Chcę sprawdzić, czy przypadkiem przez te wszystkie innowacje z nagraniami nie zatraciłem umiejętności pisania, więc od razu uprzedzam, że wpis będzie bardziej filozoficzny niż tradingowy.
Kilka dni temu na swoim blogu Filon umieścił post o tym, że analiza techniczna nie działa. Nie muszę chyba wspominać, iż od razu zgłosiłem swój sprzeciw, gdyż jeśli bym zgodził się z tezą zawartą w temacie, to pozostało by mi spakować zabawki i zacząć prowadzić bloga o roślinkach lub sklejaniu modeli. Ale ja nie o tym, bo spór zwolenników AT i AF jest stary jak świat i rozpoczynając dyskusję obie strony wiedzą, że nikt nikogo nie przekona. Ewentualnie osoba nowa w temacie będzie mogła sobie wyrobić zdanie na ten temat.
Czy można powiedzieć, że analiza techniczna nie działa? Czy będąc AF-owcem można powiedzieć, że analiza techniczna nie działa? Powiedzieć oczywiście można, pytanie ile w tym jest prawdy. Rozumiem tego typu stwierdzenia w polityce, kiedy celem jest dokopanie przeciwnikowi przy każdej możliwej okazji, ale czy faktycznie można posądzić o takie relacje zwolenników obu podejść? Stwierdzenie, że AT nie działa jest tym bardziej kuriozalne, iż wiele osób stosując ten typ analizy dorobiło się majątku.
No właśnie, czy można powiedzieć, że czegoś na pewno nie ma/nie działa? Ja zdecydowanie zalecam ostrożność w wypowiadaniu się w ten sposób. Jeśli zauważymy choć jeden przypadek, że coś istnieje możemy śmiało mówić, że istnieje. Ale czy możemy udowodnić nieistnienie czegoś? Nawet analizując wszystkie dostępne nam przypadki nie mamy pewności, że coś nam gdzieś nie umknęło. A zatem (w mojej ocenie) każda teza nieistnieniu czegoś jest nieuprawniona. Czy tytułowe krasnoludki istnieją? Kto wie... Czy Bóg istnieje? A da się dowieść, że nie istnieje?
Nie chcę odbijać za mocno od tematu. Chcę tylko zaznaczyć, żeby ostrożnie traktować stwierdzenia typu "czegoś na pewno nie ma / AT na pewno nie działa". Tym bardziej, że zazwyczaj wypowiadają je osoby nie stosujące AT, a dowodów na działanie AT nie brakuje.
I w tym momencie chcę przejść do głównej części niniejszego wpisu, czyli na ile można wierzyć temu, co wypisują inni. Może nie ma to specjalnie wielkiego znaczenia w innych dziedzinach, ale w biznesie giełdowym zbytnie zaufanie do cudzych metod czy osądu może mieć bardzo nieprzyjemne konsekwencje.
Nie wiem, jak Wy, ale ja już swoje przeczytałem. Co dzień przeglądam kilkanaście blogów, na których różne osoby wyrażają swoje różne, czasami sprzeczne, opinie. I co? I nic. Poczytam, przemyślę, może zastosuję, ale wszędzie podstawą jest zasada ograniczonego zaufania. Nawet, jeśli ktoś opisuje, że uzyskał genialne wyniki, o niczym to nie świadczy.
Ta zasada stosuje się również do mojego bloga, co chcę z całą mocą podkreślić. Co o mnie wiecie? Tyle, ile Wam powiedziałem/napisałem. Widzieliście kiedyś wyniki mojego tradingu? Nie. Nawet jak nagrywam wideo to pokazuję jedynie "co zrobiłem i jak zagrałem". To, że prezentuję we wpisach jakieś genialne setupy, że mówię o jakichś technikach "proste, skuteczne, pewne" jeszcze nie oznacza, że faktycznie tak to wygląda w rzeczywistości. I ta sama zasada tyczy się wszystkiego, co czytacie o grze na giełdzie, niezależnie od tego, kto to napisał.
Nie chcę tu siać psychozy, że wszystko to, co piszę ja czy inni blogerzy to bullshit. Wręcz przeciwnie, jest wiele wartościowych wpisów, które śledzę z wielką atencją, a i sam również staram się przekazywać to, co uważam za dobre/działające/warte użycia czy przemyślenia. Nie po to przecież piszę i nagrywam, żeby Wam wciskać ciemnotę...
