Zarabianie na blogu wydaje się być obecnie bardzo nośnym tematem. Łatwość zakładania blogów połączona z faktem, że ludzie rzeczywiście je czytają, sprawia że gdzieś w tle zazwyczaj myśli się o monetyzacji swoich działań. W dzisiejszym tekście pokażę, skąd pochodzą przychody generowane przez moją blogową firmę.
Tego bloga prowadzę od 2010 roku, a więc liczy on sobie przeszło sześć lat. Początkowo nawet nie rozważałem emitowania reklam, gdyż sama branża i ten rodzaj marketingu nie były jeszcze rozwinięte, jednak z czasem sytuacja uległa zmianie. Pierwsze współprace proponowali mi sami partnerzy, o kolejne również bardzo nie zabiegałem.
Z czasem jednak zacząłem traktować Humanistę na giełdzie jako przedsięwzięcie biznesowe, pozwalające łączyć dobre treści oferowane czytelnikom, z potencjałem marketingowym, który wiąże się z posiadaniem takiego serwisu. Przejawem zmiany podejścia było założenie w czerwcu 2015 roku działalności gospodarczej, przeznaczonej wyłącznie do obsługi przychodów i kosztów związanych z moją działalnością w Internecie.
Tekst ten jest piątym z cyklu dotyczącego prowadzenia własnej firmy. W artykułach tych dzielę się moimi doświadczeniami związanymi z blogowym biznesem. Polecam również konkretne rozwiązania, które sprawdziły się w moim przypadku, jak również poruszam praktyczne aspekty funkcjonowania firmy. Do tej pory w cyklu ukazały się:
Jeśli interesuje Cię temat zakładania i prowadzenia własnej działalności, polecam przeczytać również wcześniejsze wpisy.
Kolejny przełom nastąpił pod koniec czerwca 2016, kiedy to zakończyłem pracę na etacie i blogowanie stało się główną osią mojej aktywności. Tak przynajmniej wtedy sądziłem, ponieważ już kilka tygodni później sprawy przybrały zupełnie inny obrót.
W każdym razie od dłuższego już czasu uzyskuję regularne dochody wiążące się z prowadzoną przeze mnie działalnością. Nie są one znaczne, ale dają pewien obraz tego, jak można zarabiać na prowadzeniu bloga.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że omawiane w niniejszym tekście statystyki stanowią jedynie odzwierciedlenie mojej aktywności. Inne blogi z pewnością będą posiadały odmienne struktury przychodów, co jest zupełnie zrozumiałe. Tekstem tym chciałem jedynie pokazać, że prowadzenie bloga to nie tylko emitowanie reklam czy też teksty sponsorowane, ale wiele więcej.
Zarabianie na blogu - źródła przychodów
Próbując ocenić poszczególne źródła przychodów, należy przyjąć odpowiednio szeroką perspektywę. W moim wypadku wziąłem pod uwagę pierwsze półrocze 2016 roku, ponieważ uznałem ten okres za najbardziej reprezentatywny. Jest on odpowiednio długi, aby można było wychwycić podstawowe tendencje, a jednocześnie nie jest zaburzany pojedynczymi płatnościami, otrzymanymi w grudniu 2015 i w lipcu 2016.
Jak widzicie, wyłoniłem pięć głównych źródeł przychodów na moim blogu. Nie musiałem tutaj zanadto upraszczać, ponieważ nie ma szóstego źródła, które musiałbym dodać. Zwyczajnie wszystkie przychody z pierwszej połowy roku udało mi się wpasować w którąś z powyższych kategorii.
Omówię je wszystkie po kolei, w kolejności od największego, żebyście dokładnie wiedzieli, co kryje się pod każdą z kategorii. Być może niektóre z nich są oczywiste, ale wiele wymaga komentarza, dlatego też warto poświęcić im odrębny akapit.
Baza wiedzy Humanisty na giełdzie - 39,58%
Największa część przychodów pochodzi z Bazy wiedzy, którą uruchomiłem pod koniec stycznia. Jest to z jednej strony platforma służąca udostępnianiu comiesięcznych webinarów, a z drugiej oferująca możliwość zapoznania się ze szkoleniami specjalnymi, w ramach których omawiam konkretny wycinek mojej inwestycyjnej aktywności. Do tej pory ukazały się dwa takie szkolenia, jedno dotyczące kryteriów stosowanych przy sprzedaży akcji, a drugie mojej strategii opcyjnej.
W Bazie wiedzy płatności dokonywane są z kilku głównych kierunków. Pierwszy to szkolenia specjalne, oferowane wyłącznie jako gotowe nagranie. Drugi to dostęp do nagrań z poprzednich szkoleń, które odbyły się wcześniej, jako darmowe webinary. Uczestnicząc live można było obejrzeć je za darmo. I tego właśnie dotyczy trzeci kanał, czyli pakiet All in one pack 2016.
Jest to połączenie dostępu do materiałów edukacyjnych oraz korzyści praktycznych wiążących się z bieżącym korzystaniem z Bazy wiedzy. Przekłada się to na wcześniejsze niż inni otrzymanie linku rejestracyjnego na webinar (to ważne z powodu limitu miejsc w pokoju) oraz gwarancji, że nagranie zawsze będzie czekało na posiadacza pakietu. Oprócz tego koszt pakietu jest zdecydowanie niższy niż suma poszczególnych materiałów dostępnych w Bazie wiedzy.
Długo zastanawiałem się, czy zdecydować się na stworzenie własnej platformy wiedzowej, głównie z powodu wiążących się z tym kosztów i trudności technicznych, ale ostatecznie na początku tego roku zapadła decyzja o jej realizacji. Z perspektywy czasu bardzo się cieszę, że mogę zaproponować moim czytelnikom nie tylko wartościową wiedzę, ale również inspirację do własnych działań, o których dyskutujemy mailowo po każdym webinarze czy szkoleniu.
Teksty przygotowywane dla klientów zewnętrznych - 32,04%
Drugim w kolejności źródłem przychodów były u mnie teksty pisane na konkretne zamówienie. Przykłady takich realizacji możecie chociażby zobaczyć na blogu iFirma, czyli biura rachunkowego, z którego usług korzystam.
Nie są to przychody bezpośrednio związane z blogowaniem, ale mające swoje źródło w dorobku i pozycji, którą zdobyłem blogując nieprzerwanie od ponad sześciu lat. Na szczęście udaje mi się mieścić w terminarzu tworzenie interesujących treści dla zewnętrznych odbiorców, chociaż jest z tym coraz większy problem. Jednak, jak widzicie w powyższym zestawieniu, stanowi to istotną dywersyfikację uzyskiwanych przeze mnie przychodów.
Szkolenia dla klientów zewnętrznych - 13,81%
Pozycja osoby, która zna się trochę na świecie inwestycji procentuje mi również poprzez fakt bycia zapraszanym do poprowadzenia różnych szkoleń dla odbiorców zewnętrznych. Są nimi klienci domów maklerskich, czytelnicy innych blogów lub klienci serwisów oferujących usługi z szeroko pojętego sektora finansowego.
W trakcie takich spotkań staram się prezentować wartościowe materiały, poszerzając wiedzę swoich odbiorców. Dzięki temu udaje mi się również pracować nad swoją osobistą marką nie tylko poprzez tego bloga, ale również na zewnątrz.
Programy afiliacyjne - 7,37%
Jak zapewne zauważyliście, afiliacja nie jest stałym gościem na tym blogu. Jest obecna w kilku wpisach, pojawia się od czasu do czasy, kiedy to wspominam o ofercie konkretnego domu maklerskiego, czy też dostawcy usług, ale nie stanowi to bardzo istotnego źródła moich dochodów. Prawda jest też taka, że w kilku programach partnerskich posiadam zgromadzone środki, których jeszcze nie wypłaciłem, gdybym więc zamierzał zrealizować całość przed zakończeniem pierwszego półrocza, udział tej pozycji byłby wyższy.
Bardzo duże znaczenie ma tutaj fakt, że nie zajmuję się promocją lokat i kont oszczędnościowych, będącą motorem zysków w tej branży. Wychodzę z założenia, że raczej nie po to moi czytelnicy przychodzą na bloga giełdowego. Chociaż z drugiej strony sam bardzo uważnie śledzę oferty depozytowe i bez większego wahania przerzucam oszczędności z jednej lokaty na drugą, tylko po to, żeby urwać dodatkowe pół procenta.
Być może okazało by się, że czytelnicy mojego bloga chcieliby czytać od czasu do czasu recenzje lokat czy innych produktów, ale biorąc pod uwagę fakt, że z pamięci jestem w stanie wymienić przynajmniej pięć blogów, które robią to o wiele lepiej ode mnie, chyba wolę zostać przy tematyce inwestycyjnej.
Wpisy sponsorowane - 7,20%
Wydawać by się mogło, że coś co dla wielu stanowi esencję dochodów płynących z bloga, powinno być u mnie na wyższym miejscu, a tymczasem znajduje się na samym końcu. Nie uciekam od tematyki partnerstwa z różnymi podmiotami przy konstruowaniu poszczególnych tekstów, jak mieliście niedawno okazję widzieć to w wypadku współpracy z BOŚiem przy okazji tekstu o rachunkach zagranicznych, jednak nie stanowi to dla mnie priorytetu.
Część winy może leżeć po mojej stronie, gdyż raczej aktywnie nie poszukuję partnerów dla poszczególnych wpisów. Gdybym kierował odpowiednią ofertę do właściwych adresatów, z pewnością tekstów sponsorowanych byłoby więcej. Niemniej jest to ciekawa ewentualność, z której chętnie korzystam, jeżeli niesie ona wartość dodaną dla czytelników bloga.
Koszty prowadzenia blogowego biznesu
Może się wydawać, że blogowanie nie niesie za sobą praktycznie żadnych kosztów. Ot, wystarczy usiąść i pisać. Jednak prawda jest taka, że aby się rozwijać, trzeba nieustannie ponosić określone koszty z tym związane. Możliwość pomniejszania dochodów o poniesione nakłady była jednym z powodów, dla których założyłem rok temu działalność gospodarczą.
Od tych najbardziej oczywistych, jak koszt hostingu czy domeny, przez uiszczane każdego miesiąca składki na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne (mały ZUS póki co), aż po koszt prowadzenia rachunkowości. Już tylko wymienione pozycje to kwota rzędu kilkuset złotych miesięcznie.
Do tego dochodzą wydatki specjalne, jak chociażby oprogramowanie do webinarów (ClickWebinar), czy płatne konto na Vimeo, służące do publikacji materiałów wideo. Nie wspomnę o wynagrodzeniu dla programisty, który stworzył Bazę wiedzy na moje określone zamówienie.
Kolejna pozycja to rozwój osobisty i poszerzanie wiedzy, nie tylko na polu inwestycyjnym, ale również blogowym. Niedawno zakupiłem kilka kursów internetowych poruszających tematykę promowania swojej marki w sieci. W grę wchodzi również literatura giełdowa i dalsze rozwijanie się jako inwestor, m.in. poprzez kupno płatnych szkoleń i podobnych materiałów. W tym zakresie mam nieco przewagi nad "zwykłymi" inwestorami, gdyż mogę zaliczyć literaturę giełdową jako koszt uzyskania przychodu.
Może więc nie posiadam kosztów związanych z kupnem towarów i ich przetwarzaniem, ale nie jest też tak, że bloger nie ma żadnych kosztów. W moim wypadku jest to czterocyfrowa kwota każdego miesiąca.
Dywersyfikacja przede wszystkim
Jak łatwo zauważyć, w pierwszym półroczu uzyskałem przychody z czterech różnych gałęzi. Można więc powiedzieć, że w swoim blogowaniu stawiam na dywersyfikację, która daje zdecydowanie większe pole bezpieczeństwa niż opieranie się na tylko jednym źródle.
Takie właśnie rozproszenie jest poniekąd naturalną konsekwencją rozwoju bloga, który przez kilka lat pozwolił na pozyskanie wielu cennych kontaktów, owocujących w obecnych chwilach. Być może za kilka tygodni pojawią się nowe współprace, otwierające jeszcze kolejne strumienie przychodów.
Nie sam blog, ale marka osobista
Jak łatwo zauważyć, tylko część moich przychodów związana jest z prowadzeniem tego bloga. Zarówno teksty zewnętrzne, jak i zewnętrzne szkolenia opierają się z jednej strony na fakcie bycia blogerem o określonej pozycji, ale z drugiej strony na pewnej marce osobistej, która nie tylko przyciąga czytelników, ale również daje pewność, że tekst czy szkolenie będzie trzymało określony poziom.
Wielu blogerów koncentruje się tylko na monetyzowaniu swojego bloga, bez monetyzowania swojej pracy. Owszem, zarówno przygotowanie się do szkolenia, jak i napisanie dobrego tekstu zajmują cenny czas, ale mogą być atrakcyjnym źródłem dodatkowego dochodu, zwłaszcza jeśli myśli się o przejściu na życie tylko i wyłącznie z bloga.
Co odróżnia jednych blogerów od innych?
Łatwo jest zauważyć, że blogerzy różnią się od siebie. Nie mam oczywiście na myśli poruszanej na blogu tematyki, ale raczej wysiłek wkładany w prowadzenie serwisu oraz efekty, które się w ten sposób uzyskuje. Mały bloger pracuje, ale nic z tego nie ma. Średni bloger wkłada często więcej pracy, ale jego efekty również bywają ograniczone. Dla zostania dużym blogerem trzeba jednak wiele pracy, wiele wyrzeczeń, a przede wszystkim pomysłu na zbudowanie i rozwinięcie poczytnego miejsca w internecie.
Dlatego też do pewnego stopnia ma sens wzajemne porównywanie blogerów. Mogą oni wykonywać tę samą pracę, ale otrzymać za nią różne wynagrodzenie. Jeden dostanie za tekst 500 zł, drugi 5000 zł. Różnica? Ten drogi ewidentnie robi coś lepiej. Albo bardziej przyłożył się do ciężkiej pracy każdego dnia, albo też dodatkowo wpadł na kilka ciekawych pomysłów, które przeniosły go kilka poziomów wyżej w rankingu poczytności.
Nie ma jednak lepszej recepty na odniesienie sukcesu niż ciężka praca.
Fajnie że się tym podzieliłeś :-)
OdpowiedzUsuń@Radku To co robisz perfekcyjnie to łączenie dobrej treści z adekwatną reklamą. Relacja win-win. :)
UsuńBtw. cześć Krzysztof. :D
Panie Radku, na podstawie podanych wartości procentowych domyślam się, jakie kwoty generuje Pański blog (o ile oczywiście w grę nie wchodzą wielokrotności oszacowanej przeze mnie wartości).
OdpowiedzUsuńW związku z tym mam pytanie - czy uważa Pan swoje przychody za adekwatne do ilości inwestowanej energii i czasu - mówiąc bardziej wprost, czy nie uważa Pan, że porównywalne lub wyższe kwoty byłby Pan w stanie zarobić podczas pracy na etacie?
Druga sprawa - jak, zgodnie z własną wiedzą, wypada Pan na tle innych blogerów piszących na zbliżone tematy i/lub do grona odbiorców o zbliżonej wielkości?
Wiem, że blogowanie a etat to dwa zupełnie różne światy. Sam chciałbym wkroczyć za drugą stronę monitora. Wiem że czeka mnie długa i ciężka droga, dlatego chciałbym zrobić to z pełną świadomością ryzyka dla domowych finansów.
Bardzo dobre pytania.
UsuńUważam moje przychody za adekwatne do pracy, którą wkładam w prowadzenie bloga. Mogłyby być wyższe, ale prawdą jest, że pracy również nie wkładam tak wiele, nawet teraz, po zakończeniu pracy na etacie.
Czy na etacie mógłbym zarobić więcej? Oczywiście, że bym mógł. Tyle, że wtedy raczej bym nie prowadził tego bloga, gdyż silniej angażując się w pracę, musiałbym coś poświęcić.
Z drugiej strony przychody blogowe są skalowalne. Wkładając większy wysiłek jestem w stanie wygenerować o wiele większe przychody. I to właśnie, w połączeniu z wolnością od sztywnych ram etatowych, jest takie kuszące.
Odnośnie mojej relacji do innych blogerów, jestem raczej mały i mam tego świadomość. Mogę bez trudu wymienić wiele blogów posiadających szerszą publiczności i zbierających o wiele większe przychody za podobną pracę. Duże znaczenie ma tutaj dawno nie aktualizowany wygląd bloga. Jednak sądzę, że przekonuję ludzi do siebie unikalnymi (na swój sposób) treściami oraz długą historią blogowania.
Obecnie bardzo wiele mojego czasu pochłania praca przy tematyce nieruchomości, którą się od półtora miesiąca zajmuję. Jeśli to wypali, przychody będą wielokrotnie większe nie tylko od blogowych, ale blogowych i etatowych łącznie. Nie jest więc tak, że pracuję tylko przy tematyce inwestycyjnej.
Dziękuję za ekstra szybką odpowiedź :)
UsuńNiby mnie Pan nie zaskoczył, ale trochę podbudował wiarą w słuszność swoich decyzji i optymistycznym spojrzeniem w przyszłość, szczególnie w kwestii skalowalności blogowego biznesu. Znam przykłady blogów działających z większym rozmachem (nawet pomijając te stanowiące nowy etap ewolucji prasy kobiecej), ale widziałem również takie, które mimo dobrego pomysłu i ogromu włożonej pracy pozostają w mikro niszy, albo wręcz zdążyły już umrzeć śmiercią naturalną. Uwaga odbiorców jest ograniczona, a konkurencja o nią (nie tylko ilościowa, ale zwłaszcza jakościowa) nieporównywalnie większa niż w oflajnie. Dlatego mam nadzieję, i będę mocno trzymał kciuki, żeby własnym przykładem wyprowadził mnie Pan z błędu :)
Oby plany wypaliły, gdy się skończy okres karencji na ZUS koszty wzrosną diametralnie i najgorsze jest to, że to są koszty wrzucone w błoto. Sam pamiętam jak nie udało mi się osiągnąć wystarczających zysków w ciągu 2 lat i ZUS nie tyle, że drenował kieszeń co po prostu denerwował gdyż do lekarzy i tak musiałem chodzić prywatnie a w szpitalu "dobrowolna" cegiełka. Jeśli prowadzisz specyficzny biznes a blogowanie tym jest to warto rozważyć Spółkę Z o.o. wówczas zyskuje się na podatkach. Co niektórzy to nawet przenoszą działalność do UK. Osobiście prowadzę firmę jednoosobową w UK i mam porównanie. Napiszę tylko tyle, że w Polsce jest o wiele gorzej. Tak na samym początku bo wiadomo później to już inna bajka.
OdpowiedzUsuń