Nie często zdarza mi się pisać na blogu o psychologii inwestowania. Wiem, że istnieje cała masa opracowań zajmujących się tym, jak nasze emocje, ewolucyjne uwarunkowania lub złudzenia oddziałują na działania, które podejmujemy w świecie finansów. Nie piszę o tym dlatego, że nie czuję się kompetentny do wygłaszania naukowych tez dotyczących mechanizmów działania naszej psychiki. Dziś jednak zabiorę głos.
Niestety, gra na giełdzie to nie tylko techniki inwestycyjne, czy zarządzanie portfelem, ale też to, jak patrzymy na rynek i naszą tam obecność. Według wielu osób, Mind jest najważniejszym z Trzech M, na których opiera się udane zarabianie. Osobiście sądzę, że nie jest to może kluczowy element, ale znajduje się w ścisłej czołówce.
Przypadek, który omówię wnika z faktu, iż w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że z tym, jak patrzę na rynek nie jest wszystko tak, jak być powinno. Że coś nie gra i to COŚ może się odbić na wartości mojego portfela. Kwestia ta jest poruszana w wielu opracowaniach, ale uznałem, że może ona zaginąć w ich gąszczu i postanowiłem ją przybliżyć na własnym przykładzie.
Spółka, którą niedawno kupiłem, zwyżkuje praktycznie od chwili, kiedy zająłem długą pozycję. Obecnie mam na niej jakieś 15% zysku, co mnie bardzo cieszy. Od kilku dni zauważam jednak, że zbytnio przywiązuję się do jej ceny. Obserwuję głównie to, ile ona wynosi. Oczywiście prowadzę stopa, więc nie ma obaw, iż pozycja nie jest zabezpieczona, ale w chwili obecnej stop zapewnia skromne 3-4% zysku. Kiedy myślę o tej spółce, o zysku który wypracowała, nie skupiam się na tym, ile zabezpiecza mój stop loss, ale właśnie na tym, ile jest ona warta. Co więcej, traktuję ten wirtualny zysk tak, jakby już spoczywał w mojej kieszeni. Gdzieś w tyle głowy wiem, że mam jedynie to, co jest na stopie, ale emocjonalnie jestem skoncentrowany na kwocie, którą bym otrzymał po spieniężeniu papierów po obecnej cenie.
Jakie mogą być tego konsekwencje? To chyba oczywiste. Gdyby teraz sytuacja diametralnie się odwróciła i ceny zaczęły spadać w kierunku zlecenia obronnego, czułbym się tak, jakby ktoś wydzierał mi pieniądze z portfela. Moje ciężko zarobione złotówki uciekają w las, a ja nic nie robię, żeby temu przeciwdziałać. Co jest naturalnym odruchem? Brać kasę i zawijać się z rynku. Wbrew systemowi, zasadom i zdrowemu rozsądkowi.
Zbytnie przywiązanie się do tego, co widzimy na ekranie komputera może skutkować błędami w ruchach na parkiecie, co z kolei prowadzi do odstępstw od strategii i bardzo prawdopodobnych strat. Fakt, iż traktujemy wirtualny zysk, jak realny, może znacząco skomplikować naszą sytuację.
To są właśnie te emocje i psychologia inwestowania, o której czyta się w książkach. Przyznam się bez bicia, że kiedy po raz pierwszy czytałem Eldera (Zawód, inwestor giełdowy), praktycznie opuściłem pierwszą część traktującą o sprawach, które musimy ułożyć sobie w głowie podczas inwestowania. Uznałem, że są to rzeczy oczywiste, pierdoły którymi nie warto się zajmować. Kiedy czytałem tę książkę po raz drugi, postanowiłem jednak przeczytać i początek. Ku mojemu zdziwieniu, mogłem dopasować moje zachowanie do wielu z opisywanych tam błędów, które czyni inwestor nieświadom własnych ograniczeń i emocji, które nim targają.
