Lubicie gromadzić dane? Pieczołowicie zapisywać różne sprawy, żmudnie zbierać szczątkowe strzępki danych, starając się je utrwalać, żeby nie zaginęły? Z pewnością nie jest to ciekawe zajęcie.
Jak większość osób, nie przepadam za gromadzeniem danych. Wymaga do dużej pieczołowitości, gdyż chwila nieuwagi, tygodniowa nieobecność lub kilka niechlujnie przeprowadzonych czynności i cała, często wielomiesięczna praca idzie na marne.
Czym właściwie są te dane?
Dane to bardzo enigmatyczne pojęcie, pod którym może się kryć wiele rzeczy. Nawet samo zapamiętywanie i zgromadzone w ten sposób wspomnienia są już pewnego rodzaju danymi. Ja jednak mam na myśli dane związane z naszą aktywnością w życiu, a konkretnie z pewnymi obszarami, które dotyczą naszych finansów, ale nie tylko.
Nie będziemy przecież gromadzili danych dotyczących naszego jedzenia, bo po co. A może jednak warto się nad tym chwilę zastanowić? Jestem przekonany, że osoba, która opracuje urządzenie pozwalające mierzyć przyswajane z jedzeniem kalorie oraz te spalane w ciągu dnia, stanie się bardzo bogatą osobą. Bo przecież całe odchudzanie polega na tym, żeby utrzymywać ujemny bilans kaloryczny. A leniwemu Kowalskiemu wystarczy spojrzeć na licznik lub apkę w smartfonie, żeby wiedzieć, czy powinien jeszcze trochę pobiegać, czy wręcz przeciwnie, może zjeść ciastko i nadal utrzyma limit -200 kcal dziennie. Widzicie potęgę danych? A dane nas otaczają, a często sami te dane tworzymy.
Jak gromadzić dane?
Żyjemy otoczeni urządzeniami i programami, które czasami zbierają dane za nas. Ot, chociażby wtyczki Google Analytics, które są powszechnie używane na stronach internetowych. Mówią nam, ile osób odwiedziło witrynę, skąd przyszli, co klikali i ile czasu na niej spędzili. Albo program poprawiający wydajność jego użytkownika, który instalowany na komputerze analizuje czas spędzany przez nas na różnych aktywnościach. I po tygodniu dysponujemy raportem, który mówi nam, że spędziliśmy na YouTube cztery godziny.
Niekiedy programy dokonują już za nas analizy tych danych. Przetwarzają je w taki sposób, że nam jedynie pozostaje wyznaczenie sobie celów i trzymanie się nich. Chociażby spalanie w samochodzie. Widzimy przecież na komputerach pokładowych średnie spalanie oraz dystans, który pozostał nam do przejechania na tym baku. Wystarczy odpowiednio oszczędnie jeździć, żeby zmniejszyć zużycie paliwa, co również zobaczymy na wyświetlaczu.
Niestety zazwyczaj jest tak, że te najważniejsze dane musimy gromadzić sami. Musimy zbierać poszczególne elementy układanki, a następnie gromadzić w taki sposób, aby możliwa była ich późniejsza analiza.
Co nam daje gromadzenie danych?
Inspiracją do napisania tego wpisu były Wasze komentarze pod moim artykułem na temat moich kosztów utrzymania samochodu. Przez ponad dwa lata gromadziłem dane dotyczące wydatków związanych z posiadaniem auta. Pilnowałem każdego paragonu, każdego tankowania i liczby przejechanych na jednym baku kilometrów. Rezultat?
Wiem, ile kosztuje samochód. Mogę dokładnie określić przeciętne miesięczne nakłady, które w związku z nim ponoszę. Co więcej, dzięki temu, że jestem blogerem, mogłem podzielić się tymi informacjami z Wami, co jak widać było bardzo potrzebne. Jaki jest praktyczny efekt takiego działania? Być może część z Was odłoży decyzję o kupnie auta o rok. W rezultacie zamiast wydawać 500 zł miesięcznie, wyda tylko 100 zł na podróże komunikacją miejską. W skali roku przekłada się to na prawie 5 tys. zł oszczędności. Dla niektórych są to dwie dodatkowe pensje. To tylko przykład zastosowania wniosków płynących z analizy zgromadzonych danych.
