Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

piątek, 19 grudnia 2014

Co kryzys rosyjski znaczy dla inwestorów?

Mamy za sobą kilka ciężkich dni na rynkach. Osłabianie się rubla sprawiło, że indeksy w Polsce zanurkowały dość gwałtownie, narażając pozycje wielu inwestorów. Na chwilę obecną nie wiemy, czy jest już po wszystkim, czy też czeka nas jeszcze kolejna fala spadków. W każdym razie, warto przyjrzeć się tej sytuacji z nieco szerszej perspektywy.


Jak łatwo zauważyć, rynek w ciągu 7 sesji przebył odległość 200 punktów. Jest to bardzo silny i stosunkowo rzadki ruch, mimo że w przeszłości zdarzały się nawet większe przesunięcia. Co może on oznaczać dla portfeli inwestorów?

Przede wszystkim ryzyko. Szybkie ruchy spadkowe sprawiają, że pojawia się pewna doza strachu o posiadane pozycje. Najczęściej inwestor posiada przygotowane zlecenie stop loss i zastanawia się, czy zostanie ono aktywowane, czy też nie. Jeśli zlecenie uruchamia się automatycznie, część odpowiedzialności jest zdjęta z barków, ale gorzej, jeśli trzeba samemu podjąć decyzję o wycofaniu się z pozycji. Nie zawsze bywa to łatwe.

Oczywiście zawsze jest część inwestorów, którzy będą liczyli na to, że spadki się zatrzymają w określonym punkcie i rynek wróci do ruchu spadkowego. W tym wypadku podpowiedzią mógł być poziom 2300 pkt, służący już kilka razy za wsparcie. Niestety okazało się, że w trakcie jednej sesji indeks Wig20 osiągnął rozpiętość 70 punktów, z których 50 znajdowało się poniżej tego poziomu.

Myślę, że wiele osób zapamięta ten grudniowy rajd, który nie okazał się tym zwyczajowym wzrostem indeksów związanych z zakończeniem roku. Dlatego tym bardziej warto utrwalić sobie tę lekcję i zapamiętać na przyszłość, że na rynku nic nie jest pewne i nie można mówić, że jakiś poziom będzie absolutnie utrzymany.

Wszystko jest kwestią prawdopodobieństw, a wiedząc jak zachowuje się rynek, mamy niemal gwarancję, że raz na jakiś czas będzie się trafiała podobna sytuacja. Jest to zwyczajnie wkalkulowane w naturę ruchów cenowych.

Ja sam podszedłem do tego ruchu spadkowego nieco inaczej, w sposób trochę zaskakujący dla mnie, ale z drugiej strony zgodny z założeniami inwestycyjnymi, które sobie przyjąłem. Po pierwsze, spodziewałem się tego ruchu spadkowego. Jeszcze w końcówce listopada zająłem pozycję sprzyjającą spadkom, ponieważ uważałem, że jest dość prawdopodobne, że zachodnie rynki w końcu wejdą w fazę korekty. Dość długo i dynamicznie rosły, więc takie rozładowanie napięcia wydawało mi się naturalne. A z drugiej strony, jeśli Wig20 przy rosnących indeksach zagranicznych był w stanie pozwolić sobie jedynie na ruch boczny, uznałem że korekta wywoła u nas dość silne spadki, co się potwierdziło.

Ale nieco bardziej zaskakujące dla mnie samego było moje podejście w tym tygodniu. Po dniu 15 grudnia, który zaowocował bardzo silnym osłabieniem rubla, uznałem że to może być ta chwila. Sygnałem potwierdzającym to przeczucie był komunikat o podniesieniu stóp procentowych do 17%. Dlatego jeszcze przed rozpoczęciem sesji napisałem na twitterze coś takiego:


Chwilę później, kiedy rynek nieco odpuścił, uznałem że może to być dobry dzień na poszukiwanie okazji inwestycyjnej. Dlatego też przed południem napisałem coś takiego na facebooku:


Ostatecznie, chwilę po tym, jak opublikowałem powyższy komentarz, zaczęła się największa jazda. Rubel tracił po 25%, główny rosyjski indeks spadał o 20%. Totalne szaleństwo. Z drugiej strony coś mi podpowiadało, że chyba nie może być już gorzej. Że nawet jakiś paradoksalnie głupi komunikat musi sprawić, że rynek chociaż trochę odreaguje te spadki.

