Zacząłem publikować comiesięczne zestawienie spółek, które uważam za atrakcyjne ze względu na ich
wykres. Pojawiło się całkiem uzasadnione pytanie, w oparciu o
jakie kryteria dobieram te spółki. Z jednej strony trochę kusiło
mnie, żeby odpisać „bo tak”, gdyż kryteria te nie są ostre,
ale w końcu ideą tego bloga jest dzielenie się poglądami na temat
rynku, więc postanowiłem spróbować ubrać w słowa to, co siedzi
mi w głowie.
Jako pierwszy zaznaczenia wymaga fakt,
że spółki dobieram kierując się analizą techniczną. Pewnie
teraz od razu stają Wam przed oczami klasyczne elementy utożsamiane
z tego typu podejściem, a więc trendy, formacje podwójnego dna,
głowy z ramionami, średnie kroczące, poziomy wspacia i oporu, a
także cały zestaw innych spraw, które możemy znaleźć w
podręcznikach do analizy technicznej.
Sam, jako inwestor, wychowałem się na
tego typu książkach, ale czerpię z tego dorobku dosyć luźno,
modyfikując go niekiedy w zależności od własnych potrzeb. W tym
wypadku, szukam spółek aktrakcyjnych długoterminowo, a więc
wykorzystuję narzędzia pozwalające ocenić wykres w szerokiej
perspektywie, co sprawia, że już na wstępie odpadają oscylatory i
różne „małe” formacje techniczne.
Przede wszystkim należy powiedzieć o
skali czasowej, w jakiej ogląda się wykres. Przyjąłem sobie, że
będą to ostatnie dwa lata. Pamiętając jednak, że trzy lata temu
mieliśmy dno kryzysu (na indeksach), czasami rozszerzam perspektywę
do pięciu oraz dziesięciu lat. Tak więc, jeśli dana spółka
wygląda interesująco w skali ostatnich dwóch lat, oglądam ją
jeszcze w szerszej perspektywie, aby wiedzieć, jak zachowywała się
w czasie bessy 2007-2009 oraz jeszcze wcześniej. Jeśli spółka
posiada silny trend wzrostowy na przestrzeni ostatniej dekady, można
zakładać, że tendencja ta się utrzyma w najbliższych miesiącach,
a nawet latach.
Tak więc pierwszym kryterium jest
trend, czyli podstawowy układ w analizie technicznej. Jeśli na
przestrzeni ostatnich 2 lat trend jest stabilny, spółka ma spore
szanse na znalezienie się w moim zestawieniu.
Poprzez stabilność trendu rozumiem
głębokość okresowych spadków ceny akcji w stosunku do indeksu.
Niektóre z silniejszych spółek, w czasie spadków zmieniają trend
na boczny, ale nie tracą wiele na wartości. Inne z kolei, zazwyczaj
te mniejsze, po dynamicznych wzrostach potrafią stracić
kilkadziesiąt procent, zanim znów zaczną rosnąć. Głębokość
korekt traktuję więc jako wyznacznik siły danego trendu.
Trend, wiążąc się ze wspomnianymi
wyżej skalami czasowymi, może być krótkotrwały (np. rok) lub
długotrwały. Trendy wieloletnie podobają mi się zdecydowanie
bardziej, gdyż pokazują siłę danej spółki. Trendy krótsze
można traktować, jako kanały wzrostowe, a więc stop loss musi być
ustawiony zdecydowanie ciaśniej. Jest to gra w krótszej
perspektywnie i trzeba mieć tego świadomość.
Oprócz kontynuacji trendu, szukam też
jego odwróceń. Przyświeca mi tutaj idea czterech faz rynku, czyli:
- akumulacji, gdy spółka formuje szerokie dno i przygotowuje się do ruchu wzrostowego,
- trendu wzrostowego,
- dystrybucji, gdy spółka formuje szczyt i zaczyna pokazywać brak siły do osiągania mowych maksimów,
- trendu spadkowego.
Na wykresach spółek w trendzie
spadkowym, szukam właśnie tego szerokiego dna. Jeśli spółka w
ostatnich miesiącach stopniowo wytraca ruch spadkowy i zaczyna iść
bokiem, jest to sygnał, że kolejny swing może być już w kierunku
wzrostowym. Czynnikiem sprzyjającym jest tu wzrost wolumenu oraz
silne wsparcie na dole całej formacji.
I tutaj czas wejść w subtelności.
Jeśli szeroki rynek rośnie, a spółka zdecydowanie spada, stawiam
sobie pytanie „ocokaman?” Gdzie leży źródło słabości takiej
spółki i jakie są szanse na pojawienie się wzrostów, gdy nawet w
czasie dobrej koniunktury (mierzonej indeksem), jej akcje spadają.
