poniedziałek, 3 maja 2010

Bo ustawianie zleceń stop to prosta sprawa...

No, może nie zawsze :) Niemniej sądzę, że w pewnych sytuacjach możemy ustawić stopa z dość dużą pewnością, że stoi on w dobrym miejscu. Jakie to sytuacje?

Zapewne znacie wiele technik stawiania początkowych zleceń obronnych. Czasem wyznacznikiem jest zmienność mierzona ATR czy też odchyleniem standardowym. Innym razem stawiamy stopy w odległości n% od ceny wejścia lub w oparciu o nasze zarządzanie kapitałem (tzw. stop na linii kapitału). To ostatnie jest moim zdaniem najgorszą rzeczą, gdyż stopy powinien wyznaczać rynek, a nie nasz portfel. Od zarządzania ryzykiem mamy decydowanie o wielkości pozycji. Ale to tak na marginesie.

Jak już wcześniej kilkukrotnie pisałem, patrzę na wykresy bez przetwarzania ich wskazań za pomocą jakichś zaawansowanych narzędzi. W zasadzie nie używam praktycznie niczego poza liniami prostymi (lub też odcinkami, jak ktoś troszczy się o detale). Uważam wsparcia i opory za miejsca o szczególnym znaczeniu, w których zachodzi większe prawdopodobieństwo niż gdzie indziej, że cena zawróci. Powiecie, że to już wiecie, że chcecie o stopach...

Stopa początkowego stawiam tam, gdzie setup wejścia uznam za przekreślony.

Można jednym zdaniem opisać technikę stawiania stopów? Można. Ale trzeba to nieco rozwinąć, gdyż inaczej wpis nie bardzo miałby sens.

Zajmowanie pozycji na rynku w oparciu o formacje czy też wsparcia/opory ma tę zaletę, że zazwyczaj mamy jednoznaczną odpowiedź, czy zakładane przez nas zachowanie cen miało miejsce czy nie. Wsparcie albo wytrzymało albo pękło, nie ma tu specjalnie miejsca na rozwodzenie się. Zatem jeśli wchodzimy na długo przy testowaniu wsparcia, stosunkowo szybko mamy odpowiedź, czy podjęliśmy dobrą decyzję. Cała trudność polega jednak na tym, aby ocenić, gdzie leży ten magiczny punkt, w którym uznajemy, że setup padł.

I tu mogą pojawić się wątpliwości. Popatrzmy:


Czy w obecnej sytuacji na KGHM uznajemy, że wsparcie zostało przełamane? Niby ceny się odbiły, ale widzimy wyraźną penetrację linii wsparcia. Czy fakt, że przełamanie nie przekroczyło 1*ATR(15) pozwala na uznanie, że jednak wytrzymało? A co z wcześniejszym testem z 28 sierpnia? Był jeszcze mniejszy, po czym ceny poszybowały o 20% w górę. Czy to było odbicie, czy przełamanie?

Na te i podobne pytania będziemy musieli sobie odpowiadać w toku naszych działań tradingowych. W chwili obecnej zastanawiamy się czysto teoretycznie, gdyż nie zajęliśmy pozycji. Jako, że nie kupiliśmy akcji, nie mówimy o jakimś konkretnym setupie wejścia. Można przecież kupować w ciemno po cenie równej wsparciu i liczyć, że wytrzyma. Ba, można kupić jeszcze przed testem kreski. Inne techniki zakładają, że ceny muszą po penetracji pokonać pewną odległość w górę, zanim dokonamy kupna. Ale we wszystkich przypadkach, dwóch wyprzedzających zachowanie cen, trzecim reagującym na nie, musimy postawić stopa początkowego. W pierwszej technice, jedynym punktem odniesienia jest dla nas poprzednie Low, więc musimy dobrać jakąś wartość, o którą odsuniemy stopa. Odmiennie jest przy czekaniu na ruch powrotny, wtedy mamy już drugie swing low i stanowi ono dla nas dużą pomoc przy ustawianiu stopa. Wtedy umieszcza się go zazwyczaj poniżej tego ostatniego minimum.

Miało być prosto, łatwo i przyjemnie, ale sprawy się nieco zagmatwały. Zatem bez zbędnego komplikowania powiem: stopa rzucamy tam, gdzie uznajemy, że kluczowy poziom (w oparciu o który wchodzimy) został przełamany. Z własnych doświadczeń dodam, że nie należy pryncypialnie trzymać się pojedynczych tików. Zakładając, że mamy do czynienia z obszarem wsparcia lub oporu, a nie punktem, powinniśmy pozwolić cenom na częściową penetrację. A skoro patrzymy na ruchy cen, musimy brać też pod uwagę zmienność panującą na danym walorze. Stąd też będziemy mieli znacznie mniejszą tolerancję dla penetracji na spokojnych spółkach niż na tych bardziej "rozbieganych".

Jeśli chodzi o mnie to nie mam jakichś szczególnych współczynników dla oddalania stopów. Oceniam to "na oko" i oczywiście czasem mam rację, czasem nie, ale tak to jest w tej branży. Robię to dokładnie tak, jak mówi główna zasada: stawiam zlecenie tam, gdzie uznaję, że poziom został przełamany.

Pokażmy to na przykładach już opisywanych na tym blogu:

PGE


Spółka raczej spokojna, bez większych ekscesów. Zatem stop ustawiłem stosunkowo blisko wsparcia (0,5 ATR(15)) sądząc, że jeśli ono padnie to ruch będzie kontynuowany. Wchodziłem czekając na odbicie cen, zlecenie wejścia kilka tików nad świecą "macającą" czerwoną kreskę.

Świecie


Spółka o mniejszych obrotach i bardziej dynamicznych zmianach. Stąd też zlecenie obronne ustawiłem nieco ponad 1 ATR(15) od wsparcia, aby ceny mogły ewentualnie nieco je "zbadać". Odmiennie też od poprzedniej sytuacji, zaleciłem wejście jeszcze przed zejściem cen w okolice czerwonej kreski, co okazało słusznym rozwiązaniem, gdyż na dzień dzisiejszy ceny szybują w górę bez penetracji. Nie wynikało to z mojego "czucia" rynku. Po prostu uznałem poziom 69 zł za atrakcyjny na tyle, aby zaryzykować. Ewentualne czekanie na ruch w górę mogło spowodować, że ceny by nam szybko odjechały i albo byśmy nie kupili wcale, albo bardzo drogo i do tego z dużym ryzykiem.

Kopex


Teraz trochę inna sytuacja, gdyż mamy odmienny setup. W tym przypadku za porażkę naszej koncepcji wejścia uznałem przebicie ostatniego minimum. Jakoś szczególnie nie myślałem nad ustawieniem tego stopa, ale wrzuciłem go tuż poniżej poziomu 20 zł, co daje nam nie tylko kilka tików luzu, ale też ustawia nas pod okrągłą liczbą, która może stanowić kluczowy poziom. Możliwe jest, że byśmy wylecieli (lub wylecimy, czas pokaże) na stopie przy jakiejś penetracji sięgającej 0,5 ATR. Niemniej stop stoi dopiero pod swing low, gdyż każdy wyższy poziom wydaje się niewłaściwy.

I bardzo ważna uwaga: stawianie stopów i ich działanie to gra prawdopodobieństw. Nigdy nie mamy gwarancji, że nasze "dobrze" ustawione stopy nie zostaną strzelone po czym cena nie poszybuje w górę. Niestety, takie przypadki będą się zdarzały i jedyne, co możemy zrobić to analizować porażki w poszukiwaniu błędów. Sukcesy zresztą też warto analizować. Więc zbierajmy dane z transakcji i gdy dojdziemy do wniosku, że nasze zlecenia za często strzelają, postarajmy się je trochę odsunąć. Nie jest to raczej technika dająca się przetestować na danych historycznych, więc nie uzyskamy "statystycznie najlepszej odległości". Pozostaje nam metoda prób i błędów.

1 komentarz:

  1. Trudno Ci nie przyznać racji.
    Ja chcę dodać tylko to ze zawsze po strzeleniu stopa jest jeszcze mozliwość powrotu na rynek.

    OdpowiedzUsuń