Pod koniec czerwca warszawska Giełda Papierów Wartościowych ogłosiła strategię do roku 2022. Z wielu stron padły komentarze, że za mało miejsca poświęcono w niej inwestorom indywidualnym. To fakt, nie stanowią oni trzonu strategii, ale czy należy się dziwić GPW? Sprawa jest bardziej złożona, niż nam się to wydaje.
Długo zastanawiałem się, z jakiej perspektywy napisać ten tekst. Z jednej strony jestem blogerem, więc powinienem sprawę przedstawić rzetelnie i w miarę obiektywnie. Z drugiej strony jestem inwestorem indywidualnym i czasami chce mi się wylać wiadro pomyj na GPW za to, jak podchodzi do tych najdrobniejszych, aczkolwiek ciągle licznych, uczestników obrotu. Ale z trzeciej strony, jako akcjonariusz GPW jako spółki, powinienem nowe władze w sumie pochwalić za dalekowzroczność. Dlaczego?
Strategia #GPW2022
Czytając strategię widzimy, że GPW w bardzo ambitny sposób planuje wykorzystać najbliższe lata. Zachęcam Was do prześledzenia całej strategii, przynajmniej do jej przejrzenia, żebyście lepiej uzyskali obraz sytuacji.
O ambitnych planach niech świadczy o tym poniższy slajd, zaczerpnięty z prezentacji:
Zaprezentowane zostały na nim inicjatywy strategiczne giełdy na najbliższe lata. Spośród 14 wymienionych punktów tylko niewielka część wiąże się z aktywnością inwestorów indywidualnych na parkiecie. I jeżeli myślicie, że powiązanie to ma charakter bezpośredni, jesteście w błędzie.
Michał Masłowski, w artykule który ukazał się na stronie Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, wskazuje dwa takie obszary: rozwój rynku pierwotnego oraz system pożyczek papierów wartościowych. Moim zdaniem jedynie pożyczki papierów mogą być tak interpretowane i to dopiero w sposób pośredni.
Ile znaczy inwestor indywidualny dla GPW?
Odpowiedź na to pytanie znajdziemy częściowo w prezentacji, a częściowo w danych statystycznych udostępnianych przez samą GPW.
Jak widać, łączne przychody GPW z obrotu akcjami, obrotu instrumentami pochodnymi oraz obrotu obligacjami wynoszą łącznie 38% całości przychodów.
Sprawdźmy teraz, jaki udział w poszczególnych kategoriach mają inwestorzy indywidualni. Posłużę się tutaj publikowanymi przez GPW danymi za rok 2017:
W powyższej tabeli widzimy, że inwestorzy indywidualni wygenerowali średnio: 16% obrotu na rynku akcji (bez NC), 50% na kontraktach (bez opcji) i 40% na obligacjach.
Odnosząc te wartości do danych zawartych na wykresach kołowych powyżej, widzimy że inwestorzy indywidualni odpowiadają tylko za 8,04% całkowitych przychodów grupy kapitałowej GPW. Wniosek z tego taki, że GPW zarabia o połowę więcej na samej sprzedaży informacji niż na wszystkich inwestorach indywidualnych handlujących akcjami, obligacjami i kontraktami łącznie.
Oczywiście powyższe dane są pewnym uproszczeniem, gdyż nie uwzględniłem rynku NC i opcji, aczkolwiek relacje procentowe nie powinny ulec jakościowej zmianie.
To dlatego właśnie GPW ma zdecydowanie ciekawsze rzeczy do roboty niż słuchanie narzekań inwestorów indywidualnych. Być może nie ma fałszu w stwierdzeniu, że prezes GPW Marek Dietl miał ważniejsze rzeczy do roboty niż spotkanie z inwestorami na ostatniej konferencji Wall Street.
Do czego inwestorzy są potrzebni giełdzie?