W końcu nie zająłem pozycji tego dnia, ale dopiero następnego, 17 grudnia. Uznałem, że raczej czeka nas ruch w górę, co potwierdzało zachowanie nie tylko walut, ale również indeksów zagranicznych.

Czy można z mojego podejścia i mojej transakcji wyciągać jakieś wnioski? Sądzę, że większość inwestorów nie powinna postępować podobnie. Moje transakcje nie miały miejsca na kontraktach terminowych, ale na opcjach, w myśl strategii którą niedawno opisałem. Próby kopiowania takich zagrań mogą się źle skończyć.

Przykład ten jednak pokazuje, że niekiedy gwałtowny ruch rynku może być dla jednych źródłem straty, podczas gdy innym przynosi zyski. Niezależnie od tego, po której stronie rynku jesteście, należy być przygotowanym, że takie właśnie ruchy cenowe, będą się zdarzały. I chyba to powinien być najważniejszy wniosek z ostatnich dni.

7 komentarzy:

  1. W moim przypadku zadziałało zlecenie stop loss właśnie 17 grudnia. Mam mieszane uczucia, bo walor dzisiaj jest notowany powyżej limitu aktywacji zlecenia obronnego.Jest to trudne psychicznie pogodzić się z faktem, że nie mamy wpływu na rynek a pośrednio to oznacza przyznanie się, że nie mamy racji.
    Ale kiedyś powiedziałem sobie, że nie pozwolę aby wirtualne zyski przerodziły się fizyczne straty nigdy więcej. Chociaż zlecenia obronne to też można powiedzieć wielka sztuka i nie są remedium na wszystko.
    No cóż, zobaczymy czy była to chwilowa panika czy początek dłuższej jazdy na południe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, na ile aktywowanie zlecenia stop loss może być traktowane, jako porażka. Przecież po to właśnie te zlecenia mamy. Jest to część systemu, która ma do spełnienia swoją rolę, więc nie sądzę, żeby w tym wypadku mówienie o porażkach było odpowiednie. Powinien nas interesować łączny wynik z dłuższego okresu czasu, a nie pojedyncze wpadki.

      Usuń
  2. zamiast "Oczywiście zawsze jest część inwestorów, którzy będą liczyli na to, że spadki się zatrzymają w określonym punkcie i rynek wróci do ruchu spadkowego." nie powinno być "...ruchu wzrostowego"?

    pzdr.
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako inwestor z krwi i kości mam gorącą prośbę, by w artykułach dotyczących tak ryzykownych transakcji w ogóle nie pojawiały się słowa "inwestowanie", "inwestor" itp., ponieważ jest to czysta spekulacja, gra, a nawet hazard. Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli są inwestorzy z krwi i kości oraz jakaś bliżej nie określona reszta? Lepsi i gorsi? Inwestorzy z krwi i kości nie biorą na siebie ryzyka? Spekulanci nie są inwestorami? Każdy, kto nie jest inwestorem z krwi i kości jest hazardzistą?

      Lepiej dzielmy inwestorów na tych zarabiających i na tych, którym się to nie udaje. Albo najlepiej wcale nie dzielmy. Niezależnie od stosowanego podejścia.

      Usuń
  4. Pytanie niezwiązane z tematem. Kiedy planujesz robić nagranie ze spółek ciekawych technicznych ? Mam kilka typów dla ciebie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na przełomie roku nie będzie nagrania, bo jadę na tydzień do Wrocławia na sylwestra, a mikrofonu dużego brał nie będę. Pewnie będę pisał 1 stycznia, jak już głowa przestanie boleć :)

      Usuń