czwartek, 9 września 2021

Inwestowanie dywidendowe w obecnych warunkach rynkowych

Rekordowe poziomy cenowe cieszą posiadaczy akcji. Ale co mają zrobić inwestorzy długoterminowi z otrzymanymi dywidendami? Czy reinwestować je już teraz, czy czekać na niższe ceny na GPW? Odpowiedzi na to pytanie poszukam w dzisiejszym artykule.

Indeks WIG pokonał już poziom 70 000 punktów i systematycznie śrubuje nowe, historyczne maksima. Indeks Wig20TR, czyli uwzględniający dochody z dywidend, również zbliża się do rekordowych poziomów, podobnie jak grupujący mniejsze spółki indeks sWig80. Można więc powiedzieć, że na warszawskim parkiecie panuje hossa w pełni. 

Z drugiej strony inwestorzy długoterminowi cieszą się z wysokich dywidend. Ożywienie gospodarcze, które obecnie panuje nie tylko w Polsce sprzyja osiąganiu przez spółki dobrych wyników, a co za tym idzie, dobrze rokuje pod względem wypłacanych dywidend. Widzimy to już obecnie, ale można też spodziewać się, że i w przyszłym roku wypłaty będą bardzo dobre. Trend ten jest wspomagany przez fakt, że wiele spółek wpłaca również zyski z roku 2019, które ze względów ostrożnościowych zostały w zeszłym roku zatrzymane w spółkach.

Sprawdziłem pod tym kątem moje rachunki maklerskie i mimo tego, że mamy dopiero wrzesień i czekam jeszcze na kilka tłustych dywidend, już teraz tegoroczna suma wypłat o 40% przekroczyła sumę dywidend z roku 2020.


Można więc powiedzieć, że dzisiejsza rzeczywistość inwestora dywidendowego jest taka, że gotówka płynie całkiem pokaźnym strumieniem i trzeba podjąć decyzję, jak tę gotówkę zagospodarować, aby przyniosła maksymalne korzyści w długoterminowej perspektywie.

Oczywiście przyjmuję w tym miejscu założenie, że całość dywidendy pozostaje na naszym rachunku maklerskim i może być reinwestowana na rynku.

Kupno akcji od razu po dywidendzie


Twarde podejście dywidendowe oraz większość symulacji dokonywanych w tym zakresie zakładają dokupowanie tego samego waloru od razu po otrzymaniu gotówki na konto. Zdejmuje to z nas problem decydowania o alternatywnych możliwościach wykorzystania dywidendy. Podejście to świetnie sprawdza się również w trendzie wzrostowym, gdzie z racji panujących warunków najlepiej jest możliwie szybko zamienić gotówkę znów na akcje i w przyszłym okresie (roku, kwartale) otrzymać dywidendę od nieco większego pakietu akcji, dodatkowo ciesząc się wzrostem ich wartości.

I mimo że celem dzisiejszego tekstu jest właśnie pokombinowanie i poszukanie innych możliwości w tym zakresie, jest to jedno z lepszych podejść. Wprowadzony automatyzm sprawia, że środki te nie są narażone na popełnienie przez nas rozmaitych błędów podczas poszukiwania innego, w domyśle lepszego pomysły na ich zainwestowanie.

Dlaczego warto rozważyć inne zagospodarowanie dywidendy


Powodów można tu znaleźć całkiem sporo. Po pierwsze, otrzymana dywidenda może być zbyt niska, aby ją efektywnie reinwestować. Weźmy przykład pakietu akcji o wartości 6000 zł, z którego otrzymujemy 5% dywidendy, czyli 300 zł. Ze względu na minimalne prowizje maklerskie, poniżej pewnej optymalnej kwoty płacimy nieco więcej prowizji niż moglibyśmy, gdyby ta kwota była większa.

Po drugie, nie zawsze chcemy dobierać więcej akcji tego samego waloru. Być może jakaś spółka urosła nam w portfelu za bardzo i nie chcemy jeszcze powiększać ekspozycji na ten walor. W efekcie możemy zdecydować, że otrzymywaną dywidendę będziemy reinwestowali gdzieś indziej.

