No dobra, żeby na bańce zarobić trzeba sobie powiedzieć, jaka ona jest. Można pójść tropem pierwszej polskiej encyklopedii i stwierdzić, że bańka jaka jest każdy widzi. Ale niestety, może to być droga w złym kierunku, gdyż o bańce, że była bańką dowiadujemy się zazwyczaj w chwili, gdy takowa pęka. Gdzie zatem jest jej początek?
Bańki nie biorą się znikąd. Najpierw kupują ci, którzy liczą na chwilowy wzrost. Później dołączają się specjaliści, którzy sądzą, że w danej spółce może kryć się potencjał. Dalej podążają różne takie TFI, OFE i tym podobne sprawy, a na końcu są ludkowie, którym w telewizji powiedzieli, że w zasadzie to się na giełdzie fajnie zarabia, bo to ciągle rośnie. I to właśnie słowo "rośnie" jest tu kluczowe.
Bańki nie biorą się znikąd. Bańka jest efektem długotrwałej akumulacji danego waloru (lub spółek z indeksu). Stąd wniosek, że bańka nie powstanie na czymś, co spada, jak również nie powstanie na czymś, co idzie bokiem. Aby więc przejechać się na bańce musimy poszukać waloru, który rośnie, i to rośnie w perspektywie miesięcy lub lat, a w przypadku złota nawet i dekad.
Długotrwały wzrost, staje się zauważalny. Piszą o nim blogerzy, doradcy w biurach maklerskich polecają swoim klientom, ci polecają swoim znajomym, a tamci jeszcze kolejnym. Znaczący przypływ kapitału sprawia, że coś, co do tej pory rosło w miarę liniowo, zaczyna się coraz bardziej zakrzywiać w górę. W tym czasie co bystrzejsi dostrzegają, że kroi się wielkie bum i sprzedają, ale popyt jest tak wielki, że sprzedaż ta nie jest dostrzegalna na wykresie. Po czym w pewnej chwili zabawa się kończy, a zaczyna się płacz.
Tak więc trudno znaleźć bańkę, która jest warta zainwestowania. Trzeba szukać spółek, które przez dłuższy czas rosną, gdyż to o nich może się za jakiś czas zrobić głośno. A jeśli głośno się nie zrobi i bańka nie powstanie? No cóż, ja nie mam nic przeciwko :) Weźmy taki Boryszew. Równe dwa lata temu spółka była notowana w okolicach 10 groszy za akcję, obecnie jest to około 2 zł.
A jeśli nawet ktoś pomierzy kąty i powie, że wykres zakrzywia się w górę, to jeszcze nie przesądza, że walor nie jest wart zainteresowania. W końcu kolejną cechą baniek jest to, że the sky is the limit. I tu jest problem: czy można ocenić, że jest zbyt drogo na kupno?
W przypadku baniek takie kalkulacje biorą w łeb, gdyż nie sposób policzyć (a przynajmniej nic o tym nie wiem), gdzie bańka znajdzie swój punkt krytyczny. Możemy sądzić, że to już za chwilę, a tymczasem ceny podskoczą o kolejne 50%. W zasadzie ciężko mi jest coś tutaj doradzać, gdyż każdy ma inną tolerancję na ryzyko. Dla jednego wejście w walor może byś jazdą po bandzie, a ktoś inny stwierdzi, że skoro ma stopa kroczącego to nie ma się co obawiać i woli jechać z trendem.
Nie chcę rozstrzygać, które podejście jest lepsze. Gdyby mnie postawiono przed takim wyborem, miałbym problem, ale głównym wyznacznikiem byłaby dla mnie krzywa wykresu i jej kierunek, a także głębokość historycznych korekt. Głębokość ta jest dla mnie ważnym wyznacznikiem przy wchodzeniu w trakcie trwania trendu, gdyż pomaga oszacować, czy obecny dołek jest czymś więcej niż przystankiem przed kolejnymi wzrostami. Bo o to się w końcu rozbija - żeby wyjść na czas.
Powoli zmierzając do końca wpisu chciałbym właśnie coś takiego Wam poradzić. Nie ważne, czy wejdzie się wcześnie czy późno. W całej zabawie chodzi o to, żeby zapakować się w kierunku trendu i wyjść w momencie odwrócenia/załamania. Stabilnie rosnące spółki mają wszelkie predyspozycje, żeby stać się bańkami. Dla mnie jednak ważne jest to, żeby nadal rosły. Tak więc nie kupuję w nadziei na bańkę, ale licząc na utrzymanie się trendu wzrostowego. I o ile wzrosty są kontynuowane, staram się nie zamykać pozycji, gdyż nawet bez bańki, górne ograniczenie nie ma znaczenia. Jeżeli kontrola ryzyka jest na swoim miejscu, inwestowanie w Boryszew jest zasadne.
PS Nie, nie mam akcji Boryszewa.
PPS Mam Synthos :)
Oczywiście Boryszew nie kosztował wtedy 10 gr, ale taka jest relacja wzrostu ceny akcji po skorygowaniu o prawa poboru i inne takie machloje fundamentalne :)
OdpowiedzUsuńKonkluzja wpisu jest podobna do tego co ja uważam...
OdpowiedzUsuńGłówne zasady inwestowania są proste
- nie działać przeciwko trendowi
- nie ograniczać zysków
a jeśli trafi się na bańkę... to oby tylko nie na taką, która za chwilę pęka :D