Tworzony przeze mnie blog, którego właśnie czytacie oraz publikowane w serwisie YouTube filmy na temat inwestowania, sprawiają, że wiele osób zwraca się do mnie z prośbą o poradę dotyczącą posiadanych przez siebie pozycji na rynku. Najczęściej piszą maila, chociaż dużo głębszą analizę przeprowadzamy w ramach hangoutów, kiedy rozmawiamy przez skype i zajmujemy się konkretnym problemem. Wtedy też mam możliwość dokładnie zapoznać się z kwestiami, które martwią początkujących graczy na giełdzie. Oprócz tego, że służę radą, rozmowy te pozwalają mi, jako inwestorowi z kilkuletnim stażem, poznać błędy w inwestycyjnym podejściu, popełniane przez innych graczy, najczęściej dopiero zaczynających przygodę z giełdą.
Od razu na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem żadną wyrocznią. Zwyczajnie konfrontuję moje rynkowe doświadczenie z zachowaniami i analizami przeprowadzanymi przez moich rozmówców. Dlatego też opinie, które tu przedstawiam nie stanowią uniwersalnych zasad, których trzeba przestrzegać. Podobnie jak w rozmowie z osobami, które proszą o opinię, jedynie wypowiadam swoje zdanie, nigdy kategorycznie nie zalecając żadnego z rozwiązań.
Mając już przeanalizowanych kilka przypadków, mogę pokusić się o postawienie tezy, że początkujący inwestorzy robią źle to, co wielu doświadczonych graczy wskazuje jako przyczynę swojego sukcesu - łączenie analizy technicznej i fundamentalnej.
Jak wiadomo, na giełdzie dominują dwa główne podejścia, ale jako najlepsze rozwiązanie podaje się często połączenie wskazań wykresu oraz informacji o samej spółce. Dzięki temu możliwe jest wybieranie takich walorów, które nie tylko posiadają atrakcyjny wykres, ale również stojący za wykresem biznes przynoszący odpowiednie zyski.
Problem leży w tym, że początkujący inwestor nie potrafi przeprowadzić ani analizy fundamentalnej, ani technicznej. Co więcej, popełnia on wiele błędów nie tylko w warstwie analitycznej, ale również brakuje mu umiejętności analizowania własnych emocji i dostrzegania faktu, jak bardzo poddaje się chęci zarobienia pieniędzy, ignorując przy tym fakt, że naraża się w ten sposób na straty.
Zapewne część inwestorów o większym stażu wie mniej więcej, co mam na myśli. Ale celem tego bloga jest ułatwianie startu osobom, które jeszcze nie spędziły na parkiecie wielu lat, ale chciałyby uzyskać odpowiednią stopę zwrotu bez utraty znaczącej części kapitału.
Warto więc omówić to zagadnienie na prostym przykładzie. Początkujący inwestor kupuje akcje jakiejś spółki kierując się połączeniem informacji fundamentalnych i/lub technicznych. Najczęściej związane jest to właśnie z danymi z samej spółki: atrakcyjnym kontraktem, dużym projektem lub oczekiwaną poprawą wyników. Niestety często sytuacja spółki pod względem analizy technicznej (rozumianej moimi kryteriami) nie wygląda zachęcająco. Nijaki trend boczny lub nawet trend spadkowy nie są rzadkością. Notowania spółki wydają się zupełnie nie przejmować pozytywnymi oczekiwaniami komentatorów i cena spada. Początkowo nic się nie dzieje, przecież to normalne fluktuacje, ale gdy strata sięga poziomu ok. 20% początkujący inwestor ma problem ze zracjonalizowaniem sobie tego spadku. Bo miało rosnąć, a nie rośnie. I wtedy najczęściej szuka pomocy, niekiedy trafiając do mnie.
Kwestią bardzo istotną, o której wyżej jeszcze nie napisałem, a być może powinienem, jest fakt, że w oczekiwaniu na fantastyczne rezultaty inwestor zaangażowany jest w daną spółkę "na grubo". Rozumiem przez to 100% portfela lub zdecydowanie powyżej połowy. Wydawać by się mogło, że nikt tak nie postępuje, ale rzeczywistość okazuje się brutalna - podejście all in ciągle jest bardzo popularne.
Najczęściej w takiej sytuacji doradzam sprzedanie akcji spółki na najbliższej sesji giełdowej, ewentualnie ustawienie stop lossa kilka procent niżej, żeby kosztem większego ryzyka, dać jeszcze rynkowi szansę.