Podobnie wygląda sprawa z powiększaniem dywersyfikacji w portfelu. Jeżeli nie dokonujemy regularnych dopłat i jednocześnie nie sprzedajemy posiadanych pakietów, spływająca na bieżąco gotówka z dywidend stanowi w zasadzie jedyną możliwość na poszerzanie palety spółek i akumulowanie innych akcji. Jeżeli portfel posiada odpowiednią wielkość, może to być sposób na zagwarantowanie sobie stałego dopływu kapitału do realizacji innych strategii, np. budowania pozycji przez regularne zakupy lub uśrednianie.


Na końcu należy wspomnieć o najważniejszym chyba powodzie przemawiającym za wstrzymaniem się z szybkimi zakupami za dywidendę, czyli cenami akcji. Inwestorzy pasywni kupują na bieżąco, ale pośród inwestorów długoterminowych aktywnych (a ja się właśnie do nich zaliczam) oprócz tego, żeby kupić akcje dobrej spółki dywidendowej, ważne jest, aby kupić je tanio. I tę kwestię poruszę w kolejnym akapicie.

Czy jest sens walczyć o cenę?


W inwestowaniu dywidendowym cena nabycia ma niebagatelne znaczenie dla naszego wyniku, również w zakresie otrzymywanej w przyszłości dywidendy. Widać to dokładnie w poniższej tabelce:



Jak łatwo policzyć, opłaca się trzymać przez rok dywidendę w gotówce (rezygnując na ten czas z możliwości otrzymania dywidendy od dywidendy), jeżeli miałoby to nam pozwolić na kupienie tych samych akcji po zdecydowanie niższym poziomie.

I tu w pełnej krasie pojawia nam się ryzyko rynkowe. Nie mamy gwarancji, że w ciągu kolejnych kwartałów cena akcji spadnie na tyle nisko, abyśmy uznali, że jest to dobry moment na powiększenie pozycji. Może tak się zdarzyć, ale wcale nie musi.

Niezbędna jest tu umiejętność oceny, w jakiej kondycji znajduje się dany walor, czy zalicza on cykliczne górki i dołki, czy też nie. Po drodze oczywiście może spotkać nas wiele niespodziewanych zwrotów akcji, jak chociażby dołująca ceny pandemia, czy niespodziewane ożywienie, które wystąpiło po pierwszym strachu. Jednak wiele rynkowych przykładów pokazuje, że taka strategia może mieć sens.


Powyżej zaprezentowałem długoterminowy wykres GPW, czyli spółki, która regularnie dzieli się zyskiem z akcjonariuszami. Wykres nie jest korygowany o dywidendy, czyli odzwierciedla notowania tak, jak faktycznie przebiegały i zawiera dywidendowe luki cenowe.


Powyżej taki sam wykres sporządzony dla spółki PZU.

Jak widać w obu wypadkach można zidentyfikować obszary, w których akcje spółki są tanie, jak i te, w których są drogie. Oczywiście mówimy tu o przeszłości i nie mamy gwarancji, że notowania w przyszłości będą przebiegały w podobnym zakresie, ale na tej podstawie można ocenić, czy kupując w danym punkcie papiery spółki robimy to relatywnie tanio, czy też relatywnie drogo.

Taka analiza opiera się oczywiście na wykresie, a nie na biznesie danej spółki, ale kiedy w naszej ocenie biznes wygląda w miarę stabilnie, niska cena jest ewidentnie okazją inwestycyjną. Ja sam w wypadku obu powyższych spółek intensywnie wykorzystywałem dołki cenowe do kupowania akcji na długi termin.

Oczywiście takie łapanie dołków można również wykorzystać jako strategię do zarabiania na późniejszym wzroście ceny, ale w dzisiejszym wypadku mówimy przede wszystkim o budowaniu i uśrednianiu pozycji w inwestowaniu dywidendowym.

Cena na historycznych maksimach - kupować?


W wypadku spółek defensywnych sytuacja jest w miarę prosta, gdyż tam mamy do czynienia z ustabilizowanymi wykresami, które wzrost mają już raczej za sobą. Co jednak w wypadku spółek, które cały czas rozwijają swój biznes i obecnie znajdują się na historycznych maksimach? Czy tu również należy czekać na bessę i powrót do niskich poziomów cenowych, które mogą nigdy nie nadejść?


