Miałem dziś okazję partycypować w szkoleniu na temat warrantów, organizowanym przez FERK we współpracy z GPW. Niestety, nie mogłem uczestniczyć w całości szkolenia, lecz cieszę się, że byłem na pierwszej jego części, gdzie przedstawiciele Raiffeisen Centrobanku (RCB), emitenta warrantów i całkiem dużej liczby certyfikatów na naszej giełdzie, prezentowali ogólną ofertę produktów strukturyzowanych, które postanowili przywieźć nad Wisłę.
W trakcie szkolenia okazało się, że umknął mi, a także czytelnikom, którzy nie wspomnieli w komentarzach, fakt pojawienia się certyfikatów bonusowych i dyskontowych. Są to dwa rodzaje instrumentów, których budowa opiera się na wykorzystaniu opcji oraz instrumentu bazowego, a których celem jest umożliwienie zagrania pod konkretne scenariusze, które mogą zaistnieć na rynku.
Dziś przedmiotem wpisu będzie certyfikat dyskontowy na akcje spółki TPSA. W dużej mierze dlatego, że w certyfikacie bonusowym strzeliła już bariera, przez co bonus zniknął, a sam certyfikat przekształcił się w zwykły tracker.
Czym jest więc certyfikat dyskontowy? Mówiąc najprostszymi słowami, jest to instrument umożliwiający nabycie po niższej cenie instrumentu bazowego. A dokładniej, jest to nabycie po niższej cenie prawa do otrzymania kwoty równej wartości instrumentu bazowego w dniu wygaśnięcia certyfikatu. Jest to więc forma strategii covered call, tyle że tam kupujemy instrument bazowy, a później sprzedajemy opcję, a tutaj mamy to wszystko już w jednej paczce. Skutkiem tego, nie możemy dowolnie wybierać strike'a sprzedawanej opcji, ale musimy zaakceptować warunki zaoferowane przez emitenta. Ważne jest też, że jest to opcja europejska, a więc nie możemy zażądać wcześniejszego wykonania.
Założenie jest takie samo, jak przy strategii covered call. Premia opcyjna (w tym wypadku jest to dyskonto) tym większa, im dalej do wygaśnięcia oraz im wyższa zmienność panująca na rynku.
Przyglądając się już konkretnemu przypadkowi, należy rzucić okiem na certyfikat dyskontowy na spółkę TPSA. Więcej certyfikatów dyskontowych i bonusowych TUTAJ(.xls). Nazywa się RCTPS02DC, a jego kod ISIN to AT0000A0LTF6. Kod ten jest o tyle ważny, że pozwala nam dotrzeć do specyfikacji instrumentu, dostępnej na stronie RCB. Oczywiście, jak wszędzie, podstawą podejmowania decyzji inwestycyjnych jest masa opasłych dokumentów w obcym języku, warto o tym pamiętać.
Tak więc certyfikat na akcje spółki TPSA opiewa na 1 akcję każdy. Oznacza to, że kupując 1 sztukę certyfikatu, robimy covered call o wartości 1 akcji. Jest to spore ułatwienie, gdyż od razu w arkuszu widzimy cenę z uwzględnieniem dyskonta, a więc wiemy, o ile będziemy do przodu w porównaniu do ceny rynkowej. Certyfikat zapada 20 lipca 2012 roku, a więc za około dziesięć miesięcy. Tak więc jeśli zakładamy się z rynkiem o cenę TPSA, to zakład ten trwa do tej daty, o ile wcześniej nie sprzedamy certyfikatu.
Ważnym elementem konstrukcji takiego certyfikatu jest CAP, czyli maksymalny możliwy pułap zysku, jaki możemy uzyskać. W przypadku covered call jest podobnie, gdyż jest to strategia z ograniczoną możliwością zysku. Nasz certyfikat ma ten poziom w punkcie 20 zł za jedną akcję TPSA. Czyli nawet jeśli 20 lipca akcje spółki będą notowane w cenie 50 zł, za każdy certyfikat otrzymamy tylko 20 zł. taka jest istota covered call i jej substytutów. Ważnym zastrzeżeniem jest fakt, iż rozliczenie odbywa się w formie pieniężnej, a zatem nie otrzymujemy za nasze certyfikaty akcji, ale środki pieniężne o równowartości ceny akcji na koniec życia certyfikatu.
Ryzyko w stronę spadków nie jest ograniczone. A zatem w razie zniżki, będziemy w niej uczestniczyli, ale nasza strata będzie pomniejszona o wartość dyskonta. Zatem, w zależności o ile taniej od ceny akcji kupimy certyfikat, o tyle nasze straty będą złagodzone.
Kolejnym ważnym zastrzeżeniem jest fakt, że posiadamy certyfikat, a nie akcje, a zatem nie przysługuje nam prawo do dywidendy. Dywidendę zgarnia emitent, który zabezpiecza wypuszczone instrumenty na papierze bazowym. Ale żeby nie było, że jesteśmy grubo stratni, dywidenda powiększa stopę dyskonta, a zatem im większa antycypowana dywidenda, tym taniej możemy nabyć certyfikat w porównaniu do ceny akcji.
Żeby trochę przejść do realnych warunków, w których przyjdzie nam działać, zobaczmy co możemy teraz zrobić. Niestety, jest już późno, więc w arkuszu nie wiszą oferty animatora, jak również nie jestem w stanie dotrzeć do żadnych danych transakcyjnych dotyczących tego certyfikatu. Jest tylko kurs odniesienia, który niczego nie oznacza. Dlatego też postaramy się obejść problem. Kopiując kod ISIN na stronę RCB docieramy do specyfikacji instrumentu, a tam podane są również oferty bid i ask wystawiane przez austriackiego animatora. Jako, że są w euro, mnożymy cenę ask z 19.25 (3,69euro) przez kurs waluty w tamtej chwili (mój broker forex podaje 4,26), co w efekcie sugeruje nam, że bylibyśmy w dniu dzisiejszym w stanie nabyć tenże certyfikat po cenie 15,72 zł za sztukę. Patrząc na dzisiejszą cenę zamknięcia akcji TPSA i zakładając, że utrzymałaby się ona do 20 lipca 2012, mamy (17,70-15,72)/15,72 = 12,59 % zysku. I to w około 10 miesięcy, co proporcjonalnie w skali całego roku daje nam trochę wyższy wynik. Najlepsze wyniki strategia ta daje nam w punkcie CAP, czyli jeśli akcje 20 lipca będą kosztowały równo 20zł (około 27,2% zysku).
Niestety, nie jestem w stanie na szybko przygotować profilu wypłaty dla tej strategii, ale przedział zyskowności będzie z pewnością powyżej 20 zł dla wariantu wzrostowego (być może 24,28 zł, czyli CAP powiększony o różnicę między CAPem a ceną nabycia). Dla wariantu spadkowego nie mamy ograniczenia strat, ale za to są one złagodzone o dyskonto, co z pewnością ma duże znaczenie.
Pytanie, czy warto pod ten wariant zagrać. Patrząc na wykres spółki TPSA widzimy, że od 2,5 roku porusza się ona w kanale między 14 a 19 zł. Zatem zakładamy, iż jeszcze przez najbliższe 10 miesięcy spółka utrzyma się w tym przedziale. Jak też zaznaczałem, kupno certyfikatu jest korzystniejsze od posiadania akcji w pewnym zakresie powyżej 20 zł oraz w pewnym zakresie poniżej. Szczególnie ten zakres poniżej wymaga dokładnego przeliczenia z uwzględnieniem antycypowanej stopy dywidendy, ale tego się nie podejmuję.
Przyznam, że poważnie rozważam nabycie tego certyfikatu, przynajmniej w jakiejś rozsądniej ilości. Jeśli ktoś będzie miał okazję, niech sprawdzi w ciągu dnia i wrzuci w komentarzach oferty animatora na tym certyfikacie. Według zapewnień na stronie, spread powinien wynosić około 1,4%, ale ciekaw też jestem dokładnych ofert, w tym również trafności moich obliczeń teoretycznych.
Wpis zrobiłem na gorąco, po pierwszym spotkaniu z certyfikatem typu dyskontowego, a więc być może nie ustrzegłem się błędów. Dlatego też proszę o krytyczne podejście do moich obliczeń i konkluzji, aby później nie ponosić ich konsekwencji na własnej skórze.
Jesteście zainteresowani takim instrumentem?
Chciałbym jeszcze uzupełnić wpis, bo zauważyłem, że miejscami nie jest dość precyzyjny. Kupno certyfikatu jest opłacalne, jeśli do 20 lipca 2012 TPSA znajdzie się powyżej ceny kupna certyfikatu. Zysk jest ograniczony do 20 zł za certyfikat.
OdpowiedzUsuńCzym innym jest przewaga tej strategii nad zwykłym kupnem akcji, a to jest sprawa nieco bardziej złożona. Punkt górny to właśnie powyżej 20 zł, a poniżej przewaga jest ciągła, ale w razie spadków po prostu ponosimy mniejsze straty niż przy prostym kupnie akcji.
Niestety, nie mogę zeskanować otrzymanych na szkoleniu materiałów, a sytuacja byłaby bardziej czytelna.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem. Zysk jest największy, gdy cena znajduje się (cena sprzedaży cert. w tym momencie to 14,99pln, cena akcji to 16,80pln) między 14,99 a 20pln, ale im bliżej 20 tym lepiej?
OdpowiedzUsuńZysk jest największy, gdy kupisz certyfikat możliwie tanio (o to w końcu chodzi), a akcje TPSA 20 lipca 2012 będą na poziomie 20 zł lub wyższym. Wtedy osiągasz maksymalny zysk. Im więcej powyżej poziomu 20 zł znajdą się akcje, tym mniejsza jest przewaga kupowania certyfikatu nad kupowaniem akcji. Czym innym jest maksymalny zysk osiągnięty na certyfikacie, a czym jego przewaga nad akcjami.
OdpowiedzUsuńhmmm to ja mam takie durne pytanie... jeśli certyfikat jest rozliczany 20.lipca 2012 to co stoi na przeszkodzie żeby wystawca zwalił kurs przed tą datą jednocześnie grając na krótko?? spokojnie może to przecież zrobić przez podmiot zależny nieformalnie a za całość zapłacą oczywiście nabywcy takowych certyfikatów... jedyne ryzyko dla wystawcy to że TPSA wystrzeli w górę ale że nie jest to spółka trendowa lecz bardzo defensywna to ryzyko śladowe... dla mnie LIPA ale ja się na takich cudeńkach nie znam...
OdpowiedzUsuń@wojtek
OdpowiedzUsuńEmitent certyfikatu zabezpiecza się na każdą ewentualność w instrumencie bazowym i pochodnych na niego. Dlatego certyfikat zbudowany jest tak, a nie inaczej.
Emitent zarabia na spreadzie, czyli na tym, że instrument jest "grany". Kupując certyfikat, nie grasz przeciwko emitentowi, więc nie ma on żadnego interesu w tym, żeby zbijać jego kurs.
Zapewne jedne rozwiązania są bardziej dla niego korzystne niż inne, ale niestety nie znając sposobu zabezpieczania certyfikatów (przypomnę, że nie mamy opcji na akcje), trudno jest ocenić, gdzie jest to ryzyko.