Analizując strategię widzimy, że giełda w kolejnych latach będzie realizowała bardzo wiele inicjatyw. Jedną z nich jest obrót odpadami, inną kojarzenie startupów z inwestorami, jeszcze inną komercjalizacja doświadczeń w przetwarzaniu dużej ilości danych. Rola małego inwestora jest w tej układance niezauważalna, ale jednak jest bardzo istotna.
Inwestorzy indywidualni są giełdzie potrzebni, bo dzięki nim spinają się giełdzie inne, bardziej dochodowe biznesy. Bez inwestorów domy maklerskie nie płaciłyby za dostęp do notowań. Bez inwestorów emitenci nie płaciliby za możliwość pozyskania kapitału. Bez inwestorów indywidualnych nie byłoby płynności niezbędnej dla inwestorów zagranicznych i instytucjonalnych, którzy dla giełdy znaczą wiele więcej w strukturze przychodów.
Rozumiecie już co mam na myśli? Jesteśmy dla giełdy ważni na tyle, na ile Robert Lewandowski dla producenta szamponów do włosów. Dzięki naszej obecności do GPW przychodzą prawdziwi klienci, w celu zakupu docelowych produktów, które pozwalają zarabiać prawdziwe pieniądze.
Można powiedzieć, że jesteśmy jak smar, który pozwala całej tej maszynie się kręcić. Co prawda jesteśmy najbardziej marudzącą grupą klientów i domagającą się nieustannie najwyższej uwagi, ale można znieść te niedogodności w imię ogólnego dobra grupy kapitałowej.
Zmień myślenie na temat giełdy
Inwestorzy indywidualni sądzą, że giełda jest dla nich. Nic z tych rzeczy, to my jesteśmy dla giełdy trybikiem. Istotnym, ale jednak jednym z wielu i do tego mało dochodowym.
Gdzieś po drodze zapomnieliśmy, że Giełda Papierów Wartościowych jest komercyjnym biznesem, który ma zarabiać pieniądze, a nie robić dobrze inwestorom indywidualnym. Świat się zmienia i spółka dostrzega, że nie da się już robić biznesu na samej obsłudze obrotu. Trzeba uciekać do przodu, handlować informacją, świadczyć dochodowe usługi bazując na już zdobytych doświadczeniach, np. w zakresie przetwarzania dużych ilości danych.
Będąc akcjonariuszem spółki bardzo popieram te działania. Jeżeli lepiej zarabia się na technologii blockchain to jestem jak najbardziej za. Jeżeli marże generuje się na czymkolwiek innym niż organizowanie giełdowego obrotu, podpisuję się pod tym obiema rękami. Patrząc z perspektywy akcjonariusza wolę, żeby GPW smażyła hamburgery, jeżeli jest na tym odpowiedni biznes, zamiast zamykać się w schyłkowej działalności, jaką być może jest podstawowa działalność utożsamiana z terminem "giełda".
Wiem, że to, co powyżej napisałem może nie spodobać się inwestorskiej społeczności, ale musimy spojrzeć na to również z perspektywy spółki. Alokacja sił i środków na gałąź biznesu, na której wiele się nie zarobi jest marnotrawstwem. Trzeba iść do przodu.
Co giełda uzyska wprowadzając nowe innowacyjne instrumenty lub przymilając się do inwestorów indywidualnych? Wejście w życie Pracowniczych Programów Kapitałowych się opóźnia, a rok 2019 staje pod dużym znakiem zapytania. Wystarczy, że premier wyjdzie na mównicę i ogłosi nacjonalizację papierów wartościowych zgromadzonych na rachunkach OFE. Taka wiadomość zabije polską giełdę na lata, wszyscy to wiemy. Czy znając ten stan rzeczy, odpowiedzialny zarząd powinien inwestować w gałąź biznesu obarczoną tak wielkim ryzykiem? Odpowiedzcie sobie na to sami.
Coś jednak otrzymamy
W szczegółach strategii znajdziemy kilka punktów, które jednak się do nas odnoszą. Jednym z nich jest rozwój rynku pierwotnego. Nie, nie dlatego, żebyśmy mieli w co inwestować, ale dlatego, że obsługa emitentów odpowiada za 7% przychodów, czyli prawie tyle samo, ile wszyscy inwestorzy indywidualni razem wzięci.