Dodam to, czego pewnie niektórzy się domyślają. Po raz pierwszy zgłębiałem książkę Eldera, będąc początkującym traderem bawiącym się wirtualnym kapitałem, a drugi raz sięgnąłem po nią, gdy miałem już bagaż nieprzyjemnych doświadczeń związanych z utratą kasy w realnych transakcjach. I to myślę jest kluczem do zrozumienia doniosłości tego, co dzieje się w naszej głowie. Dopóki nie jesteś zaangażowany własnymi, czasem z trudem odłożonymi środkami, nie masz presji związanej z pozostawaniem na rynku. Zyskasz, to zyskasz, stracisz - nic się nie stanie. Nawet osoby bardzo poważnie podchodzące do prób na wirtualnym kapitale, nie są w stanie przygotować się na figle, które będzie im w realu płatała ich własna głowa. Stąd też wynika moje twierdzenie, iż osoby odnoszące wirtualne sukcesy nie powinny się nimi przesadnie chwalić, dopiero radzenie sobie przez dłuższy czas w prawdziwym świecie może być powodem do dumy. Prowadzenia samochodu, seksu i gry na giełdzie nie nauczycie się z książek. Zapewniam Was.
Co w takim razie możemy zrobić, aby nie nacinać się na własne pułapki? Starać się analizować doświadczane emocje. Może się to wydawać trudne, ale z pewnością jest możliwe. Aby jednak umieć wychwycić momenty, kiedy działamy pod wpływem własnych wyobrażeń, emocji lub heurystyk, musimy wiedzieć, czym one są, skąd się biorą i jak im zapobiegać. A tego wszystkiego możemy się dowiedzieć poprzez czytanie o nich, dzięki czemu zdążymy interweniować zanim negatywne skutki staną się odczuwalne na portfelu.
Niniejszy wpis nie stanowi ani wyczerpującego omówienia tego problemu, ani przemądrzałej gadki blogera, który nie ma pomysłu na wpis. Po prostu psychologia inwestowania dotyczy nas wszystkich. Cieszę się, że udało mi się wychwycić tę sytuację, zdać sobie z niej sprawę, a także zwerbalizować wszystko w formie niniejszego wpisu. Jest to dla mnie forma autoterapii, ale mam nadzieję, że przeczytanie powyższego pomoże też innym.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Horacy
Fajny wpis. Co do książki Eldera, to zrobiłem dokładnie na odwrót - przeczytałem głównie pierwszą cześć. :) No i końcówkę o zarządzaniu kapitałem.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o twoje ostatnie zdanie - dokładnie z tego samego powodu założyłem bloga. Pomaga w analizowaniu emocji, ale tez jest wskazówką nt tego, jak sobie radzę.
Wg mnie psyche w tym wszystkim jest najważniejsze, reszta wynika z tego.
Ja do mierzenia postępów zrobiłem sobie na kompie katalog, w którym opisuję każdą transakcję. Wrzucam wykresy z kreskami etc. Pomaga to na chłodno podchodzić do rynku, a jednocześnie jest formą dokumentowania wyników tradingu.
OdpowiedzUsuńale lepiej się bzykasz, grasz na giełdzie czy jeździsz samochodem?
OdpowiedzUsuń:)
pozdrawiam
manygridi
We wszystkim nie mam sobie równych :)
OdpowiedzUsuńtylko równiejszych ;) dobry wpis, akurat jestem na etapie zdawania sobie sprawy z niedoskonałości własnej psychiki na giełdzie...ale najważniejsze to zdać sobie z tego sprawę
OdpowiedzUsuńUff mogę napisać, kawał solidnej roboty wykonałeś. Przez wzgląd na pracę którą wykonałeś, oraz mój deficyt wiedzy, postanowiłem przeczytać wszystkie Twoje posty. Po za "kreskami Fibo" na którymi poświęciłeś kilka wpisów (2 musiałbym dogłębniej przeanalizować) wszystko jest napisane w sposób, bardzo jasny i czytelny. Po prostu super!
OdpowiedzUsuńOd siebie mogę dodać, że cierpliwość to ważny czynnik, nie ma się co zniechęcać, że coś nam uciekło lub coś nie wypaliło. Podsumowując to co do tej pory przeczytałem, ważna jest konsekwencja i trzymanie się własnej metody. Jednocześnie analizując co można by poprawić, ulepszyć. Ja zabieram się dalej do czytania, mam nadzieje, że będzie ze mnie jakiś pożytek ;-). Dziękuję!