No właśnie, kasować zyski czy nie. W poprzednim wpisie starałem się pokazać różnicę miedzy systemami trend following i swing trading w kontekście stopów zacieśniających się. Tym razem postaram się poruszyć jeszcze bardziej złożoną sprawę, czyli opuszczanie pozycji w z góry zaplanowanym momencie.
Sądzę, że sam rdzeń zagadnienia nie jest szczególnie skomplikowany. Zakładamy sobie, że opuszczamy rynek po spełnieniu pewnych warunków. Teraz jednak, w odróżnieniu od wszystkich innych stopów, nie czekamy na cofnięcie się rynku, ale na osiągnięcie założonej ceny.
Przechodząc do meritum, warto się zastanowić, czy w ogóle warto zaprzątać sobie głowę zleceniami/poziomami take profit. Przecież ograniczają one nasze zyski, wyrzucają z rynku w czasie, gdy nie widać przesłanek dla spadków, zarzynają tę kurę, która generuje zyski.
Oczywiście medal ma dwie strony (lub w tym wypadku nawet więcej), a zatem trzeba się nad tym aspektem strategii pochylić. W przypadku trend followingu już się wypowiedziałem na temat zacieśniania stopa. Teraz mogę jedynie wzmocnić te słowa - żadnego kasowania zysków przy trendzie, on jest naszym przyjacielem.
Co w przypadku swing tradingu, gry pod formacje i wszystkich innych technik, które zakładają eksploatację ruchów o ograniczonym potencjale? Też jestem przeciwnikiem stosowania take profitów rozumianych jako zamykanie całej pozycji, gdyż nawet próba złapania krótkiego swingu może zakończyć się całkiem ładnym i płynnym ruchem w naszym kierunku. Wtedy, poprzez zamknięcie wszystkiego wcześniej, tracimy okazję na partycypację we wzrostach (lub spadkach).
Co nam zatem pozostaje? Wykorzystywanie zleceń kasujących zyski do zamykania części pozycji. Tutaj roztacza się przed nami cały wachlarz wariantów, z których ja postaram się omówić dwa, jak mi się wydaje najważniejsze.
Pierwszy przypadek to zarządzanie pozycją jednakowe dla wszystkich pozycji. Czyli ustalamy, że wchodzimy np. 3 kontraktami lub liczbą jednostek/akcji odpowiednio podzielną dla naszych potrzeb. I na przykład, w chwili gdy nasza transakcja przebiega z prawidłowym kierunku, zamykamy 1 kontrakt gdy zyski z niego pokryją prowizje (za wejście i wyjście dla całej pozycji 3 kontraktów) oraz połowę ryzyka początkowego (też dla całej pozycji). Drugi kontrakt zamykamy, gdy zyski z niego pokryją pozostałe ryzyko oraz wygenerują założoną nadwyżkę, a trzeci prowadzimy trailing stopem aż do chwili, gdy ceny zakończą swing i zaczną zmieniać kierunek.
Nie chcę wdawać się za mocno w analizę wszystkich aspektów związanych z powyższym przykładem, gdyż nie jest to na razie naszym celem. Chcę jedynie zwrócić uwagę, że redukowanie pozycji wynika z odgórnie przyjętej koncepcji zarządzania nią i odnosi się jedynie do jej stanu, czyli relacji do ryzyka początkowego, prowizji etc.
Drugi przypadek wynika z sytuacji na wykresie, a co za tym idzie jest uzależniony od tego, co aktualnie pokazują nam kreski. Załóżmy standardową sytuację gry w prostokącie. Kupujemy przy wsparciu, ceny podchodzą w górę, oczekujemy na odbicie od oporu i zacieśniamy stop. Jednak rynek przebija opór po czym cofa się formując świeczkę, która może nie jest spadającą gwiazdą, ale pokazuje niezdecydowanie rynku. Co zrobić? Wykorzystać zlecenie take profit do zamknięcia połowy (lub innej części) pozycji i skasowania zysku, natomiast drugą część zabezpieczyć stopem kroczącym.
Efekt? Nastawialiśmy się na swing trading wewnątrz formacji prostokąta. Cel został zrealizowany, osiągnęliśmy górną barierę, ale istnieje szansa, że ceny podążą jeszcze wyżej i szkoda by było rezygnować z tej szansy. Oczywiście ponosimy przy takim zagraniu ryzyko - jest nim odległość pozostającej na rynku połówki pozycji od stopa (zacieśnionego lub nie). Jak zawsze, wszystko zależy od indywidualnego przypadku, ale nas interesuje zysk w długiej perspektywie, więc sprawę trzeba przemyśleć, ewentualnie przetestować i stosować.
Bardzo ważnym aspektem stosowanie zleceń typu take profit jest konieczność wytyczenia poziomów jeszcze przed rozpoczęciem transakcji. Dzięki temu mamy komfort, że emocje będące wynikiem utrzymywania otwartych pozycji nie zaburzą naszego procesu decyzyjnego. I o ile w przedstawionych przykładach jest to możliwe (w relacji do stanu pozycji lub sytuacji na wykresie), to czasem niestety sprawa jest złożona. Dobrym rozwiązaniem może być skonstruowanie zestawu narzędzi pomagających dodatkowo ocenić ryzyko odwrócenia. Alternatywą jest prowadzenie pozycji z ciasnym stopem.
Myślę, że to tyle w kwestii stosowania zleceń kasujących zyski. Oczywiście istnieje szereg strategii zakładających wychodzenie z rynku na określonych poziomach, ale wydaje mi się, że jest to głównie arbitraż, skalpowanie oraz innego typu sprawy bazujące na solidnej analizie statystycznej. Dla nas take profity mogą być szczególnie przydatne podczas regulowania wielkości pozycji podczas jej trwania. Warto sprawę przemyśleć.
