środa, 11 marca 2020

Wirusowy zawrót głowy - kto na nim zyska?

Od kilku tygodni obserwujemy na światowych rynkach spadki, jakich nie widziało całe pokolenie inwestorów. Czy w takim środowisku da się racjonalnie postępować i realizować strategie skonstruowane w lepszych czasach? Tym zajmę się w dzisiejszym artykule.

Niemal każdego dnia z rynków płyną do nas niepokojące komunikaty. Zazwyczaj odwołują się one w swojej pesymistycznej wymowie do przeszłości i są pod jakimś względem "naj". W środę indeks Wig20 spadł poniżej 1500 pkt, czyli do najniższego poziomu od 2009 roku. Z kolei w poniedziałek ropa naftowa zanotowała najgorszą spadkową sesję od początku lat 90. Przykłady te można by mnożyć, a nadal nie wiemy, co przed nami.

Przyczyną tego stanu rzeczy jest oczywiście koronawirus i jego ekonomiczne konsekwencje. W połączeniu z dużym nasyceniem akcjami na rynku amerykańskim, przełożyło się to na wodospad wyprzedaży. Co więcej, nie jest to już tylko problem chiński, ale globalny, co pokazują przypadki europejskie, zwłaszcza z północnych Włoch.


W tym otoczeniu trudno jest wskazać branże, których to nie dotknie. Można się tylko zastanawiać, jak silny będzie realny wpływ epidemii na wyniki posiadanych przez nas spółek i rynku jako takiego. Z pewnością w pierwszej kolejności trudności dostrzegą podmioty powiązane w jakiś sposób z gospodarką Chińską. Mogą to być przerwane lub osłabione łańcuchy dostaw, może to być problem z popytem na produkowane dobra lub świadczone usługi. Klasykiem jest również branża turystyczna, która w mocnym stopniu ucierpi na ograniczeniach w podróżowaniu. 


Typowo polską specjalnością jest produkcja komponentów motoryzacyjnych, głównie na potrzeby zachodnich koncernów. Spływające dane wskazują na 80% spadek sprzedaży samochodów na rynku Chińskim w lutym. Z pewnością odbije się to na zamówieniach kierowanych do polskich firm.

W drugiej fali oberwie już szersze grono podmiotów. Będą to firmy powiązane bardziej lub mniej z podmiotami, które ucierpią w fali pierwszej. A to oznacza zmniejszone zapotrzebowanie na produkty i usługi oraz ogólne spowolnienie tempa rozwoju.

Oddzielną kwestią jest konsumpcja i jej spadek związany z faktem, że częściej niż kiedyś pozostajemy w domu. Odwoływane są imprezy masowe i konferencje, pustoszeją kina i stadiony, a my wychodzimy z domu tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. Mniejszy optymizm to mniejsze zakupy i tu zależność jest prosta.

Powyższa pesymistyczna wizja niestety materializuje się na naszych oczach i po reakcjach inwestorów widać, że rośnie u nich mocno awersja do ryzyka. Analiza średnioterminowych u długoterminowych skutków koronawirusa w kontekście polskiego rynku jest istotna z punktu widzenia działań, które jako inwestorzy możemy lub powinniśmy podejmować.

Podchodząc długoterminowo do rynku można patrzeć dwojako. Albo sprzedać akcje z obawy przed pogorszeniem perspektyw, albo utrzymać swoje papiery i rozważyć dokupienie, kiedy ceny spadną do poziomów, które uznamy za atrakcyjne. W pierwszym wypadku można powiedzieć, że kto miał sprzedać to sprzedał, a kto nie zdążył raczej nie będzie skłonny pozbywać się akcji po tak dużej przecenie. 

Jeżeli natomiast myślimy o kupnie, warto również zachować chłodną głowę. Z jednej strony papiery mocno potaniały, co u wielu wzbudza już odruch zakupowy. Z drugiej strony możliwość pogłębienia się spadków jest nadal bardzo realna. Nie jest więc przesądzone, że kupując lub dokupując teraz nie zaobserwujemy znacznie niższych poziomów.

Moim zdaniem dobrym wyjściem jeżeli jednak planujemy zakupy, jest podzielenie środków na transze. Jeżeli uznamy, że jest dość tanio, aby kupić pakiet akcji, możemy zrealizować pewną część zakupów. Jeżeli za kilka tygodni notowania spadną bardziej, a my nadal będziemy posiadali pozytywne przeświadczenie na temat akcji danej spółki, można będzie dobrać po niższych cenach. Trzeba oczywiście mieć na uwadze wszystkie ryzyka związane z uśrednianiem cen. Pisałem o nich na blogu przy omawianiu portfela dywidendowego.