Znajdujący się w takiej sytuacji inwestor najczęściej potrafi przytoczyć kilka powodów, dla których cena akcji miałaby rosnąć. Dobre dane, oczekiwanie na dobry kontrakt, udany debiut jakiegoś flagowego produktu etc. To właśnie nie tyle powstała strata, co nasilający się dysonans między wiadomościami a ceną akcji skłania początkujących do szukania pomocy. Z drugiej strony inwestor potrafi znaleźć przesłanki techniczne, wskazujące na rychłe wzrosty. A to wsparcie innym razem wyprzedany oscylator etc. Tyle tylko, że często już sam dobór narzędzi pokazuje, że analiza techniczna nie jest mocną stroną gracza, a jedynie tak dobiera poszczególne wskaźniki, żeby przemawiały za scenariuszem wzrostowym.
Moim zdaniem to właśnie kierowanie się kilkoma informacjami medialnymi o możliwym wzroście ceny akcji zamiast rzetelnie przeprowadzonej analizy fundamentalnej stanowi główny problem. Skoro w mediach jest głośno o dużym projekcie to naturalnym wydaje się, że cena akcji powinna iść w górę. I to są właśnie główne argumenty. Nie wyniki spółki, dobre zarządzanie, czy długofalowa polityka, ale kilka newsów z serwisów informacyjnych. I to właśnie pokazuje, jak jest ta analiza fundamentalna prowadzona. Z drugiej strony, pokazuje to też siłę popytu kreowanego komentarzami analityków.
Ciekawa jest też postawa inwestora po rozmowie ze mną, w której najczęściej sugeruję zamknięcie pozycji lub ustawienie stop lossa trochę poniżej rynku. Przywiązanie do założonego scenariusza wzrostowego jest tak silne, że najczęściej inwestor decyduje się na pozostanie z akcjami danej spółki jeszcze przez jakiś czas. Sprzedaż oznaczałaby przyznanie się do porażki oraz jednoczesne skonsumowanie jej finansowych konsekwencji. Dopiero późniejsze dni pokazują, na ile to rozwiązanie okazało się korzystniejsze od zamknięcia pozycji w najbliższej możliwej chwili.
Wielu osobom może wydawać się trudne do zrozumienia, że są inwestorzy alokujący 100% posiadanego kapitału w jedną transakcję. Jednak moje doświadczenie pokazuje, że nie należy to do rzadkości, zwłaszcza na początkowym etapie. Kolejna rzecz to przywiązywanie się do założonego scenariusza za wszelką cenę, przy zupełnym ignorowaniu aspektu ryzyka i zarządzania kapitałem. Bez stop lossa, bez planu ratunkowego, jedynie z zapatrzeniem się w pozytywne komentarze i rekomendacje.
Dopiero po przeprowadzeniu kilku takich rozmów uświadomiłem sobie, że wszyscy inwestorzy przechodzą bardzo podobną ścieżkę. Są to choroby wieku dziecięcego, które przebywamy w swoich pierwszych tygodniach i miesiącach na rynku. Niektórzy z nich wyrastają, inni nie. Co ciekawe, pokazuje to też uniwersalność zasad inwestowania wyrażonych chociażby w książkach z cyklu Market Wizards. Niezależnie od tego, że mamy XXI wiek, a wiedza na temat inwestowania jest w zasięgu ręki, każdy inwestor musi popełnić swoją pulę błędów, żeby zacząć interesować się bezpiecznym pomnażaniem majątku na giełdzie.
Z pewnością wielu inwestorów odnajdzie w powyższym opisie cząstkę siebie. Czy to z czasów minionych, czy też z obecnego podejścia. I nie jest to niczym złym, w końcu każdy musi wyrobić sobie własne podejście. Chcę tylko przestrzec początkujących, że gdyby faktycznie długoterminowe inwestowanie opierało się na przeczytaniu gazety i kupieniu opisanych w niej spółek, świat byłby zbyt piękny, a sam mechanizm szybko przestałby działać. Warto mieć tego świadomość już na samym starcie, co z pewnością sprzyja sięgnięciu po odpowiednią literaturę oraz poważnemu zajęciu się nauką inwestowania.
Mam nadzieję, że moimi dotychczasowymi hangoutami i tym wpisem pomogłem kilku osobom jeśli nie wyjść obronną ręką z kiepskiej sytuacji, to chociaż uniknąć wielu kosztownych błędów w przyszłości.
Ja przez prawie 2 lata brałem all in tylko że dokonałem może 4 lub 5 transakcji w roku i pozycji nie trzymałem dłużej jak miesiąc i kupowałem po ogromnych spadkach. Nie mając pojęcia o analizie fundamentalnej tylko parę razy wrzuciłem RSI i MACD. Więc problem dotyczy większości inwestorów, a ludzie z natury są zbyt leniwi żeby szukać rozwiązań. Najlepiej jakby pieniądze leżały na ziemi a ty jako doświadczony inwestor podawał gotowe rozwiązania
OdpowiedzUsuńKażdy musi popełnić swoją pulę błędów. Tyle tylko, że pula ta może być większa lub mniejsza i składać się z większych lub mniejszych wpadek. Moim zadaniem, jako blogera-inwestora jest skracanie drogi do sukcesu. Dlatego nie piszę tego jako guru inwestowania, ale jako osoba, która kiedyś popełniała dokładnie te same błędy, a dopiero z perspektywy czasu może ocenić, że pewnych rzeczy można było uniknąć.
UsuńSerinus?
OdpowiedzUsuńCo serinus?
UsuńJa po drugim roku na GPW mogę powiedzieć, że błędu "All in One" udało mi się nie popełnić i może dzięki temu jeszcze posiadam środki na inwestycje :D Za to brak zleceń SL to była dla mnie codzienność. Jako początkujący inwestor żyłem nadzieją "a może jeszcze odbije" zamiast stanowczo ciąć straty puki jeszcze były niewielkie. Podobnie było z grą na kontraktach terminowych "skoro Ameryka urosła to jutro idziemy na północ" jak to mówią nadzieja umiera ostatnia.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo często błąd: poszukiwanie bardzo prostych prawidłowości na zasadzie: skoro A to B. I później okazuje się, że jednak to wszystko jest dużo bardziej złożone.
UsuńOprócz tego, inwestorzy starają się przewidzieć ruchy rynku na najbliższe 1-2 dni. Podłączenie się do trendu wzrostowego może dawać ładną stopę zwrotu, ale każdy jednak chce być szybszy, dokonując wielu transakcji na małych ruchach.
Tyle, że ten spokój przychodzi z czasem.
Jestem dokładnie na tym etapie co opisałeś.
OdpowiedzUsuńKupiłem TFONE po 5,7 zł z powodu dobrej sytuacji technicznej i fundamentalnej.
Wszedłem ALL IN, bez stop lossa, bo mówiłem sobie że to spaść nie może, będzie na pewno rosło.
I tak zostałem do ceny 4,7 zł... teraz kosztuje nieco powyżej 5 zł. Na szczęście (albo i nie) wyniki za tydzień w piątek. I się okaże, czy straciłem 2 miesiące, czy jednak nie.
Trzymajcie kciuki!
Lol kaskader. Na gpw w obecnej sytuacji sukcesem jest utrzymanie kapitalu a zysk to yyy jaki zysk?
UsuńW przypadku akcji jest jednak portfel spółek, które rosną, mimo że cały rynek raczej idzie bokiem. No i są jeszcze instrumenty pochodne, które umiejętnie stosowane pomagają oderwać się od hossy i bessy.
UsuńPamiętajcie, że na GPW świat inwestycji się nie kończy... Rynek amerykański - tutaj jest w czym wybierać... i nie trzeba się martwić i płynność - zerknijcie sobie np na spółkę PACW..US - na tygodniowym był piękny pinbar, a teraz kurs znacznie wyżej.... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo podaj mi instrumenty do inwestycji e usa
UsuńMam takie pytanie: Czy na giełdzie można w każdej chwili(w kazdej minucie notowań) sprzedać i kupić akcje spółek(po wycenie w czasie sprzedaży)?
OdpowiedzUsuńjak chcesz znać ceny to musisz otworzyć program nol 3 na koncie maklerskim i tam masz co do sekundy ceny kupna sprzedaży, jeśli Twoje konto nie oferuje tego programu np. w "supermakler w PKO" tego nie miałem, to otwórz sobie rachunek np na w BOSSA tam to jest
UsuńNajczęściej można dokonać takiej transakcji. Do rzadkości należą spółki, na których nie ma żadnych ofert kupna lub sprzedaży. Są dwa podejścia: można dokonać transakcji po cenie oferowanej przez stronę przeciwną (szybciej, ale po gorszej cenie) albo wystawić odpowiadającą nam cenę (wolniej, ale za lepszą cenę).
Usuń