niedziela, 25 września 2011

Pisanie o pisaniu

Osoby zainteresowane tematyką inwestowania, ale również obecną sytuacją gospodarczą śledzą zazwyczaj różnego typu serwisy informacyjne, blogi, czy czytają gazety. Stopień, w jakim opierają się na różnego typu sugestiach, jest ich prywatną sprawą, w którą nie zamierzam wnikać. Nieco inaczej wygląda sytuacja blogera, który jednocześnie śledzi newsy i czyta to, co o rynku się pisze. W pewnym momencie może pojawić się zarzut, że w zasadzie nie jest to własna twórczość autora, a jedynie kompilacja 

Swój ostatni wpis popełniłem w czwartek i można powiedzieć, że był on mocno "od siebie". Pewne wątpliwości pojawiły się u mnie w sobotę, gdy w związku z większą ilością wolnego czasu nadrobiłem zaległości w czytaniu blogów i różnego typu serwisów, które zdarza mi się śledzić. Jakież było moje zdziwienie, gdy pośród kilkudziesięciu materiałów znalazłem trzy lub cztery, których ton był podobny do mojej oceny sytuacji na srebrze i złocie. Dodatkowo, powstały one właśnie w okolicach środy i czwartku, przed i w trakcie tego ostatniego załamania cen. Niektórzy z czytelników, po zapoznaniu się z tymi materiałami, mogliby wysunąć zarzut, że w zasadzie nie stworzyłem czegoś swojego, lecz dokonałem kompilacji kilku wpisów traktujących na ten sam temat.

Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, niemniej warto powiedzieć dwa słowa o tym, skąd bloger (w tym wypadku ja) czerpie inspiracje do tworzenia nowych treści. Pierwszą i chyba najważniejszą kategorią są własne doświadczenia i przemyślenia związane z rynkami finansowymi. Uważam, że jest to jednocześnie najbardziej wartościowy typ treści, gdyż autorzy prezentują tu materiały swojego autorstwa, często unikalne, kontrowersyjne lub też inspirujące. Myślę, że to właśnie jest największa zaleta istnienia blogów finansowych i blogów w ogóle, gdyż każdy uważający, że ma coś do powiedzenia, może to powiedzieć, a osoby tym zainteresowane mogą do tych treści łatwo dotrzeć. Sam tworzę w ten sposób dużą część wpisów, w czym niezmiernie pomaga mi fakt, iż aktywnie uczestniczę w obrocie na wielu rynkach i wielu typach papierów wartościowych i instrumentów finansowych.

Drugi typ wpisów, również związany dużą ilością wkładu własnego to odwoływanie się do treści znalezionych w innych miejscach (w tym na innych blogach, z podlinkowaniem), z jednoczesnym dodaniem do nich własnych uwag, komentarzy oraz rozwijaniem w nowe koncepcje. W ten sposób w samej sieci tworzy się wartość dodana, gdyż koncepcje jednych autorów znajdują liczne niekiedy rozwinięcia przez innych, dzięki czemu nawet ułomne pomysły są doprecyzowywane, rozwijane i uzupełniane o nowe elementy. Nie muszę chyba wspominać, jak przydatne to może być w przypadku gry na giełdzie.

Trzeci typ wpisów to odwoływanie się do bieżących wydarzeń i pojawiających się treści. Bloger przywołuje jedynie materiały, raporty lub analizy sporządzone przez innych, zaopatrując je niekiedy we własny komentarz. Do tej kategorii zaliczyłbym również recenzje. Mimo stosunkowo niewielkiego wkładu własnego autora, dużą zaletą jest tutaj rozpowszechnianie treści. Jest to widoczne zwłaszcza na naszym podwórku, gdzie nie wszyscy śledzą publicystów zagranicznych, a to przecież treści anglojęzyczne dominują w świecie giełdy i finansów. Dzięki temu, rodzimy czytelnik uzyskuje pośredni dostęp do ciekawych tematów, co inną drogą nie byłoby możliwe.

Te trzy kategorie wpisów publikowanych na naszych blogach giełdowych pokazują, jak ważną rolę mogą one odgrywać dla osób zainteresowanych tematyką finansową. Analizując powyższy obraz można również dojść do wniosku, że trudno jest tworzyć coś zupełnie własnego. W końcu miesiące czy lata śledzenia publicystyki giełdowej nie pozostają bez wpływu na osobę piszącą bloga, a co za tym idzie, niektóre uwagi nie są do końca własne. Chciałbym tu jednak poczynić wyraźne rozróżnienie między rozwijaniem i uzupełnianiem czyichś treści (z podaniem źródła), a ich zwykłym kompilowaniem i podawaniem, jako własnych.

Kończąc już ten krótki wywód o niczym, pragnę Was zapewnić, że staram się pisać zawsze od siebie, a jeśli opieram się na czyichś uwagach lub rozwijam nieswoją koncepcję, staram się to wyraźnie zaznaczyć w treści wpisu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz