Dzisiejszy wpis nie będzie o giełdzie i inwestowaniu. Z góry więc uprzedzam, że jeśli szukacie zagadnień związanych z rynkiem, dzisiaj ich u mnie nie znajdziecie. Mimo tego, zdecydowanie zachęcam wszystkich do lektury, zwłaszcza osoby młodsze życiem i doświadczeniem.
Nieczęsto zdarza mi się odchodzić od tematów typowo giełdowych i pisać o polityce, świętach, czy innych wydarzeniach. A jeśli już zdarza mi się, to staram się poruszyć temat, który jest dla mnie ważny i sądzę, że może być ważny dla moich czytelników. Czasem jest to frustracja związana z aferą Amber Gold, innym razem garść przykładów, że każdy ma szanse na osiągnięcie sukcesu, czasem kilka uwag na temat zawodowych wyborów, a jeszcze kiedy indziej przykład fantastycznego gestu jednego z czytelników.
Dzisiaj napiszę o dorosłości. Może się wydawać, że temat zdecydowanie za poważny na poniedziałkowe popołudnie, ale sądzę, że na tematy poważne zawsze jest odpowiednia pora. Co może napisać o dorosłości 27-latek? Cóż, może napisać, że właśnie dorósł i chce się podzielić tym wrażeniem z całym światem :) Tutaj od razu pojawią się pytania, że jak, dlaczego, co się stało etc. Odpowiedź jest oczywista, ponieważ osiem miesięcy temu spotkałem pewną osobę, która zupełnie zmieniła moje myślenie.
Nie będzie to jednak love story, ponieważ nawet w mojej ocenie przekraczałoby to ramy bloga, którego czytacie. Chce jednak podzielić się pewnymi wrażeniami i spostrzeżeniami, które w pewnym momencie dotykają zapewne każdego z nas.
Do tej pory wydawało mi się, że przecież jestem dorosły. Studia skończone, praca na etacie, dwa blogi, samochód, znajomi etc. Wydawać by się mogło, że dorosłość w pełni. Okazało się jednak, że w pewnej chwili zmienia się człowiekowi perspektywa. Że dotychczasowe plany i długofalowe cele nie uwzględniały tego, co w życiu jest najważniejsze. Kiedy patrzę na siebie jeszcze rok temu, wydaje mi się, że żyłem bez większego planu. Jakoś tak trochę z przypadku, z dnia na dzień.
Praca, którą wykonywałem i wykonuję do dziś wydawała mi się odpowiednia. Ot, etat w kancelarii prawnej, całkiem niedaleko miejsca w którym aktualnie mieszkam. Wydawać by się mogło, że bardzo dobra perspektywa, zwłaszcza znając problemy jakie mają młodzi ludzie na rynku pracy. Teraz jednak moje postrzeganie trochę się zmieniło. Zacząłem patrzeć dalej, kilkanaście lat w przód. I okazało się, że w zasadzie stoję w miejscu. Nie rozwijam się, nie ma kolejnych zadań i wyzwań na horyzoncie. Dlatego w najbliższym czasie prawdopodobnie będę zmieniał miejsce zatrudnienia. Być może trafi się jakaś propozycja z branży finansowej, nie wiem. Ale jest nowa siła, nowe chęci i potrzeba zmian, a takie czynniki są największym motywatorem i wiatrem w żagle.
Również na polu inwestycji wszystko wydaje się lepiej układać. Nie wiążę tego z aktualną sytuacją rynkową, bo ta się zmienia, ale z moim podejściem do rynku. Uległo ono dalszej stabilizacji, wydaje się że wszystkie elementy znalazły się na swoich miejscach i działają sprawnie. Część akcyjna i obligacyjna spokojnie sobie procentują, podobnie dobrze działa część opcyjna portfela. Pozostaje tylko kontynuowanie tego co dobre, eliminowanie tego co złe i dalsze rozwijanie się w tym kierunku.
Zmiany zaszły również w zarządzaniu czasem. Większa ilość zadań i fakt, że czas ten dzielony jest między dwie osoby wymusiły również dużo lepszą organizację pracy. W tym zakresie bardzo pomocne jest mi Nozbe, które poznałem dzięki Michałowi Szafrańskiemu. Bez tego narzędzia wiele rzeczy z pewnością by mi umknęło, zostało odłożone w czasie, a tego z pewnością bym nie chciał.
Planując dalszą przyszłość we dwoje trzeba również uporządkować własne finanse. Nie, żebym do tej pory miał w nich bałagan, ale jednak konieczne stało się ułożenie wszystkiego tak, żeby mieć ścisłą kontrolę nad wydatkami, stale zwiększając przychody, zarówno z pracy zawodowej, jak i z innych aktywności, w tym i blogowych. Fantastycznym narzędziem, które mogę tu polecić jest program Microsoft Money, pozwalający na bardzo wiele, w tym i na budowanie zestawień i raportów. Dopiero dzięki niemu rozwinąłem skrzydła w zakresie monitorowania własnych przepływów pieniężnych.