Znaczącym ostrzeżeniem jest tu historia Petrolinvestu. Dlatego też
preferuję spółki, które nie pozostają obojętne na cykliczność.
Kolejna sprawa to kształt ewentualnego
odwrócenia. Jak dobrze wiemy, przełom lutego i marca zafundował
nam odwrócenie w kształcie litery V, a więc pozbawione szerokiego
dna, gdzie popyt mógłby stopniowo dominować podaż. Znacząco
utrudnia to szukanie spółek zmieniających trend, zwłaszcza gdy w
początkowym okresie entuzjazmu inwestorów, brak jest wyraźnych
korekt, umożliwiającyh dokupowanie papierów. Tutaj niestety trzeba
kupować to, co nam rynek proponuje, gdyż pociąg może odjechać
bez nas na pokładzie. Ryzykiem jest tu kupienie na szczycie swingu i
zaliczenie stop lossa.
Inną sprawą, na którą zwracam uwagę
jest płynność danej spółki. Widać to po przyjrzeniu się
wykresowi, więc nie trzeba nawet zerkać do wolumenów czy arkusza
zleceń. Jeśli spółka nie daje możliwości szybkiego i taniego
otwarcia, a w razie potrzeby zlikwidowania pozycji, traci ona uznanie
w moich oczach. Chodzi tutaj głównie o bezpieczeństwo transakcji i
zarządzenie ryzykim. Miałem kiedyś przyjemność poruszyć rynek o
ponad 5% i nie chcę tego więcej powtarzać.
Dodatkowym elementem wpływającym na
wybór spółki może być dywidenda. Jej stopa, a także stabilność
i historia wypłacania może zadecydować o opłacalności
inwestowania w dany podmiot. Trzeba tu jednak podkreślić, że jest
to jeden z czynników dodatkowych, podstawową rolę odgrywa zdolność
spółki powiększania ceny akcji. W końcu co nam po dywidendzie,
skoro spółka spada jak kamień.
Chcąc podsumować kilkoma zdaniami te
moje uznaniowe kryteria dobierania spółek do zestawienia. Szukam
spółek w stabilnych, najlepiej wieloletnich trendach wzrostowych,
lub też w krótkich trendach spadkowych, ale sygnalizujących
możliwe odwrócenie. Trendy te muszą charakteryzować się większą
siłą niż szeroki rynek, tj. równymi lub silniejszymi wzrostami w
dobrych czasach, mniejszymi spadkami w słabych czasach, a także
wzrostami w czasie ruchu bocznego, z jakim mamy do czynienia na
przestrzeni ostatnich miesiecy. Spółki muszą być wystarczająco
płynne, aby można było bezpiecznie dokonywać transakcji, a także
mile widziana jest regularna wypłata dywidendy.
Czy jakaś spółka z GPW spełnia Twoje kryteria?
OdpowiedzUsuńSpółki z początku lipca są podlinkowane na początku wpisu. Sierpniowe pojawią się za dwa tygodnie.
Usuńfajnie napisane nic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńDzięki za to zestawienie. Przeanalizuję i kto wie może wybiorę coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńIm częściej patrzy się na dane, tym więcej szumu się dostaje (zamiast cennej części danych zwanych sygnałem). Powstaje zamieszanie, które nie wynika z ograniczeń psychologicznych badacza, ale z samej natury danych. Powiedzmy, że patrzymy na jakiś roczny wskaźnik – zmiany ceny akacji, sprzedaży nawozów w fabryce twojego teścia czy inflację we Władywostoku. Załóżmy dalej, że obserwowana dana ma współczynnik sygnału do szumu na poziomie 1 (połowa szum, połowa sygnał), co oznacza, że połowa wzrostów i spadków jest rzeczywista, a druga połowa jest przypadkowa. Taki wynik otrzymujemy analizując dane roczne. Jeśli analizujemy dane dzienne, dostaniemy 95 proc. szumów i 5 proc. sygnału. A gdy ktoś obserwuje jak dane zmieniają się z godziny na godzinę, dostaje 99,5 proc. szumu i 0,5 proc. sygnału. Dlatego każdy kto bacznie obserwuje ceny instrumentów i nasłuchuje newsów jest frajerem. Nicolas Nassim Taleb, autor bardzo znanej książki „The Black Swan: The Impact of the Highly Improbable” twierdzi, że im więcej zmiennych się analizuje, tym nadproporcjonalnie więcej fałszywych korelacji się znajduje. Fragment z książki Nicolasa Taleba, która ma się ukazać na jesieni.
OdpowiedzUsuńTroszkę nie zrozumiałem jak stwierdzić po wykresie czy spółka jest płynna czy też nie ? Jak na to patrzeć ?
OdpowiedzUsuń