Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

środa, 30 grudnia 2020

To był najlepszy rok od lat - podsumowanie 2020

Powoli kończymy 2020 rok, który przyniósł zdecydowanie więcej zawirowań niż mogliśmy przypuszczać na jego początku. Czas spojrzeć na minione miesiące z dzisiejszej perspektywy i ocenić, co udało się zrealizować, a gdzie popełnione zostały błędy.

W dzisiejszym podsumowaniu nie będę szeroko opowiadał o stopach zwrotu z dużej liczby aktywów. Skupię się na rynku polskim oraz tym, jak moje inwestycje zachowały się w tym okresie. Myślę, że taki obraz będzie miał największe praktyczne znaczenie dla polskich inwestorów.

Jak widać na wykresie indeksu WIG, można wyróżnić kilka kluczowych faz rynku, które realizowały się w 2020 roku.

I. Marcowa panika.

Pierwsza reakcja inwestorów na wieść o tym, że epidemia będzie miała jednak charakter globalny okazała się całkiem gwałtowna. Silne przeceny na wielu walorach skutkowały osiągnięciem minimów nie widzianych od lat. Sam indeks Wig20 na krótką chwilę znalazł się poniżej minimów bessy z 2009 roku, co pokazuje, jak bardzo wszyscy się wtedy wystraszyli.

II. Odwilż.

Okres ten trwał od marcowego dołka do połowy lipca, kiedy to notowania giełdowe odrobiły dużą część strat. Zaczęło się od zdecydowanego odbicia, kiedy to inwestorzy zmienili nastawienie i zaczęli nabywać mocno przecenione papiery. Później rynek kontynuował zwyżki coraz bardziej nabierając rozpędu. W tym czasie wiele spółek nie tylko zasypało cały marcowy dołek, ale ustanowiło nowe długookresowe maksima. W tle rozgrywały się również pomniejsze hossy, o których napiszę dalej. Okres ten skończył się w okolicach lipca i sierpnia, gdy niektóre walory osiągnęły bardzo wysokie wyceny, zakrawające niekiedy o przesadny entuzjazm.

III. Druga fala.

Okres od lipca do końca października przebiegał pod znakiem ponownego wzrostu zachorowań, który w wielu krajach przyćmił swoją skalą to, co obserwowaliśmy w pierwszej połowie roku. Spowodowało to ponowną zniżkę na indeksach i walorach, która w wielu wypadkach była głębsza niż spadki z marca. Dotyczyło to w dużej mierze większych spółek, wchodzących w skład indeksu Wig20, ale nie tylko. Na wzrost pesymizmu wpłynęły również obniżki stóp procentowych, które podkopały wiarę w perspektywy sektora bankowego. To właśnie pod koniec października niektóre walory zanotowały poziomy najniższe od 2000 roku.

IV. Jesienna szarża popytu.

Ostatnim epizodem 2020 roku jest odreagowanie, które trwa do chwili obecnej. Przełomowym momentem okazały się informacje o opracowaniu pierwszej (a chwilę później kolejnych) szczepionki na COVID 19. Inwestorzy, zmotywowani również niskimi cenami akcji, rzucili się do zakupów widząc w końcu światełko w tunelu i nadzieję na powrót do normalności w 2021 roku. Skala entuzjazmu jest podobna do odreagowania widocznego w okresie kwiecień-lipiec i daje nadzieję na zamknięcie tegorocznej stopy zwrotu z WIG na poziomie zera.

Rok ryzyk i inwestycyjnych okazji

Jak więc widać był to bardzo zróżnicowany rok. Można tu wskazać dwie silne przeceny, kiedy to notowania walorów schodziły do wieloletnich minimów oraz następujące po nich dwa okresy silnych wzrostów, które niwelowały wcześniejsze dołki. 

środa, 9 grudnia 2020

Czy teraz będzie już tylko lepiej? - SCT grudzień

Po świetnym listopadzie widać, że inwestorzy mają ochotę na więcej. Optymistyczne komentarze analityków oraz fakt, że indeksy bez korekty wspinają się coraz wyżej, zdają się to potwierdzać. Czy czeka nas świetny czas dla giełdy?

Dawno nie mieliśmy na warszawskiej giełdzie tak dobrego czasu, jak w listopadzie. Notowania głównych indeksów gwałtownie zmieniły kierunek i po spadkowym listopadzie inwestorzy rzucili się do kupowania akcji. Widać to wyraźnie na wielu walorach, ale warto podkreślić tu siłę głównych indeksów, które nie zostają w tyle. Oznacza to, że do zakupowego szaleństwa dołączył się również poważniejszy kapitał, a nie tylko grupka inwestorów indywidualnych.

Zdaje się więc potwierdzać to, o czym pisałem w poprzednim miesiącu. Wynalezienie szczepionki okazało się punktem zwrotnym, który zmienił myślenie o przyszłości. Z pesymistycznego dołka i szczytu zachorowań weszliśmy w okres radosnego oczekiwania na poprawę sytuacji. Dodatkowym czynnikiem stymulującym jest minięcie szczytu drugiej fali, które miesiąc temu było jeszcze domniemane, a obecnie można już chyba powiedzieć, że staje się faktem.

Pierwszym, co mi się rzuca w oczy jest siła spółek z indeksu Wig20. Patrząc na wykres widzimy, że notowania praktycznie jednym ruchem przesunęły się o 500 punktów, z rejonu 1500 pkt do 2000 pkt. Ruchy wzrostowe o 33% w ciągu sześciu tygodni to zdecydowana rzadkość na naszym głównym indeksie. Widać to w zasadzie na wszystkich głównych grupach spółek z Wig20, zwłaszcza na bankach, energetyce i spółkach paliwowych. Po raz kolejny potwierdza się giełdowa prawidłowość, że kupować trzeba wtedy, kiedy leje się krew, a nastroje dołują.

