Rozpoczynając swoją przygodę z analizą techniczną, jedną z podstawowych rzeczy, jakich się uczymy są formacje cenowe. Dowiadujemy się, że jeśli cena zachowa się w określony sposób, możemy oczekiwać, że zachowa się tak lub inaczej również w przyszłości. Dodatkowym atutem formacji jest możliwość opisania ich za pomocą linii prostych, co bardzo podoba się naszemu oku oraz umysłowi.
Patrzymy więc na wykresy w poszukiwaniu takich właśnie prawidłowości. Najczęściej dostrzegane przez nas układy cenowe nie są idealne. A to któryś z wierzchołków trójkąta przebija linię, innym razem chorągiewka nie układa się zgodnie ze wzorcem... Stajemy wtedy przed dylematem: uznawać tę formację za ważną, czy też poczekać na lepszą okazję.
Ta pozorna niedoskonałość formacji budzi u nas obawy. Bo skoro nie jest ona "podręcznikowa", to być może wiąże się z nią większe ryzyko niż z układami bliższymi ideałowi. Traktujemy więc takie formacje z ostrożnością. Chodzimy wokół nich, przyglądamy się i ostatecznie podejmujemy decyzję o kupnie lub rezygnacji z dokonania zakupu.
Kilka lat doświadczenia na rynkach oraz tysiące obejrzanych wykresów nauczyły mnie bardzo ważnej rzeczy. Uświadomiłem sobie, że nie jest ważne, czy cena idealnie wpisuje się w kryteria wyznaczające głowę z ramionami, trójkąt, czy linię trendu. Wszystkie te plastyczne i przemawiające do rozsądku opisy formacji są jedynie uproszczeniem, które ma ułatwić analizę rynku. W istocie, nawet niedoskonałe formacje cenowe mogą być skutecznie wykorzystywane, gdyż liczy się pewna prawidłowość, a nie milimetrowa precyzja na wykresie.
Stąd też przestałem już rysować linie trendu dokładnie po cieniach świec. Bo dlaczego nie miał bym rysować po korpusach? W istocie przestałem już praktycznie te linie rysować, gdyż trend jest widoczny gołym okiem i nie potrzeba przykładać do niego linijki. A co z trójkątami, flagami i chorągiewkami? Jeśli występują one w trendzie to są jedynie formą korekty, zatrzymania się ceny na pewnym poziomie. Nie jest ważne, czy wierzchołki wpisują się dokładnie w formację trójkąta wznoszącego lub symetrycznego. Podobnie wygląda sytuacja z odwróceniem trendu. Niezależnie od tego, czy wierzchołek prawego ramienia równy jest lewemu, czy linia szyi przebiega idealnie poziomo, czy też ukośnie, liczy się fakt, że cena przestała robić kolejne wyższe wierzchołki, a zaczęła robić nowe dołki.
Wbrew pozorom, uświadomienie sobie tego zajmuje niekiedy trochę czasu. Nie wszyscy inwestorzy są w stanie osiągnąć wystarczający poziom elastyczności, aby wyzwolić się ze sztywnych ram formacji cenowych. Oczywiście można zrobić coś zupełnie przeciwnego i te formacje skwantyfikować, a następnie zbudować oparty na nich system inwestycyjny. Ale casus Thomasa Bulkowskiego to zupełnie inna opowieść.
Te kilka lat doświadczenia na rynkach nauczyło mnie jeszcze jednej ciekawej rzeczy. Otóż jeśli jakaś formacja wygląda zbyt idealnie, trzeba wzmóc czujność. Pośród licznych wykresów, zdarzają się czasami perełki, których przebieg idealnie pokrywa się ze wskazaniami podręczników do analizy formacji. Wierzchołki wypadają dokładnie na kreskach, cena odbija się od okrągłych poziomów, a zasięg wybicia z trójkąta jest równy wysokości całej formacji.
Widząc coś takiego w momencie kluczowym, np. na wsparciu lub oporze, ręce zaczynają nam się trząść z ekscytacji. Bo przecież trafiliśmy na ideał, białego kruka i jednorożca, który na swym grzbiecie zawiezie nas do góry złota.
Niestety, z moich osobistych doświadczeń wynika, że takie układy często zawodzą. Nie chcę powiedzieć, że jest to rynkowa zasada, ale jedynie moje odczucie. Jeśli tylko coś wyglądało zbyt pięknie, żeby było prawdziwe, najczęściej takie właśnie było. I z pięknego (w założeniach) zagrania, wychodziło coś zupełnie niefajnego.
Tego typu idealne układy mają swoją dodatkową wadę, jaką jest nasza psychologia. Bo skoro widzimy formację, która na 101% musi się udać, często mamy tendencję do zwiększenia pozycji ponad miarę. Dlaczego mielibyśmy zainwestować w "pewniaka" tylko 1/4 portfela, a nie połowę lub całość?
Podobnie wygląda sytuacja ze stop lossem. Rynek zbliża się do wsparcia i kupujemy papiery. A rynek schodzi niżej. Najpierw nie panikujemy, przecież rzadko udaje się złapać idealne dno. Problem pojawia się, gdy obniżamy naszego stop lossa lub zupełnie rezygnujemy z jego ustawienia. Dajemy rynkowi coraz więcej miejsca, a ten bezczelnie to miejsce wykorzystuje. W chwili, gdy dociera do nas, że formacja techniczna nie wypaliła, najczęściej jest już za późno. Bywa tak, że nie ustawiając stop lossa idziemy np. do pracy, a duża część inwestorów dochodzi do wniosku, że wsparcie padło. I wtedy rynek zamyka się ponad 5% niżej niż dzień wcześniej. A to przecież nierzadkie po przebiciu ważnego wsparcia.
Miejcie z tyłu głowy to wszystko, co powyżej napisałem. A jeśli już macie, możecie rzucić okiem na dwa wykresy, które wpadły mi w oko :)
Belvedere
Synthos
Jezu jak się cieszę że nie przeczytałem tylu książek co Ty , miałbym problem.
OdpowiedzUsuńTrzeba wiedzieć, jak obchodzić się z książkami giełdowymi. Gdyby któraś z nich dawała idealną receptę za zarabianie to wierz mi, że by o tym było głośno :)
UsuńCiekawym sposobem na walkę z euforią po zobaczeniu jakiejś formacji na wykresie jest odwrócenie go do góry nogami i sprawdzenie, czy wciąż widzimy wzrosty :) Ludzie są z natury "overconfident" i chętniej widzą wzrosty niż spadki, poza tym szukają potwierdzenia swoich tez, miast czynić odwrotnie.
OdpowiedzUsuńJa wszędzie widzę spadki i to też mnie prowadzi na manowce :(
OdpowiedzUsuńDobry przykład jak trzeba uważać np na przełamanie oporów:
http://4.bp.blogspot.com/-dESohX2e2l4/UHj1UGFFF3I/AAAAAAAANHE/5BE3dxeyZYg/s1600/Nasdaq%2BBreak%2BOut.png
Duża szansa na odbicie Belvedere.
OdpowiedzUsuń