No właśnie, po co to wszystko? Subuję na YT kilkanaście kanałów związanych z giełdą, z czego jeden z nich ma bardzo ciekawe nagrania. Osoba ta, oprócz tradingu czy wskazówek, bardzo intensywnie zajmuje się promocją własnej szkoły forexowej, szkoleń i innego płatnego stuffu. Zatem powoli jego uploady zmieniają się w coś w rodzaju "stosujemy genialne metody" oraz "na naszych szkoleniach uczymy się super technik". Przerysowuję oczywiście, niemniej stawia to w nieco innym świetle wszystkie analizy wrzucane przez tę osobę.
Co ja mam z tego, że prowadzę bloga? Mówiąc krótko, niewiele. Działam od ponad 1,5 miesiąca, a na reklamach, które czasem klikacie, zarobiłem zaledwie jakieś 11€, co w przeliczeniu na ilość godzin, które przy tym spędzam daje nieszczególny wynik. Ewentualnym drugim powodem może być pompowanie ego, że niby zgrywam ważniaka, ludzie mnie na priv pytają o zdanie w tej czy innej kwestii "bo przecież się znam". Może i coś się tam znam, ale ego to trochę za mało w porównaniu do takiego wkładu, głównie czasowego.
Czemu więc piszę bloga? Nie chcę odbijać od tematu, powiem tylko, że po pierwsze lubię dzielić się wiedzą, a po drugie wiem, że dla osób zaczynających przygodę na giełdzie pewne wsparcie jest bardzo przydatne.
Zatem podsumowując. Wątpcie, zadawajcie pytania, kwestionujcie... Nawet najprostsze pytanie "a dlaczego tak?" zadane pod wpisem, może zaowocować odpowiedzią, która albo otworzy Wam na coś oczy, albo znacząco podważy Waszą wiarę w kompetencje danej osoby. Niezależnie od rezultatu, zawsze będzie to z korzyścią dla Was.
Kilka dni temu na swoim blogu Filon umieścił post o tym, że analiza techniczna nie działa. Nie muszę chyba wspominać, iż od razu zgłosiłem swój sprzeciw, gdyż jeśli bym zgodził się z tezą zawartą w temacie, to pozostało by mi spakować zabawki i zacząć prowadzić bloga o roślinkach lub sklejaniu modeli. Ale ja nie o tym, bo spór zwolenników AT i AF jest stary jak świat i rozpoczynając dyskusję obie strony wiedzą, że nikt nikogo nie przekona. Ewentualnie osoba nowa w temacie będzie mogła sobie wyrobić zdanie na ten temat.
Czy można powiedzieć, że analiza techniczna nie działa? Czy będąc AF-owcem można powiedzieć, że analiza techniczna nie działa? Powiedzieć oczywiście można, pytanie ile w tym jest prawdy. Rozumiem tego typu stwierdzenia w polityce, kiedy celem jest dokopanie przeciwnikowi przy każdej możliwej okazji, ale czy faktycznie można posądzić o takie relacje zwolenników obu podejść? Stwierdzenie, że AT nie działa jest tym bardziej kuriozalne, iż wiele osób stosując ten typ analizy dorobiło się majątku.
No właśnie, czy można powiedzieć, że czegoś na pewno nie ma/nie działa? Ja zdecydowanie zalecam ostrożność w wypowiadaniu się w ten sposób. Jeśli zauważymy choć jeden przypadek, że coś istnieje możemy śmiało mówić, że istnieje. Ale czy możemy udowodnić nieistnienie czegoś? Nawet analizując wszystkie dostępne nam przypadki nie mamy pewności, że coś nam gdzieś nie umknęło. A zatem (w mojej ocenie) każda teza nieistnieniu czegoś jest nieuprawniona. Czy tytułowe krasnoludki istnieją? Kto wie... Czy Bóg istnieje? A da się dowieść, że nie istnieje?
Nie chcę odbijać za mocno od tematu. Chcę tylko zaznaczyć, żeby ostrożnie traktować stwierdzenia typu "czegoś na pewno nie ma / AT na pewno nie działa". Tym bardziej, że zazwyczaj wypowiadają je osoby nie stosujące AT, a dowodów na działanie AT nie brakuje.
I w tym momencie chcę przejść do głównej części niniejszego wpisu, czyli na ile można wierzyć temu, co wypisują inni. Może nie ma to specjalnie wielkiego znaczenia w innych dziedzinach, ale w biznesie giełdowym zbytnie zaufanie do cudzych metod czy osądu może mieć bardzo nieprzyjemne konsekwencje.
