Tym razem nieco inna technika gry niż prezentowane wcześniej. Opiera się jednak na podobnym założeniu: kupić gdy spółka jest nisko i wygląda na to, że zawija w górę. Z tym, że kupujemy już odbicie, a nie dołek.
Pokrótce omówię setup, choć bardziej chcę się skupić na pozostałych aspektach tego typu wejścia. Zaproponowałem tutaj zajęcie pozycji po przebiciu ceny 22 zł, ale z ważnym zastrzeżeniem: tylko wtedy, gdy zamknięcie będzie ponad tym poziomem. Jest to rodzaj filtra, który ma chronić nas przed sytuacjami takimi, jak ta z 15 kwietnia. Stop loss poniżej ostatniego swing low. Tutaj nie bardzo mamy pole manewru, gdyż będzie to najpewniejszy wyznacznik powrotu do spadków. Liczenie potencjalnego zasięgu bym raczej sobie darował, ponieważ ewentualnymi poziomami są 24 zł (jako chwilowe zatrzymanie) oraz 28,50, jako ostatni szczyt. Jednak to pierwsze jest mało wyraźne, natomiast drugie zbyt optymistyczne, więc w tej sytuacji lepiej polegać na stopie kroczącym. A teraz trochę uwag ogólnych.
Linia trendu jest jednym z pierwszych narzędzi, które poznaje początkujący technik. Kiedy patrzy na wykresy w podręcznikach lub też ogląda historyczne dane to nakreślone linie wydają się wręcz banalne i od razu widać, jak powinny przebiegać. Schody zaczynają się, gdy przychodzi do rysowania kresek na wykresach, których prawa strona jest jeszcze za mgłą. I wtedy okazuje się, że nie jest to aż takie proste...
Na wykresie historycznym zawsze jest ta jedyna słuszna kreska. Natomiast w "realu" nigdy nie wiemy, czy to już ostateczne przełamanie, czy tylko kolejna górka, na której będzie można oprzeć naszą linię. Pół biedy, jeśli mamy już dwa lub trzy punkty styczne. Ale co, wtedy gdy poza wierzchołkiem nie ma na czym się oprzeć? Wtedy każde potencjalne ekstremum może być zarówno przełamaniem, jak i fałszywką. Często zdarza się, że wylecimy ze dwa razy na stopie, zanim uda się złapać to właściwe odwrócenie kierunku.
Druga rzecz to kwestia rysowania samej kreski, gdy już mamy jakieś ekstremum. Na powyższym obrazku widzimy długi cień zanotowany 15 kwietnia, który jednak postanowiłem zignorować i oprzeć się na korpusie świecy. Tutaj rzecz jest bardzo uznaniowa, ciężko podać dokładną receptę na prowadzenie linii trendu. Osobiście rysuję tak, aby złapać jak najbardziej wiarygodne i jak najwięcej punktów stycznych. Zdarza się więc, że raz opieram się na knocie, innym razem na korpusie. Głównym kryterium jest tu ilość dotknięć.
Kolejna sprawa to ponoszone przez nas ryzyko. Jak widzimy nie jest to już 3-4%, jak było w poprzednich setupach, ale aż 9,5% (22,05-19,95). Faktem jest, że liczymy też na dużo większe zyski, bo gdyby zrealizował się scenariusz 28.50 to zarobili byśmy prawie 30%. Jednak rozsądny trader po pierwsze najpierw patrzy na ryzyko, a po drugie odpowiednio dobiera wielkość pozycji. Zatem w przypadku większego ryzyka gramy mniejszą kwotą. Ma to na celu poszanowanie reguł zarządzania kapitałem, w zależności od stosowanej przez nas ilości/odsetka ryzykowanego portfela.
To powiększone ryzyko wynika z konstrukcji samej techniki. Zazwyczaj ceny osiągają dolne ekstremum i to pod nim stawiamy stop, natomiast długą pozycję zajmujemy dopiero po przebiciu linii trendu, która może przebiegać ładne kilka złotych wyżej. Stąd też konieczność gry mniejszymi stawkami.
Następna sprawa to samo przebicie kreski. Nie mamy gwarancji, że właśnie tym razem będziemy mieli rację. Stąd też konieczność zastosowania filtrów, które mają na celu odsianie przynajmniej części fałszywych sygnałów. W proponowanym przeze mnie przypadku jest to filtr odległości (nie kupujemy na kresce tylko trochę powyżej) oraz filtr zamknięcia (przez co nie grozi nam wejście na intradayowych wybrykach). Minusem jest tu powiększanie naszego ryzyka z racji kupna po wyższych cenach. Oczywiście wejście odbywa się za pomocą zlecenia stop, z tym, że zapewne trzeba będzie czatować przy komputerze podczas fixingu, gdyż nie wiem, czy możliwe jest stawianie zleceń stop realizowanych tylko na fixingu. Ewentualnie można wchodzić na otwarciu następnego dnia.
I tak jeszcze ogólnie z możliwości, które mamy do dyspozycji, warto zastanowić się nad podzieleniem wejścia na dwa zlecenia. I wtedy kupujemy połówką po przebiciu kreski, a jeśli przebicie to okaże się skuteczne, dokładamy drugą część kasy. Warto by wtedy wchodzić podczas korekty ruchu wybicia, ale że taka nie zawsze następuje, trzeba opracować plan awaryjny.