Innym przykładem są wyjazdy. Na sylwestra wyjechałem w tym roku na tydzień do Wrocławia. Wyjazd planowany od dawna, rezerwowany też jeszcze we wrześniu. Dzięki temu, że odpowiednio kategoryzuję wszystkie moje wydatki, wiem dokładnie, ile ten wyjazd mnie kosztował. Mogę dzięki temu, z mniejszym lub większym marginesem błędu, przyjmować założenia co do przyszłych podobnych wyjazdów. Dzięki temu wiem, ile by mnie kosztował na tydzień Kraków czy Poznań i mogę przygotować dużo wcześniej odpowiednią rezerwę na ten cel.
Kolejna kwestia to dzieci, na których przecież nie chcemy oszczędzać. W tym zakresie nie mam jeszcze swoich zestawień, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby oprzeć się na doświadczeniach i pracy innych blogerów, w tym wypadku Marcina Iwucia. Chwila uwagi i już wiemy, że trzeba być gotowym na wydatek rzędu 1500 zł miesięcznie. Oczywiście może to być niekiedy więcej, a niekiedy mniej, ale już rząd wielkości mniej więcej znamy. I teraz postawmy się w sytuacji młodego małżeństwa, które w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy zamierza wziąć kredyt hipoteczny oraz postarać się o własne potomstwo. Taka wiedza może być bezcenna. Niekiedy może uratować nas przed katastrofą w postaci utraty mieszkania w związku z niespłacanym kredytem. A z takich długów często już się nie wychodzi na prostą.
Dlatego widzimy, jak ważne może być gromadzenie danych. Ich analiza pozwana nam na wyciąganie wniosków, dzięki czemu jesteśmy w stanie podejmować bardziej świadome, lepsze decyzje. A w przypadku poważniejszych decyzji, różnice w kosztach mogą być w skali wielu lat bardzo znaczące.
Gromadzenie danych na rynku finansowym
I teraz przełóżmy to wszystko, o czym powyżej pisałem na realia inwestowania na giełdzie. Niedawno odtworzyłem moje transakcje wskazując dni, kiedy ich dokonałem. Oprócz tego, co pokazałem, znam dokładne zyski i straty, zapłacone prowizje, greckie współczynniki i inne parametry moich posunięć. Jestem w stanie je zagregować i następnie opracować w taki sposób, żeby wyciągnąć z nich wnioski. Chociażby w zakresie ryzyka, jakie mogę na siebie wziąć.
Wielu inwestorów niestety nie prowadzi tego typu rejestrów i nie gromadzi danych. A wystarczy chociażby prosta tabelka w excelu, którą można stworzyć w ciągu kwadransa. Systematyczne wypełnianie jej danymi może bywa monotonne i żmudne, ale po pewnym czasie, kiedy zgromadzimy już niezbędną ilość danych, jesteśmy w stanie je dalej przetwarzać.
Potraficie powiedzieć, ile Waszych transakcji w 2014 roku dało zysk, a ile stratę? Ile wynosiła średnia strata, zarówno kwotowo, jak i w kontekście całego portfela? Czy straty nie przekraczały zakładanych poziomów? Być może deklarujecie, że stop lossa ustawiacie na poziomie 8%, a tymczasem dane transakcyjne pokazują wiele strat sięgających 10-12%? Co wtedy? Trzeba wyciągnąć wnioski i podjąć działania korygujące. Być może lepsze pilnowanie punktów wychodzenia z rynku pozwoli znacząco zwiększyć osiągniętą stopę zwrotu? Nie wie tego ten, kto nie gromadzi danych.