Nie wiem, jak Wy, ale ja już swoje przeczytałem. Co dzień przeglądam kilkanaście blogów, na których różne osoby wyrażają swoje różne, czasami sprzeczne, opinie. I co? I nic. Poczytam, przemyślę, może zastosuję, ale wszędzie podstawą jest zasada ograniczonego zaufania. Nawet, jeśli ktoś opisuje, że uzyskał genialne wyniki, o niczym to nie świadczy.
Ta zasada stosuje się również do mojego bloga, co chcę z całą mocą podkreślić. Co o mnie wiecie? Tyle, ile Wam powiedziałem/napisałem. Widzieliście kiedyś wyniki mojego tradingu? Nie. Nawet jak nagrywam wideo to pokazuję jedynie "co zrobiłem i jak zagrałem". To, że prezentuję we wpisach jakieś genialne setupy, że mówię o jakichś technikach "proste, skuteczne, pewne" jeszcze nie oznacza, że faktycznie tak to wygląda w rzeczywistości. I ta sama zasada tyczy się wszystkiego, co czytacie o grze na giełdzie, niezależnie od tego, kto to napisał.
Nie chcę tu siać psychozy, że wszystko to, co piszę ja czy inni blogerzy to bullshit. Wręcz przeciwnie, jest wiele wartościowych wpisów, które śledzę z wielką atencją, a i sam również staram się przekazywać to, co uważam za dobre/działające/warte użycia czy przemyślenia. Nie po to przecież piszę i nagrywam, żeby Wam wciskać ciemnotę...
No właśnie, po co to wszystko? Subuję na YT kilkanaście kanałów związanych z giełdą, z czego jeden z nich ma bardzo ciekawe nagrania. Osoba ta, oprócz tradingu czy wskazówek, bardzo intensywnie zajmuje się promocją własnej szkoły forexowej, szkoleń i innego płatnego stuffu. Zatem powoli jego uploady zmieniają się w coś w rodzaju "stosujemy genialne metody" oraz "na naszych szkoleniach uczymy się super technik". Przerysowuję oczywiście, niemniej stawia to w nieco innym świetle wszystkie analizy wrzucane przez tę osobę.
Co ja mam z tego, że prowadzę bloga? Mówiąc krótko, niewiele. Działam od ponad 1,5 miesiąca, a na reklamach, które czasem klikacie, zarobiłem zaledwie jakieś 11€, co w przeliczeniu na ilość godzin, które przy tym spędzam daje nieszczególny wynik. Ewentualnym drugim powodem może być pompowanie ego, że niby zgrywam ważniaka, ludzie mnie na priv pytają o zdanie w tej czy innej kwestii "bo przecież się znam". Może i coś się tam znam, ale ego to trochę za mało w porównaniu do takiego wkładu, głównie czasowego.
Czemu więc piszę bloga? Nie chcę odbijać od tematu, powiem tylko, że po pierwsze lubię dzielić się wiedzą, a po drugie wiem, że dla osób zaczynających przygodę na giełdzie pewne wsparcie jest bardzo przydatne.
Zatem podsumowując. Wątpcie, zadawajcie pytania, kwestionujcie... Nawet najprostsze pytanie "a dlaczego tak?" zadane pod wpisem, może zaowocować odpowiedzią, która albo otworzy Wam na coś oczy, albo znacząco podważy Waszą wiarę w kompetencje danej osoby. Niezależnie od rezultatu, zawsze będzie to z korzyścią dla Was.
Muszę powiedzieć, że jesteś bardzo mądrym i znającym się na życiu człowiekiem ;)
OdpowiedzUsuńWpis jak najbardziej słuszny, jednakże 'czegoś' trzymać się trzeba i w rzeczywistości zazwyczaj wygląda to tak, że we wszystkim co czytamy/słuchamy/oglądamy szukamy tego najbardziej pasującej do naszej osobowości, konkretnego systemu do zarabiania.
Pozdrawiam :)
Oczywiście jest tak, że dobieramy sobie fakty i opinie pasujące do naszych przekonań. Ale to już są otchłanie psychologii, w które wolę się nie zapuszczać :)
OdpowiedzUsuńA co do Twojego pierwszego zdania, to moje EGO puchnie. Caps potwierdza, że urosło :P