Póki co tyle przychodzi mi do głowy, jeśli chodzi o przebicia linii trendu. A dla pokazania, że sprawy z tym typem kreski nie zawsze są klarowne pokazuję przykład ostatniego dołka na Gancie (który, tak na marginesie, zrobił piękne odwrócone RGR):
Linia trendu jest jednym z pierwszych narzędzi, które poznaje początkujący technik. Kiedy patrzy na wykresy w podręcznikach lub też ogląda historyczne dane to nakreślone linie wydają się wręcz banalne i od razu widać, jak powinny przebiegać. Schody zaczynają się, gdy przychodzi do rysowania kresek na wykresach, których prawa strona jest jeszcze za mgłą. I wtedy okazuje się, że nie jest to aż takie proste...
Na wykresie historycznym zawsze jest ta jedyna słuszna kreska. Natomiast w "realu" nigdy nie wiemy, czy to już ostateczne przełamanie, czy tylko kolejna górka, na której będzie można oprzeć naszą linię. Pół biedy, jeśli mamy już dwa lub trzy punkty styczne. Ale co, wtedy gdy poza wierzchołkiem nie ma na czym się oprzeć? Wtedy każde potencjalne ekstremum może być zarówno przełamaniem, jak i fałszywką. Często zdarza się, że wylecimy ze dwa razy na stopie, zanim uda się złapać to właściwe odwrócenie kierunku.
Druga rzecz to kwestia rysowania samej kreski, gdy już mamy jakieś ekstremum. Na powyższym obrazku widzimy długi cień zanotowany 15 kwietnia, który jednak postanowiłem zignorować i oprzeć się na korpusie świecy. Tutaj rzecz jest bardzo uznaniowa, ciężko podać dokładną receptę na prowadzenie linii trendu. Osobiście rysuję tak, aby złapać jak najbardziej wiarygodne i jak najwięcej punktów stycznych. Zdarza się więc, że raz opieram się na knocie, innym razem na korpusie. Głównym kryterium jest tu ilość dotknięć.
Kolejna sprawa to ponoszone przez nas ryzyko. Jak widzimy nie jest to już 3-4%, jak było w poprzednich setupach, ale aż 9,5% (22,05-19,95). Faktem jest, że liczymy też na dużo większe zyski, bo gdyby zrealizował się scenariusz 28.50 to zarobili byśmy prawie 30%. Jednak rozsądny trader po pierwsze najpierw patrzy na ryzyko, a po drugie odpowiednio dobiera wielkość pozycji. Zatem w przypadku większego ryzyka gramy mniejszą kwotą. Ma to na celu poszanowanie reguł zarządzania kapitałem, w zależności od stosowanej przez nas ilości/odsetka ryzykowanego portfela.
To powiększone ryzyko wynika z konstrukcji samej techniki. Zazwyczaj ceny osiągają dolne ekstremum i to pod nim stawiamy stop, natomiast długą pozycję zajmujemy dopiero po przebiciu linii trendu, która może przebiegać ładne kilka złotych wyżej. Stąd też konieczność gry mniejszymi stawkami.
Następna sprawa to samo przebicie kreski. Nie mamy gwarancji, że właśnie tym razem będziemy mieli rację. Stąd też konieczność zastosowania filtrów, które mają na celu odsianie przynajmniej części fałszywych sygnałów. W proponowanym przeze mnie przypadku jest to filtr odległości (nie kupujemy na kresce tylko trochę powyżej) oraz filtr zamknięcia (przez co nie grozi nam wejście na intradayowych wybrykach). Minusem jest tu powiększanie naszego ryzyka z racji kupna po wyższych cenach. Oczywiście wejście odbywa się za pomocą zlecenia stop, z tym, że zapewne trzeba będzie czatować przy komputerze podczas fixingu, gdyż nie wiem, czy możliwe jest stawianie zleceń stop realizowanych tylko na fixingu. Ewentualnie można wchodzić na otwarciu następnego dnia.
I tak jeszcze ogólnie z możliwości, które mamy do dyspozycji, warto zastanowić się nad podzieleniem wejścia na dwa zlecenia. I wtedy kupujemy połówką po przebiciu kreski, a jeśli przebicie to okaże się skuteczne, dokładamy drugą część kasy. Warto by wtedy wchodzić podczas korekty ruchu wybicia, ale że taka nie zawsze następuje, trzeba opracować plan awaryjny.
Póki co tyle przychodzi mi do głowy, jeśli chodzi o przebicia linii trendu. A dla pokazania, że sprawy z tym typem kreski nie zawsze są klarowne pokazuję przykład ostatniego dołka na Gancie (który, tak na marginesie, zrobił piękne odwrócone RGR):
bardzo mi się podoba blog, więc tak sobie czytam go od początku i czasami coś skomentuje
OdpowiedzUsuńtutaj jest przykład słabej transakcji "życzeniowej". taką transakcje miałem na myśli przy krytyce podejścia opierania się na R/R
bardzo słaby setup, szczęście ze nie przebili 22 (swoją drogą skąd akurat 22?)
pozdrawiam,
manygridi
Prosty setup na linii trendu z opóźnionym wejściem, żeby unikać fałszywych przebić. Choć oczywiście ma to swoje wady i ograniczenia.
OdpowiedzUsuńCo do RR to zaznaczyłem, że nie warto liczyć zasięgu dla ruchu, więc jedynie było to polowanie na ewentualne odwrócenie. Nawet, jeśli kilka takich wejść nie wypali to jest spora szansa, że któreś kolejne zarobi z nawiązką na poprzednie straty.