Przykładem takiej spółki dywidendowej jest z pewnością Ambra, której notowania od wielu lat rosną, a przydarzające się korekty mają raczej lokalny charakter i nie zmieniają przebiegu długoterminowego trendu. W tym wypadku oczekiwanie z reinwestycją dywidendy na jakąś poważną korektę może być ryzykowną strategią, jeżeli kurs zachowa dotychczasowe tempo wzrostów. Może się bowiem okazać, że nawet w przyszłej korekcie cena akcji będzie wyższa niż kupno tu i teraz, od razu po otrzymaniu dywidendy.

Oczywiście cały czas aktualny pozostaje poruszony wcześniej problem, czy otrzymana z naszego pakietu dywidenda jest na tyle wysoka, że można ją bez problemu reinwestować w akcje spółki. W wypadku LPP, której jedna akcja kosztuje prawie 15 000 zł, jest to problem oczywisty, ale przy innych spółkach barierą bywa minimalna prowizja maklerska.

Jak pokazałem na przykładzie dwóch grup spółek, to charakterystyka biznesowa podmiotu i cykliczność zachowania jego ceny może wskazywać, czy dywidendę lepiej reinwestować od razu, czy warto zaczekać na jakąś istotną przecenę.

Co jednak w wypadku spółek, które dotychczas zachowywały się dość spokojnie, a ich kursy rozkwitły dopiero na przestrzeni ostatnich dwóch lat?


Powyżej prezentuję wykres spółki Pekabex, która również jest walorem dywidendowym, mimo że wypłaca stosunkowo niewielkie dywidendy, których udział w zysku netto nie przekracza 20%. Czy otrzymując dywidendę ze spółki o takim przebiegu notowań, lepiej reinwestować ją teraz (przy cenie ok. 25 zł), czy czekać na powrót w niższe rejony, skoro dotychczas handlowana była po 8-12 zł? Co ma zrobić inwestor otrzymujący dywidendę z takiej spółki?


Podobne pytanie rodzi się w wypadku iFirmy, której notowania w październiku wystartowały z poziomu 4 zł, a obecnie oscylują w okolicy 16 zł. iFirma płaci dywidendę kwartalną, więc oprócz dodatkowej trudności związanej z mniejszą kwotą na inwestycję, kwestia decyzji o tym, co robimy z gotówką pojawia się czterokrotnie częściej.

To właśnie przykłady dwóch zaprezentowanych powyżej spółek zainspirowały mnie do poruszenia kwestii reinwestowania dywidendy. Z pewnością w portfelach inwestorów oba walory mocno zyskały na znaczeniu i zwiększyły swój udział, przez co być może niektórzy zrezygnują z dodatkowego zwiększania ekspozycji na te walory.

Co jednak robić, jeżeli nadal rozważamy reinwestycję dywidendy w dany walor?

Analiza case by case


Aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ostatnie wzrosty na danym walorze są jedynie wyrazem ogólnej poprawy nastrojów na rynku i szeroko rozumianych wyższych wycen, czy posiadają trwałe uzasadnienie w obecnych i przyszłych wynikach finansowych spółki musimy dość głęboko sięgnąć w analizę biznesu danego podmiotu. Tylko w ten sposób, a i tak z bardzo dużym ryzykiem błędu, można będzie ocenić, czy nowe, rekordowe poziomy cenowe mają szansę utrzymać się przez dłuższy czas, czy po kilku dobrych kwartałach przyjdzie normalizacja i powrót do wynikowej średniej.


Jednym z wyznaczników aktualnej wyceny spółki bywa wskaźnik cena/zysk, który w wypadku indeksu sWig80 znajduje się na całkiem atrakcyjnym poziomie, podczas gdy sam indeks bije wieloletnie rekordy. Jednak należy pamiętać, że jest to wskaźnik historyczny, który nie uwzględnia tego, co dzieje się obecnie i co będzie działo się w przyszłości z wynikami danego podmiotu.