Giełda stawia również na ogólną poprawę warunków transakcyjnych. Pożyczki papierów mają uwolnić akcje zgromadzone długoterminowo na rachunkach OFE, TFI i być może za jakiś czas ETF. Akcje te wrócą do obrotu poprawiając płynność i zacieśniając spready. Jak mi powiedział wiceprezes GPW Jacek Fotek, raczej nie należy się spodziewać, żeby inwestorzy indywidualni otrzymali możliwość dokonywania transakcji krótkiej sprzedaży, czy tym bardziej możliwość udostępniania za wynagrodzeniem swoich papierów. Najpierw instytucje i zagraniczni, a my dopiero na koniec, jak starczy sił, środków i chęci.
Poprawić się ma trochę sytuacja w segmencie kontraktów terminowych. Docelowo wszystkie spółki z GPW mają mieć swój kontrakt. Myślicie, że dla handlu przez indywidualnych? O nie nie :) Animatorzy nie mają jak zabezpieczać swoich pozycji na kontraktach na mWig40 - to dlatego panuje na nich tak szeroki spread.
Z innych rzeczy można wymienić kontrakty terminowe na poszczególne branże czy sektory. Być może dzięki pożyczkom papierów wprowadzone również zostaną opcje na akcje, wykonywane w stylu amerykańskim, a nie przez rozliczenie pieniężne. Widać też, że jest duża chęć, żeby zaprosić na GPW więcej ETFów. Pytanie, czy pozostałe sektory rynku finansowego równie chętnie powitają tańszą konkurencję, promującą długoterminowe trzymanie jednostek, a co za tym idzie, zmniejszającą obroty i przychody z prowizji.
Świat się zmienia
Świat się zmienia i musimy to zaakceptować. Dopóki czynniki polityczne nie rozstrzygną kwestii OFE oraz nie zostaną wprowadzone PPK, nie mamy co liczyć, że jakiekolwiek cudowne działania GPW przyczynią się do zmiany sytuacji panującej na naszym rynku. Owszem, być może dzięki poprawie płynności zmniejszą się nieco koszty transakcyjne, ale nie przełoży się to na wzrosty indeksów, bo do tego potrzeba stabilnego i dużego źródła kapitału.
Będąc inwestorem indywidualnym trzeba nauczyć się żyć w środowisku, które nam zapewniono. Część osób zapewne ucieknie na rynki OTC, część pójdzie w kierunku kryptowalut, a dinozaury giełdowe muszą dostosować swoje oczekiwania do rzeczywistości. Kupić i sprzedać akcje zawsze będzie można, ale wydaje się, że złote lata warszawskiego rynku giełdowego mamy już za sobą. Najlepszym tego przykładem jest właśnie nowa strategia GPW.
No to niech odpuszczą te realne 8% przychodów z inwestorów indywidualnych na poczet super realnego wzrostu przychodów z inwestycji strategicznych.
OdpowiedzUsuńNajwiększym atutem giełdy jest monopol (lub quasi-monopol) na prowadzenie giełdy. Na każdym innym polu strategicznym, gdzie nie będzie monopolu, GPW przegra z wolnym rynkiem.
Ale nie szkodzi, za kilka lat przyjdzie nowy zarząd i ogłosi nową strategię pt. "Powrót do Core Biznesu". Pewnie jakaś firma doradcza za ten pomysł skasuje kilka milionów złotych i zabawa będzie trwała dalej.
Tylko że wtedy może być już za późno.
Działalność "giełdowa" jest ciągle core biznesem, bo to wokół niej kręci się wiele innych dochodowych biznesów. Szkoda tylko, że na część rozwiązań nie mamy wpływu, np. nowe regulacje na poziomie europejskim. W tym kontekście korzyści z bycia na giełdzie giną w gąszczu trudności i komplikacji się z tym wiążących.
Usuń