Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

wtorek, 29 czerwca 2010

Zrodzone z niewiary...

Czy można nagle uwierzyć? Czy można z rynkowego ateisty stać się w krótkim czasie zwolennikiem ukrytych porządków i magicznych współczynników? Wydaje mi się, że nie, gdyż to wymaga zmiany całej filozofii patrzenia na wykresy, co nie jest proste. Ale z drugiej strony...

Pierwszy kontakt z liczbami Fibonacciego na giełdzie miałem oczywiście podczas zapoznawania się z podstawową literaturą. Nie pamiętam już, czy było o tym u Murphy'ego, ale Fibo został stosunkowo szybko wrzucony przeze mnie do szufladki opisanej "teoria Elliotta, cykle, smoki i inne opowiadania". Przez bardzo długi czas patrzyłem na wykresy bez poszukiwania poziomów 0.382 lub 0.618, a jeśli je wykorzystywałem to jedynie z tej racji, że znajdują się zazwyczaj na podziałkach do mierzenia zniesień, a jednocześnie odpowiadały moim potrzebom.

Na poważnie spojrzałem na te sprawy po zapoznaniu się z prezentacjami wykorzystywanymi podczas konferencji WallStreet w 2009 roku. Niestety, nie mogę udostępnić powyższych, gdyż dostęp do nich wymaga wniesienia skromnej opłaty, ale jeśli ktoś ma życzenie może to zrobić tutaj. Spośród wielu bardzo ciekawych wykładów, wyłowiłem materiały z części prowadzonej przez Pawła Danielewicza. I powiem szczerze, że dawno nie spotkałem się z przekazem tak działającym na wyobraźnię. Ale że jedna jaskółka wiosny nie czyni, po chwili zachwytu i przemyśleń, sprawa odeszła w zapomnienie.

Drugie uderzenie przyszło niedawno, gdy zebrałem się w końcu w sobie i obejrzałem szkolenie dotyczące kontraktów terminowych [do pobrania], które zalegało mi na dysku już od jakiegoś czasu. Czym jest kontrakt wiem, więc zacząłem od drugiej części, którą prowadził wspomniany już Paweł Danielewicz i traktowała ona oczywiście o współczynnikach Fibonacciego. W tym momencie coś mnie już tknęło i postanowiłem przyjrzeć się tematowi nieco dokładniej.

Trzecim i decydującym krokiem było zaopatrzenie się w książkę Danielewicza - Geometria Fibonacciego. Aktualnie mam ją już prawie przeczytaną, więc, jak to zwykle bywa, zacząłem szukać charakterystycznych układów falowych, zgrupowań zniesień i tego typu rzeczy na wykresach. No i dopatrzyłem się, a jakże...

W zasadzie ten przydługi wstęp miał na celu doprowadzić nas do sytuacji na wykresie, którą obserwowałem z rumieńcami przez większość dnia, dopóki koledzy zza wielkiej wody nie zafundowali nam zwały przekraczającej -2,6%. Mimo, że moje wypociny zostały zanegowane przez rynek, postaram się pokazać swój tok myślenia oraz kilka wniosków, które wyciągam po 2 dniach patrzenia via Fibonacci.

Należy podkreślić, że jest to moje pierwsze spotkanie z bardziej zaawansowaną analizą opartą o te współczynniki i metody w związku z czym rezerwuję sobie prawo do popełniania błędów, jak również do wyciągania może nieco pochopnych wniosków. Z drugiej strony chcę zaznaczyć, że podam jedynie analizę konkretnej sytuacji, więc oszczędzę sobie omawiania poszczególnych technik stosowanych przeze mnie. Zainteresowanych odsyłam do, swoją drogą bardzo przystępnie napisanej, książki Danielewicza.

Aby przygotować przedpole podpowiem, że wykorzystane zostaną:
- formacja ABCD
- zgrupowanie zniesień wewnętrznych i zewnętrznych
- analiza ekspansji

Pierwsze, czego zacząłem szukać to formacja ABCD, gdyż Danielewicz podaje ją, jako bardzo wiarygodną, a jeśli występuje w otoczeniu istotnych zniesień, to już super mocną. ABCD udało mi się dostrzec na dzisiejszym wykresie W20. Może obecnie nie będzie to pięknie widoczne, gdyż świeczka jest już znacznie niżej, niż była w ciągu dnia, gdy oceniałem wykres.

Może gołym okiem tego nie widać, ale ramię AB było równe ramieniu CD (w wartościach punktowych). Według teorii to mógł być czynnik uwiarygadniający całą formację. Niestety, zniesienie BC ruchu AB nie oparło się o żaden ze współczynników Fibo, a byłoby to bardzo pożądane. Zatem potencjalnym wsparciem miał okazać się poziom 2290.

Drugim elementem, który wprowadziłem było zniesienie zewnętrzne fali BC. Myślę, że wszyscy wiemy, czym jest zniesienie wewnętrzne, czyli zwykłe. Otóż zniesienie zewnętrzne jest to sytuacja, gdy ruch przewyższa swym zasięgiem korygowane ramię, czyli korekta przekracza 100%. W poniższym przypadku zadziałało zniesienie 113%, które Danielewicz podaje jako wartość Fibo (więcej o tym później). Na wykresie wypadło ono na poziomie 2292, co zaznaczyłem zieloną pogrubioną i przerywaną linią.


Kolejna sprawa to analiza ekspansji. W prostych żołnierskich słowach polega to na przyłożeniu podziałki do odcinka AB (w naszym przypadku), a następnie bez zmieniania czegokolwiek, odmierzeniu poziomów od punktu B w dół. Może wydawać się to nieco skomplikowane, ale mam nadzieję, że wykres nieco rozjaśni sprawę.

W tym wypadku najbardziej sprawdzającym się zniesieniem jest 14,6% (które podobnież także jest zniesieniem Fibo), co daje nam wsparcie w okolicach 2289 (zielona przerywana kreska).

Myślę, że mogę zastosować jedynie te trzy przypadki, gdyż nie chcę naginać zasad i teorii do swoich potrzeb. Popatrzmy zatem raz jeszcze, jak wyglądają te kreski razem:

Trzy poziomy: zasięg formacji ABCD, zniesienie zewnętrzne 113% oraz analiza ekspansji 14,6% zbiegły się w tym samym miejscu z dokładnością do 2-3 punktów na wykresie. Ponadto, czego tu nie widać, rynek przez większą część dnia balansował dokładnie na tej granicy, co sprawiało, że w mojej głowie strzelały fajerwerki. Nie jestem na tyle naiwny, aby bredzić o Graalu, ale przyznam, że byłem pod dużym wrażeniem.

Niestety, ruch w USA spowodował przebicie powyższego wsparcia. Teoretycznie może to być sygnałem słabości i przesłanką do otwarcia krótkiej pozycji, ale nie będę przecież podejmował decyzji o wchodzeniu na rynek na podstawie pierwszego napotkanego przykładu nowo poznanej metody.

Wpis się nieco rozciągnął, przez co postanowiłem przerzucić wnioski do kolejnego, w którym pokuszę się o kilka słów komentarza i własnych spostrzeżeń.

Póki co dodam tylko, że położenie formacji ABCD było nietypowe, nie do końca zgodne z tym, co mówi teoria, według której najlepiej jest rysować je jako korekty w trendach. Poza tym, narysowałem jedynie 3 kreski oznaczające wsparcie, podczas gdy Danielewicz w swoich przykładach pokazywał przypadki grupujące 10 i więcej zniesień.

Na koniec uspokajam, że nie stałem się nagle magikiem wykresowym, a jedynie wykorzystuję nadarzający się obrazek do napomknięcia o nowych technikach, które poznaję. Do tematu o stopach powrócimy za 1-2 wpisy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz