W poprzednim wpisie opisałem, dlaczego nie warto jest wchodzić na rynek w chwili przebicia poprzedniego ekstremum. Teraz poszukamy sposobu na zajmowanie pozycji przy stosunkowo niskim ryzyku oraz większym prawdopodobieństwie zyskownej transakcji. Myślę, że większość z czytelników już wie o co chodzi :)
Założenie do tego setupu jest banalnie proste. Nie ustawiamy zlecenia w chwili przebicia ostatniego swing high, ale czekamy na korektę ruchu wzrostowego (spadkowego) i otwieramy pozycję w momencie, gdy rynek znów zaczyna podążać w naszym kierunku. Oto, jak to wygląda na schemacie:
Pierwszym krokiem jest dostrzeżenie formacji 1-2-3 sygnalizującej odwrócenie trendu. Dzięki temu mamy wyznacznik, w jakim kierunku powinniśmy otwierać nasze pozycje. Można oczywiście wchodzić już w chwili utworzenia dołka oznaczonego numerem 3. Wtedy wcześniej łapiemy ewentualny trend, ale z drugiej strony mamy większe ryzyko, że weszliśmy na rynek przedwcześnie i możemy zostać wyrzuceni.
Po przebiciu punktu 2 wiemy już, że to może być początek trendu wzrostowego (pewności nie mamy nigdy). Jednak jeszcze nie składamy zlecenia, ale czekamy, aż rynek utworzy nowe maksima i dokona korekty. Spadki cen są dla nas czasem wytężonej uwagi, kiedy to oczekujemy na powstanie kolejnego dołka (wyższego niż ten z numerem 3) i wchodzimy na długo w chwili, kiedy rynek zaczyna poruszać się zgodnie z kierunkiem dominującego trendu. Na wykresie zaznaczyłem kilka potencjalnych setupów do wejścia.
Zaletą tego typu wejścia jest przede wszystkim fakt, że staramy się złapać ruch w relatywnie wczesnej fazie. Dzięki temu kupujemy, gdy popyt jest jeszcze silny, przez co może "wywieźć" cenę naszego waloru stosunkowo daleko. Zatem ryzyko szybkiego odwrócenia jest znacznie mniejsze niż w przypadku wejścia na wysokości poprzedniego swing high.
Drugi aspekt jest jeszcze ważniejszy od pierwszego, gdyż najpierw należy patrzeć na ryzyko, a dopiero później na potencjalne zyski. A ryzyko jest w tym przypadku znacznie mniejsze niż przy kupowaniu wysoko. Jestem gorącym zwolennikiem stawiania stopów początkowych na poziomach technicznych, a do tego w miejscu, w którym uznajemy porażkę naszego setupu otwarcia pozycji. Przy tego typu wejściu stop ustawiam nieco poniżej dna ostatniego dołka (poniżej to rozwinę). Już na pierwszy rzut oka widać, że odległość zlecenia stop loss od ceny początkowej jest dużo mniejsza niż przy wejściu innego typu.
I teraz trzeba poruszyć kwestię prowadzenia samej transakcji, czyli ewentualne trailing stopy. Odległość naszych zleceń obronnych powinna być uzależniona od perspektywy czasowej, w jakiej gramy.
Jeśli zakładamy złapanie tylko krótkiego ruchu wzrostowego i chcemy wyjść przed ewentualną korektą, powinniśmy nasze stopy prowadzić stosunkowo ciasno, dzięki czemu zostaniemy wyrzuceni z rynku zaraz po uformowaniu się kolejnego szczytu. Następnie oczekujemy, aż znów uformuje się setup i powracamy do gry.
Inwestowanie na dłuższy termin zakłada eksploatowanie trendu możliwie na całej jego długości. Zatem opisywana przeze mnie technika gry ma na celu jedynie korzystniejsze wejście na rynek. Początkowe zlecenie stop ustawiane jest podobnie, jak w poprzednim przypadku, natomiast sposób jego przesuwania różni się zasadniczo. W tym momencie opieramy się o definicję trendu, iż jeśli tylko wyznaczane są kolejne coraz wyższe dołki to pozostajemy na rynku. Po wejściu na rynek, czekamy aż utworzy się swing high, a następnie przeczekujemy spadki aż utworzy się kolejne wyraźne swing low, pod które przesuwamy naszego stopa. I dalej podobnie, w miarę rozwoju sytuacji. Wyrzucani jesteśmy dopiero w momencie utworzenia się dołka niższego od poprzedniego, czyli w chwili, gdzie dalsze istnienie trendu staje się wątpliwe. Ten typ gry wymaga od nas ponoszenia ryzyka, że w razie niekorzystnego ruchu rynku, oddajemy całe, dość znaczne wzrosty. Atutem jest tutaj wykorzystanie trendu na dużej długości oraz mniej czasochłonne prowadzenie pozycji. Oto obrazek:
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby łączyć te dwie techniki gry. Po zajęciu pozycji na rynku, połowę prowadzimy ciasno i zamykamy wcześniej, a resztę zostawiamy otwartą i tylko przesuwamy stopy pod kolejne dołki. Oczywiście w chwili wystąpienia setupu wejścia dokładamy to, co wycofaliśmy z gry na początku i znów jesteśmy w pełni zaangażowani w trend.
Otwarte pozostawię pytanie, co do ustawiania sobie poziomów realizacji zysku. To już zależy od prywatnych upodobań gracza oraz specyfiki instrumentu, który wykorzystujemy. Jeśli ktoś zmierzy statystyczną długość swingu, po czym będzie redukował pozycję w miarę malenia prawdopodobieństwa kontynuacji, wtedy również może otrzymać pozytywne rezultaty.
Założenie do tego setupu jest banalnie proste. Nie ustawiamy zlecenia w chwili przebicia ostatniego swing high, ale czekamy na korektę ruchu wzrostowego (spadkowego) i otwieramy pozycję w momencie, gdy rynek znów zaczyna podążać w naszym kierunku. Oto, jak to wygląda na schemacie:
Pierwszym krokiem jest dostrzeżenie formacji 1-2-3 sygnalizującej odwrócenie trendu. Dzięki temu mamy wyznacznik, w jakim kierunku powinniśmy otwierać nasze pozycje. Można oczywiście wchodzić już w chwili utworzenia dołka oznaczonego numerem 3. Wtedy wcześniej łapiemy ewentualny trend, ale z drugiej strony mamy większe ryzyko, że weszliśmy na rynek przedwcześnie i możemy zostać wyrzuceni.
Po przebiciu punktu 2 wiemy już, że to może być początek trendu wzrostowego (pewności nie mamy nigdy). Jednak jeszcze nie składamy zlecenia, ale czekamy, aż rynek utworzy nowe maksima i dokona korekty. Spadki cen są dla nas czasem wytężonej uwagi, kiedy to oczekujemy na powstanie kolejnego dołka (wyższego niż ten z numerem 3) i wchodzimy na długo w chwili, kiedy rynek zaczyna poruszać się zgodnie z kierunkiem dominującego trendu. Na wykresie zaznaczyłem kilka potencjalnych setupów do wejścia.
Zaletą tego typu wejścia jest przede wszystkim fakt, że staramy się złapać ruch w relatywnie wczesnej fazie. Dzięki temu kupujemy, gdy popyt jest jeszcze silny, przez co może "wywieźć" cenę naszego waloru stosunkowo daleko. Zatem ryzyko szybkiego odwrócenia jest znacznie mniejsze niż w przypadku wejścia na wysokości poprzedniego swing high.
Drugi aspekt jest jeszcze ważniejszy od pierwszego, gdyż najpierw należy patrzeć na ryzyko, a dopiero później na potencjalne zyski. A ryzyko jest w tym przypadku znacznie mniejsze niż przy kupowaniu wysoko. Jestem gorącym zwolennikiem stawiania stopów początkowych na poziomach technicznych, a do tego w miejscu, w którym uznajemy porażkę naszego setupu otwarcia pozycji. Przy tego typu wejściu stop ustawiam nieco poniżej dna ostatniego dołka (poniżej to rozwinę). Już na pierwszy rzut oka widać, że odległość zlecenia stop loss od ceny początkowej jest dużo mniejsza niż przy wejściu innego typu.
I teraz trzeba poruszyć kwestię prowadzenia samej transakcji, czyli ewentualne trailing stopy. Odległość naszych zleceń obronnych powinna być uzależniona od perspektywy czasowej, w jakiej gramy.
Jeśli zakładamy złapanie tylko krótkiego ruchu wzrostowego i chcemy wyjść przed ewentualną korektą, powinniśmy nasze stopy prowadzić stosunkowo ciasno, dzięki czemu zostaniemy wyrzuceni z rynku zaraz po uformowaniu się kolejnego szczytu. Następnie oczekujemy, aż znów uformuje się setup i powracamy do gry.
Inwestowanie na dłuższy termin zakłada eksploatowanie trendu możliwie na całej jego długości. Zatem opisywana przeze mnie technika gry ma na celu jedynie korzystniejsze wejście na rynek. Początkowe zlecenie stop ustawiane jest podobnie, jak w poprzednim przypadku, natomiast sposób jego przesuwania różni się zasadniczo. W tym momencie opieramy się o definicję trendu, iż jeśli tylko wyznaczane są kolejne coraz wyższe dołki to pozostajemy na rynku. Po wejściu na rynek, czekamy aż utworzy się swing high, a następnie przeczekujemy spadki aż utworzy się kolejne wyraźne swing low, pod które przesuwamy naszego stopa. I dalej podobnie, w miarę rozwoju sytuacji. Wyrzucani jesteśmy dopiero w momencie utworzenia się dołka niższego od poprzedniego, czyli w chwili, gdzie dalsze istnienie trendu staje się wątpliwe. Ten typ gry wymaga od nas ponoszenia ryzyka, że w razie niekorzystnego ruchu rynku, oddajemy całe, dość znaczne wzrosty. Atutem jest tutaj wykorzystanie trendu na dużej długości oraz mniej czasochłonne prowadzenie pozycji. Oto obrazek:
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby łączyć te dwie techniki gry. Po zajęciu pozycji na rynku, połowę prowadzimy ciasno i zamykamy wcześniej, a resztę zostawiamy otwartą i tylko przesuwamy stopy pod kolejne dołki. Oczywiście w chwili wystąpienia setupu wejścia dokładamy to, co wycofaliśmy z gry na początku i znów jesteśmy w pełni zaangażowani w trend.
Otwarte pozostawię pytanie, co do ustawiania sobie poziomów realizacji zysku. To już zależy od prywatnych upodobań gracza oraz specyfiki instrumentu, który wykorzystujemy. Jeśli ktoś zmierzy statystyczną długość swingu, po czym będzie redukował pozycję w miarę malenia prawdopodobieństwa kontynuacji, wtedy również może otrzymać pozytywne rezultaty.
Głównym argumentem, przemawiającym za prowadzeniem inwestycji długoterminowej, jest oszczędność czasu poświęcanego na nasze otwarcie. Jeśli więc mamy go tyle, by prowadzić grę "ciasną", nie ma sensu inwestować połowy środków "szeroko" bo jedyne, z czym to się wiąże, jest relatywnie niższy zysk z inwestycji. W takich sytuacjach brak działania oznacza stratę, a działanie zysk. Oczywiście wszystko w rozsądnych granicach ;)
OdpowiedzUsuńNie do końca. Prowadząc grę ciasną relatywnie często będziemy wypadali na korektach.
OdpowiedzUsuńOznacza to dodatkowe prowizje oraz możliwość wychodzenia z rynku akurat na samym dołku wahnięcia. Może być tak, że na krótko będziemy się niepotrzebnie szarpać wchodząc i wychodząc z rynku, podczas gdy gra szerokim stopem dała by dobre rezultaty.
Poza tym trzeba uwzględnić specyfikę rynku, czyli głębokość korekt, wysokość swingów, długość trendów etc. Wspomniałem o tym w dzisiejszym wpisie.
osobiście uważam, że najbardziej korzystnym rozwiązaniem inwestycyjnym, jest jazda na długim wejściu - ostatecznie prawie zawsze się zwróci. faktem jest, że wymaga to czasem długich miesięcy, nerwy puszczają, a kasa jest zamrożona, ale przy relatywnie małym wkładzie, przy dużej wysokości zabezpieczenia w innych inwestycjach, nie powinno to sprawiać problemu. oczywiście na krótko można ugrać więcej, ale nie zawsze chce się pilnować każdego słupka ;)
OdpowiedzUsuńJak się kupuje na długie trendy to się na nich zarabia pod warunkiem, że występują :)
OdpowiedzUsuńA jak się wchodzi z szerokim stopem, a trendu nie ma to kilka wpadek i się nie ma znacznego kawałka portfela.