Oczywiście musimy mieć na względzie to, że być może z każdym kolejnym miesiącem sytuacja w Europie będzie się pogarszała i z perspektywy czasu najlepszym rozwiązaniem pozostanie zamiana akcji na gotówkę. W końcu jeszcze miesiąc temu nie sądziliśmy, że rynki spadną aż tak bardzo.

Ja sam utrzymuję zaangażowanie w rynek, a przecenę traktuję raczej jako okazję do powiększenia moich dywidendowych pozycji. Nie każdej spółki jestem pewien w tym samym stopniu, jednak w wielu wypadkach na etapie zakupu postanowiłem, że są to pozycje długoterminowe i zdania do dziś nie zmieniam. Tym bardziej, że wiele spółek nie potaniało aż tak bardzo, jak szeroki rynek.


Na długoterminowym wykresie Wig20 widać, że indeks znajduje się na poziomach najniższych od ponad dekady. Jest to z pewnością przykry widok dla polskich inwestorów, którzy nie doświadczyli w ostatnich latach hossy na miarę wzrostów w USA, czy nawet na innych rynkach. W ciągu zaledwie dwóch tygodni rynek spadł o 600 punktów, co samo w sobie jest doniosłym wydarzeniem.

Pamiętamy jednak, że Wig20 ma swoją specyfikę. Z jednej strony dominuje tam kapitał inwestorów instytucjonalnych, którzy są w stanie szybko sprzedać papiery, jeżeli przesuwają kapitał do bezpiecznych przystani. Z drugiej strony spółki energetyczne, górnicze czy nawet banki są podmiotami, które i bez wirusa miały swoje problemy. Nie może zatem dziwić, że Wig20 z perspektywy czasu jest jednym z najgorszych polskich indeksów. Szkoda, że jest przy tym największy.


Przykładem sytuacji na indeksie Wig20 jest Tauron, który spadł poniżej 1 zł. Podobnie jak wiele spółek energetycznych jest obciążony problemami branży, problemami głównego akcjonariusza i perspektywą odpisów w bilansie. 


Analiza indeksu sWig80 pokazuje, że i jego spadki nie ominęły. Tutaj jednak pomogły wzrosty z przełomu roku oraz zeszłoroczne odbicie od dołka. Mimo, że skala przeceny jest dotkliwa, nie mamy jeszcze nowych minimów cenowych, chociaż są one tuż tuż. Można więc powiedzieć, że jest to okazja dla tych wszystkich, którzy nie zdążyli dokonać zakupów przed wystąpieniem ostatnich wzrostów. O ile oczywiście uznają oni mniejsze spółki za atrakcyjne w podobnym stopniu, co kilka miesięcy temu.

O ile na wykresach indeksów sytuacja wygląda dramatycznie, o tyle analiza wykresów spółek to coś zupełnie innego. Przeglądam je wszystkie na bieżąco i odnoszę wrażenie, że najbardziej spadają te spółki, które i tak w poprzednich kwartałach zachowywały się słabo lub bardzo słabo. To tam notowane są kolejne cenowe minima i wykresy ewidentnie nie zachęcają do inwestycji.

Zupełnie inaczej ma się sprawa tam, gdzie spółki wzrosły w ostatnim czasie. Walory te, mimo że też poddają się przecenie, trzymają się dość mocno. Jeżeli występują spadki to sięgają one zazwyczaj kilku-kilkunastu procent, nie robiąc na wykresie aż tak ponurego wrażenia. Przypomina to w ich wypadku korektę ostatnich wzrostów, a nie załamanie notowań, o którym mówi cały rynek.


Przykładami takich spółek mogą być Budimex (powyżej) lub też Kruszwica (niżej).


W tym wypadku nawet gdyby ktoś szukał okazji do powiększenia pozycji, może mówić tylko o korekcie. W szerokim ujęciu kurs tych spółek (i wielu innych) prezentuje się stabilnie.

Oczywiście jest grono walorów, gdzie spadki odcisnęły swoje piętno mimo wzrostów z poprzednich miesięcy. Przykładem mogą tu być Amica lub Lena:


Lena:


Odnoszę jednak wrażenie, że spółki które dotychczas trwały w trendach wzrostowych, trzymają się nadal mocno.

Myślę, że działa tu podobna zasada do tej, którą obserwujemy od kilku miesięcy. Poprawiający się sentyment rynkowy pod koniec zeszłego roku w pierwszej kolejności uniósł ze sobą najlepsze spółki o najjaśniejszych perspektywach. Walory oceniane przez rynek gorzej, zostały na niskich poziomach. Obecnie mamy powtórzenie tej tendencji: spadki dotykają w pierwszej kolejności tych spółek, które dotychczas nie rosły. Dopiero kolejne fale i nasilenie rynkowego pesymizmu zaczynają sięgać do lepszych podmiotów, osłabiając ich wyceny.