Partnerem tekstu jest ING promujące certyfikaty Turbo na polskim rynku.

Ten dynamiczny zryw największych spółek warto docenić, gdyż to właśnie one mają przeważający wpływ na wyceny funduszy inwestycyjnych. A w środowisku niskich stóp procentowych nic tak nie przyciąga zainteresowania i kapitału, jak możliwość pochwalenia się wysokimi stopami zwrotu. A już szczytem marzeń byłoby zamknięcie 2020 roku na giełdowym plusie.

Jeżeli wydarzenia korzystnie się tu potoczą, można mieć nadzieję, że zainteresowanie giełdą wzrośnie po raz kolejny i nie będzie to już obszar aktywności grupki pasjonatów, jak miało to miejsce w ostatnich kilku latach. 

środa, 2 grudnia 2020

Dlaczego amerykański model dywidendowy nie sprawdzi się w Polsce

Wszyscy inwestorzy dywidendowi w Polsce z rozmarzeniem wspominają rynek amerykański, gdzie dywidenda wypłacana jest kwartalnie i zmienia się tylko w jednym kierunku: w górę. Jednak już pobieżna analiza pokazuje, że takie wypłaty na GPW zagoszczą nieprędko.

Niemal każdy podręcznik lub kurs inwestowania dywidendowego rozpoczyna się od amerykańskich przykładów takich jak Coca Cola lub McDonalds i tego, jak długo wypłacają one nieustannie rosnącą dywidendę. Tak wyedukowany inwestor trafia na rynek polski, gdzie od razu mierzy się z zupełnie inną rzeczywistością. Okazuje się, że spółki nie dotrzymują deklaracji złożonych w polityce dywidendowej, zmniejszają dywidendę lub ją odwołują, a notowania zamiast piąć się systematycznie w górę, zaliczają bardzo bolesne dołki, jak to miało niedawno miejsce chociażby na PZU. 

Takie sytuacje sprawiają, że wielu inwestorów mogło w ostatnim czasie zwątpić w sensowność inwestowania dywidendowego na polskim rynku. Czy to jest dobry moment, aby porzucić realizowane przez lata strategie, czy wręcz przeciwnie, teraz warto docisnąć i dokupić akcje przecenionych spółek?

Aby dobrze ocenić perspektywy inwestowania dywidendowego w Polsce w relacji do podobnych strategii realizowanych na rynku amerykańskim, musimy wziąć pod uwagę szereg czynników. Głównym mianownikiem spinającym wszystkie różnice pomiędzy omawianymi rynkami jest to, że polski rynek kapitałowy jest relatywnie młody.

Skala działania i rozwoju spółek

Na rynku amerykańskim mamy do czynienia ze spółkami bardzo dojrzałymi i na wysokim poziomie rozwoju. Mając na względzie fakt, że podmioty te prowadzą swój biznes od wielu dziesięcioleci, a niekiedy od ponad stu lat, łatwo dostrzega się fakt, że ich wyniki finansowe są bardzo ustabilizowane.  Gdyby było inaczej, nie byłyby one w stanie regularnie wypłacać i podnosić dywidend. Znaczna cześć tych spółek prowadzi biznesy w skali globalnej, co zapewnia im nie tylko pozycję lidera, ale również niezbędną dywersyfikację, uodparniającą wyniki finansowe na regionalne kryzysy.

Dodatkowym czynnikiem jest fakt, że wiele amerykańskich spółek działa w obszarze dóbr pierwszej potrzeby i tzw. FMCG. W okresie kryzysu jesteśmy w stanie zrezygnować z kupna nowego samochodu, ale nie z mycia zębów czy kupowania podpasek. Dlatego też spółki te są w stanie generować zyski i dzielić się nimi również w okresach, które dla innych podmiotów oznaczają spore kłopoty.

Tymczasem polski rynek kapitałowy ma zaledwie 30 lat historii i podobnie młody jest polski wolny rynek. Prywatne przedsiębiorstwa powstałe po 1990 roku miały relatywnie niewiele czasu na rozwinięcie skrzydeł i rozepchnięcie się w swoich branżach na tyle, aby można było o nich mówić, że są liderami regionu. 

Z kolei przedsiębiorstwa, które weszły w okres przemian jako podmioty państwowe, w dużej mierze znajdują się nadal pod kontrolą państwa. Oczywiście część majątku państwowego została sprywatyzowana i losy tych spółek potoczyły się różnie, od rozkwitu do upadłości, lecz to, co znajduje się do dziś w rękach państwa, nie słynie ze szczególnie solidnego dzielenia się zyskiem z akcjonariuszami. Dominują tu bieżące polityczne potrzeby, co szczególnie widać w okresie ostatnich kilku lat, więc jeżeli gotówka ze spółki będzie potrzebna na finansowanie celów politycznych, z pewnością zostanie na to przekierowana.

Przechodząc na obszar spółek prywatnych, mając na względzie ich relatywnie młody wiek, widzimy tu dwojakiego rodzaju przełożenie. Po pierwsze, spółki często znajdują się jeszcze w fazie wzrostu, co sprawia, że wykorzystują wolną gotówkę na inwestycje, nie zawsze mogąc dzielić się zyskiem z inwestorami. Jest to jedna z przyczyn, dlaczego niektóre podmioty strukturalnie nie są gotowe do wypłaty istotnej dywidendy.