Jednocześnie pojawił się pozytywny flow w postaci wsparcia, które dostaję. Jest to ważne w działalności blogera i inwestora, który z jednej strony pisze tygodniowo ok. 10 stron A4 tekstu, a z drugiej ciągle sprawdza, co się dzieje na rynku, jak zamknęło się Sp500 etc. Nie wspomnę dużej ilości pracy, którą trzeba włożyć nie tylko w sferę techniczną blogowania, ale również w kontakt z czytelnikami, odpisywanie na maile i komentarze, co zawsze traktuję z najwyższą powagą. Przy takim trybie życia, druga osoba musi mieć olbrzymie pokłady cierpliwości i wyrozumiałości dla kogoś, kto spędza wiele godzin przy komputerze w czasie, kiedy mógłby poświęcać na inne, mniej angażujące aktywności.
Generalnie czuję, że najważniejszy element życiowej układanki trafił już na swoje miejsce, a kolejne, jak praca etc, niebawem również do niego dołączą. Wielu osobom może się wydawać, że 27 lat to wiek, w którym już wszystko powinno być pozapinane na ostatni guzik, ale ja z przyjemnością mogę Wam powiedzieć, że cieszę się, że właśnie przez to przechodzę. Z drugiej strony chcę uspokoić te osoby, które mają wątpliwości, czy w sytuacji, w której się znajdują, nie przegapiły już jakichś ważnych momentów w życiu. I tutaj nie ma chwil straconych, bo bardzo wiele przykładów świadczy o tym, że nigdy nie jest za późno i nie wiemy, co nas jeszcze w życiu spotka.
Tekst ten nie ma wiele wspólnego z inwestowaniem, ale z drugiej strony już od wielu tygodni czułem potrzebę, żeby go napisać. Mam nadzieję, że wyniesiecie z niego coś pozytywnego, jakąś siłę do zmagania się z codziennością, która nie zawsze jest nam przyjazna.
Dzięki za ten wpis. Utwierdza mnie on w przekonaniu, być może dając małą wymówkę, że nie ma czegoś takiego jak zbyt późne zmiany w życiu. Niby z jednej strony oglądam się na znajomych rówieśników z domem i jeepem na koncie (warto mierzyć wysoko, ale tych jest tylko kilku), a z drugiej cieszę się z tego, że jestem wolny, bez zobowiązań na głowie i z pracą lepszą niż większość znajomych. Ważne jest żeby postrzegać daną chwilę nie jako skutek daremnego dotychczasowego wysiłku, ale tzw. moment zero - być może najlepszy czas na wykorzystanie doświadczeń na wdrożenie zmian.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to nie oglądać się na innych tylko robić swoje. Życzę Wam siły w pokonywaniu codziennych trudności, bo obowiązków przybywa a dnia jak na złość już nie :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne podejscie. Ale skoro mowa o dorosłosci warto wspomnieć o planowanej rodzinie, i jej rozwoju :) .
OdpowiedzUsuńCo do zmian, ich brak nie musi być czyms złym. Jeśli praca nie jest rozwijająca, to faktycznie może warto ją zmienić, ale to nie jest jedyny aspekt pracy. Przecież można trafić o wiele gorzej, np. środowisko nieprzyjazne, stresuące itd. Z szukaniem lepszych miejsc jest trochę jak z szukaniem wyższych zysków: ostrożnie do przodu tak, ale za duże ryzyko nie. I jak piszą inni internauci: nie oglądać się na kolegow. Każdy ma inną ścieżkę życia.
No niestety, pracę pewnie trzeba zmienić, bo już się w niej bardzo zasiedziałem. I wcale nie oznacza to, że marudzę i mi się w du*ie poprzewracało :)
Usuń27 lat a zakola jak u 50 latka, może warto zdrowiem się zająć, a nie gonić za kasą?
OdpowiedzUsuńNajważniejsze że jest szczęśliwy a że są zakola? A zakola to naturalny element w rzece życia :)
UsuńDzięki za ten wpis. Przy okazji gratuluję. Ja jestem niewiele młodszy, a mam odwrotne wrażenie: nic w moim życiu nie jest na swoim miejscu. Ale powoli to wszystko ogarniam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo będę miał dla Ciebie coś, co może odpowiednio podziałać na motywację, a z nią przychodzi wiele dobrych pomysłów i wiele dobrego :) Książka, która ratowała mi skórę w wielu dołkach.
UsuńAle to niebawem w formie oddzielnego wpisu.
Świetny wpis ;) Trzeba po prostu robić swoje i nie patrzeć na innych, to zawsze jest dobra metoda, żeby do czegoś dojść :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na www.multisale.com.pl