Świetnym tego przykładem jest wskaźnik cena/zysk dla spółki iFirma, sugerujący wręcz szaleństwo inwestorów i całkowite oderwanie się od fundamentów. Jednak wskaźnik ten nie uwzględnia spodziewanego istotnego wzrostu zysku netto, związanego z podwyżką cenników. Tak więc bez wnikliwej analizy biznesu pogląd na to, czy dana spółka jest obecnie droga czy tania może być znacząco zaburzony.


Dodatkowo w wypadku dynamicznych wzrostów niektórych spółek, konieczne staje się zadanie pytań o to, czy obecne dobre wyniki, mają szansę się utrzymać w długim okresie. 


Jednym z bardziej popularnych walorów w ostatnim czasie jest spółka Bowim, której wyniki kwitną w związku z dynamicznym wzrostem cen stali w ostatnich kwartałach. Aby jednak odpowiedzieć na pytanie, czy takie wyceny, takie wyniki i zdolność do generowania gotówki utrzymają się również w wypadku stabilizacji lub spadku cen stali, należy poddać cały biznes gruntownej analizie. Obserwowaliśmy już podobne spółki (np. Mercator), których notowania od szczytu cofają się o wysokie kilkadziesiąt procent.

To kupować czy nie kupować?


I tu wracamy do podstawowego pytania dzisiejszego tekstu: czy w dzisiejszych warunkach warto reinwestować dywidendy od razu, czy lepiej oczekiwać na niższe wyceny spółek.

Odpowiedź brzmi: to zależy. Nie zadowoli ona z pewnością osób, które oczekują łatwych odpowiedzi na trudne pytania, ale mam nadzieję, że udało mi się pokazać, z czego może wynikać ta niepewność. 

Są spółki, które zachowują się w miarę cyklicznie i można zakładać, że w bliższej lub dalszej przyszłości dadzą okazję do kupna akcji po niższej cenie. Są również walory, które od lat znajdują się w trendach wzrostowych i w ich wypadku regularne reinwestowanie dywidendy wydaje się optymalnym podejściem.

Jednak w wypadku spółek, które doświadczyły niedawno silnych wzrostów, połączonych lub nie z poprawą wyników finansowych, musimy dokładnie zbadać dany biznes, aby odpowiedzieć na pytanie, czy obecne wyceny są jedynie epizodem, czy poziomem, po którym jak najbardziej warto akumulować akcje.

Dodam, że pewnym ułatwieniem jest fakt, że mówimy dziś o inwestowaniu dywidendowym, czyli podejściu z natury długoterminowym, opartym o gruntowną i wnikliwą analizę biznesu danego podmiotu. Niezależnie od tego, czy mówimy o zakupie pierwszej transzy akcji czy tylko o reinwestowaniu dywidendy, podstawą decyzji o kupnie powinna być bardzo dobra znajomość spółki. A wtedy już nieco łatwiej o ocenę, czy dana wycena jest atrakcyjna, czy jednak nieco na wyrost w kontekście perspektyw biznesowych.

Ja sam w moim portfelu dywidendowym na razie akumuluję spływającą gotówkę i czekam na ciekawe okazje inwestycyjne. Wiele spółek podrożało na tyle, że nie planuję dodatkowego zwiększania ekspozycji na te walory. Spośród pozostałych na razie również nie dokupuję, gdyż czekam na spływ kolejnych raportów półrocznych, co pozwoli ocenić jakość ostatniego wzrostu.

Ale nie ukrywam również, że przy tak wysokim zaangażowaniu w akcje, chcę trochę odbudować moją pozycję gotówkową, żeby być gotowym do działania w momencie, gdy przyjdzie jakaś większa przecena. Zaliczam się do tych inwestorów, którzy przede wszystkim lubią kupować tanio, więc pewną trudność sprawia mi dobieranie akcji po silnych wzrostach. Nawet, jeżeli byłyby to stosunkowo niewielkie kwoty, jak otrzymane dywidendy.


2 komentarze:

  1. Omawianie inwestowania dywidendowego na przykładzie polskich spółek to jak analiza wyników formuly 1 na torze żużlowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktem jest, że na polskim rynku jest wiele ciekawych spółek dywidendowych. I nie jest tak, że inwestowanie dywidendowe jest zarezerwowane jedynie dla rynku amerykańskiego. Bo i dlaczego?

      Usuń