poniedziałek, 27 grudnia 2010

Gdy inwestor się nudzi

Święta to czas odcięcia się od codziennych obowiązków związanych z pracą i nauką. Kiedy już nacieszymy się rodziną, napełnimy brzuchy smakołykami i odeśpimy zaległości, zaczynamy się niekiedy nudzić. Ja właśnie przeszedłem coś takiego i mam nadzieję, że udało mi się przekształcić to w jakąś korzyść.

Co robi inwestor, gdy nie zbija akurat milionów? Oczywiście planuje, jak zbić miliony :) Ostatnio mam taki czas na rynku, że wiele nie mogę zrobić. Portfel akcyjny mam zaangażowany w jakichś 99,5%, w portfelu na IKE co prawda zostało trochę grosza, ale zbyt mało, żeby kupić jakiś walor, lokaty mają ciągle daleko do wygaśnięcia, a na oszczędności wpłaciłem i zagospodarowałem praktycznie wszystkie wolne środki. Nudy. Do tego na rynku akcji nic się nie dzieje, moja aktywność ogranicza się do zerknięcia, jak zamknęła się sesja, skwitowania tego krótkim "aha..." i przerzucenia kilku danych do statystyki. Generalnie cisza w eterze.

W pierwszy dzień świąt postanowiłem odkurzyć nieco tradingową literaturę. Zabrałem się za książkę, którą już kiedyś miałem okazję czytać, ale stwierdziłem, że małe powtórzenie nie zaszkodzi. Niestety, po przeczytaniu 1/3 okazało się, że ciekawe rzeczy się skończyły, a nawet jeśli przeczytam dalszą część to  tak nie zastosuję tego w praktyce. Odpuściłem i zabrałem się za inną pozycję. Niestety, tym razem wytrzymałem zaledwie 1/4 całości i książka poszła w kąt. Tyle więc wyszło z mojego świątecznego weekendu. Oczywiście nie czytałem cały dzień, żeby nie było, że święta spędziłem z nosem w literaturze :)

Nicnierobienie również męczy. W związku z tym postanowiłem zabrać się w końcu za coś, co odkładałem już dość długo. Od kilku miesięcy na pasku zakładek przeglądarki internetowej miałem odnośnik do strony dotyczącej obligacji korporacyjnych oraz rynku Catalyst. Stwierdziłem, że skoro i poniedziałek mam wolny, warto w końcu ruszyć to zagadnienie, bo może jakieś ciekawe pieniądze przechodzą koło nosa. Tak więc przegrzebałem podstronę GPW dedykowaną rynkowi obligacji, przyswoiłem (może nieco pobieżnie) wiedzę dotyczącą obligacji, a następnie rozpocząłem przyglądanie się rynkowi z punktu widzenia inwestora takiego, jak ja.

Nie będzie pewnie wielką tajemnicą, jak powiem, że część portfela trzymam w bankach w postaci różnego typu lokat i kont oszczędnościowych. Oprocentowanie, jak wiadomo, d... nie urywa, ale jak do tej pory nie narzekałem, w końcu starałem się wybierać najlepsze oferty na rynku. W tej chwili, po przyjrzeniu się obligacjom, jako alternatywie dla depozytów, postanowiłem przenieść część swoich aktywów na rynek Catalyst. Po pierwsze dlatego, że oprocentowanie jest wyższe, po drugie dlatego, że i tak planuję inwestować długoterminowo, a po trzecie dlatego, że zamierzam kupić obligacje poprzez IKE, co pozwoli uniknąć podatku. 

Pierwsze wrażenia? W zasadzie trudno powiedzieć. Musimy mieć świadomość, że w tym momencie kończy się zysk bez ryzyka, jak to miało miejsce w przypadku lokat lub obligacji skarbowych. Możemy powierzyć pieniądze miastu Warszawa, które daje 6,45% rocznie, ale posiada rating Fitch'a na poziomie AAA, a możemy też kupić obligacje wyemitowane przez Green House Development Sp. z o.o., która to oferuje aż 17%. Haczykiem jest tu fakt, że spółka ta dysponuje 50 000 zł kapitału zakładowego, a wyemitowała obligacje o wartości 1,8 mln, co daje lewar 36-krotny. Także do nas należy ocena ryzyka wypłacalności emitenta. Relacje są zachowane, większy zysk oznacza większe ryzyko.

Sporym problemem może być płynność. Dziś podczas całej sesji wolumen obligacji korporacyjnych nie wyniósł nawet 150 sztuk. Poza tym obrócono jeszcze 16 obligacjami spółdzielczymi, 3 komunalnymi i kilkoma setkami obligacji Skarbu Państwa. Tak więc nasz rynek nie zachęca do spekulacji tymi papierami, raczej będą to strategie kupna i trzymania do wygaśnięcia.

Niestety, trudno szerzej omawiać ofertę, gdyż każdy przypadek jest indywidualny. Inny emitent, inny rodzaj obligacji, inna płynność na papierach. Stąd też podjęcie decyzji o ich kupnie jest kwestią, którą każdy powinien przemyśleć. Zwłaszcza, że jest to raczej zabawa dla portfeli przekraczających 10k, gdyż dopiero przy trzech obligacjach (każda ok 1000 zł) prowizje się bilansują.

W każdym razie sądzę, że warto zgłębić ten rynek i rozważyć swoje zaangażowanie w nim. Póki co materiały edukacyjne są dość skromne. Rozważałem kupno książki Fabozziego "Rynki obligacji", ale gdy przejrzałem ebooka i zobaczyłem całą masę cyferek to mi się odechciało. Niedługo powinna się ukazać na stronie infoengine relacja z "Czwartku z obligacją". Niestety, mam obawy, że nie będzie to materiał ściśle edukacyjny.

Nie wiem, jak Wy, ale ja się wkręciłem w kolejny rynek. Tak to bywa, gdy inwestor się nudzi...

2 komentarze:

  1. :)
    "Rozważałem kupno książki Fabozziego "Rynki obligacji", ale gdy przejrzałem ebooka i zobaczyłem całą masę cyferek to mi się odechciało"

    hihi, i wlasnie dlatego to rynek (podobnie jak opcje) na którym mozna znalezc ciekawe rzeczy. Bo wiekszosc reaguje wlasnie w taki sposob.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet na naszym rynku obligacji? Da się eksploatować jakieś krótkie nieefektywności wynikające z faktu, iż sam rynek, jak i inwestorzy są w powijakach? Czy też mają raczej zastosowanie strategie dłuższe i bardziej złożone?

    A z drugiej strony mam pytanie o samą książkę. Skoro jest ona przydatna to chętnie zajrzę, ale mam obawy, czy humanista, który operuje obecnie matematyką na poziomie gimnazjum jest w stanie przyswoić jej treść?

    OdpowiedzUsuń