Podsumowanie
Kiedyś też wydawało mi się to nudne. Sądziłem, że klepanie paragonów do komputera nie ma sensu. Ale po pewnym czasie znalazłem odpowiednie narzędzie i dostrzegłem siłę i korzyści w tym, że za pomocą kilku kliknięć wiem, ile wydaję na różne rzeczy. A taka wiedza to chociażby pole do dokonywania świadomych oszczędności. Jedno kliknięcie i wiem, że w ciągu ostatnich 6 miesięcy wydałem na słodycze 339,40 zł. Wnioski? Rezygnacja ze słodyczy do nie tylko lepsza kondycja fizyczna, ale i konkretna oszczędność w portfelu.
Z tymi przemyśleniami Was zostawiam. Zastanówcie się, czy nie warto jest poświęcić kilku minut dziennie na gromadzenie danych (serio, więcej to nie zajmuje), żeby móc uzyskać wiedzę pozwalającą na zaoszczędzenie wielu tysięcy złotych w przyszłości. Ja sądzę, że warto. A jako inwestor uważam, że prowadzenie takich statystyk jest bardzo wskazane.
Samo gromadzenie danych staje się bardzo przydatnych np. jeżeli ktoś amatorsko zajmuje się kulturystyką to jest w stanie sprawdzić jakie wymiary miał kilka miesięcy temu a nawet 2 lata temu jak zaczynałem. Bo wgląd w lustro nie przynosi pożądanego efektu w szczególności przy różnych rodzajach lustr i kąta padania światła. A na danych mamy czyste fakt, mierzone zawsze w określony sposób. Można to tak samo przenieść na drogę finansową, która zapewni nam rzeczowy wgląd bez zbędnego domyślania się.
OdpowiedzUsuńWażne jest, aby gromadzić tylko te dane, które faktycznie są dla nas przydatne, bo nie rozumiem po co robić to z czymś, czego w przyszłości nie wykorzystamy? A druga sprawa to że czasami myślimy, że coś nam się nie przyda a jest odwrotnie, jak chociażby z tymi paragonami.
OdpowiedzUsuńTutaj intuicyjnie trzeba wiedzieć, jakie dane gromadzić. Zaczynasz treningi - mierzysz wyniki. Są jednak pewne uniwersalne dane, jak chociażby dotyczące zarządzania czasem, czy planowania finansów. Tyle tylko, że nie każdy wie, że faktycznie warto się tym zainteresować i ile można w ten sposób zyskać. I tutaj z pomocą przychodzą blogi finansowe, które potrafią ukierunkować odpowiednio czytelników, pokazać narzędzia i wymienić korzyści.
Usuńhumanisto mam do Ciebie pytanie. jaką część portfela trzymasz na GPW (akcje,opcje,kontrakty) a jaką na lokatach kontach oszczędnościowych. ja mimo że interesuje się tradingiem to trzymam tylko 30% portfela w instrumentach finansowych, reszta pieniędzy jest na kontach oszczędnościowych i lokatach.
OdpowiedzUsuńpo drugie podejmę temat wydatków na słodycze popatrz 6 miesięcy nie kupisz słodyczy i oszczędzisz 390 pln a wyobraź sobie że kupujesz pakiet akcji za powiedzmy 2000 pln i on spada masz stop loss i tracisz 390 pln i wtedy się wkurzasz... . a jak trafisz stopa na całym portfelu np. jak Putin zaatakował Krym poszedł mi na stopach cały portfel i straciłem 2 miesięczną wypłatę. myślę że bawimy się na GPW żeby podnieść swoją stopę życia i rezygnowanie z przyjemności jak słodycze mija się z celem.
Bardzo dobre pytania i fajnie, że się pojawiły.
UsuńNie traktuję pieniędzy na lokatach, jako część portfela. Raczej trzymam tam środki zapasowe, kapitał będący moją poduszką bezpieczeństwa. Portfel ma pracować i zarabiać, a wiemy, jaka jest sytuacja w tematyce stóp procentowych.
Odnośnie drugiego pytania, przypomina mi to zarzut często stawiany Michałowi Szafrańskiemu. Czytelnicy piszą, że jak może pisać o oszczędzaniu, jeśli ma się kilkadziesiąt tysięcy miesięcznego dochodu.
Tu jest podobnie. Zupełnie rozdzielam kwestie mojego inwestowania oraz oszczędzania i kosztów życia. Owszem, przy określonym stanie posiadania, można podnieść stopę życiową, jednocześnie ciągle zwiększając oszczędności. Ale mam przyjęte założenia, żeby moje koszty życia nie przekraczały pewnej określonej wartości. I nie są one powiązane z wielkością portfela inwestycyjnego.
Poza tym jest tak, jak piszesz. Może się zdarzyć duża wpadka w inwestowaniu i wtedy te 390 zł oszczędzone na słodyczach może znaczyć bardzo wiele. Nie raz już historia widziała przykłady gwiazd sportu i ekranu, które konsumpcją doprowadziły się do bankructwa. Kupując więcej, musisz wydawać więcej. I tak po pewnym czasie dowiadujesz się, że całe zyski z giełdy przeznaczasz na koszty utrzymania.
Ja wolę reinwestować zyski :)
Humanisto, kupiłem Eneę drugiego stycznia i mam już teraz mały zysk.
OdpowiedzUsuńPowinno rosnąć jeszcze trochę, bo poziom 17 zł, nie jest jakimś wielkim oporem. Ale wskaźniki trochę za mocno poszły w górę, może sprzedać?
Czy to prawda że jaka pierwsza transakcja taki cały rok? :D
Niestety nie powiem Ci, czy trzymać, czy sprzedać. Ale jeśli czujesz się niepewnie, podciągnij trochę w górę stop lossa. Wtedy będziesz mniejszą kwotą ryzykował lub ewentualnie zabezpieczysz mały zysk.
UsuńA później się zobaczy, co zrobi rynek.
Witam,
OdpowiedzUsuńCo do inwestowania, najprostszy notes z zapisywaniem transakcji może dać Ci więcej niż się spodziewasz.. Zapisując swoje transakcje i myśli, jakimi się kierujesz podczas zakupu/sprzedaży moga posłużyć Ci jako żandarm, który pilnuje czy aby nie popełniasz tego samego błędu kilka razy.
Najgorsze , co może Ci się przydarzyć, to sytuacja, kiedy świadomie, trzymasz akcje, mimo tego, że ze swojego notesu wyczytałeś, że już miałeś podobną sytuację i że za każdym razem straciłeś xx %:/
Moja rada:
- Być konsekwentny w swoim działaniu.
- Prowadź notes ze swoimi transakcjami, wyciągaj wnioski z nieudanych.
Tutaj ogólnie piszesz o tym, żeby zapisywać swoje spostrzeżenia odnośnie transakcji. To jest bardzo ważne, ale nie zastąpi excela, który daje możliwość łatwego sortowania i syntetyzowania danych.
UsuńPowiem Ci ze dla mnie osobiscie oszczedzanie jest czyms bardzo złym. 90% mojej pensji to prowizja. Jak zaczynam oszczedzac to nie zmuszam sie do pracy i utrzymam dom i rodzine za powiedzmy 3 tys miesiecznie. Jednak jak zaczynam duzo wydawac to mnie to mobilizuje do pracy i zarabiania i wtedy generuje misieczne oszczednosci wyzsze niz te 3 tyś !!! Dlatego zobacz jak zaczynam oszczedzać to zaczyna sie dziadostwo. A jak szaleje z wydatkami to w ich efekcie oszczedzam po pare tysi miesiecznie. Ciekawe zjawisko nie ?
OdpowiedzUsuńPodstawą jest zawsze motywacja do pracy. Jak jest to można i oszczędzać i dobrze zarabiać :)
Usuń