Dlatego jak najbardziej możliwa jest sytuacja, że niektórzy inwestorzy spokojnie obserwują swoje papiery i nie widzą większych powodów do obaw. A jeżeli nawet chcieliby dokupić, spodziewana przecena jeszcze nie nastąpiła.

Co robić w tej sytuacji?


Wiele oczywiście zależy od naszego nastawienia. Jeżeli posiadamy strategię trendową, a spółka nadal znajduje się w trendzie wzrostowym, wypada nie robić nic. Jeżeli natomiast nasze poziomy ostrożnościowe zostały przekroczone, strategia nakazuje sprzedać akcje i trzymając się jej zasad wypada tak postąpić.

W nieco trudniejszej sytuacji są inwestorzy posiadający akcje z celem dywidendowym, chcący je utrzymywać w portfelu przez wiele lat. Muszą oni odpowiedzieć sobie na pytanie, co w ich postrzeganiu spółki zmienia aktualna sytuacja wirusowa. Jeżeli uderza ona w podstawy biznesu i zapowiada problemy, warto rozważyć pozbycie się papierów z portfela. Jeżeli natomiast uznamy, że obecne perturbacje są tylko emocjonalną reakcją rynku, można wstrzymać się ze sprzedawaniem lub nawet rozważyć kupno. 

Pamiętajmy, że w takich sytuacjach rozgrywają się strategiczne rynkowe przesunięcia. Niektóre podmioty (słabsze) wypadną z rynku, gdyż nie będą w stanie utrzymać płynności, podczas gdy inne zajmą ich miejsce. Warto mieć to na uwadze, gdyż za rok lub dwa poszczególne branże będą miały swoich wygranych i przegranych. A to rozstrzygnie się właśnie teraz.

To właśnie podejście bycze jest mi najbardziej bliskie. Aktualny skład mojego portfela sprawia, że albo spółki nie spadły znacząco, albo ich spadku nie postrzegam jako zagrożenia, a bardziej jako okazję zakupową. W tym momencie duże znaczenie ma wyczucie stanu rynku i adekwatności wycen do przyszłych wyników finansowych. Jeżeli Amica spadła ze 150 zł na 107 zł, dla jednego inwestora może to oznaczać adekwatną wycenę pogorszenia perspektyw biznesowych (nie robimy nic), a dla kogoś innego nieuzasadnioną przecenę prowokującą do kupna.

Przykładem mogą być posunięcia insiderów z niektórych spółek, którzy w ostatnich dniach kupowali akcje. Można ocenić, że z ich perspektywy spadające ceny przyniosły okazję inwestycyjną, którą skrzętnie wykorzystują. 

Ja sam wstrzymuję się z transakcjami i czekam na dalszy rozwój zdarzeń. Niektóre spółki w moim portfelu straciły co prawda na wartości, ale nie czuję potrzeby, aby pozbywać się papierów. Albo liczę na długoterminowe odbicie albo moja pozycja jest dopiero w początkowej fazie budowy (np. PCC Rokita), więc trzymam pakiet żeby go powiększyć przy niższej cenie.

Obecnie koncentruję się na wygospodarowaniu dodatkowej gotówki na zakupy. Skoro nic nie sprzedaję to gotówka w portfelu się nie zwalnia i raczej w grę wchodzi perspektywa dopłaty do rachunku. W każdym razie sądzę, że obecny czas, jak i nadchodzące tygodnie upłyną mi głównie na kupowaniu akcji. Wiele dobrych biznesów może się przecenić, więc warto mieć oczy otwarte. Wystarczy wspomnieć, że wskaźnik C/WK dla sWig80 po raz pierwszy od 2013 roku spadł poniżej 1. Nawet jeżeli w kolejnych kilku kwartałach będziemy mieli turbulencje, długoterminowo może to być okazja inwestycyjna dekady.

Podsumowanie


Na chwilę obecną trzymam papiery i nie panikuję. Obserwuję sytuację i planuję zakupy. W tradingu krótkoterminowym jestem raczej ostrożny, bo przy takiej nerwowości trudno jest wytypować dobry kierunek, a wsparcia lubią ostatnio pękać.

Aktualne zestawienie Spółek Ciekawych Technicznie wraz z analizą rynku zaprezentuję w piątek rano. Jeżeli jeszcze nie zapisaliście się na newsletter, koniecznie nadróbcie zaległości, żeby tego nie przegapić.


1 komentarz:

  1. Podpisuję się pod takim podejściem do tematu. Koronawirus może jeszcze upuścić pary z rynków, ale kupuję się wtedy, gdy leje się krew.

    OdpowiedzUsuń