Sądzę, że sam rdzeń zagadnienia nie jest szczególnie skomplikowany. Zakładamy sobie, że opuszczamy rynek po spełnieniu pewnych warunków. Teraz jednak, w odróżnieniu od wszystkich innych stopów, nie czekamy na cofnięcie się rynku, ale na osiągnięcie założonej ceny.
Przechodząc do meritum, warto się zastanowić, czy w ogóle warto zaprzątać sobie głowę zleceniami/poziomami take profit. Przecież ograniczają one nasze zyski, wyrzucają z rynku w czasie, gdy nie widać przesłanek dla spadków, zarzynają tę kurę, która generuje zyski.
Oczywiście medal ma dwie strony (lub w tym wypadku nawet więcej), a zatem trzeba się nad tym aspektem strategii pochylić. W przypadku trend followingu już się wypowiedziałem na temat zacieśniania stopa. Teraz mogę jedynie wzmocnić te słowa - żadnego kasowania zysków przy trendzie, on jest naszym przyjacielem.
Co w przypadku swing tradingu, gry pod formacje i wszystkich innych technik, które zakładają eksploatację ruchów o ograniczonym potencjale? Też jestem przeciwnikiem stosowania take profitów rozumianych jako zamykanie całej pozycji, gdyż nawet próba złapania krótkiego swingu może zakończyć się całkiem ładnym i płynnym ruchem w naszym kierunku. Wtedy, poprzez zamknięcie wszystkiego wcześniej, tracimy okazję na partycypację we wzrostach (lub spadkach).
Co nam zatem pozostaje? Wykorzystywanie zleceń kasujących zyski do zamykania części pozycji. Tutaj roztacza się przed nami cały wachlarz wariantów, z których ja postaram się omówić dwa, jak mi się wydaje najważniejsze.
Pierwszy przypadek to zarządzanie pozycją jednakowe dla wszystkich pozycji. Czyli ustalamy, że wchodzimy np. 3 kontraktami lub liczbą jednostek/akcji odpowiednio podzielną dla naszych potrzeb. I na przykład, w chwili gdy nasza transakcja przebiega z prawidłowym kierunku, zamykamy 1 kontrakt gdy zyski z niego pokryją prowizje (za wejście i wyjście dla całej pozycji 3 kontraktów) oraz połowę ryzyka początkowego (też dla całej pozycji). Drugi kontrakt zamykamy, gdy zyski z niego pokryją pozostałe ryzyko oraz wygenerują założoną nadwyżkę, a trzeci prowadzimy trailing stopem aż do chwili, gdy ceny zakończą swing i zaczną zmieniać kierunek.
Nie chcę wdawać się za mocno w analizę wszystkich aspektów związanych z powyższym przykładem, gdyż nie jest to na razie naszym celem. Chcę jedynie zwrócić uwagę, że redukowanie pozycji wynika z odgórnie przyjętej koncepcji zarządzania nią i odnosi się jedynie do jej stanu, czyli relacji do ryzyka początkowego, prowizji etc.
Drugi przypadek wynika z sytuacji na wykresie, a co za tym idzie jest uzależniony od tego, co aktualnie pokazują nam kreski. Załóżmy standardową sytuację gry w prostokącie. Kupujemy przy wsparciu, ceny podchodzą w górę, oczekujemy na odbicie od oporu i zacieśniamy stop. Jednak rynek przebija opór po czym cofa się formując świeczkę, która może nie jest spadającą gwiazdą, ale pokazuje niezdecydowanie rynku. Co zrobić? Wykorzystać zlecenie take profit do zamknięcia połowy (lub innej części) pozycji i skasowania zysku, natomiast drugą część zabezpieczyć stopem kroczącym.
Efekt? Nastawialiśmy się na swing trading wewnątrz formacji prostokąta. Cel został zrealizowany, osiągnęliśmy górną barierę, ale istnieje szansa, że ceny podążą jeszcze wyżej i szkoda by było rezygnować z tej szansy. Oczywiście ponosimy przy takim zagraniu ryzyko - jest nim odległość pozostającej na rynku połówki pozycji od stopa (zacieśnionego lub nie). Jak zawsze, wszystko zależy od indywidualnego przypadku, ale nas interesuje zysk w długiej perspektywie, więc sprawę trzeba przemyśleć, ewentualnie przetestować i stosować.
Bardzo ważnym aspektem stosowanie zleceń typu take profit jest konieczność wytyczenia poziomów jeszcze przed rozpoczęciem transakcji. Dzięki temu mamy komfort, że emocje będące wynikiem utrzymywania otwartych pozycji nie zaburzą naszego procesu decyzyjnego. I o ile w przedstawionych przykładach jest to możliwe (w relacji do stanu pozycji lub sytuacji na wykresie), to czasem niestety sprawa jest złożona. Dobrym rozwiązaniem może być skonstruowanie zestawu narzędzi pomagających dodatkowo ocenić ryzyko odwrócenia. Alternatywą jest prowadzenie pozycji z ciasnym stopem.
Myślę, że to tyle w kwestii stosowania zleceń kasujących zyski. Oczywiście istnieje szereg strategii zakładających wychodzenie z rynku na określonych poziomach, ale wydaje mi się, że jest to głównie arbitraż, skalpowanie oraz innego typu sprawy bazujące na solidnej analizie statystycznej. Dla nas take profity mogą być szczególnie przydatne podczas regulowania wielkości pozycji podczas jej trwania. Warto sprawę przemyśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz