją wyjątkowość. Ale mimo wszystko zdecydowałem się podjąć to ryzyko.

Napisałem więc, że będę kupował raz na kwartał. Ale jak i ile? Przyjąłem tu strategię VCA, opisywaną przeze mnie w linkowanym wcześniej tekście. Na potrzeby niniejszego tekstu przekalkulowałem moje wielkości pozycji do pewnej standardowej formy, którą będę dzielił się na blogu.

Założenia są więc następujące:

- kupno I transzy za 500 zł

- krok zwiększania docelowej wartości o 500 zł

- zakup raz na kwartał, na początku każdego kwartału

- zakup tylko jeżeli cena akcji jest niższa od średniej ceny kupna całego pakietu

- koniec akumulacji jeżeli przez dwa kwartały z rzędu nie padnie sygnał zakupu

- przerwanie akumulacji w sytuacji, gdy zmieni się na niekorzyść ocena potencjału spółki.

Omówmy to w praktyce. Pierwsza transza w kwocie 500 zł jest prosta, gdyż należało w styczniu kupić 2 akcje po 250 zł każda. Kolejna transza może być kupiona na początku kwietnia.

Przyjąłem krok zwiększenia docelowej wartości pakietu o 500 zł, czyli na początku kwietnia punktem odniesienia będzie dla mnie kwota 1000 zł (początkowe 500 + kolejne 500 co kwartał). Jeżeli cena akcji spadnie do poziomu 200 zł, wartość mojej dotychczasowej inwestycji spadnie do 400 zł. A więc aby uzupełnić ją do poziomu 1000 zł, trzeba będzie kupić 3 akcje za łączną sumę 600 zł

Widzimy tu już działanie tego mechanizmu. Cena spadła, a ja kupuję więcej akcji po niższej cenie. Po zakupie powinienem posiadać 5 akcji, przy czym średnia cena zakupu będzie wynosiła 220 zł.

Następna transza będzie możliwa do zakupu na początku lipca, a kwota docelowa wzrośnie o kolejne 500 zł, do poziomu 1500 zł. W zależności od tego, ile będzie wart posiadany pakiet akcji oraz czy cena rynkowa będzie niższa od dotychczasowej średniej ceny (220 zł) będę wiedział, czy kupić kolejne akcje i ile. Kwota przeznaczana na zakup jest różnicą pomiędzy docelową wielkością pakietu (rosnącą o 500 zł co kwartał), a bieżącą wartością posiadanego pakietu na początku kwartału.

Ten mechanizm ma kilka zalet. Po pierwsze, kupuje się akcje tylko wtedy, gdy są tańsze od już posiadanych, a zatem wówczas, gdy można dodatkowo uśrednić cenę. Po drugie, im bardziej cena spadnie, tym więcej akcji strategia każe kupić, dzięki czemu lepiej wykorzysta się mechanizm uśredniania. Po trzecie, docelowa wartość rośnie zaledwie o 500 zł (w omawianym przykładzie), a więc tempo kapitałochłonności tej inwestycji również jest pod kontrolą.

I w kontekście tempa kapitałochłonności, warto powiedzieć, jak wygląda moje zaangażowanie w relacji do pozostałych spółek. Pierwszą transzę zakupiłem za ok. 0,5% wartości portfela. Tak niewielki zakup daje mi dwie korzyści. Po pierwsze mogę spokojnie patrzeć na obecne wahania kursu CD Projektu, gdyż mają one znikomy wpływ na wartość mojego portfela. Po drugie, jestem przygotowany na kilka kwartałów dokupowania akcji, zanim pozycja osiągnie chociażby 5% udziału w portfelu. Można powiedzieć, że tak niewielkim zaangażowaniem dyskontuję poniekąd fakt, że CD Projekt jest walorem spoza mojego preferowanego grona spółek o ustabilizowanych biznesach. A przy całej sympatii do tego podmiotu, produkowanie jednej dużej gry na kilka lat jest istotnym czynnikiem ryzyka.

Podsumowanie

Jak więc widzicie, technika uśredniania ceny nabycia ma w sobie spory potencjał, o ile posługujemy się nią odpowiednio. Podstawą jest tu zrozumienie jej silnych stron oraz ryzyk, które ze sobą niesie. A że te ryzyka mogą przełożyć się na duży uszczerbek wartości portfela, tym bardziej należy wszystko dobrze przemyśleć.

Podstawą jest zrozumienie, że uśrednienia nie jest techniką służącą do ratowania stratnych pozycji. Aby uśrednić duży pakiet trzeba go jeszcze bardziej powiększyć, a to jest kiepski pomysł przy spadającym rynku. Natomiast wykorzystując technikę uśredniania do mądrego budowania pozycji od zera jesteśmy w stanie uzyskać bardzo atrakcyjną cenę zakupu, nawet jeżeli nie uda nam się wstrzelić w dołek.

Tym, co przesądza o finalnym rezultacie naszego inwestowania jest odpowiedni plan działania, zbudowany w oparciu o analizę możliwych scenariuszy. Największe ryzyko uśredniania ujawnia się dopiero wtedy, gdy mamy już zbudowaną konkretną pozycję na walorze i musimy zdecydować, czy ją jeszcze powiększyć, czy nie. Dlatego o wszystkim musi przesądzać konkretny plan precyzujący ile akcji kupujemy, w jakich interwałach oraz od czego będą zależały wszystkie nasze posunięcia. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zasymulować różne skrajne scenariusze i przekonać się, co stanie się z naszą pozycją, jeżeli rynek przesunie się skrajnie nie po naszej myśli.

I na koniec trzeba dopuścić możliwość przyznania się do porażki i wycofania z dalszego kupowania akcji. Skoro jest to proces rozłożony na wiele miesięcy lub kwartałów, w międzyczasie może ulec zmianie nasza ocena perspektyw spółki i dojdziemy do wniosku, że przyszłe wzrosty wcale nie są pewne. Wtedy dalsze kupowanie akcji nie jest wskazane. Lepiej przyznać się do porażki i wycofać środki aniżeli brnąć dalej w oczekiwaniu na odmianę losu. Takie działanie zamienia się w ratowanie stratnej pozycji przez uśrednianie, a to prosta droga do kłopotów.

Obecna sytuacja na giełdzie rzadko daje okazję do stosowania uśredniania. Walory korzystają na dobrych nastrojach inwestorów i raczej rosną niż spadają. Wyjątkami są spółki, którym coś się nie powiodło (jak np. CD Projekt) i które wchodzą w fazę przeceny. Natomiast w szerszym ujęciu rynkowym technikę budowania pozycji przez uśrednianie warto trzymać w zanadrzu i uruchomić, kiedy warunki zaczną temu sprzyjać.

8 komentarzy:

  1. Cześć Radek pełna profeska z twojej strony gratuluję i zazdroszczę budimexu:). Jak oceniasz plan uśredniania na Orlenie czy jest to spółka odpowiadająca i nadająca się do uśredniania według twoich założeń. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spółka z punktu widzenia stabilności zdaje się nie budzić wątpliwości. Znacznie trudniej jest tu powiedzieć, kiedy notowania powrócą do wysokich wycen, skoro świat odchodzi od ropy, a sam Orlen wydaje dużo na akumulację innych podmiotów. Spółki z udziałem SP powinny być analizowane szczególnie restrykcyjnie.

      Usuń
  2. Czy moglby Pan szerzej opisac jak zachować sie w chwili jesli po 2-3 transzach zakulowych cena akcji bedzie wyzsza niz srednia cena zakupu? Napisal Pan ze tylko usrednianie w dol(nie w gore). Czy nie ma ryzyka ze zostsnie Pan z mala iloscia akcji. Wezmy przykład ktory Pan podal ( dla kroku 500zl) po 3 transzach moze Pan miec ok. 10-12 akcji. I jesli kurs bedzie szedl w gore i przyjda 2 sygnaly "nie kupuj" to co wtedy Pan radzi. Wiem ze 500zl/2akcje to przykladowe wartości ale jakby mogl Pan doradzic co poczac dalej z taka pozycja..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy przestaję akumulować pozycję i na tym kończę. Tak opracowana strategia uśredniania zakłada, żę kupujemy w miarę postępującego dołka. Jeżeli przez dwa kwartały nie mamy sygnału kupna oznacza to, że od pół roku notowania są wyżej niż nasza średnia zakupu.

      Oczywiście istnieje tu możliwość, że skończymy z pozycją mniejszą niż chcielibyśmy zbudować, ale jest to coś, na co się godzimy juz na wstępie. Nie wiemy, ile razy przyjdzie nam kupować i jaką ostatecznie zbudujemy pozycję, więc wolę zaryzykować posiadanie mniejszej pozycji, ale w zysku, aniżeli ponosić ryzyko, że pozycja przekroczy moje założenia. Dlatego nie przeszkadza mi fakt, że kupię za mało. Nie jest to jedyna spółka w portfelu. A potencjalne skutki przedobrzenia z wielkością pozycji są bardzo poważne.

      Usuń
    2. Dziekuje za odpowiedz i za to sie Pan dzieli doswiadczeniami/wiedza.

      Usuń
  3. Usrednianie akcji spolek jest bledem (ryzyko bankrutctwa spolki) Mozna usredniac ETF na indeks gieldowy , ktory wyplaca dywidende , przy zalozeniu dlugiego horyzontu i duzego kapitalu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak i nie. Wiele spółek emituje obligacje korporacyjne i aktualne oprocentowanie tych obligacji wskazuje, że rynek nie dyskontuje w żaden sposób możliwości bankructwa tej spółki w najbliższych latach.

      Podstawą jest selekcja walorów. Należy przeprowadzić odpowiednią analizę fundamentów spółki i ocenić, czy nadaje się do uśredniania. Idąc tropem ryzyka bankructwa spółki, podejście dywidendowe również nie miałoby sensu. Bo po co wiązać się na lata ze spółką, jeżeli może ona upaść?

      Niemniej warto mieć to z tyłu głowy, bo uśrednianie nie jest dla każdego. Jest to trudne i ryzykowne podejście, więc decydować należy się po dużym namyśle.

      Usuń
  4. Z ETFem mamy małą szansę tego, że zostaniemy z walorem bezwartościowym. Fakt mogą być zawirowania w latach, ale np. SP500 w 5 latach prawie zawsze jest na plus (jest kilka lat jednak na minus), ale wtedy warto akumulować dany ETF..

    OdpowiedzUsuń